1. Który obrót spraw w seriach tegorocznych play offs jest bardziej niespodziewany, come back Celtów czy prowadzenie Warriors z Nuggets przy kontuzji Davida Lee ?
M. Babiarz: Jeśli Celtics przejdą Knicks to oczywiście oni będą bohaterami (choć mój typ zakładał eliminację NYK i wielką rolę w tej serii Jeffa Greena). Z Nuggets spodziewałem się, że świetnie działająca w RS koszykówką oparta na szybkiej grze może w PO nie być równie efektywna. Przyznam jednak, że mimo wszystko jestem zaskoczony tym jak dobrze grają osłabieni Warriors. Jackson ma plan i wydaje się, że GSW mogą przejść dalej, gdzie już czekają na nich Spurs.
D. Ciepliński: Zdecydowanie prowadznie Warriors. Kiedy po pierwszym meczu wypadł z gry David Lee byłem przekonany, że w tej serii nie będzie więcej niż 5 spotkań. Mark Jackson, czyżby Coach of the Year, dokonał jednak świetnych korekt w składzie, wprowadził do pierwszej piątki Jarretta Jacka i to Golden State rozdają teraz karty. Mam wrażenie, że Nuggets gdzieś się w tym wszystkim pogubili i po pierwszym, wygranym meczu i kontuzji Lee poczuli się zbyt pewnie i przestali grać to, do czego przyzwyczaili nas w sezonie regularnym. Jeśli do tego wrócą, tak jak w meczu nr 5 to ta seria może potrwać 7 spotkań.
Ł. Siemański: Comeback Celtics. Knicks grali średnio w pierwszych 3 meczach serii, ale przy tak słabej postawie Bostonu, nawet to im wystarczało. Dlatego nie można było się spodziewać fajerwerków, a tymczasem Celtics odpalili, Knicks grają jeszcze słabiej, a takiego obrotu sprawy mało kto się spodziewał. Game 7 wydaje się być bardzo możliwe, a kto wie, może Celtics staną się pierwszą w historii ekipą, która wyjdzie z 0-3 na 4-3? Nowojorczycy muszą się spiąć i zagrać tak jak grali w regular season. Inaczej może być krucho.
W. Gackowski: U Celtów to raczej chwilowy zryw, a po Wojownikach można się było wszystkiego spodziewać. Myślałem, że Nuggets spokojnie wygrają tę serię, a tu proszę bardzo. Największą niespodziankę jest jednak Houston Rockets, które po kontuzji Russela Westbrooka może pozbyć się Thunder nawet w pierwszej rundzie.
Nick: Postawiłbym na come back Celtów. W pierwszych dwóch spotkaniach wyglądali beznadziejnie i poza solidną obroną na obwodzie i dosyć skutecznym pilnowaniem Melo nie mieli zupełnie nic do zaoferowania. Teraz role się odwróciły i chociaż ciężko mi uwierzyć by Knicks zostali największymi frajerami w historii NBA i przegrali tą serię to mimo wszystko C’s pokazali charakter i już narobili rywalom znacznie większych problemów niż ktokolwiek po G3 by się spodziewał.
Woy: Dla mnie na równi. Dlaczego? Uważam ,że Nuggets zlekceważyli rywala po stracie Davida Lee. George Karl, za którym nie przepadam i który nie raz już po świetnym sezonie zasadniczym odpadał w I rundzie P.O, zaczął jakieś kombinacje i przesuwanie zawodników na wyższe pozycje (Chandler na 4. i Farried na 5.). Stawiałem na Samorodki, a tymczasem ich coach nie do końca wykorzystuje potencjał swoich graczy, wyraźnie mając problemy z defensywą. Dodam, że kiedy zobaczyłem ,że Maciek Kwiatkowski typował Warriors na zwycięzców, to podpowiedział mi, że siła trójek GSW, słaby halfcourt defense Nuggets oraz Warriors jako topowy team ligi w zbiórkach defensywnych; dadzą awans drużynie Marka Jacksona. Trzeba powiedzieć, że te aspekty się sprawdzają i Warriors (niczym ci z 2007 eliminujący najlepszych wówczas Mavs) są blisko niespodzianki.
Co do pary Knicks – Celtics to z przyjemnością podejmę się oglądania G6. Knicks mieli Celtów na przysłowiowym widelcu, ale słaba precyzja rzutów w końcówce czwartego meczu Carmelo Anthony’ego (to nie był głodny wygranej Melo, a raczej pewny siebie i rzucający na siłę gwiazdor drużyny) może bardzo mocno się zemścić na nowojorczykach. Doświadczenie Zielonych w meczu numer 6, przy wielkim wsparciu własnej publiczności może nam dać niesamowite emocje do siódmego spotkania. Na pewno taki obrót sprawy to gratka dla wszystkich fanów NBA.
2. Czy Grizzlies znaleźli już receptę na Clippers i zmierzają śmiało do półfinałów konferencji a może to Doc Rivers z Celtami, wie już jak pokonać wyżej rozstawionych Knicks?
M. Babiarz: Recepta na Clippers jest prosta. Grać pod kosz i minimalizować wpływ Chrisa Paula. Sorry, ale jeszcze trochę minie do momentu gdy duet Jordan-Griffin będzie groźniejszy w PO niż Randolph-Gasol. W przypadku LAC jest trochę jak z Nuggets – skończyła się radosna gra sezonu zasadniczego, kontry i podania na wsad. Zaczęła się wybijanka na poważnie i to jest styl, który kochają Grizzlies. Przy okazji powiem, że nie ma dla mnie jako kibica SAS drużyny, której się bardziej obawiam w Playoff od Memphis.
Co do C’s to ich największą bolączką jest zdobywanie odpowiedniej ilości punktów. Knicks się sami załatwią grając hero-ball i masę izolacji bez żadnego pomysłu na inne rozwiązanie akcji. O ile ktoś spoza duetu Smith-Melo nie wyskoczy nagle ze świetną dyspozycją (powyżej 20 punktów) to Boston może awansować.
D. Ciepliński: Grizzlies awansują. Kluczem jest tu opanowanie tablic. Ten, kto wygrywa walkę o zbiórki, schodzi z parkietu jako zwycięzca i tak samo będzie do końca tej serii. Poza tym Memphis mają ułatwione zadanie, ponieważ z kontuzją gra Blake Griffin, a bez niego Clippers nie są w stanie nawiązać walki w pomalowanym z podkoszowymi Grizzlies. Jeśli zaś chodzi o pojedynek Celtics – Knicks to nowojorczykom brakuje tylko jednego występu Carmelo Anthony’ego na dobrej skuteczności. Jeśli Melo będzie rzucał co najmniej na 50 proc. z gry, a cały zespół trafi ok. 10 rzutów za trzy to Boston pożegna się z play off. Jeśli zaś Celtics uda się ograniczyć te dwa czynniki to możemy być świadkami niespodzianki.
Ł. Siemański: Doc Rivers raczej jeszcze recepty nie znalazł, dwie wygrane Celtics to zasługa słabych meczów Knicks i zostawienia serca na parkiecie przez weteranów. Z kolei Lionel Hollins wie już jak wygrać z Clippers. Grizzlies wykluczyli z gry Blake’a Griffina i uruchomili Zacha Randolpha w ostatnich 3 meczach i dało to zamierzony efekt. Chris Paul sam meczu nie wygra, a i na niego ma broń Hollins, w postaci swoich dwóch defensorów obwodowych.
W. Gackowski: Grizzlies wygrają z Clippers dzięki dobrej obronie i świetnej postawie na tablicach. Conley gra serię życia w obronie, a do formy wrócił też Randolph. W takim układzie sam CP3 nie wystarczy i Grizzlies mogą dojść nawet do finału.
Nick: Grizzlies na pewno są teraz faworytem, zwłaszcza kiedy problemy zdrowotne ma Blake Griffin, ale seria nadal jest otwarta. Czy Celtics pokonają Knicks? Tak jak wspomniałem w poprzednim pytaniu jest to prawie niewykonalne. Ciężko będzie im kolejny raz utrzymać Melo i Smitha na skuteczności 11-38 z gry, a musieliby to zrobić jeszcze dwa razy. Na pewno zyskali trochę przewagi psychologicznej i Knicks będą mieli bardziej miękkie nogi, ale Nowy Jork to zbyt doświadczona ekipa.
Woy: Zaimponował mi spokój drużyny Hollinsa i uparte stawianie na swoje mocne strony czyli granie pod kosz, na Gasola i coraz lepszego w P.O. Randolpha. Ostatni mecz, który oglądałem na żywo, (znów) utwierdził mnie w przekonaniu, że Grizzlies świetnie wyszli na wymianie Rudy’ego Gay’a na Tay’a Prince’a, a ten ostatni rozegrał najlepsze spotkanie wśród nowych kolegów. Jak trudne warunki dyktują swoją nieustępliwością i naciskiem w defensywie Niedźwiedzie widzimy po marnych zdobyczach oraz niskiej skuteczności Blake’a Griffina oraz Jamala Crawforda (czyli topowych strzelców regular season). Co do Riversa i Celtów to szczerze wierzę, że on wie jak zatrzymać Knicks , ale wszyscy doskonale zdajemy sobie sprawę, że w tym roku brakuje mu nieco wykonawców do realizacji planu. Kontuzje Rondo i Sullingera zbyt wiele zabrały Zielonym. Jeśli jednak jego wieże – Garnett i Bass – znów zagrają efektywnie to podkoszowi Knicks będą mieli pełne ręce roboty.
3. Która kontuzja przyniosła dotychczas najwięcej strat w danej serii któremuś z klubów i czy w tym wypadku nie uważasz, że sezon powienien być nieco krótszy w obliczu urazów tylu kluczowych graczy (propozycja ilości spotkań)?
M. Babiarz: Patrząc ogólnie to oczywiście kontuzja Bryanta była najbardziej kosztowna, choć nie uważam by z nim Lakers urwali więcej niż 2 mecze Spurs. Poza tym – druga oczywistość i praktycznie wyeliminowanie z walki o tytuł Thunder poprzez uraz Westbrooka. Rockets jeszcze powinni przejść (choć już mają wielkie problemy bo McHale nie śpi), ale na ogranie Grizzlies lub Clippers nie ma szans.
D. Ciepliński: Kontuzja w zespole Lakers. Gdyby zdrowi byli Bryant, Nash i Blake to jestem przekonany, że Spurs tak łatwo nie poradziliby sobie z Jeziorowcami.
Ł. Siemański: Brak Kobego Bryanta odbił się ostro na Lakers, którzy grali słabiutko w serii ze Spurs. Nawet z Kobem by tego nie wygrali, ale na pewno porażka nie byłaby, aż tak wysoka jak w tym przypadku. Pau Gasol sam nie był w stanie pociągnąć ataku. Grając izolacje dla Bryanta na pewno trochę punktów Lakers by zdobyli, a ich lider mógłby być też ważny na ławce, dodając pewności drużynie. Jeśli chodzi o ilość spotkań to myślę, że powinno ich być 58, każdy klub gra u siebie i na wyjeździe z każdą drużyną. Każdy miałby równe warunki, bo grałby z każdym tyle samo razy.
W. Gackowski: Lakers bez Kobego to nie Lakers. Boston bez Rondo też nie. Thunder bez Westbrooka tracą na świeżości. Przykładów można mnożyć, ale nie jest to wina za długiego sezonu, tylko zwyczajnie kilku pechowych zagrań. Można by sezon skrócić o jakieś 5-8 spotkań, ale to chyba tylko, żeby zawodnicy mieli czas na spędzenie wolnej chwili z rodzinami.
Nick: Kontuzje Westbrooka i Rose’a właściwie pozbawiły kolejny Thunder i Bulls szans na tytuł więc to je uznałbym za te, który mają największy wpływ na całą rywalizację. Ale nie jestem zwolennikiem skrócenia sezonu. 82-meczowy format funkcjonuje od dziesiątek lat, a w takim sporcie jak koszykówka urazy są czymś zupełnie normalnym. Natężenie kontuzji w ostatnim czasie to raczej sekwencja niefortunnych zdarzeń i nie sądzę byśmy mieli takie sytuacje co roku. Szczerze wątpię czy jest sens obwiniać o kontuzje graczy format terminarzu.
Woy: Kontuzja Russella Westbrooka, który w mojej opinii i naszym przed-play-offowym typowaniu miał stanowić wyraźną przewagę w konfrontacji z Jeremym Linem. Nie przez wszystkich lubiany, często zbyt samodzielnie grający Russ to z pewnością strata na miarę utraty możliwości ponownego awansu do NBA Finals. Zobaczcie, że coraz więcej zawodników wypada na starcie play offs i praktycznie nasze wszystkie typowania należałoby zweryfikować (?). W koncu też dochodzę do wniosku, że nie po to czekamy kilka miesięcy na najlepsze mecze sezonu, by oglądać przetrzebione kontuzjami ekipy – typu Lakers. Jak dla mnie 58 gier – po 2 mecze z każdym danej drużyny – i play offs w pełnej formie, przy minimalnych ubytkach (ale nie liczcie na to, gdyż NBA to zbyt wielka kasa i David Stern oraz jego koledzy na to nie pójdą;-).
4. Który trener wg Ciebie robi najlepszą robotę w tegorocznych play offs windując zespół w górę, a który z kolei się gubi przez co jego zespół traci na jakości?
M. Babiarz: Nie podoba mi się to co robi Carlesimo grając zbyt wiele duetem Wallace-Evans, który daje minimalne zagrożenie w ataku. Dziwię się mu, że nie daje szansy choćby Teletoviciowi, który mógłby rozciągnąć grę i dać więcej miejsca do operowania Lopezowi i penetrującemu Williamsowi. Poza tym zawodzi mnie jeszcze Brooks, który nie ma planu B i wydaje się na lekko pogodzonego z losem po stracie Westbrooka. Gdyby tak samo postąpił Rivers to Celtics byliby już dawno na rybach.
Na plus oczywiście Popovich (dalej nikt się nie obawia Spurs na Zachodzie?), McHale i Jackson (dobre, odważne ruchy) i Hollins.
D. Ciepliński: Mark Jackson wykonuje najlepszą pracę. Świetnie prowadzi Warriors i w obliczu kontuzji drugiego najlepszego zawodnika, znakomicie poukładał grę Golden State podejmując świetne decyzje personalne, dobrze rotując składem i nie bojąc się ufać tak mało doświadczonym graczom jak Barnes, Green czy Ezeli. Gubi się trochę Scott Brooks, który w obliczu kontuzji Westbrooka nie ma pomysłu jak prowadzić atak Thunder. Oddał piłkę Durantowi, który pełni rolę point forwarda, ale Kevinowi jeszcze dużo brakuje by wykonywać tą rolę z takim samym powodzeniem, jak. np. LeBron James.
Ł. Siemański: Ewidentnie gubi się Scott Brooks. Żeby tylko Rockets nie wyszli z 0-3 na 4-3, bo to będzie kompletna kompromitacja coacha Thunder. Brooks pogubił się w meczach bez Westbrooka, a nawet bez niego Thunder powinni spokojnie wygrać serię z Rockets, którzy słabi nie są, ale nie jest to też drużyna na poziomie 2 rundy play-offs. Jedynie Kevin Durant ratuje Brooksa. Pozytywnie wyróżnia się za to Mark Jackson, który mimo braku Davida Lee, poukładał Warriors, co pozwala poważnie myśleć o półfinałach konferencji.
W. Gackowski: Najlepsi nie mieli okazji się jeszcze pokazać, bo Spoelstra i Popovich szybko skończyli pierwszą rundę. Z wciąż grających świetnie radzą sobie Woodson (pomysł z czwórką obrońców na parkiecie), Rivers (spróbujcie zmusić do biegania swojego dziadka i Karl ( przegrywają, ale drużyna ma duszę). Słabiej natomiast wygląda Mark Jackson. Jego zespół co prawda prowadzi w serii z Nuggets, ale Jackson wygląda na bardzo zagubionego i w ciężkich momentach gubi trochę taktykę.
Nick: George Karl stał się ofiarą własnej taktyki. Jego small ball z Wilsonem Chandlerem na PF i granie Fariedem, czyli bądź co bądź gościem o wzroście niskiego skrzydłowego na centrze skończył się tym, że Nuggets znaleźli się nad przepaścią. Wiem, że JaVale McGee nie należy do najinteligentniejszych graczy, ale jego wielki talent, energia i wzrost Denver mogliby wreszcie zacząć wykorzystywać jako atut. Płacą gościowi 10 baniek na sezon żeby grał 20 minut na mecz? Naprawdę? Inna sprawa, że Karl ma do dyspozycji wręcz niespotykaną w dzisiejszej NBA głębię na pozycji centra (McGee, Koufos, Mozgov) podczas gdy ten trzeci od początku sezonu siedzi przykurzony w szafie, a mógłby być ostatnim elementem układanki choćby dla Heat.
Woy: Na plus – Mark Jackson i Larry Drew. Na minus – Vinny Del Negro i Scott Brooks, ze znakiem zapytania George Karl, gdyż może się jeszcze uratować. Po Jacksonie widać, że wie o co chodzi w play offs, w końcu sam grał niejeden taki mecz i znakomicie motywuje graczy, znajdując proste ale skuteczne rozwiązania w ataku. Oczywiście ma on świetny obwód w osobach Klay’a Thompsona i Stephena Curry’ego, ale nie zapominajmy, że obaj są bardzo młodzi i dla nich to pierwsze play offs w karierze – a jednak im idzie! Widać też ,że warto było postawić na Thompsona kosztem oddania Monty Ellisa, a swój dług zaufania powoli spłaca Andrew Bogut. Kangur przy wsparciu solidnego Carla Landry’ego znakomicie czyści tablicę i zastawia nie byle kogo, bo Kennetha Farrieda. Widać po Warriors, że gracze znają swoje role w zespole i co ważne przygotowani byli na wykonywanie swoich zadań w 100%. Z kolei Drew za mały ale skuteczny manewr z podwyższeniem składu przeciwko Pacers, przy wprowadzeniu Johana Petro. Być może byłoby jeszcze lepiej gdyby Drew miał zdrowego Zazę Pachulię (?). Tymczasem jego Hawks odbili się od stanu 0-2 i być może doprowadzą jeszcze do meczu numer 7. Dodam, że szkoda, że trenerowi Jastrzębi brakuje Lou Williamsa. Z nim granie przeciwko Pacers byłoby jeszcze ciekawsze.
Na drugim biegunie, Del Negro, który jeśli przegra to potwierdzi tylko fakt, że jest przeciętnym trenerem, nie radzącym sobie w spotkaniach o stawkę (tak było w Chicago parę lat temu, z dużą grupą utalentowanych graczy). Coach Clippers gra praktycznie to samo co w regular season i na dodatek zasiał nieco fermentu w składzie decydując się na danie roli startera Chauncey Billupsowi (pamiętajmy ,że Mistrz z 2004 roku leczył b. długo achillesa). Jego vis-a-vie Lionell Hollins już w drugim meczu serii był przygotowany na wiele ofensywnych rozwiązań rywala, ale Chris Paul mu przeszkodził w odniesieniu wyjazdowej wygranej. Brooks natomiast nie był w stanie przygotować drużyny na wypadek kontuzji któregoś z liderów (których ma coraz mniej po odejściu najpierw Greena a następnie Hardena). Dziś wydaje się ,że szkoleniowiec Thunder nie przeszkadzał swoim liderom podczas gry, często bazując na improwizacji – zwłaszcza Westbrooka. Dziś przy absencji PG gra Thunder mocno ucierpiała, a na ławce trudno szukać o nowe – bo przecież nie testowane – rozwiązania.
5. Który zawodnik, z kluczowych zawodników w każdej serii, najbardziej zawodzi? Czy jest jakiś gracz, o którym można powiedzieć, że przewyższa oczekiwania i przebojem zaznaczył swój udział w danej serii?
M. Babiarz: Przebojem jest zdecydowanie Nate Robinson, który cytując P. Kujawińskiego z Twittera podłączony do dynama mógłby oświetlić Radom na cały rok.
Zawodzi, a w zasadzie zawiódł Howard (brzydkie pożegnanie z tym sezonem), Griffin (jak chce być traktowany jak gwiazda, to musi grać jak gwiazda) i Faried (wiem, że powrót po kontuzji jest trudny, ale powinien zdominować strefę podkoszową przeciwko drobniejszym Warriors).
D. Ciepliński: Na pewno zawiódł Howard w ostatnim meczu ze Spurs. Rozumiem, że Lakers byli słabsi i nie daliby rady, ale nie można tak grać jak Dwight i opuszczać drużyny w takim momencie dostając drugi faul techniczny. Nie tego oczekuje się od lidera zespołu. Na plus zdecydowanie Stephen Curry, który poprowadził, skazywanych na porażkę Warriors, już do trzech zwycięstw w serii z Nuggets. I to wszystko pomimo tego, że jest to jego pierwszy występ w post season.
Ł. Siemański: Nie ma Westbrooka, zatem cały ciężar ofensywy Thunder spadł na Kevina Duranta i gdyby nie on to Thunder nie mieliby w tej serii prowadzenia. Z pewnością trzeba też wspomnieć o Stephenie Currym i Ty’u Lawsonie, którzy notują świetne występy w serii Nuggets – Warriors. W ostatnich trzech meczach mocno zawodzi Blake Griffin, z którym Zach Randolph robi pod koszami co chce.
W. Gackowski: Zawodzi Blake Griffin. Jak na swoje warunki powinien codziennie mieć 20pkt i 9zb, a zatrzymał się na poziomie 14/6. Gdyby nie CP3 to jego zespół w ogóle nie liczył by się w walce z Memphis. Pozytywnie zaskakuje natomiast Brook Lopez. Od początku sezonu pokazywał, że jest jednym z najlepszych centrów w lidze, ale w playoffs ciągnie zespół na swoich barkach. Jeśli Nets uda się wygrać z Bulls, to głównie dzięki jego postawie.
Nick: Wiem, że Milwaukee i tak byli na straconej pozycji, ale niecałe 30% z gry Brandona Jenningsa i 6-28 z dystansu w całej serii z Heat wygląda żenująco zwłaszcza u gościa, który latem będzie oczekiwał chorego kontraktu na następne kilka lat. Na plus za to wypadli przede wszystkim Steph Curry i Paul George, a rewelacyjną czarną robotę odwala frontcourt Memphis – Gasol i Randolph.
Woy: Gorzej niż się spodziewano wypadli liderzy Bucks – Ellis i Jennings – nie mający nic kompletnie do przeciwstawienia się Heat. Fatalnie wypadli Lakers, zostając zmiecionymi przez Spurs, a znów niczym szczególnym nie zaskoczył Dwight Howard. W końcu Andre Miller, który doświadczeniem miał ogrywać zółtodziobów pod kątem play offs, z Oakland (poza pierwszym meczem Miller jest cieniem dla Curry’ego czy Thompsona) a wypada bardzo blado i nie daje zbyt wiele punktów z ławki Nuggets.
Świetnie natomiast wypada niechciany w niejednym klubie ligi, Nate Robinson. Energizer Bulls przejął ciężar zdobywania punktów w czwartej kwarcie , czwartego meczu Bulls i dzięki niemu Chicago nawet mimo kontuzji czołowych graczy, są w stanie wygrać rywalizację z Nets. In plus na pewno omijający kontuzje kostek Stephen Curry, który udowadnia nam jak wiele potrafi i mecze sezonu zasadniczego z wielkimi rzutami z dystansu nie były dziełem przypadku, a wielkiego talentu czy pracy ze słynnym ojcem (Dellem Curry). Zach Randolph swoimi ostatnimi występami również powrócił do formy z play offs 2011, kiedy ogrywał podkoszowych Spurs. Kto wie czy Z-Bo znów nie trafi wraz z kolegami na Ostrogi, ale tym razem już w finale konferencji.
W. Gackowski: Z wciąż grających świetnie radzą sobie Woodson (pomysł z czwórką obrońców na parkiecie), Rivers (spróbujcie zmusić do biegania swojego dziadka i Karl ( przegrywają, ale drużyna ma duszę). Słabiej natomiast wygląda Mark Jackson. Jego zespół co prawda prowadzi w serii z Nuggets, ale Jackson wygląda na bardzo zagubionego i w ciężkich momentach gubi trochę taktykę.
Większych bzdur to ja dawno nie czytałem.
Babiarz napisał: „Sorry, ale jeszcze trochę minie do momentu gdy duet Jordan-Griffin będzie groźniejszy w PO niż Randolph-Gasol.”
czyste fantasy. Jordan to leszcz i ten duet nigdy nie będzie nawet w połowie ta groźny jak Zach-Gasol.
Gackowski napisał: „Conley gra serię życia w obronie”
Pewnie dlatego, CP3 co mecz robi z Niego dziwkę.
Wpy napisał: „Kontuzja Russella Westbrooka, który w mojej opinii i naszym przed-play-offowym typowaniu miał stanowić wyraźną przewagę w konfrontacji z Jeremym Linem”
Z Linem mógłby szaleć, ale ten wariat i fighter Beverley by mu łatwo nie odstąpił.
1. Te mecze Boston – Knicks były dość ciasne, a Knicks jakoś wcale nie dominowali, więc ten comeback to nie jest jakaś wielka niespodzianka. Natomiast Warriors, chociaż nieobliczalni wydawali się nie mieć wystarczających kontrargumentów na rozpędzone Denver. Wydaje mi się Denver odwróci tą serie jednak dzisiejszej nocy.
2. Clippers są przereklamowania i mówiłem to…jeszcze przed sezonem. To nie jest zespół, który można traktować poważnie i tylko szkoda CP3 z tego towarzystwa. Rivers wie, bo to nie jest jakaś wielka sztuka. Pytanie czy ma odpowiednich wykonawców.
3. Kobe Bryant mimo wszystko. Spotkań nie powinno być mniej.
4. Drew moim zdaniem na spory plus, za sensowne, chociaż ryzykowne roszady. In minus Scott Brooks. Ale nie mam siły się kolejny rok pastwić nad tym przeciętnym trenerem.
5. In plus – Nate Robinson i Patrick Beverley. Na minus – Faried i Jennings.
Trochę ogólnikowo. Może to jutro uzupełnię o komentarze.
1. najbardziej zaskoczyła mnie odmiana Celtics, którzy narobili kwasu NY, a serię OKC HOU nie uważam zaskoczeniem, bo jest wynikiem kontuzji niż jakiegoś przebłysku taktycznego czy talentu
2.chyba każdy wiedział, że receptą Miśków będzie duet podkoszowych. w LAC brakuje klasowych zawodników na tych pozycjach, poniewż Blake jeszcze nie uważam za dobrego podkoszowego…jest to jedynie gwiazdor, któremu chyba zależy tylko na efektownych akcjach. a co do Celtics to zgadzam się z Finleyem
3. kontuzja Rose, która mocno obniża loty Byków. z nim w składzie byłoby już po serii i szykowaliby się do kolejnej rundy i to pewnie nie z Heat a z kimś Pacers – Hawks. do tego grona można zaliczyć Grangera i Westbrooka. sito kontuzji w LAL nie zmieniłoby losów serii
a sezon powinien trwać 82 mecze
4.na plus Jackson i Drew na minus Brooks i Sami Wiecie Kto:P VdN
5. tu nie ma co dużo pisać świetna gra Nate i Beverleya a także Boguta, który udowadnia swoją wartość. zwiódł duet Bucks no i Howard…to co zrobił to przerasta już wszytko, nie potrafi odnaleźć się w roli lidera zespołu wywiesza białą flagę i opuszcza pokład prawie jak kapitan Scetino. zaskakuje mnie duża ilość strat Jamesa
teraz tak mi się przypomniało, że istotna będzie kontuzja Davida Lee. w serii z denver nie była aż tak widoczna ale ze Spurs może znacząco wpłynąć na przebieg półfinału
tak Artur tutaj zgoda, Lee będzie jeszcze bardziej brakowało i mógłby wpłynąć na wyrównanie rywalizacji.
Lee zagrał już ubiegłej nocy. Chyba jego kontuzja nie była tak poważna;)
zagrał na własne życzenie i z blokadą. W serii ze Spurs jego występ jest pod znakiem „?” BTW. miałem nadzieję ,że podobny , krzepiący kolegów come back zaliczy Rose w Chicago.
1. Zdecydowanie Warriors, nie spodziewałem się, że bez Lee mogą wygrać jakiś mecz, a tymczasem rewelacyjna gra Curry’ego, Jacka i Barnesa dała im awans.
2. Tak, Memphis moim zdaniem wejdą do finału, a tam napsują sporo krwi Heat. Grizzlies to będzie czarny koń tych Playoffów.
3. Oczywiście Lakers stracili najwięcej, ale nie sądzę, że gdyby byli zdrowi, odmieniło by to bardzo obraz ich rywalizacji ze Spurs (stawiałbym na 4-1 dla Spurs). Jeśli chodzi o zawodników, którzy mogliby zrobić różniecę, to w Denver widać było brak Gallinariego, z całym szacunkiem dla Chandlera, ale Gallinari to zupełnie inny typ zawodnika i na PO bardziej by się przydał. Oczywiście gdyby w Bostonie grał Rondo, z miejsca staliby się faworytem do finału konferencji, podobnie Chicago z Rosem.
4. Na plus – Hollins, którego „Grizzlies” z meczu na mecz grają lepiej i widać, że coraz lepiej wychodzą im założenia taktyczne, oraz Jackson, który mimo braku Lee, potrafił wyciągnąć maksa z pozostałych zawodników. Na minus: Karl, którego mam za jednego z najlepszych fachowców w lidze, zbudował zespół, który szedł jak burza przez drugą część RS (co zresztą jest dla Karla typowe)i odpadł w pierwszej rundzie (pamiętacie Sonics w latach 94 i 95). Na minus też Del Negro, który nie ma pomysłu na Grizzlies i podobnie jak w zeszłym roku w starciach ze Spurs, jeśli Paul jest osaczony, Clippers nie funkcjonują. Znowu nasuwa się pytanie, to kto w końcu jest tam trenerem… ?
5. Zawodził Jennings, ale Bucks szybko odpadli, zawodzi Deng, który powinien być liderem Bulls, tymczasem rolę tę pełnią Boozer i Robinson, zawodził Harden, ale w 5 meczu w końcu „odpalił” zawiedli w końcu podkoszowi Nuggets, którzy wyraźnie ustępują Bogutowi, ale najbardziej zawodzą podkoszowi Clippers, którzy dali się totalnie zdominować Randolphowi i Gasolowi. Teraz widać jak jednowymiarowi są to zawodnicy i jeśli nie dostają podać pod kosz i nie mają miejsca by zapakować piłkę, to bardzo niewiele dają w ofensywie, a w defensywie nie są w stanie powstrzymać Marca i Zacha.
Największe niespodzianki to przede wszystkim: Jarrett Jack – który świetnie uzupełnia się z Curry’m, a także znakomicie rozciąga grę Warriors i Nate Robinson – przebojowy rozgrywający, który w końcówce meczu nr 4 w niecałe dwie minuty rzucił Netsom 12 punktów bez odpowiedzi i niemal w pojedynkę zniwelował 14 punktową stratę w ciągu 3 minut!!! Nie sposób pominąć Harrisona Barnesa, który w końcu pokazuje swój potencjał i Andrew Boguta, który na razie rządzi i dzieli w pomalowanym. Osobiście jestem też pod wrażeniem gry Lance Stephensona, który znakomicie się rozwija i z pomocą Georgea sprawia, że w Pacers nikt nie czeka z niecierpliwością na powrót Grangera, Conleya, który po odejściu Gaya stał się w końcu prawdziwym liderem Grizzlies, co zresztą wychodzi mu na razie znakomicie, a także Gasola, przy którym zarabiający 11 baniek na sezon DeAndre Jordan wygląda jak zagubione dziecko.
1. Powrót Celtów, wydawało się że wygrali game 4 tylko przez głupotę Smitha i jego brak. A nagle w game 5 zagrali najlepsze spotkanie – jeśli Melo znów będzie tak nieskuteczny to Boston może być jedną z niewielu ekip która wróciła z 0-3.
Co do Warriors to bardzo mnie cieszy taki obrót spraw- ale w tej serii różnice zrobili trenerzy zdecydowanie.
2. Moim zdaniem game 6 mogą śmiało wygrać Clippers. Jednak w game 7 z kolei widzę Memphis. Memphis ogólnie w tej chwili wyglądają na najgroźniejszą ekipę na zachodzie- ale liczę na błysk geniuszu CP3 i game 7 .
Boston jest niestety nieobliczalny – jet zagrał dobre spotkanie czy jest to w stanie powtórzyć ? Jeśli tak + Garnett i Pierce nie zawiodą Bass będzie skutecznie uprzykrzał życie Melo to stawiam na zielonych.
3. Rose zdecydowanie – choć BUlls mają mnóstwo innych kontuzji . Gallinari – jego brakowało w Denver- Manimal kompletnie nie radził sobie ze stretch four – Barnsem – niemal wszyscy to wiedzieli oprócz Karla. Kontuzja Blake mimo iż nie gra jak powinien ( patrząc na salary)
Po skróconych sezonach zwykle sporo kontuzji. Zresztą kluczowych graczy 2-3 wypadło nie uważam żeby to było strasznie dużo. Pomysł z 58 kompletnie do mnie nie przemawia. Już bardziej bym widział 2 razy spotkania z ekipą z innej konferencji ( 28) + 3 x ze swojej (42) + 4 x z dywizji ( 4) Łącznie mamy 74 – niewiele mniej ale jednak już nie byłoby spotkań b2b2b.
4. Jackson – który inny trener wraz ze swoimi asystentami rotował tak składem aby ograć dosyć gładko lepszą na papierze ekipę? Wykorzystując braki Manimala w obronie wprowadził Barnesa do piątki – obniżył skład – lepszy spacing szczególnie kiedy masz tylu strzelców z dystansu.
Hollins prochu nie wymyślił ale uznanie mu się należy za wykonanie planu( gra na wysokich)
Po drugiej stronie Del Negro – on nic nie robi żeby wygrać – i nigdy nie robił on się nie nadaje na trenera takiej ekipy. Brooks – tutaj podobnie hack a asik na 6 minut do końca przy – 10 ? Szalone ale ok ale przy – 6 i 3 minutach ? To tylko 2-3 posiadania a Asik nie pudłował z wolnych więc wtedy to już stało się głupotą.
No i Karl oczywiście jego ruchy na ślepo – Chandler na 5 Fournier out po tym jak miał być ważnym ogniwem. Ciężko go nawet krytykować bo nie bardzo wiadomo było co próbuję. Dla mnie też istotne jak rywale robią run 7,10 -0 to bierzerz czas szczególnie w 3 czy 4 kwarcie a karl czekał w game 3 bodaj do 14 -0 a to już było za późno. I parę razy jeszcze tak było. Poza tym krycie przez większość czasu Currego przez Millera – serio ?
5. Blake oczywiście zawodzi, poza tym po Lawsonie chyba też się więcej spodziewałem. Zawodzi także Harden mimo wszystko zagrał 1 mecz a poprzednie 4 zagrał bardzo przeciętnie. Na szczęście Garcia i inni wnieśli się na wyżyny no i Ibaka po kontuzji Westbrooka wszyscy na niego liczyli a tutaj klapa.
Bogut – jeśli będzie zdrowy to Warriors mogą pograć jeszcze trochę w tych po 14/21 z Denver to robi wrażenie ze Spurs także może dominować. Curry to oczywiście kolejny kandydat – wiadomo że blisko poziomu Allstar ale to co robił z Denver- niesamowite.
Z-bo . No i Nate prawie nie brakuję Rose’a