Chauncey Billups nie miał w ubiegłych rozgrywkach zbyt wiele okazji do gry. Kontuzja ścięgna Achillesa spowodowała, że wydawało się, iż może to być koniec jego przygody z koszykówką. Mr Big Shot nie zamierza jednak odstawiać butów na kołek i chce skończyć karierę na własnych warunkach.
Billups w ubiegłym sezonie zagrał w tylko 22 meczach. W każdym z nich wychodził w pierwszej piątce i rzucał średnio 8,4 punktów na 40,2 proc. skuteczności z gry, w tym 36,7 proc. za trzy. Rozdawał do tego także 2,2 asysty na mecz.
W obu przypadkach są to jego najgorsze średnie w karierze i nie przypominał już tego gracza sprzed lat, który prowadził Detroit Pistons do mistrzostwa w 2004 roku, a później był dyrygentem drużyny Denver Nuggets. Nie można mieć jednak o to niego pretensji, ponieważ Billups ma już 36 lat i wiek robi swoje.
Sam Billups mówi, że ma jeszcze trochę paliwa w baku i chce jeszcze pograć przez dwa lata. Jak podał Chris Broussard jest kilka zespołów zainteresowanych pozyskaniem obrońcy jako back up dla pierwszego rozgrywającego, a jednym z nich są podobno… Pistons.
Pewnym jest, że Mr Big Shot nie wróci do Clippers, gdzie grał przez ostatnie dwa sezony. W Los Angeles pozyskali niedawno J.J. Redcika i Jareda Dudley’a, a dodatkowo podjęli opcję zespołu i zatrzymali na następne rozgrywki Williego Greena i dla Billupsa po prostu może zabraknąć miejsca.
Ktoś jednak może się skusić i da mu szansę. Na grę w pierwszym składzie raczej nie ma szans, ale co najmniej 15 efektywnych minut jako solidny rezerwowy Billups jest w stanie zapewnić. Do tego może wnieść dużo doświadczenia w szeregi zespołu, a także pełnić rolę mentora dla młodszych graczy. To wszystko sprawia, że powinno znaleźć się dla niego miejsce w którymś z zespółów w lidze, a minimum dla weterana powinno wystarczyć, by go zatrudnić.
Najchętniej widziałbym go w Detroit. Czy nie byłoby pięknie gdyby na stare lata wrócił do Pistons i zakończył karierę w zespole, w którym święcił swoje największe tryumfy?
You must be logged in to post a comment.