Pacers byli w tym meczu pod ścianą. Musieli wygrać, ponieważ inaczej wracaliby do Miami przegrywając już 1-3, a wtedy ich szansę na awans zmniejszyłyby się do absolutnego minimum. Dzięki dobrej egzekucji w końcówce meczu, a przede wszystkim Roy’owi Hibbertowi udało im się pokonać mistrzów NBA i wyrównać stan rywalizacji.
Pacers świetnie zaczęli to spotkanie. Już po trzech minutach prowadzili 11-0, a goście spudłowali pierwsze 6 rzutów z gry. Od początku w grze gospodarzy widać było duża determinację. To nie powinno dziwić, szczególnie po tym, jak w poprzednim meczu Heat zdecydowanie ich pokonali.
Miami jednak z każdą kolejną minutą się rozkręcało, a mecz stawał się coraz bardziej wyrównany i jeszcze pod koniec pierwszej kwarty udało im się zejść na 2 oczka po celnym wolnym Shane’a Battiera. Następnie jednak Indiana zanotowała kolejny run 10-3 i wyszła na 9-punktowe prowadzenie.
To nie zniechęciło mistrzów NBA. Dalej cierpliwie odrabiali straty i po celnym lay upie LeBrona Jamesa na zakończenie pierwszych 24 minut gry przegrywali już tylko 47-48.
Drugą połowę lepiej zaczęli goście, którzy zaraz na jej początku objęli pierwsze prowadzenie w meczu po punktach Udonisa Haslema, by po chwili osiągnąć przewagę 6 oczek. Następne minuty przyniosły nam dobrą defensywę gości, Heat zaczęli pudłować swoje rzuty i przed decydującą częścią spotkania to gospodarze wygrywali 77-70.
Wydawało się, że mecz mają pod kontrolą, tym bardziej, że po chwili zwiększyli jeszcze przewagę do 9 oczek. Nic z tych rzeczy. Miami pokazało dlaczego są tak groźni i że pewnym wygranej z nimi nie można być do ostatnich sekund meczu. W przeciągu 4 minut zdobyli 14 oczek, na które Pacers odpowiedzieli tylko trafieniem Paula George’a i po celnej trójce Jamesa i akcji dwa plus jeden Dwyane’a Wade’a prowadzili 86-83. Po chwili do remisu doprowadził George, bardzo trudny rzut za trzy z prawego rogu trafił Ray Allen i Heat dalej prowadzili trzema oczkami.
Pacers ponownie wyrównali i następnie miały miejsce decydujące o przebiegu spotkania akcje. W tym momencie władze Indiany powinny stawiać pomnik Larry’emu Birdowi, za to że wydraftował z nr 17 w 2008 roku Roy’a Hibberta. Center miejscowych zanotował dwie kluczowe zbiórki w ataku, najpierw po niecelnym rzucie zza łuku George’a załapał piłkę i rzutem spod kosza wyprowadził Pacers na 2-punktowe prowadzenie. W następnym posiadaniu gospodarzy dostał piłkę na post up, jego półhak nie znalazł drogi do kosza, ale Hibbert ponownie zebrał piłkę i po raz kolejny umieścił ją w koszu będąc do tego faulowanym przez Jamesa, dla którego był to już piąty faul.
Po celnym wolny Hibberta MVP sezonu zasadniczego trafił wielką tróję sprzed twarzy George’a i zmniejszył straty do dwóch oczek. W odpowiedzi z 6 metrów rzucił Lance Stephenson, który odnalazł w tym meczu swój rzut i Pacers dalej mieli przewagę dwóch posiadań, a po chwili okazało się, że będą mieć ułatwione zadanie w dowiezieniu zwycięstwa do końca, bowiem sędziowie odgwizdali 6 faul Jamesowi i ten musiał opuścić parkiet. Było to drugie w karierze w play off opuszczenie przez LeBrona parkietu z powodu 6 przewinień.
Bez niego Heat nie udało się doprowadzić do wyrównania i Indiana celnie egzekwując osobiste i kontestując rzuty za trzy wygrała po raz drugi i wyrównała stan serii.
Pacers wygrali przede wszystkim dlatego, że po raz kolejny opanowali deski, wygrywając walkę o zbiórki 49-30, a także zdominowali grę w pomalowanym – 50-32. Do tego po raz pierwszy w tej serii zatrzymali Miami na skuteczności mniejszej niż 40 proc. Może to martwić kibiców Indiany, ponieważ pomimo tego wszystkiego Heat dalej utrzymywali się w grze prawie do ostatnich minut i niewiele brakowało, a to właśnie mistrzowie NBA cieszyliby się z wygranej.
Do tego by wygrywać Pacers potrzebują dobrych spotkań od całej swojej pierwszej piątki. Każdy z nich musi grać na przyzwoitym poziomie, by to oni mogli cieszyć się z wygranej. 23 oczka rzucił Hibbert, 20 dodał Stephenson, dla którego był to najlepszy mecz w tej serii, a 19 zdobył Hill.
Dla Heat najwięcej rzucił James – 24 punkty. 20 dołożył Mario Chalmers, a 16 Wade – tylko 5/15 z gry, który wspólnie z Chrisem Boshem nie zapewnili dzisiaj odpowiedniego wsparcia Jamesowi. Bosha nie tłumaczy nawet fakt, że w trzeciej kwarcie podkręcił kostkę i udał się po tym do szatni. Wrócił jednak do gry, ale w całym spotkaniu zanotował jedynie 7 punktów, 1/6 z gry i 3 zbiórki, dając się zupełnie zdominować podkoszowym Pacers.
Teraz seria przenosi się do Miami, a kolejny mecz zostanie rozegrany w czwartek.
Miami Heat – Indiana Pacers 92:99 (22:26, 25:22, 23:29, 22:22)
Liderzy zespołów:
Punkty: James 24 – Hibbert 23
Zbiórki: Allen7 – Hibbert, West 12
Asysty: Wade 6 – Hill 6
Przechwyty: Haslem, Chalmers 2 – Young 2
Bloki: James 3 – George 2
Jestem ciekawy jakie jest wasze zdanie o sędziowaniu w końcówce 3 i przez całą 4 kwartę…
Jeżeli Wade miał „tylko 5-15 z gry”, to James miał tylko 8-18, czy może aż 8-18?
Tylko bo on ma zwykle średnią powyżej 50%
Jeśli Allen prowadzi w zbiórkach po stronie Heat to nie jest dobrze…
Kurcze, zaczynam sie obawiać o los Miami i ich udział w finale…Pacers mają przewagę pod koszem. Ogromny Hibbert robi tam dużo zamieszania. Bosh nie jest w stanie go na jakimkolwiek poziomie zatrzymać, co stawia pod znakiem zapytania jego przydatność dla zespołu. Widać że w meczu nr 3 gdy schodził miał coś do powiedzenia pod nosem do Spoelsty. Powinien więcej grac specjalista od def. Andersen, który bardzo dobrze radzi sobie też w ataku. Do tego Wade taki sobie bez swojego błysku. Niby gra przyzwoicie ale mmniej widoczny, a powinien wspomóc Jamesa bardziej.
Gdyby Pacers mieli zdrowego Grangera z ławki na te 30min SG/SF to wynik mógłby być już wcześniej inny.
Cóż Anderson zachował swoją 100% skuteczność w tej serii he he. Świetny mecz! Tak jak napisałem po game 3, w tym spotkaniu istniało większe prawdopodobieństwo, że po meczu będzie stan 2-2 niż 3-1 dla Heat. Każdy znajdzie jakiś powód żeby się przyczepić o coś nie ważne czy to kibic Heat czy kibic Pacers. Nikt nie jest święty a ta seria to prawdziwa wojna. Myślę, że Indiana była/jest jedynym zespołem wschodu, który może poważnie zagrozić Heat w tych play off czego mamy dowód na parkiecie. Przed Nami powrót do Miami i coś czuję, że nie ostatni w tej serii..
jedna z ciekawszych serii w tym roku się zapowiada…
Uwaga hejtuje dalej…bardzo cieszy mnie monstrualnie pod wzgledem statystyk mecz wielkiego ALL-Stara Bosha :) Indiana zagrała dobry mecz, Miami słaby – ot cała tajemnica zwycięstwa. Jak autor zauważyl martwi to ze pomimo under 40% FG i jak ktoś inny podał pomimo najlepszego (7) zbieracza w osobie Allena i przy 6 faulach LBJ Miami nadal mogło ten mecz wygrać…no ale pożyjemy zobaczymy, mecz 5 odpowie nam kto będzie w finale.
*monstrualny
Brawo dla Indiany! Bardzo ciekawa seria się zaczyna w tym roku. Pacers byli praktycznie spisani na straty, ale dzięki takiemu spotkaniu wlali w siebie dużo pewności. James się nie popisał.
Mecz ogółem bardzo dobry – ale były dwie sytuację które zmieniła bieg meczu w obie strony. Przy bodaj 8 minutach Pacers + 9 zbierają piłkę w ataku a sędziowie uznają błąd 24 sekund- choć w tej akcji nawet bez powtórki większość zastanawiała się skąd ta decyzja przecież to nie było draśnięcie tylko piłka była ” położona ” na obręczy i chwilę się po niej toczyła. Ta akcja to typowa akcja za 4 punkty bo gracze Pacers ciągle dyskutowali z sędziami i następnie faul w obronie.
A potem faul Jamesa w ataku – Lance wyglądał jakby się potknął – poza tym Wade nie skorzystał z zasłony. Na pocieszenie można by powiedzieć że obie akcje w dwie strony ale to niestety tak nie działa.
Miami za bardzo skupilo sie na chamskich zagrywkach niz na zbiorkach-to przegrali.
Jak można sobie skręcić kostkę grając w takich butach w jakich grają w NBA?
Ja skręciłem sobie ale grając w trampkach lub zwykłych adidasach za 50 dych. Widze że wcale nie potrzeba wydawać kilku stówek na dobre koszykarskie buty bo one i tak nie spełniają swoich podstawowych zadań.
co to za komentarz z dupy
nigdy w kosza nie grałeś???
oprócz butów mają kostki potejpowane a i tak je kręcą taka gra taki sport
chłopcze z gimnazjum
tadaaam
mój wpis zadziałał :-P
Mnie zniesmaczyły te dziwne decyzje sędziów. Sytuacja z zegarem i ewidentnym dotknięciem piłki po rzucie Hibberta. Ewidentnie ta sytuacja wybiła graczy Pacers, bo potem był run Heat. Widzieliśmy odgwizdywane dziwne faule w obie strony. No i zaskakująca interpretacja dotknięcia piłki przez Westa (skoro widać w powtórce, że ostatnie pewne dotknięcie było po stronie Allena, to po co gwizdać, że West dotknął piłkę skoro nie jest się tego pewnym???). Faul ofensywny Jamesa wręcz śmieszny. Wtedy wynik meczu jeszcze wciąż był otwarty. Jakby takie muśnięcia gwizdać, to na boisku oglądalibyśmy pełen rooster, bo gracze pierwszej piątki wylecieliby już w okolicach połowy trzeciej kwarty. Ogólnie jedno z najsłabszych spotkań pod kątem sędziowania jakie widziałem w obie strony.
Co do samego meczu, powiedziałem przy okazji poprzedniego, że nic dwa razy się nie zdarza. Taka perfekcyjna połowa, w której Heat rzuca 70 punktów, nie zdarzy się drugi raz w tej serii. Poza Jamesem realnie ofensywa Heat kuleje. Wade i Bosh wnoszą zaskakująco mało. Zarówno w 3 grze, jak i w 4, sporo wniósł Mario Chalmers i w zasadzie to on jest teraz drugą siłą mistrzów w ataku. Znowu LBJ musi ich przekulać do finału. Pewnie to zrobi, ale to są prawdziwe męczarnie. Ze Spurs może być tak samo trudno, a może nawet trudniej, bo Spurs w czasie takich przestojów w ataku będą odjeżdżać od razu na 10-15 punktów. Muszę powiedzieć, że świetnie się patrzy na Hibberta. Jego ruchy w pomalowanym, izolacje, haki wyglądają już co najmniej przyzwoicie. W ciągu sezonu nie oglądałem za bardzo Indiany i w stosunku do zeszłego roku zrobił niesamowity postęp.
niestety nie mialem okazji ogladac tego spotkania. ma ktos moze jakis link do niego zebym mogl nadrobic zaleglosci ?
ale tylko udane: http://www.youtube.com/watch?v=JPBFNHrCb6A