Chicago Bulls przylecieli do Miami bez Luola Denga, a w charakterze widza występował znów Kirk Hinrich. Zespół Toma Thibodeau przeszedł do serii z Mistrzami NBA z marszu, po wygranej w siódmym meczu przeciwko Brooklyn Nets. Miami Heat odpoczywali dość długo i przyglądali się swoim potencjalnym przeciwnikom, po łatwo i szybko skończonej rywalizacji z Milwaukee Bucks. Wszystkich fanów NBA zastanawiało jedno, który zespół lepiej wejdzie w mecz ; czy idący z marszu Bulls czy będący po krótkich wakacjach, Heat?
To nie był mecz LeBrona Jamesa, który wyglądał w pierwszej połowie jakby długo świętował swój czwarty tytuł MVP. Nie dość, że na krok nie odstępował go nieustępliwy w obronie Jimmy Butler, to show na Florydzie i przed głodną kolejnych spotkań w play offs publiką, zabrał mu Nate Robinson. Nate’owi nie przeszkodziło w świetnym graniu rozbicie wargi i lejąca się krew (założono mu 10 szwów) – to efekt starcia twarzą w twarz z czołgiem -> LeBronem.
Miami Heat przed tym meczem mogli się pochwalić serią 8 wygranych spotkań przy własnej publiczności, podczas tegorocznych i zeszłorocznych play offs. Ponadto mieli doskonałą okazję ograć przetrzebione kontuzjami Byki, gdyż rywale mieli prawo czuć w kościach serię z Nets. Nic z tego, wróżenia nie wyszło..
Nate Robinson był niesamowity, nawiązując do czwartego meczu serii Nets – z trzema dogrywkami – kiedy to podczas finałowej odsłonie wrzucił Siatkom aż 23 oczka. Tym razem 3-krotny Mistrz wsadów zdobył 7 z ostatnich 10 punktów drużyny, w rekordowo wygranej nad Heat czwartej kwarcie (35:24). Nate nawiązał swoim występem do Michaela Jordana, Scottiego Pippena i Derricka Rose’a – którzy w seriach play offs potrafili zapracować na 25 oczek drużyny w jednej kwarcie (licząc zdobyte punkty i asysty Robinson na tyle zapracował). W sumie zanotował on 27pkt (z czego 24 zanotował w II połowie) i rozdał 9as, stając się najlepszym zawodnikiem tegorocznych play offs , w ilości zdobywanych punktów podczas czwartych kwart (8,3 na mecz).
Po drugiej stronie parkietu, LBJ trafił tylko 2 punkty w pierwszej połowie, nagorszej w historii jego występów w play offs. James zanotował też trzeci najgorszy występ w play offs mając wskaźnik plus/mins na poziomie minus 15! Jego katem okazał się Jimmy Butler, czwarty w historii play offs zawodnik, grający w trzech kolejnych spotkaniach posezonowych pełne 48 minut! (ostatnim był Allen Iverson w 2005). Drugoroczniak okazał się nie tylko nie zastąpiony w defensywie, ale również zanotował wielkie jak na siebie double – double, z 21pkt i 14zb (rekord kariery). Butler wraz z Belinellim oddali po jednej ważnej trójce, kiedy ważyły się losy wyniku w czwartej kwarcie. Ich trafienia dały wielką nadzieję na końcowy tryumf Chicago.
Heat nie trafili pierwszych siedmiu rzutów w meczu i pozwolili rywalom na 6 punktowe prowadzenie po 12 minutach. W drugiej kwarcie Żar rozwinął swoje skrzydła i poprawił skuteczność z gry. Trójka Millera czy pojedyncze akcje Jamesa oraz Wade’a pozwoliły przejąć prowadzenie. W końcowych fragmentach II odsłony to jednak znów Chicago doprowadziło do remisu.
James miał swoje przebłyski w tym spotkaniu, kiedy w drugiej odsłonie sprzedał potężną czapę koledze z Cleveland – Carlosowi Boozerowi. W czwartej kwarcie z kolei wysłał Bykom serię punktów (13pkt w odsłonie) i dzięki niemu Heat odskoczyli od rywala. Była też efektowna paczka po przechwycie, obok Noaha. Takich akcji w jego wykonaniu było za mało w przeciągu 48 minut. Z drugiej strony można zapytać, gdzie byli partnerzy?
Nie pomogła Erikowi Spoelstrze ławka rezerwowych; Ray Allen i Shane Battier trafili tylko po 2 z 7 rzutów. Heat gorzej wyglądali na dalekim dystansie, mimo osób Allena, Battiera i Millera, z 29% za 3pkt. Bulls w tym samym czasie zanotowali 39%. Non – factorem okazał się też Chris Andersen, autor jednej zbiórki! Goście też zdominowali walkę na deskach, ogrywając najsłabszy team ligi w tym elemencie, 46-32.
Dla fanów Heat , jest jednak małe pocieszenie, wcześniej, kiedy Big Three przegrywali mecz otwierający serię – w finałach NBA 2012 i finałach konferencji (przeciwko Bulls) w 2011 – kolejne cztery spotkania były już wygrane.
Pomeczowe notki:
– Dwayne Wade na niecałą minutę przed końcem miał szansę wyrównać stan meczu, przy rzucie za trzy punkty. Niestety rzut Flasha chybił celu i w całej erze Big Three ma on już skuteczność 1-10 w ostatnich minutach granych na styku (jeśli bieżemy dwie finałowe minuty pojedynków).
– Nate Robinson stał się pierwszym graczem od 15 lat, który w czwartej kwarcie zanotował 11pkt i 6as podczas czwartej kwarty meczu play offs.
– LeBron James przy słabej pierwszej połowie nie trafił dwóch ostatnich rzutów w finałowych dwóch minutach. Jego skuteczność w kluczowych momentach play offs dla Miami wynosi 40%. James w przerwie zmienił buty i po 15 minutach przerwy zbierał kolejne punkty do sumy 24. Miał też 8zb i 7as.
– podczas minuty gry trzeciej kwarty James rzucił więcej punktów niż w całej pierwszej połowie, trafiając w pierwszej minucie po przerwie trzypunktowy rzut. W samej czwartej – 13.
– ostatnie dwie minuty meczu Bulls zakończyli runem 10-0 i w nim 7 oczek zdobył Robinson. Wcześniej gracze z Florydy prowadzili już 76-69 i wydawało się ,że są na najlepszej drodze do wygranej.
– Bulls są już 3-2 w meczach przeciwko Heat w tym sezonie.
– Joakim Noah grający z urazem stopy, popisał się dubletem na poziomie 13pkt i 11zb. Jeśli zwrócicie uwagę na film zamieszczony poniżej, center Bulls popisał się nawet akcją coast-to-coast!
– Bardzo dobrze w finałowych fragmentach spisał się Marco Belinelli, trafiając trójkę po asyście Robinsona.
– pięciu graczy Bulls zanotowało 10 lub więcej punktów a obok Robinsona, Butlera i Noaha byli nimi Gibson i Bellinelli. Żar miał tylko dwóch graczy powyżej 10tki – Jamesa i Wade’a (24 i 14).
– cieniem siebie z najlepszych spotkań był Chris Bosh (3-10 z gry i 6 zbiórek – 9 punktów).
– Bulls praktycznie wygrali spotkanie 6 zawodnikami, bo Marquis Teague , Nazr Mohammed i Daequan Cook rozegrali odpowiednio 8-7-2 minuty.
– Bulls mieli 17 punktów drugiej szansy, przy tylko 9 ofensywnych zbiórkach!
– Heat zanotowali tylko 8 strat, przy 15 Bulls, ale nawet ten aspekt nie pomógł miejscowym..
– Luol Deng po problemach zdrowotnych będzie w składzie Byków na mecz numer 2.
Wynik : 93 – 86 dla Chicago Bulls i stan rywalizacji 1-0 dla Bulls.
Nie powiem – miła niespodzianka:)
Naprzód byki!!
Fajnie, że wygrali, będzie ciekawiej.
Ciekawe czy Butler i Robinson mieli „mecz sezonu” czy będą w stanie utrzymać dłużej taką dyspozycję, no i oczywiście Noah.
Nadal nie rozumiem dlaczego w takiej sytuacji Rose nie wchodzi na boisko, nawet na 10 -12 minut.
Myślicie, że jak Byki pokonają MIA to Rose dojdzie do „psychicznej sprawności” na finały konferencji?
Miami nie moglo sie wstrzelic, na poczatku spotkania mieli pelno, wolnych czystych pozycji do rzutu….Przynajmniej 4 lub 5 trojek bylo sam na sam z koszem, a obroncy nawet nie ruszali w kierunku rzucajacego….Widaac ze Heat troche sa zardzewiali po tak dlugim odpoczynku, mysle ze w srode mimo obecnosci Denga Miami wygra roznica 15 pkt
LBJ jak zykle nic wielkiego. Tragedi nie ma ale jak to ma ostatnio w zwyczaju jak na niego przecitnie. Niedolot w koncowce ale to akurat w jego stylu.
aż sobie sprawdziłem z tym Boozerem w CLE… starzeję się i pamieć już nie ta. Faktycznie byli kolegami jak LBJ był debiutantem.
GO BULLS!!!
pozdro dla redakcji.
THX:-)
Booz sobie tym razem nie pograł..
Nate :) gościu grający za grosze a w trakcie sezonu nawet rozważano nie gwarantować kontraktu do końca sezonu :) Mam nadzieje, że po tym sezonie w końcu zadomowi gdzieś, gdzie dostanie kontrakt na kilka lat i będzie grał średnio 25/30min wchodząc z ławki. W Chicago mają teraz dylemat bo wróci Rose i będzie Hinrich a Nete marnowałby się jako 3 pg. Osobiście chciałbym takiego gracza na ławkę do Lakers :D a teraz o meczu: Świetna postawa całej drużyny z Chicago (no może oprócz Boozera). Mimo tej porażki to jednak Heat nadal są głównym faworytem tej rywalizacji jak i całej ligi. Bulls zaś pokazali, że stać ich na walkę z najlepszymi mimo kłopotów z kontuzjami swoich liderów. Noah jest wielkim walczakiem, potrafi zmotywować całą drużynę do wspólnej walki czego niestety nie potrafi zrobić Howard. Lakers odpadli i obstawiałem finał Pacers vs Spurs ale w tej rywalizacji jestem za Chicago a później niech się dzieje wola Boża :)
Go Bulls!
no i ładnie. Pussy Bosh sie nie popisał jak zwykle zreszta, a Wade pewnie zas polamany. A mam pytanie – zna ktos rozkład jazdy w Canal + na ten tydzien bo cioty coś sie nie kwapią z pokazywaniem PO. Dajcie znać Panowie jak wiedzie kiedy cos poleci w C+
Po awansie Chicago zastanawiałem sie czy dla Miami nie będzie to zbyt długi odpoczynek jednak doszedłem do wniosku że nawet jeśli sie rozleniwią to i tak przynajmniej odpoczęli.
Widać to było w tym meczu. Miami było żwawsze, bardziej dynamiczne. Nie czekali z akcją do ostatnich sekund jak to robili zawodnicy Byków. W obronie również byli sprawniejsi. To Miami lepiej broniło! Naprawdę świetnie podwajali! a gracze Byków pod taką presją się niejednokrotnie gubili a w następnych akcjach stresowali (przykład podanie Noaha do Booza robiące mu piłkarską „siatkę”).
Trzeba przyznać też szczerze ze najniższy wynik punktowy Miami w 1 kwarcie i do połowy to nie zasługa dobrej obrony Byków tylko beznadziejnej skuteczności graczy Miami, którzy na potęge pudłowali z czystych pozycji (szczególnie trójek). Gdyby nie to po pierwszej połowie Miami prowadziło by nawet kilkunastoma punktami i było by po meczu.
Robinson po raz kolejny miał swój dzień co jak widać dobrze wróży wynikom w tym sezonie a trochę gorzej będzie wróżyło salary cap w następnym (ciekawe ile będzie chciał).
Booz po raz kolejny w obronie stał jakby miał patyk w d**** ze znakiem firmowym Hitlera zakazanym w tej części świata (łapką w górze) :-/
Niestety Chicago długo tak nie pociągnie. Za mała ławka, za mało odpoczynku po 1 rundzie, za dużo minut na parkiecie, za duże zmęczenie a przez to brak dynamiki na boisku.
Mam nadzieję na choć jedną jeszcze wygraną gdy Deng wróci i będą z Butlerem mogli się zmieniać w pilnowaniu MVP.
Zastanawiam się czy Miami może w tej serii zagrać słabiej niż dziś. Beznadziejny Bosh, niewidoczny Wade i kiepska postawa ławki w tym Allena. Wystarczy odrobine poprawic skuteczność i liczyć na włączenie się do gry Bosha lub Wade’a co przyniesie skutek w postaci awansu do kolejnej rundy. Pytanie czy niemoc Miami to efekt siły Chicago czy raczej jest to kwestia bardziej psychologiczna.
Bardziej techniczna. Strzelcy nie mięli dziś swojego dnia i tyle. Chicago w 1 połowie wyraźnie postanowiło na torowanie kosza niepilnując kompletnie dystansu i dziś sie to opłaciło.
Miami nie da tak łatwo wyrwać sobi tych play off-ów. W 2 meczu James podkręci tempo, dojdzie Wade i po meczu…
Większość deprecjonuję to co zrobiło Bulls- Heat podkręci tempo – na pewno . Ale z drugiej strony Bulls powinni grać z Dengiem – jednym z ich najlepszych graczy .
po części to prawda co piszesz , ale @GPRbyNBA napisał sporo prawdy, w którą niestety wierzą fani NBA, nawet kibice Bulls. Widzę szansę Chicago ponownie w trzecim meczu, na swoim parkiecie i z wracającymi Hinrichem oraz Dengiem. Luol naprawdę przeżył mały szok z płynem rdzeniowym:-(
Piękny mecz. Szczerze mówiąc Bulls najbardziej mi zaimponowali tym, że w 3 i 4 kwarcie nie dali odjechać Heat na więcej niż te 5-6 punktów. Zawsze wracali i nie odpuszczali. Heat są słabi w końcówkach, gdy gra jest około remisu. To ich słaby punkt – clutch minutes. Kluczowe w mojej opinii były nie nawet te akcje Robinsona, ale dwie trójki Belinelliego. Generalnie super. Myślę, że Byczki jeszcze jeden mecz wygrają, ale skończy się 4-2 dla Heat, jak w zeszłym sezonie z Pacers.
Miami słabe w końcówkach ? wywnioskowałeś to po jednym kompletnie nieudanym meczu.
Ile to drużyn w tym sezonie Miami odprawiło z kwitkiem w końcówkach ? Wg to najlepiej grająca ekipa w tym elemencie.
wszyscy wiemy że nadal faworytami są miami nawet gdyby było 0-2 dla byków, ale gatka w stylu najsłabszy mecz miami to obłęd albo tekst w stylu miami lepiej broniło hehe dobre to, wystarczy spojrzeć na to co zrobił butler z lebronem bo jak na swoja forme james mial problem ze zdobyciem tych 24 punktow… pisanie również że bosh slabo wade tak sobie ławka słabo i tłumacznie się tylko tym faktem to też takie pie….nie, a byki bez denga, kirka i na dodatek slabej grze booza w tym sptokaniu to co normalka????
prosze tylko zwłaszcza kibiców miami o troche obiektywizmu bo dalej jestescie faworytami tej serii ale szlak mnie trafia jak kazdy przegrany mecz miami to tylko wina ich samych bo ten slabo gral bo ten nie potrafil rzucic OMG!!! w spotkaniu nr 1 to byki zagraly lepiej i tyle!!
Czy ty widziałeś ten sam mecz co my wszyscy ? To nie defensywa Byków spowodowała tak niską skuteczność Miami, tylko oni sami. Większość rzutów w pierwszej połowie nie wpadła z czystych pozycji. Przy normalnej dyspozycji Heat, jak juz ktoś wspomniał, po pierwszej połowie byłoby +15, ale przecież to tylko gdybanie, przed nami mecz numer 2.
mnie się marzy powrót do formy Boozera, na którego specjalnie Miami odpowiedzi nie mają, oraz jakiś pozytywny zryw u Denga. Chicago są zmęczeni bez wątpienia, zdziesiątkowani kontuzjami, ale z drugiej strony co mają do stracenia. Dlatego grają bez obciążeń psychicznych, za porażkę z mistrzami nikt im suszyć głowy nie będzie. Dlatego choć ja też typuję 4:2 dla Miami chciałbym oglądać więcej takich miłych niespodzianek.
Deng powinien wnieść rozciągnięcie gry oraz zmianę dla Butlera przy męczeniu Bronka.