Gdybyście zapytali mnie kto jest największym bohaterem serii pomiędzy Nuggets i Warriors, odpowiedź byłaby oczywista. Stephen Curry, morderca o twarzy dziecka, sprawił, że drużyna, którą jeszcze niedawno typowano nawet na finał zachodu, odpadła już w pierwszej rundzie playoffs. Curry w serii z Nuggets grał średnio 40 minut, zdobywał 24.3 punktu, rozdawał 9.3 asysty i notował 2.16 przechwytu.
Zapytany po meczu o atmosferę w drużynie podkreślił, że zwycięstwo w meczu numer 6 to przede wszystkim wielka ulga. Cieszył się też bardzo ze zwycięstwa w swojej pierwszej serii w playoffs i pochwalił kolegów, dzięki którym łatwiej było o zdobywanie punktów.
’You try to be aggressive, you don’t wanna force any possesion. On the court I was just trying to find my rhythm. Bogut set some good screens on high pick&rolls, I hit my first three and things happenned to click from there’
A kiedy teraz spoglądam na skład San Antonio Spurs to zastanawiam się, jak zatrzymają ten piekielnie szybki backcourt… Będzie ciekawie!
Uwielbiam typa! Oby tylko omijały go kontuzje…
Moim zdaniem również Harrison Barnes sie przyczynił do sukcesu GSW. Jeśli dalej sie będzie tak rozwijał może być gwiazdą za pare lat.