I koniec. Koniec sezonu 2012/13. Koniec play offs. Koniec finałów. Naprawdę świetnych finałów. Z siedmioma meczami. Z mnóstwem emocji w ostatnich dwóch meczach. Świetnymi indywidualnymi występami. Niesamowitymi spotkaniami. Szkoda, że nie będzie meczu nr 8, bo z chęcią bym je jeszcze obejrzał.
Co tu dużo pisać. Nie mogliście nie oglądać. Chyba nie zdarzyli się tacy. Jeśli tak, żałujcie. To ostatni mecz sezonu. Takich rzeczy nie można przegapiać. Warto było wstać o trzeciej nad ranem, by to zobaczyć. Nawet, jeśli w ciągu dnia mam wyglądać tak, jak Bill Russell w trzeciej kwarcie.
Zresztą to ostatni mecz sezonu. Na kolejne spotkanie najlepszej ligi na świecie przyjdzie nam poczekać ponad 4 miesiące. Długo. Za długo. Dlatego cieszmy się tym ostatnim pojedynkiem tego sezonu. A ten był godny siódmego meczu finałów. Wyrównany. Na wysokim poziomie. I do końca nie było wiadomo kto wygra.
Obie drużyny od początku były zmotywowane. LeBron James przed meczem zebrał nawet kolegów z zespołu i wygłosił specjalna mowę.
Jestem ciekaw, czy podobną przeprowadził Tony Parker lub Tim Duncan.
Pierwsza kwarta była brzydka. Dużo nerwów z obu stron. Widać było, że waga spotkania jest wielka. Były głupie straty. Dużo spudłowanych rzutów. Po 12 minutach obie drużyny miały kłopoty z celnością. Heat trafiali tylko 36,8 proc z gry. Spurs byli jeszcze gorsi – 31,8 proc.
Dopiero z każdą kolejną minutą pojedynek się rozkręcał. W pierwszej kwarcie goście osiągnęli tez największe prowadzenie w tym meczu, uzyskane przez oba zespoły. 7 punktów. Nikt nie prowadził więcej i żadna z drużyn nie potrafiła bardziej odskoczyć. Wszyscy zdawali sobie sprawę, że jeden run może zakończyć mecz, tak jak to miało miejsce w kliku poprzednich spotkaniach i byłoby po mistrzostwie.
Na przełomie pierwszej i drugiej kwarty Heat zaliczyli właśnie taki run. Kiedy przegrywali 10-15 rzucili 11 kolejnych punktów, na które złożyły się trzy trójki Shane’a Battiera, a Spurs zdobyli tylko punkt, po tym jak Kawhi Leonard wykorzystał jedne z dwóch rzutów wolnych. Po trzecim celnym rzucie zza łuku Battiera goście odpowiedzieli jednak lay upem Parkera. W następnej akcji Francuz ukradł piłkę Ray’owi Alllenowi, podał do Tiago Splittera, którego celny rzut zmniejszył straty do jednego oczka. Jest kontakt. Erik Spoelstra bierze czas.
Dalej już toczy się walka kosz za kosz. Punkt za punk. I tak do końca pierwszej połowy, którą minimalnie wygrywają gospodarze 46:44 po trafieniu Dwyane’a Wade’a na 0,8 s do końca. Wade’a, który tego dnia był gorący na pół dystansie.
Trzecia kwarta zaczęła się tak jak kończyła się druga. Heat zdobywali punkty. Spurs odpowiadali tym samym. W połowie tej części meczu za trzy z lewego rogu trafił Danny Green i przez chwię wydawało mi się, że może to jest ten moment, w którym ten młody zawodnik się przełamie, po tym jak spudłował siedem poprzednich rzutów, że zacznie teraz trafiać trójki, jak w spotkaniu nr 3 i 5. Że to jest sygnał dla Spurs do ataku. Inne plany miał jednak James, który od razu odpowiedział dwoma rzutami z dystansu i dalej wróciliśmy do koszykarskich szachów, gdzie jeden błąd mógł kosztować mistrzostwo.
W ogóle w całym spotkaniu gospodarze oddawali dużo rzutów z dystansu. Swoją drogą przyjezdni im na nie pozwalali. Często z czystych pozycji, spóźniając się w obronie i z rzadka którąkolwiek kontestując, a już kwintesencją tego był buzzer beater Mario Chalmersa na koniec trzeciej kwarty. Kiedy dosłownie klika sekund wcześniej rozgrywający do tej pory dobre zawody, w porównaniu do szóstego meczu Manu Ginobili trafił lay up spod kosza i Spurs prowadzili 71:69 na zegarze zostało 5 sekund i nie spodziewałem się, że obrona San Antonio tak łatwo da się ograć rozgrywającemu Heat i pozwoli mu na rzut za trzy.
Właśnie te trójki, czyli coś, co było do tej pory główną bronią Spurs w tych finałach, przechylało tym razem zwycięstwo na korzyść Miami. 32 próby zza łuku w całym meczu. 12 celnych. San Antonio – 6/19.
Ostatnią kwartę gospodarze też zaczęli od skutecznego rzutu za trzy Battiera, który był dziś niesamowity pod tym względem. W poprzednich 6 spotkaniach trafił 6 z 19 trójek. Dzisiaj zaczął mecz od 5/5, a cały mecz skończył z 6 celnymi rzutami z dystansu na 8 prób na koncie. Był jednym z ojców zwycięstwa w tym decydującym pojedynku. Wtedy, kiedy Heat potrzebowali tego trzeciego do zdobywania punktów obok Wade’a i Jamesa właśnie Battier znalazł się odpowiednim momencie w odpowiednim czasie.
Nie może akurat po sobie powiedzieć tego Chris Bosh, który, co tu dużo mówić, ssał. Miał kłopoty z faulami, nie radził sobie z Duncanem, a do tego nie zdobył ani jednego punktu, pudłując wszystkie 5 rzutów z gry, w tym jedne zza łuku. Heat mieli dziś szczęście, bo Shane zagrał swój najlepszy mecz w tych play offach. W najlepszym możliwym momencie. Zdobył 18 punktów, wszystkie po rzutach za trzy, czym wyrównał swój najlepszy punktowy wynik w tym sezonie. Poprzednio, tak dużo oczek na koncie zanotował 15 listopada ubiegłego roku w spotkaniu z Denver Nuggets, kiedy również 6 razy celnie przymierzył zza łuku. Był dziś cichym bohaterem Miami.
Tym niekwestionowanym był jednak James. To on oddał najważniejszy rzut meczu, dzięki któremu Heat wyszli na 4-punktowe prowadzenie. To on w następnej akcji zanotował kluczowy przechwyt i to on pewnie wykorzystał dwa osobiste, po którym wiadomo już było że Miami zdobędą mistrzostwo.
Był najlepszym zawodnikiem tego meczu, najlepszym zawodnikiem Heat w tych finałach, po raz drugi z rzędu wybrano go MVP, po raz drugi z rzędu zdobył mistrzostwo i nikt mu już tego nie odbierze.
Choć wcale tak to nie musiało wyglądać. Kiedy na równo 2 minuty do końca meczu za trzy przymierzył Kawhi Leonard, swoją drogą najrówniej grający gracz Spurs w tych finałach, gospodarze prowadzili już tylko dwoma punktami. Następnie Green sfaulował Chalmersa, który spudłował oba wolne i San Anotnio miał szansę wyrównać stan meczu, a nawet wyjść na prowadzenie. Z dobrej pozycji zza łuku trochę za mocno rzucił jednak Leonard i piłka znalazła się w posiadaniu Heat. Fadeaway’a spudłował Wade, zbiórkę w ataku zanotował James, od razu oddał znajdującego się za linią za trzy punkty Battiera, ale ten tym razem nie trafił.
Goście mieli przed sobą kolejną szansę. Na zegarze było niecałe 50 sekund do końca, piłka trafiła do Duncana, którego krył Battier. Tim zszedł do środka i pół hakiem próbował zdobyć punkty. Sytuacja, w której podkoszowy Spurs trafiłby 9 na 10 razy, a miał przeciwko sobie jeszcze niższego o kilka centymetrów obrońcę. W tym momencie przyszedł jednak ten dziesiąty raz, rzut był trochę za mocny, a dobitka również okazała się nieskuteczna. O czas poprosił trener Spoelstra i w ostatniej akcji piłka powędrowała do Jamesa, który wyszedł po zasłonie na 6 metr, do bloku nie zdążył Leonard, LeBron wyskoczył i trafił. Na zegarze 27,9 sekund do końca. 92:88 dla Heat.
W następnej akcji zaliczył jeszcze przechwyt na Ginobilim, który fatalnie podawał pod kosz do Duncana. Spurs faulowali, a James pewnie wykorzystał oba wolne. To był koniec. Nic już nie mogło odebrać Miami zwycięstwa i drugiego tytułu z rzędu.
W całym meczu James rzucił 37 punktów, trafił 12 z 23 rzutów, w tym 5 z 10 za trzy. Zebrał 12 piłke i rozdał 4 asysty. Zagrał najlepszy mecz w tej serii, akurat wtedy kiedy się tego od niego oczekiwało i słusznie wybrany został MVP finałów.
W zespole Spurs zawiedli przede wszystkim Parker, który zanotował 10 punktów i był tylko 3/12 z gry. Podobnie Green – 1/12 z gry. Głupie straty w czwartej kwarcie popełniał też Ginobili. Jak przez cały mecz grał bardzo dobrze i nie popełniał błędów, tak z tego go zapamiętam z meczu nr 7, kiedy nie potrafił złapać piłki w ręce, sam przy podaniu do jednego z kolegów wyrzucił ją poza linię boczną, a do tego w ostatniej akcji stracił ją też na rzecz Jamesa. Jedynie Duncan i Leonard zagrali na przyzwoitym poziomie i utrzymywali Spurs w tym meczu. W tym sezonie się nie udało, w następnym może być jeszcze trudniej, a za rok San Anotnio będą starsi. Tylko czy nie mówi się tak o nich co roku?
Na podsumowanie rozgrywek i być może jeszcze dokładniejszą analizę tego siódmego meczu jeszcze przyjdzie czas później, tymczasem gratulacje dla Heat! Gratulacje dla Jamesa! NBA, wracaj jak najszybciej!
San Antonio Spurs – Miami Heat 88:95 (16:18, 28:28, 27:26, 17:23)
Liderzy zespołów:
Punkty: Duncan 24 – James 37
Zbiórki: Leonard 16 – James 12
Asysty: Ginobili 5 – James, Allen 4
Przechywty: Duncan 4 – James, Miller, Chalmers 2
Bloki: Leonard, Duncan, Green 1 – Wade 2
Liczyłem po cichu, że jednak San Antonio znajdzie w sobie jeszcze siły na ten jeden mecz ale trudno. Gratuluję nowym-starym mistrzom tytułu.
Dla mnie przełomowym momentem meczu był rzut za trzy Chalmersa na zakończenie 3 kwarty. Gdyby Spurs prowadzili na wejściu 4 kwarty psychologicznie mogłoby się to potoczyć zupełnie inaczej. Jeszcze jeden, dwa rzuty celne na początku i to Heat mogliby się zagotować. Niestety potem była już tylko równia pochyła. Spurs pękli w 4 kwarcie psychicznie.
Ciągle nie mogę uwierzyć w to, że można przegrać wygrany mecz (mecz nr 6). Jeśli nie potrafi się wykorzystać takich szans, to nie zasługuje się na mistrzostwo. Dlatego moim zdaniem Heat zasłużyli na tytuł.
I znowu tylko Bronek i Bronek, a rewelacyjnie zagral Wade! 23 oczka na swietnej skutecznosci, 10 zbiorek, dwa bloki, defense kapitalny, wymuszanie strat – bomba. I to wszystko na jednym kolanie… I po co te kretynskie tekst, zeby zaczynal na lawce, ze nie jest potrzebny na parkiecie jak gra Lebron, bzdura, bez niego Miami nie osiagneloby praktycznie nic. Wade Respect! Bosh przeslaby niestety. Piekna noc, szkoda, ze ostatnia tego sezonu;)
no i w takim meczu widac co znaczy role player- bez trojek battiera nie byloby tego mistrzostwa. Z drugiej strony gdyby green trafiał chociaż na 40% to wynik byłby zupełnie inny. Podobnie jak rok temu, to role players tworzą różnicę.
kapitalny mecz! Świetny Wade, James ale i zadaniowcy jak Chalmers czy Bettier. Trochę zawiódł Allen, a Bosh… niech ktoś mi powie że nie warto jednak wytransferować go do Bobcats. Tim jechał go jak chciał. Szczerze mówiąc to oddałbym go nawet za Bismacka + pick(i), bo na chwilę obecną w Miami jest Big Two a nie Big Three. Koleś tylko zapycha salary cup. W San Antonio świetnie grał Tim (chociaż pewnie nie może sobie wybaczyć akcji w końcówce, gdzie nie trafił dość prostego rzutu ani jego dobitki), widać było jednak że Miami mocno ograniczyło grę Parkera co utrudniło im życie. Ciekawe ilu graczy obu zespołów zakończy kariery? Allen, Battier, Duncan, Ginobili?
Miami gra bardzo dobrze dzięki temu, że oprócz swoich indywidualnych umiejętności mają team spirit, team chemistry i inne takie teamy ;). Transfer Bosha na pewno rozwaliłby drużynę i trochę czasu by im zajęło zanim doszliby do obecnego poziomu (zagrywki, taktyka itd). Poza tym to nie jest tak jak na grach, że wymieni się zawodnika a on przychodzi do nowego klubu i jakby nigdy nic gra tak samo albo lepiej. Zapominacie o czynniku ludzkim (nowe miejsce, przeprowadzka, rodzina, znajomi, itd). Poza tym uważam, że Bosh mimo iż odbiega od Big Duo, to świetnie ich uzupełnia. Nie zapominajmy że jego bloki w G6 znacząco przyczyniły się do wygrania meczu, potrafi świetnie rozciągnąć grę, ma bardzo dobry rzut z półdystansu a i w obronie źle nie wygląda (pomijam Tima i Hiberta ;) To czego Heat potrzebują to solidnego centra na 25 minut meczu i utrzymać artylerie 3pkt. P.S. Bosh zagrał dziś naprawdę jak BIG TREE :D:D:D
zdaje sobie sprawę z tego że to nie gra (na NBA2k13 Bosh u mnie zostaje bo ma łatwy rzut, za to opycham Wade’a :-p), ale Bosh nie jest po prostu wart tych pieniędzy. W game 6 miał arcyważny blok, ale generalnie zawodzi. I to nie pierwszy raz – mam wrażenie że odkąd przyszedł do Miami gra poniżej swoich możliwości… a może po prostu jest taki słaby? Ja bym go opchnął a zamiast niego próbował z free agents ściągnąć D.Westa. Od Bobcats zgarnąć pick i wybrać jakiegoś centra (Zeller albo ten ukrainiec?)
Po przegranym game 6 przez Spurs obawiałem się, że nie wykorzystali swojej szansy i jak widać miała słuszne obawy :/ Gratulację dla Miami a zarazem liczę, że za rok ktoś odbierze im tytuł bo liga będzie nudna jak tak Heat co roku będą trafiać do finału i ogrywać kolejnych rywali z zachodu :P
Zadecydowała głębia składu. Zawsze ktoś rezerwowych Miami miał dzień: Miller, Allen Battie.
Moim zdaniem Bosh zagral calkiem niezly mecz, wiadomo ze 0 pkt to nie jest rewelacja, ale w obronie ciezko pracowal, nie mowia tego statystyki, ale chlopak naprawde odwalil dobra robote, czy nawet zaslony… na bank zostanie w Miami…wogole co to za pomysly zeby go oddawac…
pomysł taki, że jest słaby… i oglądaliśmy wczoraj chyba inny mecz. Bosh w obronie miał (strzelam tak jak pamiętam, nie patrze w statystyki) 1 blok. I to by było na tyle Bosha. Nie radził sobie kompletnie z Duncanem, który ładował nad nim takie piły że aż mi Bosha było szkoda, szybko złapał głupie czasami faule (np. ten z zasłoną właśnie). Nie mówie że jest tragiczny… znaczy jest jeśli bierzemy pod uwagę ile zarabia (nie pamiętam- 12-14mln?). Sorry, ale za tą cenę już lepszy jest Boozer na którego wszyscy tak narzekali że trzeba na nim amnestie wykorzystać
Dla mnie Bosh jest lepszy od C Boozera, szczegolnie patrzac na caly sezon. Jest idealnym ogniwem big 3 robi zamieszanie na poldystansie, jest najlepszy % z poldystansu w lidze. Gdyby wiecej zbieral to bylby extra. Jest bardzo mobilny jak na 211 i tutaj Heat szukaja szczescia i jak widac z powodzeniem. A statystyki niczgo nie oddaja co z tego ze np Ibaka czesto ma 3 bloki na mecz jak daje sie przepchnac na zbiorce czy czesto zostawia krycie…takie moje zdanie
Warto było wstać o 3:) Co za mecz w wykonaniu HEAT. Wade z pół dystansu trafiał niemal za każdym razem. James jak to James poprowadził drużynę do mistrzostwa. Jednak Miami imponowało również w defensywie co przesądziło o zwycięstwie.
Let`s go HEAT
Za rok liczę na kolejne mistrzostwo:)
Nie wiem czy LBJ powinien byc MVP.Cos mi sie wydaje,ze jakby nie przebudzenie Wade’a to byloby 4-1
Szkoda :( Ale po takich finałach należy tylko pogratulować obu ekipom. A w szczególności uznanie dla Wade’a i Lebrona – pokazali klasę w ostatnim meczu. Nic to, za rok dostaną z bykami :D
Spursi nie przegrali przez sędziów czy słabą dyspozycję. Nie przegrali równiez przez to że Miami grało jakąś galaktyczną koszykówkę. Przegrali przez… trenera i jego złą taktyke na mecz. Jedyną ich taktyką było pakowanie się pod kosz. Spolestra to widział więc ustawił skład pod obronę kosza. Pop widząc to jak przewidywalna ich gra jest powinien wziąć czas i rozpisać im inne ustawienia. Jedna z drużyn grających najbardziej zespołową koszykówkę, mająca zwykle sporo asyst i której siła tkwi w rotacji piłki nagle w najważniejszym meczu sezonu postanawia grać koszykówkę samolubną z rajdami i przepychaniem się pod kosz? CO to ma być!! Oni wogóle nie wychodzili na pozycje, nie ruszali się. Statyczny atak to nie atak i dlatego przy dobrym kryciu zostawały im tylko rajdy. Bez biegania ułatwiali tylko grę obronną Miami. Gdyby biegali byłyby pozycje na rzuty z półdystansu i więcej miejsca na PRZYGOTOWANE rzuty za 3.
Trener powinien to wychwycić i powiedzieć im jak maja grać, jak mają biegac a nie mówić coś w stylu gatki motywacyjnej.
Przegrał Ginobili, przegrał brak dzielenia się piłką w meczu nr 7, przegrała wąska rotacja w ostatnich 2 meczach. Smutne. Szacunek dla LBJ-a, pokazał, że jak zepnie poślady to jest lata świetlne przed konkurencją. Nie kibicuje mu, nie lubię jego stylu, nie chce żeby wygrywał, ale już dzisiaj jest top 5 graczy ever i należy mu się szacunek no bo ilu jest lepszych? a może nawet nie lepszych tylko takich ktorzy mieli taki wpływ na grę w swoich czasach jak on? no ilu? Wilt Mj i ShaQ? no bo przeciez Bird i Magic nie, Oscar nie, Russel też nie, Jabbar? wszyscy oni byli obudowani bandą niesamowitych graczy a z kim gra LBJ? z Wade’m na jednym kolanie, z moim mega mistrzem Pussy-Boshem ( robi się z niego drugi Bargnani) i z paroma weteranami od trójek, które jak wpadają jest rzeż a jak nie wpadają to piach na maxa. James wyprzedził swoje czasy, dojrzał i choc popełnia głupie straty w koncowkach meczy ( z Indiana G2 i z SAS G6) to jednak zwycięża, dominuje i pewnie jeszcze kilka palców ubierze w pierścionki i to niekoniecznie w Miami…Chwała Zwycięzcom, Szacunek Pokonanym!!! Amen i do zobaczenia w nowym sezonie
Tu tak na szybko napisze że chyba nie masz pojęcia o baskecie, Magic proszę ja Ciebie Hall of Fame! Od niego się zaczeło „show time”, „no look pass” …carrer stats 19,5/11,2as/7,2rebs czyli ciągły „flirt” z TD. A z tym zespołem to tylko dojebałeś papiaka, szkoda pisac…
No i taki kloc jak LBJ został MVP. To chyba najsłabsze MVP w historii tej ligi.
Przed chwilą skończyłem oglądać i jedno mi się ciśnie na usta: absolutnie przepiękny mecz! Sam początek z motywowaniem się Miami zapowiadał, że to będzie big game. I tak było. Mecz zacięty, walka o każdą piłkę, zmiana taktyki, nowe zagrywki, ultradefensywa Miami, reborn Battier i Wade’a, reborn LeBrona, struggle Manu, struggle Parkera, złość Duncana (sic!). Piękne gratulacje od Popa dla LBJ i Wade’a. Wzajemny szacunek i odpowiedź LeBrona co myśli o hejtach w swoją stronę. Przepiękna seria i przepiękne finały. Propsy dla Spurs, propsy dla Miami.
szacunek dla miami piekny mecz bylem za spurs. to co bylo atutem san antonio czyli dzielenie sie pilka i rzuty za 3 w ostatnim meczu kompletnie nie wyszlo.mam nadzieje ze za rok ktos wkoncu utrze nosa miami ;)