Oczywiście nie Andrew Bynumem, a Willem Bynum, któremu po sezonie kończy się kontrakt z Detroit Pistons i tego lata stanie się niezastrzeżonym wolnym agentem, a być może w przyszłych rozgrywkach będziemy go oglądać w barwach innego zespołu.
O potencjalnym zainteresowaniu Lakers i Knicks doniósł na twitterze Vinvent Ellis z Detroit Free Press. Filigranowy rozgrywający w bieżącym sezonie notował średnio 9,8 oczek, na 46,9 proc. skuteczności, w tym 31,6 proc zza łuku oraz 3,6 asysty na mecz. Pomimo 30 lat, Bynum dalej posiada szybki pierwszy krok, łatwość w zdobywaniu punktów oraz może dodać zespołowi energii z ławki rezerwowych.
Playmaker byłby dobrym rozwiązaniem zarówno, dla Knicks, jak i Lakers. Zespół z Nowego Jorku opuścił po tym sezonie Jason Kidd, który zakończył karierę, a wczoraj został ogłoszony nowym trenerem Brooklyn Nets, dlatego też podpisanie nowego rozgrywającego może być jednym z priorytetów na to lato dla Knicks. Problemem mogą być jednak pieniądze. W Nowym Jorku na przyszły sezon mają podpisanych 9 zawodników, a wartość ich kontraktów wynosi 75,6 mln dolarów. Oznacza to, że oprócz mini mid-level (3,2 mln) oraz minimalnych kontraktów dla weteranów nie będą mieli środków na podpisywanie wolnych agentów. A mówi się, że mini mid-level mają przeznaczyć na umowy dla Pablo Prigioniego i Chrisa Copelanda.
Z podobnym finansowym problemem borykają się Lakers, którzy również dysponować będą tylko kwotą 3,2 mln dolarów na nowych zawodników. Oczywiście nie biorę tu pod uwagę graczy, do których oba zespoły posiadają, np. prawa Birda, wczesne prawa Birda.
Poza tym Jeziorowcy mają mnóstwo innych potrzeb, oprócz podpisania kontraktu z nowym rozgrywającym, który odciążyłby starzejącego się Steve’a Nasha czy też zastąpił momentami mającego wahania formy Steve’a Blake’a. Główny priorytetem dla Lakers jest podpisanie nowego kontraktu z Dwightem Howardem, a jeśli nie uda się tego zrobić, to możemy być świadkami rozpadu drużyny z Miasta Aniołów i jej gwałtownej przebudowy. Czy Will Bynum będzie jej częścią? Czas pokaże.
Bynum to gracz podobny do Nate Robinsona i potrafi dać niesamowitego kopa z ławki, tylko że nie ma takiej charyzmy jak Nate. Czasem zbytnio cegli, ale taki to typ gracza. Pasowałby np do Indiany, której brakowało odrobiny szaleństwa w starciu z Miami. Chociaż w Nowym Yorku też mógłby się odnaleźć.
Myślę, że 3,2mln dla Bynuma to wcale nie jest tak mało. Sądzę, że pójdzie grać tam gdzie po prostu będzie chciał bo wszędzie będzie mógł liczyć na podobne pieniądze mimo pewnie większego zainteresowania niż 2/3 klubami. W Lakers pasowałby ktoś typu Jarret Jack ale facet będzie oczekiwał kontraktu w wysokości 5/7 baniek więc może faktycznie Bynum?