Ze względu na kontuzje rozgrywający Los Angeles Lakers, Steve Nash wystąpił jedynie w 50 spotkaniach sezonu regularnego, ale mimo wszystko wciąż średnio notował 12,7 punktów, 6,7 asysty przy 49,7 procentach z gry i prawie 44 procentach z linii rzutów za trzy.
To są przyzwoite statystyk biorąc pod uwagę, że Nash przychodząc do Lakers musiał nieco zmienić swój styl gry, oddając część czasu z piłką Kobe Bryantowi, a także nauczyć się gry z dwoma wysokimi, którzy najlepiej czują się w „pomalowanym”.
Po zakończeniu obecnego sezonu dla Lakers, kanadyjski playmaker obiecał, że w przerwie między rozgrywkami skupi się jedynie na powrocie do zdrowia i dobrej formy fizycznej, nie podejmując się żadnych innych przedsięwzięć niezwiązanych bezpośrednio z jego występami w barwach „Jeziorowców”. Pytanie tylko czy to wystarczy, abyśmy w przyszłym sezonie oglądali jego lepszą wersję?
Drugi sezon gry z tymi samymi zawodnikami na pewno zadziała na plus dla Lakers, ale pod warunkiem że uda się im zatrzymać cały trzon zespołu. Wciąż nie wiadomo co zrobi Howard, a także kiedy i w jakiej dyspozycji do gry wróci Kobe Bryant, a to są kluczowe sprawy dla tej ekipy.
Załóżmy, że w LA zostaną wszyscy najważniejsi gracze z tego sezonu, a następnie uda się poprawić chemię w zespole, to Lakers z miejsca będą silniejszą drużyną i na pewno będą się liczyć w walce o wysokie miejsce w Konferencji Zachodniej. Nadal jednak będą także jedną z najstarszych ekip w całej lidze, a to nie wróży im dobrze.
Nawet wtedy, gdy Nash był młodszy nigdy nie był graczem, który przykłada się do obrony. Podobnie Bryant, nie jest już tym samym zawodnikiem po bronionej stronie parkietu, a po kontuzji Achillesa jego szybkość i praca stóp w obronie może być jeszcze większym problemem. I nawet obecność w składzie zdrowego Howarda może nie być wystarczająca, by łatać wszystkie powstałe w obronie dziury.
Nash ma jeszcze ważną umowę na najbliższe dwa lata, co będzie „Jeziorowców” kosztować 9 milionów dolarów. Trudno sobie wyobrażać, by jakaś z drużyn chciała wziąć na siebie ten kontrakt, tak wiec trochę to ogranicza ruchy ekipy z LA na rynku transferowym.
Być może Nash poprawi swoje ofensywne statystyki, zacznie grać poprawnie w obronie, ale nadal będzie musiał się mierzyć z rozgrywającymi pokroju Tony Parkera, Russella Westbrooka, Chrisa Paula i Stephena Curry’ego, a przecież każdy z nich w minionym sezonie miał wielkie mecze przeciwko Lakers.
Nash juz sie wypalil, mysle ze przyszly sezon bedzie jego ostatnim na parkietach NBA.
Podobnie jak polowa Bostonu bedzie odpoczywac i zastanawiac sie co dalej
Nash się wypalił, a to Ci dopiero?? Ten koleś ma 39 lat, a rok temu kilka ekip chciało dać mu wysoki kontrakt, żeby tylko grał u nich i poprowadził zespół. Nash nigdy się nie wypali, a skończy karierę albo przez kontuzje, albo jeśli fizycznie nie będzie w stanie rywalizować z młodszymi PG. Lakersi powinni pomyśleć o jakimś drugim dobrym w defensywie rozgrywającym (Blake to za niski poziom), a Nash może być nawet zmiennikiem i kimś w rodzaju Andre Millera w Denver, czy Jarretta Jacka w Golden State. Na pewno jest wart tych 9 baniek, jeśli mu zdrowie dopisze.
Osobiście jako kibic Lakers widzę Nash’a jedynie w roli rezerwowego. Przede wszystkim jest już stary i obrona nigdy nie była jego dobrą stroną. Kolejna sprawa to wchodząc z ławki byłby większy spokój na boisku podczas gdy odpoczywali by Bryant i reszta pierwszej piątki. Przydałby się ktoś taki jak Rondo, jak Hill z Pacers aby radzić sobie w obronie z takimi zawodnikami jak Lillard, Rose, Westbrook, Paul, Parker itd. Także myślę, że albo ława pod warunkiem sprowadzenia kogoś bardziej atletycznego albo out.
Nash juz od kilku sezonow nie gra tego do czego mnie przyzwyczail, juz nie biega tak do obrony jak kiedys, kontry tez juz nie na pelnej szybkosci….facet jest juz poprostu za stary…wiec sie wypalil
Jest za stary, więc się wypalił?? ;)
Kobe też już nie wraca do obrony tak szybko jak kiedyś, a i do kontr już nie biega tak często… chyba się wypalił.
Duncan, Garnett, Kidd, Pierce – wszyscy wypaleni!! hehe :D