Ofensywa Miami Heat okazał się dużo lepsza niż defensywa Indiany Pacers i mistrzowie NBA wywieźli cenne zwycięstwo z Bankers Life Fieldhouse, które stawia ich w uprzywilejowanej sytuacji przed kolejnym pojedynkiem. Teraz to Pacers są pod ścianą, a porażka w meczu nr 4 praktycznie pozbawi ich szans na awans do finału.
Kiedy Pacers urwali jeden mecz na Florydzie zastanawiałem się, czy uda im się powrócić do Miami prowadząc przy okazji 3-1. Byłem wręcz przekonany, że tak się stanie. Baa, gdyby Indiana miała już dwa mecze przewagi, to gotów bym był przyznać, że to oni awansują do wielkiego finału. Zapomniałem jednak, i nie wiem, czy nie zapomnieli też o tym gracze Pacers, że przecież naprzeciwko ich stoi mistrz NBA, drużyna która wygrała w tym sezonie 27 spotkań z rzędu i od początku jest murowanym kandydatem do tytułu.
Miami rozegrało świetne zawody. Już po pierwszej połowie mieli na koncie 70 oczek na 63 proc. skuteczności, najwięcej w jednej połowie w tych play offach i to przeciwko najlepszej defensywie w lidze. To także najwyższa ilość punktów, jaką straciła Indiana w tych play off w jednej połówce, a także największa liczba punktów, jaką stracili w całym meczu.
Po raz kolejny duże kłopoty Pacers sprawiał LeBron James, który przeniósł swoją grę bliżej kosza i Paul George nie był w stanie go zatrzymać, a MVP sezonu zasadniczego trafił w ten sposób 7 ze swoich pierwszy 11 rzutów. Ponadto James miał dzisiaj duże wsparcie od role-players. Oczywiście nie bez znaczenia był dobry występ Dwyane’a Wade’a, który był drugim strzelcem drużyny z 18 punktami na koncie czy też Chrisa Bosha – 15 oczek, w tym 2/3 zza łuku. Przede wszystkim świetnie zagrało trio Udonis Haslem – Mario Chalmers – Chris Andersen.
To oni zrobili dzisiaj różnicę. Rzucili wspólnie 40 oczek, trafiając aż 16 z 19 rzutów, a Haslem co chwila wyciągął Roy’a Hibberta na obwód i trafiał stamtąd kolejne jumpery. Center Pacers, nieoceniony dla defensywy gospodarzy w pomalowanym, nie radzi już sobie tak dobrze dalej od kosza i doskonale pokazał mu to wczoraj Haslem.
Ponadto po raz kolejny dała o sobie znać słaba dyspozycja ławki Indiany. Jeśli Tyler Hansbrough albo D.J. Augustin nie mają swojego dnia to pierwsza piątka gra praktycznie sama na boisku i nie ma co liczyć na pomoc rezerwowych, a jeśli w kłopoty ze skutecznością wpadają George i Hibbert, to sam David West nie jest w stanie wiele zrobić. Do tego słabo w tej serii spisuje się Lance Stephenson, który trafił do tej pory tylko 8 z 32 rzutów z gry, w 4/14 za trzy.
Decydujący o przebiegu spotkania był run Heat na przełomie trzeciej i czwartej kwarty. Po akcji dwa plus jeden Hibberta Pacers przegrywali 71:78. W następnej akcji mogli zmniejszyć straty jeszcze do 5 oczek, ale Stephenson został zablokowany przez Wade’a, po czym Heat rzucili 21 punktów, Pacers 6 i po trójce Ray’a Allena goście wyszli na najwyższe, bo 21-punktowe prowadzenie i było już po meczu.
Indiana nie była już w stanie dogonić Miami i pod koniec spotkania trenerzy obu drużyn wpuścili na boisko głębokie rezerwy.
Dla Pacers najwięcej rzucił West, autor 21 oczek, a Hibbert dołożył 20 zbierając do tego 17 piłek. 19 oczek zdobył George Hill trafiając wszystkie 3 rzuty z dystansu, a 13 George, który trafił tylko 3 z 10 rzutów z gry. Rozdał za to 8 asyst.
Kolejny mecz rozegrany zostanie ponownie w Bankers Life Fieldhouse we wtorek.
Miami Heat – Indiana Pacers 114:96 (34:30, 36:26, 23:27, 21:20, 23:20)
Liderzy zespołów:
Punkty: James 22 – West 21
Zbiórki: Andersen 9 – Hibbert 17
Asysty: Wade 8 – George 8
Przechwyty: Cole 2 – Stephenson 1
Bloki: Wade, Andersen 2 – Hibbert 2
Wydaje się, wszystko wraca do normy. Heat zagrali zespołowo i dobrze, czego nie można powiedzieć o Indianie. We wtorek okaże się, czy Pacers mają jeszcze jakieś nikłe szanse.
Piekny mecz:) najlepsy jaki widzialem w tych PO w wykonaniu Heat:)
Let’s Go Heat !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!1
Nie może być.
Tylko jeden komentarz?
Gdy Heat przegrali mecz numer 2 od razu zaroiło się tu od komentarzy pseudo fachowców. Wszelakiej maści hejterzy Heat i Jamesa wieszczyli rychły koniec drużyny z Miami i wygranie serii przez Pacers.
A dziś co? Cisza?
Swoją drogą dziwne zjawisko, że nagle zaroiło się tutaj od fanów Pacers, pewnie przerzucili się z kibicowania Bykom z poprzedniej serii :D
To jak jeszcze trochę panowie i wszyscy będziecie kibicami Spurs?
Jakich to czasów dożyliśmy, że kibice złoto-purpurowej drużyny będą kibicować jakże znienawidzonemu wrogiemu klubowi z Teksasu.
Ale czegóż to się nie zrobi by udowodnić kolegom z piaskownicy i sobie samemu, że James to kloc, czołg i w ogóle do pięt nie dorasta Bryantowi.
Panowie James już teraz ma więcej MVP sezonu zasadniczego niż wasz oblubieniec, a za kilka tygodni zrówna się z nim również w liczbie MVP Finałów.
juz sie mieli zbierac hejterzy heat ale ich uprzedziłes swoim dosadnym wywodem
News na temat meczu Heat-Pacers ,a ty gimbusie wyjeżdżasz z Lakersami, hehe udowodniłeś tylko, jakim zakompleksionym gówniarzem jesteś i bardziej hejterem Lakersów, niż fanatykiem (nie mylić z kibicem) Heat..
Co do MVP, to sorry, ale James poszedł na łatwiznę i stworzył super team w Miami, który pomógł mu zdobywać seryjnie MVP. Bryant był wierny swojej drużynie do końca i walczył z nią do upadłego mając w składzie takie tuzy jak Mihm, Kwame Brown czy Smush Parker. Prime Bryanta przypadł właśnie na okres, gdy Lakersi mieli najsłabsze drużyny od dekad, więc o MVP mógł zapomnieć, a i tak powinien mieć przynajmniej o jedną statuetkę więcej, kosztem Nasha.
Przypomnę jego ponad 35ppg w RS w sezonie 2005/06, nikt się nawet do tego nie zbliżył od tamtego czasu, a MVP nie dostał..
Kobe mogł zostac w Charlotte, ciekawe czy miałby 5 pierscieni
spoko wyluzuj, James jest dobry
Jeden z lepszych meczów w play off. Miami grało wzorcowo. Być może za bardzo gwiazdorzyli i przegrali game 2, ale wszysko wraca do normy. Heat górą!!
Chłopaki, jeszcze za wcześnie na lizanie się po (f)iutach.
Myślę, że to był trudny mecz dla Indiany z punktu psychologicznego – bo nagle okazało się, że to teraz na nich ciąży presja. Byłem bardzo ciekaw wyniku, bo w tych dwóch pierwszych meczach było widać, że Indiana to mocny team i myślę, że Miami jeszcze musi się troszkę skupić żeby nie było jakiejś wtopy.
@ igorek
tutaj nikt nie staje sie nagle fanem Indiany czy wcześniej Byków a pozniej SAS. Poprostu większość ludzi nie lubi zwycięzców, może jest zakompleksiona albo coś, albo poprostu wyznaje zasadę „bij mistrza”. Ja też kibicuje bardziej przeciwko heat niz za ich rywalami, ale uznaje wielką klase mistrzów. Dzisiaj zagrali perfekcyjną koszykówkę. Hibbert z Westem byli swietni a mimo to Indiana nie istniała. Obawiam się ze bedzie obrona tytułu, ale z całych sił kibicuje innym, bo nie lubię hegemonii. Nie kibicowałem Lakersom w ich obronach tytułu, nie kibicowałem bykom, jedynie zawsze (od 93 roku) byłem za Houston.
i brawo, wlasnie na tym to polega ze wiekszosc kibicuje underdogowi bo chyba nikt nie chciał by ogladac sweepów miami w kazdej rundzie bo nba by było nudne, jako kibicie czekamy wlasnie na niespodzianki i mamy nadzieję na wyrónany wyoski poziom rywalizajci, szczególnie tu w Polsce gdzie szczerze to fascynujemy sie nie swoją ligą, LBJ ma juz swoj status od zawsze ustalony i ja go szanuje za to jakim jest zawodnikiem i jest wporzo ogolnie typem (ciesze sie ze ma ring) ale własnie chce widziec jak ktos go challenguje poważnie bo dzieki temu podnosi to poziom rowniez jego gry i całej rywalizacji, dziwą mnie często skrajnosci czyli straszy hejt jednych a zdrugiej strony straszne idealizowanie szczegolnie tu w Polsce gdzie szczerze to tak duze emocje to rozumiałbym tylko jakby Gortat czy inny Polak grał
Nie dzieli się skóry na niedźwiedziu po dwóch meczach. Niezwykle ważny będzie kolejny mecz i liczę mocno na Indianę. Mam nadzieję że powalczą z Heat chociaż obiektywnie patrząc widzę w finale James’a i spółkę.
Mam tylko nadzieję jako fan Spurs na kolejny tytuł i ukonorowanie kariery dla TD :)
Patrząc natomiast realnie na układ sił najbardziej prawdopodobna wydaje sie obrona tytułu.
Spokojnie LBj narazie w serii z Indianą gra kaszane jak na niego. Pierwszy mecz przegrany własnie przez Jamesa , drugi wyszedł z twarzą tylko dzięki sędziom gdzie zaliczyli mu game winnera po 12 krokach i jednym kozle. Nawet w NBA takie pasztety trzeba gwizdac po inaczej ta gra robi sie śmieszna. No i w trzecim występ bez echa 22-4-3. Wystarczy ze sedziowie odgwizdali by to co musieli odgwizdac przy game winerze i gra LBJ w tej serii oceniana była by nie jako przeciętna tylko bardzo słaba.
mecz pierwszy z drugim pozamieniałeś. poza tym po złapaniu piłki można zrobić krok, nawet z tego co zauważyłem w fibie tego nie gwiżdżą, kozioł i dwutakt z naskokiem na 2 nogi.
@Marcin można, ale nie dwa kroki po złapaniu i nie trzytakt z naskokiem na 2 nogi.
Miami wszystko w tym meczu wychodziło. Haslem trafiający wcale niełatwe jumperki z rogu z taką skutecznością? Jakaś abstrakcja. Chalmers już miał iść na ławkę po kolejnych stratach i nagle zaczyna grać na poziomie Chrisa Paula? Bosh trafiający w pierwszej połowie jakby zamienił się talentem strzeleckim z Ray Ray’em? Do dunkującego Andersena już się przyzwyczaiłem. Jedyne co mogłoby jeszcze wyjść lepiej Heat to trójki Allena, Battier. Taka idealna połowa nie zdarza się dwa razy. Nazwijcie mnie heterem Heat, ale taki mecz się nie powtórzy już w tej serii… Nie sądzę, żeby Pacers po takim ciosie wygrało jeszcze serię, ale 1-2 mecze mogą jeszcze urwać.
dwa kroki kozioł i trzy kroki. Tak nie można nawet w NBA. To już nie jest koszykówka !!! Na litość boską LBJ czy nie LBJ ale to są „wielbłądy” sędziowskie. Za chwile równie dobrze ktos moze zacząć kopać tą piłke i bedziemy przymykac na to oko. Gramy kur*a w kosza czy w co?