Mówią, że prawdziwa seria w play off rozpoczyna się, kiedy jeden z zespołów wygrywa mecz na wyjeździe. Skoro tak, to ta właśnie się zaczęła. Grizzlies dokonali to, co prawie udało im się w meczu nr 1, a do zwycięstwa poprowadził rewelacyjny tego wieczoru Mike Conley.
Spotkanie było jeszcze bardziej wyrównane niż pierwszy pojedynek obu drużyn. Prowadzenie w meczu zmieniało się aż 27 razy, a 12-krotnie na tablicy wyników widniał remis. Do tego, żadna z drużyn nie osiągnęła więcej niż 9-punktowego prowadzenia.
Tym razem jednak zawodnicy Grizzlies nie pozwolili być clutch w końcówce Kevinowi Durantowi, który w ostatnich trzech minutach meczu spudłował 3 rzuty, w tym 2 zza łuku i popełnił fatalną stratę przy stanie 94-90 dla gości, co praktycznie przesądziło o porażce gospodarzy.
Clutch był za to Mike Conley, który rozegrał chyba najlepszy mecz w play offs, jeśli nie najlepszy mecz w karierze. Po dwóch celnych wolnych Kendricka Perkinsa, które pozwoliło Thunder objąć jednopunktowe prowadzenie rozgrywający Memphis przymierzył najpierw z dystansu, by po chwili trafić jumpera sprzed linii za trzy punkty i wyprowadzić swój zespół na 4-punktowe prowadzenie.
Conley’owi w całym meczu zabrakło tylko jednej asysty do uzyskania triple-double. Rzucił do tego 26 punktów, z czego 13 w czwartej kwarcie i zebrał 10 piłek. Russell Westbrook by mu na to nie pozwolił, ale skoro rozgrywający Thunder jest kontuzjowany, to Conley może pozwolić sobie na wiele rzeczy w ofensywie. 24 oczka zanotował Marc Gasol, 15 dodał Zach Randolph, a 12 Tony Allen.
Ponadto Conley jest dopiero czwartym zawodnikiem w ostatnich 25 sezonach, który zantował statystyki na poziomie 26 punktów, 10 zbiórek i 9 asyst w wyjazdowym meczu w play off. Pozostała trójka to LeBron James, Michale Jordan i Baron Davis.
Równie dobrze poza końcówką meczu w szeregach Oklahomy pokazał się Durant, któremu również jednej asysty zabrakło do triple-double. Zdobył 36 oczek i zanotował 11 zbiórek. Sam Durant jednak nie wystarczy, by pokonać w tej serii Grizzlies. Dzisiaj miał wsparcie tylko w osobie Dereka Fishera, który rzucił 19 oczek, 4-krotnie rzucając za trzy.
W drugim meczu z rzędu zawiódł Serge Ibaka, który zdobył 11 oczek, ale trafił tylko 5 z 12 rzutów z gry. Do tego nie radził sobie o obronie z podkoszowymi Memphis. Podkoszowy gospodarzy musi wykazywać więcej energii po obu stronach parkietu, jeśli Thunder chcą coś ugrać w tej serii.
Ponadto takie spotkania jak dzisiaj – 6 oczek, jedynie 2/11 z gry – nie mogą się przydarzać Kevinowi Martinowi, tym bardziej pod nieobecność Westbrooka, kiedy to Oklahoma tak bardzo potrzebuje punktów.
W sezonie regularnym rzucali średnio 105,7 punktów na mecz, co było trzecim wynikiem w lidze, a podczas serii z Houston Rockets – 105,8, ani razu nie schodząc poniżej 100 oczek w meczu. W serii z Grizzlies nie rzucili do tej pory więcej niż 93 i nie zanosi się by mieli zdobywać więcej. Po pierwsze, Memphis są zbyt dobrzy w obronie i potrafią niesamowicie kontrolować tempo gry, nie pozwalając OKC na szybką grę, a po drugie z takimi występami jak dziś Martina – 2/11 z gry – czy w pierwszym meczu Ibaki – 1/10 – rzucenie 100 punktów wydaje się misją niemożliwą.
Goście zaprezentowali wczoraj dobrą koszykówkę wykorzystując swoje największe atuty, rzucili 50m punktów w pomalowanym, ograniczając do 30m Thunder. Do tego zdobyli aż 23 oczka drugiej szansy, po zaledwie 4 w pierwszym meczu. Rzucili także 29 punktów po aż 21 stratach gospodarzy.
Teraz seria przenosi się do Memphis. Kolejny mecz dopiero w sobotę.
Memphis Grizzlies – Oklahoma City Thunder 99:93 (23:21, 31:30, 15:23, 30:19)
Liderzy zespołów:
Punkty: Conley 26 – Durant 36
Zbiórki: Conley 10 – Durant 11
Asysty: Conley 9 – Durant 9
Przechwyty: Allen 5 – Durant, Martin, Fisher 1
Bloki: Gasol, Randolph 1 – Ibaka 3
:(
Brakuje w art.trochę ciepłych słów o Allenie,bo wykonał katorżniczą pracę w obronie.