W Indianapolis mają powody do zadowolenia. Po 13 latach wrócili do finałów konferencji, wykreowali nową gwiazdę Paula George’a, a do tego na stanowisko prezydenta klubu wraca Larry Bird. Po świetnym sezonie celem Pacers jest wielki finał i walka o tytuł.
Od paru lat zauważamy tendencję zwyżkową w ekipie Pacers. W 2010 skończyli w loterii Draftu (gdzie wybrali Paula George’a). Rok później była 1 runda play-offs (porażka 4-1 z Chicago Bulls), w 2012 półfinał konferencji (2-4 z Miami Heat), a w tym roku finał konferencji (przegrana 3-4 z Heat). Jeśli wszystko potoczy się dalej w ten sposób, to za rok Pacers ujrzymy w Finałach, a za dwa lata zdobędą tytuł. Są w stanie? Jak najbardziej są.
Indianapolis obroną stoi
Dawniej ekipa Pacers była nastawiona na obronę. Tak jest i teraz. Pacers mieli najlepszą obronę ligi (99.8 traconych punktów na 100 posiadań). Rywale Indiany rzucali przeciwko nim ze skutecznością 42% z gry i 32% za trzy. Bez wątpienia Pacers posiadają najlepszą obronę ligi, mimo, że Memphis Grizzlies tracili mniej punktów, ale więcej na 100 posiadań i pozwalali rywalom na wyższą skuteczność.
Sekret obrony Pacers nie tkwi w obronie zespołowej. Posiadają oni kilku bardzo dobrych obrońców w grze jeden na jeden. Między innymi George’a Hilla na „jedynce”. Mimo, że jest jednym z najsłabszych starterów na pozycji rozgrywającego w NBA, to w obronie radzi sobie wyśmienicie. Jako rzucający obrońca gra Lance Stephenson, który wnosi dużo energii w obronie Pacers. Dalej jest Paul George, nieustępliwy defensor, dobry przechwytujący, wybrany do All-Defensive Second Team. I jako center, moim zdaniem, najlepszy obrońca tegorocznych play-offów Roy Hibbert. Blokuje wiele rzutów, ale też wymusza szarże i ciężkie do trafienia rzuty. Zwłaszcza gdy skacze pionowo w górę. Ciężko jest trafić, gdy ma się przeciwko sobie gracza mającego zasięg większy o kilkanaście centymetrów. Na ławce mamy min. Sama Younga i Jeffa Pendegrapha, kolejnych dobrych defensorów.
Ławka rezerwowych
Główny problem Pacers i, moim zdaniem, najważniejszy powód dla którego przegrali z Miami Heat to krótka ławka rezerwowych. 5 najlepszych punktujących Pacers to gracze pierwszej piątki. Sama ławka jest drugą najgorzej punktującą ławką w całej NBA (24.1 w sezonie regularnym + play-offs). Ale jak najlepszy strzelec z ławki zdobywa 7 punktów na mecz to czemu się dziwić.
Tym strzelcem był Gerald Green, który jednocześnie trafiał ze skutecznością 36% i nie może zaliczyć sezonu do udanych. Z tego też powodu w play-offach rozegrał jedynie 9 z 19 spotkań.
Sixth manem Pacers należy zatem nazwać Tylera Hansbrougha. 7 punktów, 4.6 zbiórki i skuteczność 43% to jednak trochę mało jak na wysokiego. Ale gdy Psycho T wychodził na parkiet to pokazywał serce do gry i nieustępliwość, dlatego ten sezon można zaliczyć mu na plus.
Ławka Pacers to przede wszystkim solidni zbieracze, którzy PER-36 zbierali dobrze. Najlepszym zbierającym w przeliczeniu na 36 minut był co prawda Roy Hibbert (10.4), ale niewiele niższe liczby uzyskiwali Jeff Pendegraph (10.1), Tyler Hansbrough (9.8) i Ian Mahinmi (8.5). Z przymrużeniem oka możemy powiedzieć, że najlepszym zbierającym był Miles Plumlee (14.4 PER-36), ale zauważmy, że grał jedyne 3.9 minuty w 14 meczach.
Co dalej z Dannym Grangerem?
Cała sytuacja ławki wyglądałaby inaczej, gdyby w trakcie sezonu dostępny byłby Danny Granger. Pacers w play-offach zdecydowanie brakowało kogoś, kto rzuciłby swoje 10-15 punktów z ławki, a Granger na luzie mógłby tyle rzucać. Gdyby Danny był dostępny w trakcie play-offów to Pacers mogliby nawet pokusić się o tytuł.
Tymczasem rolę Grangera jako lidera Pacers przejął Paul George. Sam Granger zagrał jedyne 5 spotkań w sezonie i grał w nich średnio 14.8 minut. Teraz zdaje sobie sprawę, że może zostać przehandlowany. Nie wiemy co Granger pokaże po kontuzji i opuszczonym sezonie.
W Indianapolis potrzebują strzelca z ławki, a Granger jest w stanie taką rolę spełniać i dorzucać swoje 15 punktów co mecz. Jeśli już mieliby nim handlować to powinni szukać strzelca za trzy. Pacers w zeszłym sezonie trafiali tylko 34% za trzy i trafiali 6.8 trójek co mecz. Nie jest to mało, ale muszą dostosować się do dzisiejszych standardów i rozciągać obronę mocniej. Mówi się, że do Pacers mogą przyjść Kyle Korver lub J.J. Redick jako wolni agenci. Ale to już temat na osobną dyskusję i na pewno usłyszymy jeszcze sporo plotek.
Droga przez play-offy
Do post-season Pacers weszli z 3 miejsca na Wschodzie z bilansem 49-32. Rozegrali 1 mecz mniej od pozostałych drużyn. Z powodu zamachów podczas maratonu bostońskiego odwołano mecz Pacers – Celtics. Pierwszym przeciwnikiem Pacers byli zajmujący 6 miejsce na Wschodzie Hawks.
Sama seria nie obfitowała w wielkie emocje, bo prawie wszystkie mecze kończyły się dwucyfrową przewagą jednej ze stron. Tylko Game 6 skończyło się 8 punktowym zwycięstwem Indiany. Była to seria zdecydowanie najmniej medialna, bo spotkała się drużyna wokół której wszyscy są obojętni (Hawks) i drużyna, której mecze dla większości były nudne jak flaki z olejem (Pacers).
Sam obejrzałem jedynie dwa mecze tego pojedynku, mianowicie Game 1 i Game 2. Pierwszy dlatego, że był o ludzkiej porze, a drugi dlatego, że go dla was relacjonowałem na stronie. Seria nie obfitowała w wiele ciekawych zdarzeń, warto jednak zwrócić uwagę na świetnego Paula George’a, który w Game 1 zaliczył triple-double, a w następnych meczach również był wiodącą postacią drużyny. Ostateczny wynik: Pacers 4 – 2 Hawks.
Przeciwnikami Pacers w kolejnej fazie byli Knicks i serię zapowiadano jako pojedynek przeciwieństw. Rzeczywiście tak było, ale Pacers pokazali, że obrona > atak i zwyciężyli, mimo znakomitej postawy Carmelo Anthony’ego. W każdym meczu to właśnie Melo był najlepszym punktującym Nowojorczyków i miał średnią 28.5 punkta na mecz. Jednak nie było tak, że Paul George nie radził sobie z Anthonym. Po prostu Melo oddawał mnóstwo rzutów i miał słabą skuteczność.
Słabiutko w serii radził sobie J.R. Smith, który miał skuteczność poniżej 30%, a bohaterem został Roy Hibbert. W Game 6 przystopował świetnego Anthony’ego swoim blokiem, a na przestrzeni całej serii był najlepszym graczem Pacers. Melo miał 39 punktów, ale zawodził w końcówce, właśnie po bloku Hibberta.
Przyszły finały konferencji i chęć zemsty za poprzedni rok na Miami Heat. Seria ta udowodniła, że Pacers należą do George’a i Hibberta, ale ich świetna postawa nie wystarczyła. Game 1 mogło być wygrane dla Pacers, ale Heat mieli LeBrona Jamesa, który trafił game-winnera i uzbierał triple-double. W kluczowym momencie zabrakło na boisku Roya Hibberta, który mógł rzut Jamesa zablokować.
Obie drużyny wymieniały się zwycięstwami i po 6 spotkaniach na bardzo wysokim poziomie było 3-3. Jednak według serii zwycięstwo-porażka Pacers, w kluczowym spotkaniu miała przyjść porażka. Tak też się stało i zmobilizowani Heat rozbili rywali 76-99. Ale te play-offy i tak pozwalają Pacers patrzeć w przyszłość z wielkimi nadziejami.
Sezon Pacers w liczbach
94.7 punktu na mecz – 23 miejsce
104.3 punktu na 100 posiadań – 20 miejsce
90.7 punktów przeciwnika na mecz – 2 miejsce
99.8 punktów przeciwnika na 100 posiadań – 1 miejsce
45.8 zbiórki na mecz – 1 miejsce
20.3 asysty na mecz – 28 miejsce
Najlepsi gracze w sezonie
Nie ulega wątpliwości, że najlepszą piątkę graczy Pacers w tym sezonie złożymy ze starting five tej ekipy. Uporządkowałem zatem graczy pierwszej piątki Indiany od najgorszego do najlepszego. Każdy z nich zaliczył bardzo dobry sezon, dlatego chciałem wyróżnić wszystkich.
5. George Hill (14.2 punktu, 3.7 zbiórki, 4.7 asysty w 34.5 minuty gry) – dobry sezon w obronie, gorzej z atakiem. Jako trener wymagałbym od swojego podstawowego rozgrywającego, dostającego ponad 30 minut gry, 7-8 asyst co mecz. Hill notuje tylko 4.7 kluczowych podań na mecz. Słabo. Woli pograć akcje pod siebie. Czasem mu to wychodzi, czasem nie. 44% z gry to też trochę mało. Gdyby Pacers mieli wymieniać Grangera to mieliby pozyskać rozgrywającego, który czyni partnerów z drużyny lepszymi. A Hill tego nie robi. Dobry jako sixth man na ławkę, ale nie jako gracz pierwszego składu.
4. Lance Stephenson (8.8 punktu, 3.9 zbiórki, 2.9 asysty w 29.2 minuty gry) – regular season miał co najwyżej średni, w górę poszedł dopiero w play-offach. Najlepiej zbierający guard play-offów (7.6). Czasem potrafił rozegrać i rozdać kilka asyst. Słabo rzucał z dystansu, większość punktów zdobywał po ścięciach pod kosz lub wjazdach. Poprawił się znacząco w stosunku do poprzedniego sezonu i wywalczył na stałe miejsce w pierwszej piątce Pacers.
3. David West (17.1 punktu, 7.7 zbiórki, 2.9 asysty w 33.4 minuty gry) – West to kolejny wynalazek Larry’ego Birda, który sprawdził się świetnie. 49% z gry to całkiem solidny wskaźnik, aczkolwiek po wysokim spodziewałbym się więcej. Solidny zbierający i asystujący, bardzo dobry na półdystansie. W obronie również prezentuje się nieźle. W play-offach jego średnie nieco spadły, ale to nie zmienia faktu, że rozegrał dobry sezon w barwach Pacers. Teraz kończy mu się kontrakt i dostanie oferty od kilku klubów NBA. Mam jednak nadzieję, że Bird coś wykombinuje i zatrzyma Westa w Indianapolis. Jest to główny cel Pacers na lato.
2. Roy Hibbert (11.9 punktu, 8.3 zbiórki, 1.4 asysty, 2.6 bloku w 28.7 minut gry) – sam regular season Hibberta był średni. 44% z gry? Jako wysoki? Bez jaj. W play-offach, gdzie był obok Paula George’a najlepszym graczem Pacers, jego średnie skoczyły w górę. 51% z gry, 17 punktów, 9.9 zbiórek na mecz. Tylko średnia bloków spadła, ale nie zmieniło to faktu, że był jednym z najlepszych obrońców post-season. Play-offy pokazały, że Hibbert wcale nie musi być przepłacony. W trakcie sezonu regularnego pobił też rekord Pacers w blokach w jednym spotkaniu i uzbierał wtedy triple-double. Było to w spotkaniu przeciwko Hornets, gdzie zablokował 11 rzutów, zebrał 11 piłek i uzbierał 10 punktów.
1. Paul George (17.4 punktu, 7.6 zbiórki, 4.1 asysty, 1.8 przechwytu w 37.6 minut gry) – linijka statystyczna George’a prezentuje się znakomicie. Jednak znaczny minus ode mnie za skuteczność z gry, bo 41% to mało, jeśli jest się uznawanym za przyszłą gwiazdę ligi. George został wybrany Most Improved Player. Moim zdaniem zasłużenie, bo postęp jaki poczynił jest ogromny. Przejął też drużynę po Dannym Grangerze, gdzieś w międzyczasie pobił rekord trójek w jednym meczu Reggiego Millera (9 trafionych, stało się to w tym samym meczu w którym Hibbert pobił rekord bloków), został wybrany do All-Star Game, All-NBA Third Team i do All-Defensive Second Team. Świetny sezon w wykonaniu Paula George’a, w play-offach też pokazał swój leadership. Bronił z powodzeniem takich graczy jak Anthony czy James. Wyrósł na nową gwiazdę ligi. Po przyszłym sezonie kończy mu się kontrakt, jeśli jego postęp pójdzie w dobrą stronę to Pacers zaproponują mu maxa. Bez wątpienia na to zasługuje. Oby został wielką gwiazdą tej ligi. No i na koniec, George dostaje ode mnie MVP sezonu Pacers.
A w zapowiedziach przed sezonem w sumie o Georgu napisałem to samo. W tej samej zapowiedzi, w której nie został nawet wspomniany.