Ten pierwszy od wczoraj już nie jest generalnym managerem Minnesoty Timberwolves. Praktycznie próbował swoich sił, by wznieść drużynę na wyżyny, od 2009 roku. Ten drugi z kolei, spróbuje na nowo swoich sił w stadzie, zwłaszcza, że za jego kadencji na stołku trenerskim w Minnesocie, zespół miał swoje najlepsze chwile. Miał też w składzie Kevina Garnetta, Latrella Sprewella oraz Sama Cassella. Zobaczmy co przyniosła Wilkom polityka zwolnionego już Kahna i czy lepsze jutro szykuje się przed nimi?
22 maja 2009 roku po doświadczeniach w pracy w biurach Pacers, Blazers czy Wizards, Młody Wilk rozpoczął swoją przygodę z klubem od wyjątkowego udziału w drafcie tego samego roku. Otóż mając do wyboru aż trzech zawodników z pierwszej 20-stki (numery 5,6 i 18) postawił on wówczas na trzech rozgrywających, z których najlepszego oddał do Denver..
Wilki , tuż przed erą Kahna, prowadzone były przez trenera obecnie pracującego w Houston Rockets, Kevina McHale’a – który po zwolnieniu teraźniejszego head coacha Wizards, Randy’ego Wittmana – postanowił dzielić obie funkcje i doprowadzić zespół do końca przegranego sezonu (24-58). Kahn wchodząc do klubu przyjął na trenerski stołek Kurta Rambisa, mającego w 'CV’ asystenturę u Phila Jacksona czy krótkie doświadczenie z sezonu 1998-9, kiedy samodzielnie prowadził 'kalifornijski dream team’ (Derek Harper i Dennis Rodman wspomagali Kobego Bryanta i Shaqa O’Neala).
Dave od początku pracy w Minnesocie zasłynął z kontrowersji, bowiem kończąc myśl rozpoczętą w drugim akapicie, swoje trzy czołowe wybory z 2009 roku skierował na pozycję rozgrywających. Postawił na Ricky’ego Rubio, który do NBA trafił rok później. Następnie na Johny’ego Flynna, a ten z kolei w NBA w ogóle się nie odnalazł. Najlepszego z nich, Ty’a Lawsona – niedocenianego w owym czasie, oddał Nuggets. Takim cudem nasz bohater przepuścił okazje do zwerbowania Stephena Curry (numer 7), DerMarra DeRozana (9), Brandona Jenningsa (10) czy nawet Tylera Hansbrougha (12).
Rok później po słabiutkim debiutanckim sezonie w Minnesocie zarówno Kahna jak i Rambisa, Leśne Wilki wybierały z czwórką i uwaga małe dej vu..Mogąc wybrać piątego – DeMarcusa Cousinsa, siódmego – Grega Monroe, dziesiątego – Paula George’a – zespół scoutów i managerów postawił na Wesley’a Johnsona (dziś gracza Suns). Śmiem twierdzić, iż te dwa z rzędu feralne wybory w loteriach draftowych oddaliły na lata team z Minnesoty od perpektywy grania w play offs. Wolves przez dwa lata pracy w zimnym stanie Rambisa wygrali 32 spotkania, przegrywając aż 132.
Kahn i spółka w tym samym okresie gotowali kibicom takie transfery jak ponowna próba wyniesienia na szczyt Darko Milicića, danie szansy Alando Tuckerowi (który dziś gra na Słowacji) , próba grania na centrze otyłemu Nathanowi Jawai (który dziś odnajduje się w Barcelonie) , Jasonowi Hartowi (chłopakowi po przejściach) oraz Ryanowi Gomesowi (którego amnestionowali Clippers). W drugim roku pracy obu chłonnych zwycięstw zespół próbowali wyciagać ponad 15 zwycięstw: Michael Beasley (otrzymany z Miami Heat za pick w II rundzie), Anthony Randolph (nie sprawdzający się dziś w kolejnym klubie NBA), Anthony Tolliver, Sebastian Telfair, Luke Ridnour i drugi najlepszy transfer w historii klubu Kahna – Nikola Peković.
Gorsze dni wśród Wilków miał zamienić na lepsze szanowany w NBA trener, Rick Adelman, bo to ex coachowi Blazers, Warriors, Kings i Rockets przyszło pracować z tytułowym G.M.’em. Niestety jak dziś wiemy era Adelmana równała się pladze kontuzji w Krainie Jezior, a kolejne urazy – mimo określonego planu – Ricky’ego Rubio, Kevina Love’a i Nikoli Pekovića zatarły dobre wrażenie po udanym starcie do skróconych, 66-meczowych, rozgrywek. Z ponownym efektem seryjnych urazów cała organizacja zmagała się podczas zakończonego 67. sezonu i wydawać się może, że przez 2 lata nie mogliśmy tak naprawdę obejrzeć pełnej siły czy potencjału zespołu. Niestety na stertę nieudanych transferów trzeba dołożyć Kahnowi kolejne nazwisko, Brandona Roy’a (jak wiemy, tak naprawdę jego powrót się nie powiódł). Adelman skorzystał natomiast z usług Pekovica, Rubio, częściowo Love’a oraz Derricka Williamsa, wygrywając w dwa lata znacznie więcej spotkań niż Rambis – 57 (i grając ich o 16 mniej). Na koniec tej myśli trzeba dodać, iż doświadczony szkoleniowiec opuścił kilkanaście spotkań drużyny ze względu na bardzo zły stan zdrowia swojej małżonki.
Wchodzący na miejsce tytułowego bohatera Flip Saunders ma okazję do udowodnienia, że jako następca generalnego managera jest w stanie zatuszować błędy poprzednika. Przede wszystkim jest on związany z organizacją poprzez świetne wyniki osiągane w latach 1999-2004. Miał on wówczas do dyspozycji masę talentu przy osobach Kevina Garnetta, Latrella Sprewella i Sama Cassella oraz realne szanse na pokonanie np. L.A. Lakers i Sacramento Kings. Druga istotna rzecz, to fakt, że bardziej będzie w stanie spełnić potrzeby przyszłego trenera lub obecnego (nie wiemy na dziś czy Adelman zostanie w klubie) . Przede wszystkim wydaje mi się, iż musi on postarać się od specjalistów do wyszukiwania koszykarskich talentów (czyli scoutów) i nie może pozwolić sobie i organizacji na kolejne słabe wybory w drafcie (Flynn, Johnson czy oddanie gracza z talentem Lawsona to zbyt wiele wypadków przy pracy).
Na koniec, trzeba dodać, że Saunders musi stworzyć solidne podstawy do tego by czołowi zawodnicy NBA chcieli nadal grać w Minnesocie, a nie szukali okazji do zmiany klubu na lepszy (oczywiście to nawiązanie do Kevina Love’a). Musi też obmyślić jak tu uzupełnić dziurę w składzie na pozycji numer 2, po odchodzącym na przedwczesną emeryturę Roy’u oraz skoncetrować się na osobie – czyniącego wyraźne postępy – Czarnogórca Pekovića. Wszak na centra Wolves zapoluje w off season niejeden klub NBA. Na pewno Wilkom na następne, 68. rozgrywki trzeba życzyć sporo zdrowia.