Nie będzie już tematów flopowania czy słabego sędziowania, gdyż po tym co ujrzeliśmy minionej nocy nie da się powiedzieć i napisać, że Bulls są w stanie – w jakikolwiek sposób – zatrzymać panujących Mistrzów NBA. W United Center byli 6-krotni Mistrzowie ligi rozegrali najgorsze spotkanie podczas swoich kilkunastoletnich posezonowych występów – a Heat z kolei podkreślili swoją dominację w serii.
25.7 % za z pola przez całe cztery kwarty oraz tylko 65 zdobytych punktów przez gospodarzy to niemal gwóźdź do trumny z napisem „play offs nie dla Chicago”. W dodatku byczy bohater z poprzednich wszystkich pojedynków dwóch serii, z Nets i Heat, Nate Robinson, zagrał najgorsze swoje spotkanie w karierze, pudłując wszystkie 12 rzutów. Można by rzec, że z x-factora zmienił się w non-factora..Inni powiedzą, że energizer zapomniał naładować – przed meczem – baterii..
Nie o takich spotkaniach marzyli kibice jednej z najpopularniejszych drużyn NBA na świecie, a na pewno nie o pobiciu niechlubnego rekordu Charlotte Hornets z 2004 roku (26% Szerszenie miały przeciwko Heat). Na pewno też nie o przebiciu własnego niechlubnego wyniku 69 punktów w jednym meczu play offs (w 2007. przeciwko Detroit Pistons). Robinson z kolei był o dwa niecelne rzuty od wyrównania najgorszego wyniku w historii play offs – Chick Reiser (1948) i Dennis Johnson (1978) potrafili spudłować wszystkie swoje 14 rzutów.
LeBron James zaprowadził Miami Heat do trzeciej wygranej z rzędu, zdobywając 27pkt. LBJ w swoim dorobku zapisał również 8 asyst i 7 zbiórek. James i jego koledzy nie tylko starali się dyktować tempo i szybko zawiązywać kolejne akcje w ataku, ale bardzo skutecznie ograniczali ataki gospodarzy. Bulls z kolei wyglądali na bezsilnych, którym wyraźnie zabrakło energii. Heat skoncetrowali się na wysokim pressingu po własnej stronie parkietu, zamykając Bykom drogę do kosza z dalekiego dystansu oraz ograniczając do minimum rolę Nate ‘a Robinsona.
Wcale nie lepiej było w polu trzech sekund, w którym mogli dominować Joakim Noah i Carlos Boozer, ale dzięki agresywnej defensywie Mistrzów obaj podkoszowi Chicago wypadli bardzo blado. Noah trafił 1 z 6 rzutów, a Boozer 3 z 14 i obaj przegrali rywalizację z tercetem Bosh-Haslem-Andersen (29pkt i 12/18 z gry!).
Po pierwszej połowie Heat prowadzili już 11 punktami (44-33), ale trzecia kwarta była esensją ich dominacji, zwłaszcza pierwsze minuty trzeciej odsłony. W nich LBJ i spółka zatrzymali miejscowych na 9 oczkach czyli najgorszym (znów w historii) wyniku drużyny podczas jednej kwarty. Żarowi nie przeszkodziło odnownienie się urazu Dwayne’a Wade’a, który podczas jednego ze starć z Jimmym Butlerem, odszedł na bok i złapał się za bolące (prawe) kolano. Flash przed blisko 30 minut grał z grymasem na twarzy, zaliczając tylko 6 punktów (3-10 z gry).
Tonący Tom Thibodeau próbował też chwytać się brzytwy i w końcu wpuścił na parkiet Richarda Hamiltona. Ex obrońca Pistons zanotował 11 punktów, trafiając dla Chicago jedyne dwie trójki w meczu, ale jego osiągnięcia nie poprawiły słabiutkiego wyniku gospodarzy, bowiem Bulls w trzech pierwszych kwartach nie rzucili rywalom więcej niż 42pkt (nie zbliżając się w żadnej z nich do 20 pkt).
Wynik: 88-65 dla Miami Heat i stan rywalizacji 3-1 dla Miami.
To było w sumie do przewidzenia, Bulls przestali grać, kiedy zaczęli faulować. Techniki to wyraz bezsilności, okazanie psychicznego rozbicia. Dzisiejszy mecz tylko potwierdził dominację LeBrona i jego świty, w podobny sposób (trash-talk, ostre faule, przepychanki) ograli w zeszłym roku Pacers.
Niedobrze… Heat są za mocni na Knicks, czy Pacers, w cuglach zdobędą tytuł:(
Miami prowadziło od 3 minuty meczu 9-2 i ani razu od tego czasu nie zmieniło sie prowadzenie, najblizej doszli na 6 pkt, ale to na 2 min pozniej Miami odskoczylo. Gospodarze ani chwili nie kontrolowali gry, Noah na ławce z Boozerem w pierwszej i drugiej kwarcie?! WTF? Wiekszosc czasu to rezerwy ze strony mocno zdziesiatkowanego Chic.
Gdyby nie straty Miami w 2 kwarcie wynik byłby zdecydowanie bardziej miażdżący.
Kolejny dobry mecz LBJ, ciesze sie ze Bosh sie odnalazl w tej serii.
Let’s Go Heat !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Szkoda gadać Miami mogło ten mecz wygrać nawet 100 pkt jakby chcieli pora na poważne zmiany w bulls
najważniejsza zmiana niech Derick się ogarnie :P
myślę ,że niedługo pogadamy o tym bardziej w Rozstrzelanych-Pokonanych ale na dziś jestem za oddaniem Denga (może do Minnesoty?) oraz pozbyciem się Boozera (zdrowy Gibson do pierwszej piątki , przy Butlerze). Kluczem będzie znalezienie wartościowego strzelca na dwójkę. Bulls muszą zdecydowanie poprawić grę w ataku. Nie wiem też czy nie warto byłoby poszukać lepszego zmiennika dla Noaha, który od trzech lat zawsze wypada na kilka spotkań (Asik był świetny, ale niestety..).
Od dawna o tym mówie. Drużyna powinna być dobrze wyważona(kilku dobrych obrońców kilku strzelców). A tymczasem do byków trafiają sami obrońcy i strzelcy z odzysku. Robinson jako jeden z nielicznych ma dobrze ułożoną rękę (np oprócz Booza który trafia z tej swojej pozycji). A dziś? Dziś (tak jak reszta) po prostu trochę nie domagał kondycyjnie a że złożyło się to z niedyspozycją to widzimy co się stało. Pamiętajmy ze przy takim wysiłku organizm jest tak wytężony że nie zwalcza choroby tak skutecznie jak u normalnego człowieka i to nawet przy tych środkach które im lekarze drużyny dają. Przy tylu minutach spędzonych na parkiecie oprócz zmęczenia mają zakwasy i pewnie pełno odcisków (współczuje Butlertowi)
Oby tylko Spurs wygrali Zachód. Wtedy się znajdzie bacik na Heat ;-)
Nie znajdzie się – Stern nie pozwoli na przegraną Heat, szczególnie ze Spurs.
Wkurza mnie te „centralne sterowanie” ligą. Rozumiem, że biznes, no ale chyba to jeszcze przede wszystkim sport?
jak Stern pokierował ligą w tej serii? wytłumacz proszę..
Jak? @rzepik pytasz poważnie? Poziom drużyn w PO jest w miarę wyrównany. Jak liga dołoży pomoc sędziów jednej z drużyn, to tej drugiej ciężko jest wygrać. Wiele razy to już wałkowano tutaj; San Antonio to nie rynek dla koszykówki (mniejsza kasa z reklam i sprzedaży gadżetów dla Ligi) Duncan i Ginobli nie są tak efektowni i medialni (kasa z reklam i transmisji) jak LeBron, Wade czy Griffin, czy mający potencjalny gigantyczny rynek za plecami jak (jednosezonowiec jak wielu wtedy mówiło) Lin.
Dlatego w imię zysku wspiera się tych bardziej „rentownych”. NBA wiele zawdzięcza Sternowi. Zastanawiam się tylko czy to ostatnie zabiegi mające podnieść „efektowność” gry, czyli „gwiazdy mogą więcej”, „Wade, LeBron, Paul i Griffin mogą wszystko”, „doping – jaki doping – taką muskulaturę można osiągnąć żrąc steki” służą dalej koszykówce. Cieszę się, że przynajmniej Clippersi odpadli. NBA traktowałem zawsze jako szczyt koszykówki, tyle, że ostatnio zaczynają zmierzać w stronę Harlem Globtroters i to mi się nie podoba.
Czy jest to dla Ciebie wystarczająco zrozumiałe, czy musisz mieć wersję z lektorem?
wiem o co Ci chodzi ale zauważ że to że na Heat sie nie znajdzie mocny jak uważasz (choć wcale tak nie musi być) to nie tylko zasługa Sterna. Owszem zdarzały się sławne decyzje z CP3 i LAL i tego nie można zapomnieć , jego ingerencji w sprawy ligi ale nie odmawiałbym kazdemu kolejnemu mistrzowi NBA umiejętności.
Wspomniałeś o rozroście mięśni. Fakt faktem nie widziałem nigdy listy zabronionych leków i wspomagaczy dla zawodników ale skoro mogą się tak rozrosnąć LBJ czy Howard to czemu Eddy Big Mack Curry albo Big Baby Davis nie potrafią? (a mają z czego pakować)
Myślę że wraz z nowymi transferami przybyło wielu sezonowców ale także proporcjonalnie do tej liczby hejterów. Zgadzam się z Tobą po części ale inaczej skierowałbym ton Twojej wypowiedzi tak aby podkreslić iż kazdy kolejny mistrz nie zawdzięcza wszystkiego Sternowi ale też własnej pracy i umiejętnością (czyt. chociazby Dirk)
@rzepik Przepraszam za przytyk z lektorem i dziękuję za rzeczową odpowiedź.
Nie odmawiam nowym umiejętności nowym mistrzom. Zwracam jedynie uwagę na sens ingerowania Sterna w sam sport. Marketing, PR – ok, ale to co się dzieje na parkiecie w/g mnie powinno dziać się już na sportowo.
Nie uważam, że LeBron i Wade to cieniasy ale, wolałbym aby dano im udowodnić swoją wartość w walce jak równy z równym, a nie daje im się fory, bo są wartościowi marketingowo.
Może wspomniani „Eddy Big Mack Curry albo Big Baby Davis” nie chcą ryzykować zdrowia i późniejszego życia faszerując się wspomagaczami? Nie chodzi o listę zakazanych leków – warunkiem (ze strony NBA) przystąpienia już I Dream Teamu do Olimpiady było wyłączenie zawodników z kontroli antydopingowej…
Nie ma mocnych na HEAT:)
Mike-
Czytając Twoje wypowiedzi i teorie, to bez urazy, ale bardziej niż lektor, potrzebny wydaje się lekarz, najlepiej psychiatra i to raczej Tobie. Pomyśl o tym, zanim sypniesz kolejnymi spiskami.