Pomimo nieskuteczności Tony’ego Parkera i Manu Ginobiliego Spurs udało się wyrwać drugą wygraną w Oakland. Podopieczni Gregga Popovicha tym samym zameldowali się w finale Konferencji Zachodniej, gdzie czekają już na nich Memphis Grizzlies.
Bohaterami gości byli Tim Duncan i Kawhi Leonard. Pierwszy zdobył 19 punktów dokładając do tego jeszcze 6 zbiórek, 3 bloki i 2 asysty. Drugi uzbierał natomiast 16 punktów, 10 zbiórek i 2 asysty. Gospodarzom przewodził jak zwykle Steph Curry – 22 punkty, 4 zbiórki i 6 asyst.
Drużyna | Stan serii | I kw. | II kw. | III kw. | IV kw. | Wynik |
San Antonio Spurs | 4 | 21 | 26 | 19 | 28 | 94 |
Golden State Warriors | 2 | 19 | 21 | 19 | 23 | 82 |
Przebieg spotkania
Mark Jackson znów desygnował do gry w pierwszej piątce Festusa Ezeliego, który miał odpierać ataki Duncana i Splittera jednocześnie broniąc Andrew Boguta przed łapaniem przewinień.
Pierwsze minuty spotkania pokazały, że z jednej strony była to niezła decyzja, bo obrona wyglądała nieźle (mimo tego, że Spurs lepiej zaczęli mecz). Z drugiej jednak brakowało możliwości ofensywnych, dlatego wkrótce na parkiecie pojawił się David Lee (4 szybkie punkty).
Gra gości mogła się podobać. Mieliśmy wykorzystywanie Duncana i Splittera (bardzo dobre podania Diawa), odegrania inside-out na dystans i celne trójki, a także bardzo intensywną pracę w obronie. Dzięki temu po 12 minutach Spurs prowadzili 21-19.
W drugiej odsłonie wiatr w żagle złapał Steph Curry, który raz za razem trafiał z dystansu lub po wejściach pod kosz. Z drugiej strony bardzo dobrą zmianę dał Gary Neal, a wciąż świetnie rotował Tiago Splitter i przewaga Spurs osiągnęła dziesięć oczek.
Zaskakująco dobrze prezentował się rzadko wykorzystywany w RS Biedrins, który walczył na deskach i dobrze poruszał się na nogach odcinając rywalom drogę do kosza.
Pomimo tego, że Warriors zbliżyli się na trzy punkty, pierwsza połowa zakończyła się wynikiem 47-40 po zrywie SAS w końcówce.
Zakończona odsłona miała jeszcze dwa istotne wydarzenia. Najpierw pod swoim koszem Harrison Barnes został podcięty w powietrzu przez Borisa Diawa (Francuz był tutaj faulowany) i bardzo niebezpiecznie upadł uderzając głową o parkiet. Na szczęście, po oględzinach lekarzy i założeniu sześciu szwów powrócił do gry. Później, w ostatniej akcji kwarty nieatakowany Curry przebiegł z piłką całe boisko i trafił layupem co do furii doprowadziło Popovicha. W szatni była suszarka.
Na drugą połowę trener Jackson desygnował do gry chwalonego wcześniej Biedrinsa, a Warriors zaczęli grać strefą w obronie. Gospodarze mieli jednak spore problemy z powrotem do obrony (na ich szczęście, SAS często nie wykorzystywali akcji w przewadze) i brakowało im pomysłu na złamanie obrony przyjezdnych.
Ponownie pasywny był Klay Thompson. Oczywiście duża w tym zasługa Greena i Leonarda, ale mimo wszystko jeżeli chce być uważany za czołowego zawodnika ligi, to musi się nauczyć brania większej odpowiedzialności za wynik na swoje barki.
Po tym jak przewaga osiągnęła rekordowe 12 punktów, Warriors w końcu się przegrupowali i zaczęli grać lepiej. Impuls ku temu dali Carl Landry i Jarrett Jack. Spurs nie chcieli pozwolić im się rozkręcić dlatego zastosowali w końcówce kwarty taktykę Hack-A-Ezeli, ale młody center trafił dwukrotnie.
Świetną okazję do zbliżenia się na jedno posiadanie zmarnował zupełnie niepilnowany na dystansie Thompson. Po chwili faulowany przy wejściu był Ginobili i trafiając 1/2 z linii ustalił wynik po trzeciej kwarcie na 66-59.
Warriors jeszcze dwukrotnie zrywali się do pogoni. Nie potrafili jednak doprowadzić choćby do remisu i doświadczona ekipa z San Antonio musiała to wykorzystać. Kluczowe dla przebiegu meczu punkty zdobywali kolejno Ginobili, Parker i Leonard.
W ostatniej minucie trener Jackson postanowił posadzić na ławce swoich kluczowych graczy by kibice w Oracle Arena mogli ich nagrodzić za tegoroczne występy. Zasłużyli na te brawa.
Warriors pożegnali się z Playoffami, ale kto by przypuszczał, że zajdą tak daleko i napędzą sporo strachu Spurs zwłaszcza w obliczu kontuzji Davida Lee. Czapki z głów przed nimi i jeśli zarząd poszuka jeszcze 2-3 wzmocnień to w przyszłym roku mogą być jedną z głównych sił Zachodu.
Natomiast przed finałową serią z Memphis Grizzlies, Spurs muszą zrobić wszystko by doprowadzić do pełnej sprawności Tony’ego Parkera. Wczoraj udało im się jeszcze wygrać pomimo jego nieskuteczności (3/16 z gry), ale przeciwko zespołowi Hollinsa coś takiego może się nie udać.
Pozostałe notatki
- Gregg Popovich przyznał, że Cory Joseph jest pierwszym graczem w jego trenerskiej karierze, który poprosił go o przesunięcie do D-League. Jak widać, opłaciło się to młodemu graczowi, który nabrał boiskowej ogłady i wrócił jako dużo lepszy gracz. Gdyby Joseph grał w LA lub Miami to już by go hype’owano a’la Bledsoe czy Cole.
- Sky-hook Matta Bonnera w drugiej kwarcie wywołał uśmiech nawet na twarzy Tima Duncana.
- Jedną z niedocenionych postaci w tej serii jest Danny Green, który grał absolutnie fenomenalnie w obronie.
- Harrison Barnes nie zakończył zawodów kończąc mecz w połowie czwartej kwarty po tym jak skarżył się na bóle głowy.
- Warriors, co dla nich zupełnie nietypowe, trafili tylko 4/16 z dystansu.
Boxscore
Spurs: Duncan 19, Leonard 16, Splitter 14, Parker 13, Green 11, a także Bonner 2, Blair 0, Diaw 0, Mills 0, Neal 8, Joseph 6, Ginobili 5
Warriors: Barnes 9, Bogut 3, Ezeli 2, Curry 22, Thompson 10, a także Lee 9, Landry 11, Biedrins 0, Green 0, Machado 1, Jack 15, Bazemore 0
klay thompson zdecydowanie za mało rzutów od tego meczu nr 2 gdzie miał rekord, nie chodziło żeby rzucał aż tyle i tak jak wtedy ale nie tak mało jak teraz (rozumiem obrona itd, ale żadna obrona tego nie usprawiedliwia moim zdaniem, musiał by być non stop podwojony to tak)
SAS wyglądali w tym meczu jakby mocno na rezerwie jechali.
Może to kwestia tego żółtego koloru ale chyba nie pasuje im ta hala :)
Jakoś nie potrafię sobie wyobrazić TD w konfrontacji z Gasolem i Randolphem.
Warto dodać, że na koniec meczu Duncan siedział na ławie bo Pop wolał, żeby grał Splitter, który miał dobrą drugą połowę.
Splitter zagrał świetny mecz, bardzo dobrze stawiał zasłony i ścinał do kosza. Warto wspomnieć że kluczowe w 4 kwarcie były 2 trójki Parkera i jedna Leonarda dzięki czemu Supurs udało się utrzymać prowadzenie po zrywach GS.
Grizzlies mają dużą szansę pokonać Spurs. Ostrogi nie grają jak mistrzowie. Parker taki sobie, Ginobili jak to on raczej pudłuje, Duncan będzie zajęty kłopotami z parą Gasol, Randolph. Memphis przed historyczną szansą.
Green to jest doceniany- ogólnie ktoś się interesuję wie ile on znaczy- a o graczach Spurs rzadko się mówi – więc na 1 strona go nie zobaczymy. W sumie jakby robił dunki jak Kawhi to może ktoś by go poznał