Raptors dopinają właśnie z Knicks szczegóły transferu Andrei Bargnaniego do Nowego Jorku. Kiedy patrzę na to co zyskują w zamian to myślę, że taki ruch powinien zostać wykonany przynajmniej pół roku temu. Ale niech was to wszystko nie zmyli. To może być tylko początek. Niewykluczone, że Raptors chcą być w przyszłym sezonie najgorszą drużyną NBA.
Kiedy w lutym Bryan Colangelo z dumą ogłaszał, że zespół pozyskał Rudy’ego Gay’a i zaczyna się nowa „Gay Era” w Toronto nikt nie przypuszczał, że cała ta wizja może upaść już kilka miesięcy później. W istocie ekipa Dinozaurów z Rudy’m w składzie wygrała 17 z 33 spotkań. Na podsumowanie tego sezonu przyjdzie jeszcze czas. Tylko o co właściwie w tym wszystkim chodzi? Być może dzisiejszy transfer to początek wyścigu po Andrew Wigginsa.
Pewnie słyszeliście już o tym, że Raptors ubiegają się o Erica Bledsoe i są w stanie poświęcić dla niego DeMara DeRozana. Dla mnie jako fana zespołu z Kanady to sytuacja kuriozalna. Nie dlatego, że wątpię w potencjał Bledsoe, ale dlatego, że nikt nie ma pewności czy jest on większy od potencjału DeMara, bo gracz Clippers zwyczajnie nie miał nigdy okazji pokazać pełni swoich możliwości. Przede wszystkim chodzi mi jednak o kwestię lojalnościową.
DeRozan w Toronto jest już od 4 lat i w roku ubiegłym podpisał przedłużenie kontraktu (38 mln$ za 4 lata). Jest z tym miastem związany emocjonalnie i przez ostatnie 3 sezony, zwłaszcza kiedy kontuzjowany był Bargnani starał się chronić zespół przed kompromitacją. Trzeba też spojrzeć na to z tej strony, że jednak nie każdy młody, amerykański, obiecujący gracz przedłużyłby kontrakt z zespołem z Kanady. Z dala od domu i w dodatku poza granicami rodzinnego państwa.
Na dzień dzisiejszy Raptors to zespół z potencjałem na 8 miejsce na Wschodzie. Zakładając, że latem drużyna zostałaby wzmocniona to być może udałoby się faktycznie powrócić do play offów. W Toronto jest trzon (Gay, DeRozan), jest potencjał (Valanciunas, Ross) i są ludzie od czarnej roboty (Johnson, Gray). Czy warto w tym momencie burzyć całą tą koncepcję i zaczynać wszystko od nowa?
Do czego zmierzam? Zaraz po transferze Il Mago pojawiły się plotki, że Raptors zamierzają pozbyć się zarówno Gay’a jak i DeRozana i przetankować cały sezon 2013-2014 tylko po to by z numerem 1 złowić Wigginsa.
Wszyscy kochają takie historie. Wielki talent, uznawany za potencjalną legendę swojej generacji trafia do klubu z miasta, w którym się urodził, który od lat walczy przede wszystkim z własnymi słabościami, a dopiero potem z rywalami. Gdzieś już to było, czyż nie?
2008 – Derrick Rose z Chicago trafia do… Chicago Bulls (zbierających regularnie baty od 10 lat z małymi przerwami) z 1 numerem draftu. Pomijając już ich szanse w loterii i całą dramaturgię tamtego zdarzenia – wygląda to jak scenariusz do oscarowego filmu.
2003 – LeBron James, de facto urodzony w Akron, nadzieja stanu Ohio trafia do lokalnych Cleveland Cavaliers, którzy przez ponad 30 lat nigdy nie zagrali w finałach, a od 5 lat nawet nie dostali się do fazy posezonowej.
Cóż by to była za historia gdyby któregoś tam czerwca 2014 Adam Silver wyszedł na scenę w Madison Square Garden (a może Air Canada Centre?) i ogłosił, że z jedynką Toronto Raptors wybierają urodzonego w Toronto skrzydłowego – Andrew Wigginsa.
Nie lubię kiedy ktoś wchodzi z butami do nowego pokoju i momentalnie stara się ustawić wszystkie meble po swojemu, sprzecznie ze starym porządkiem. Tak robi w tym momencie Masai Ujiri, który burzy całą wizję (bądź co bądź wizję niesprawdzoną, ale która nie dostała jeszcze prawdziwej szansy) swojego poprzednika. Pewnie, że chciałbym zobaczyć Andrew Wigginsa w barwach Raptors wyprowadzającego tą organizację na taki poziom jakiego kanadyjska publiczność NBA jeszcze nigdy na swoim terytorium nie widziała. Problem w tym, że los bywa okrutny i nawet gdyby Raptors z piątką Bledsoe-Ross-Novak-Johnson-Valanciunas skończyli sezon z bilansem 15-67 nikt nie zagwarantuje im pierwszego picku w drafcie. I co wtedy?
Nie podpalajcie się. W tym momencie to tylko przypuszczenia. Jeśli jednak w te wakacje Raptors odeślą do LA DeMara DeRozana, a Rudy Gay zostanie wytransferowany do Charlotte Bobcats za pick w drafcie i paczkę orzeszków ziemnych wszyscy będziemy wiedzieć co jest grane.
Tankowanie przedsezonowe nie ma sensu. Nawet z pickami od Bobcats i swoim mają ledwie 30-40% szans na 1 numer (Bobcats będą w tym sezonie nieco lepsi). Mając całkiem niezły trzon powinni pozbyć się Bargnaniego, który więcej przebywa w gabinecie lekarskim i wziąć weterana Camby z Nowego Jorku ze strzelcem Novakiem.
Jestem, fanem Raptors.
Mało tego urodziłem się w Toronto.
I nie wiem co o tym myśleć. To prawdopodobnie tylko plotka, jednak od czegoś zawsze się zaczyna.
Zmienić aktualny zespół na gorszy w zamian za picki 2014. Aktualny skład pozwoli Toronto w najlepszym wypadku po zmianach w Bostonie i Phily będzie 6.Jedak dalej niż awans do play-offs nie są w stanie dojść.
A Wiggins w składzie to by było coś. Fundament do budowania jakim Gay nigdy nie będzie.
Chociaż to tylko przypuszczenia, bo kto wie co będzie z Wigginsa, w końcu ma 18 lat.
z tym tankowaniem po Wigginsa to juz nie przesadzajcie bo to sie wydaje byc teraz najlepsze wytłumaczenie na kazdy ruch kazdej druzyny, on jest tylko jeden, draft to loteria (3 druzyny) chociaz moze bedzie za rok kilu fajnych zawodnikow tak samo jak kiedys i tak samo jak za pare lat, są na szczescie mozliwosci budowania druzyny nie tylko przez drafty
Heh jak tak dalej pójdzie to więcej emocji będzie w walce o 1 pick jak mistrzostwo
Pół ligi walczy o miśka, drugie pół o 1 pick. Swoją drogą możliwe jest żeby np taki Wiggins nie przystąpił do draftu tylko poszedł odrazu do jedynego klubu w NBA, a na osłodę że nie został 1 draftu dostałby całkiem wysoki kontrakt?