W posezonowych spotkaniach Mistrzów NBA 2012 widać kilka ważnych zmian, w porównaniu do sezonu regularnego, które mocno uwidoczniły się podczas pierwszego finałowego spotkania. Jak wiadomo znacznie gorzej na przestrzeni play offs 2013 wypada duet wielkich gwiazd Dwyane Wade i Chris Bosh. Jeśli Heat marzą o wyrównanej rywalizacji i kolejnych mistrzowskich pierścieniach to muszą zwrócić uwagę na pewne detale, wynoszące ich grę na wyższy poziom. Oto do jakich wniosków można dojść po kilku spotkaniach play offs ekipy z Florydy.
1. Słabsza postawa Wade’a
Flash podczas sezonu regularnego notował średnio 21.2 pkt przy 51.9 % skuteczności z pola. Natomiast z pomalowanego notował on 62% skuteczność. Wszystkie te statystyki spadły w meczach play offs i lider Miami zdobywa już tylko 14.7 pkt, przy 45.9 % rzutów z gry a w samej strefie podkoszowej jego wskaźnik zleciał do 52%.
Ponadto Wade w play offs 2013 zalicza tylko 2.3 pkt w finałowej odsłonie, nie zaliczając żadnego punktu w pierwszym meczu ze Spurs. Kiedy Flash zalicza ponad 50% skuteczność z gry to jego zespół wygrywał wszystkie 6 spotkań w play offs 2013. W sezonie zasadniczym przekładało się to na bilans 44-5!
2. Niska efektywność gry w ataku Bosha
Po Wadzie i Jamesie najwięcej fani Heat oczekują od swojego podkoszowego Chrisa Bosha, który jeszcze przed rokiem wzmacniał masę mięśniową, a przed tym sezonem szykował nam się na pozycję centra, obiecując więcej siebie w pomalowanym. Tymczasem play offs okazuje się okrutne statystycznie dla samego podkoszowego (?) bo trafł tylko 14 z 50 rzutów, w ciągu ostatnich 5 spotkań oraz 3 z 16 rzutów z samej strefy podkoszowej! W pierwszym meczu z Ostrogami trafił on raz przy czterech próbach.
Bosh podczas całego sezonu zasadniczego zdobywał przeciętnie 16.6 pkt, przy 53% celności z pola gry. W play offs jego wskaźniki spadły do 12.3 pkt w meczu i skuteczności 45%. Sam Chris częściej wędruje nam na obwód i trafił 15 trójek przy 35 próbach (42.9%). Nie takiego Bosha potrzebują Heat do obrony mistrzostwa..
Warto dodać, że jeśli CB trafia swoją połowę rzutów to Heat w post season mają bilans 9-0 (od czasów Wielkiej Trójki).
3. Większy stopień trudności, wskutek obrony rywala, w ataku dla Jamesa
LeBron James jest jedynym graczem pierwszej piątki Heat do którego postawy nie można mieć jakichkolwiek zastrzeżeń. Jeśli jednak spojrzymy na pierwszą konfrontację Mistrzów z Ostrogami to szybko rzuci nam się w oczy, że MVP w drugiej połowie meczu ze Spurs został ograniczony do minimum. LBJ nie tylko skończył mecz tylko z 18 pkt, ale również w II połowie rzucał tylko 4 razy z bliższego dystansu do kosza rywali (trzy próby były celne). Jest to efekt bardziej zespołowej obrony rywali, skutecznego i czujnego krycia Kahwi Leonarda oraz solidnej pomocy ze strony wysokich graczy, głównie Tima Duncana.
Co może pomóc Królowi w kolejnym meczu? Oczywiście większa efektywność gry ze strony Wade’a i Bosha oraz poprawa skuteczności i mocniejsze włączenie się do gry zawodników obwodowych Erika Spoelstry. Jeśli oba założenia się spełnią, wówczas LeBron dostanie więcej miejsca do izolacji czy gra Heat pociągnie za sobą rozciągnięcie szyków obronnych Spurs. Nie będzie też tyle możliwości do pomocy na najlepszym graczu ligi, gdyż każdy z graczy Popovicha będzie musiał pilnować swojego przeciwnika.
4. Poprawa defensywy na obwodzie
W pierwszym spotkaniu Heat nastawili się na coś, czym mogli/mieli wyraźnie ulec Spurs wg naszych założeń – zbiórki. Mimo, że koszykarze z Miami ostatecznie zwyciężyli na deskach (46-37) to nie miało to przełożenia na wynik meczu. Nawet słynne kontry Żaru nie były tak częste jakby mogła sugerować liczba odskoków. Jeśli jednak spojrzymy na liczbę tylko 4 strat Spurs, to wiemy wówczas dlaczego tak się stało. Sam LeBron James zebrał 18 piłek, ale gospodarze bardziej niż kiedykolwiek koncentrowali swoją uwagę na wysokich graczach finałowego rywala. Tymczasem Tony Parker, Danny Green, Kahwi Leonard i Gary Neal nie czuli wielkiej presji w defensywie rywali i żaden z nich nie stracił ani jednej piłki. Heat powinni wrócić do swojej lepszej gry w defensywie, zwiększając presję na graczach niskich Spurs, zwłaszcza na Tonym Parkerze.
Mecz numer 2 przed nami i zobaczymy jakie wnioski – po pierwszej porażce – wyciągnęli obrońcy tytułu?