Wedle doniesień z amerykańskich mediów Houston Rockets sonduje możliwość wymiany, której częścią miałby być Royce White. Wydaje się zatem, że sternicy zespołu z Teksasu mają już dość perypetii związanych z niepokornym charakterem i chorobą gracza.
Royce White został wybrany przez Rakiety z numerem 16 draftu 2012, ale w barwach tej drużyny nie zagrał ani razu. Częściej było słychać o jego sporach z lekarzami klubu z Houston i sztabem trenerskim niż z jego popisami na boisku.
Przypomnijmy, że White cierpi na zaburzenia obsesyjno – kompulsyjne (o czym pisałem już kiedyś), które pośrednio bardzo często przekładały się na spory pomiędzy samym zawodnikiem i klubem. White odmawiał gry w NBDL, a kiedy już łaskawie zgodził się grać w barwach Rio Grande Grand Valley Vipers to statystykami tam nie porażał. (aczkolwiek zdobył z tym zespołem mistrzostwo ligi NBDL).
Kiedy wydawało się, że liga letnia to świetny moment na odpokutowanie swych win przez niepokornego koszykarza okazała się, że Rockets wcale nie zaprosili go do turnieju, który w lipcu odbędzie się w Orlando w lipcu. Tym samym Teksańczycy dają jasny sygnał, że najzwyczajniej mają już dość White’a i nie będą już dłużej tolerować jego zachowania.
Sam gracz zapewnia jednak, że chętnie weźmie udział w Summer League, o czym świadczy jego wpis na twitterze:
Rakiety rozmawiają ponoć z innymi klubami na temat wymiany White’a, ale na razie nie wiadomo, gdzie dokładnie miałby on trafić. Taki ruch ze strony klubu nikogo nie powinien dziwić, bowiem w kolejnym sezonie obciąży on budżet Rockets o 1,7 mln USD, a każda kwota zmniejszająca ich salary cap w perspektywie pozyskania Dwighta Howarda jest na wagę złota dla Daryla Moreya – GM zespołu z Houston. Poza tym cała atmosfera związana z tarciami na linii zawodnik-klub nie jest dla nikogo zdrowa, a drogi ku porozumieniu jak nie było tak nie ma w dalszym ciągu.
Tak więc najprawdopodobniej Royce White zmieni klub co wydaje się być najlepszym rozwiązaniem dla obu stron.
Po tym co White 'pokazał’ swoją osobą w poprzednim sezonie, wątpie aby znalazły się chętne kluby. Jeżeli nie potrafi dostosować się do warunków NBA (wiedział na co się piszę), nie wykazał chęci współpracy (sądząc po tym co dotartło do mediów) niech przeniesie swój 'talent’ do Europy gdzie będzie jeździł autobusem na mecze albo na kase do KFC.
Jak zmieni klub to nagle już nie będzie bał się latać?
Mnie nurtuje jak się dostanie do nowego klubu, jeśli już by doszło do wymiany ;)
Np z takimi Knicksami, Brooklynem czy Bostonem to chyba tydzień by jechał :P
Dostanie kontrakt jak Birdman – czyli 2 x po 10 dni, jak się sprawdzi ktoś go podpisze, jak nie to skończy się kariera…
Swoją drogą, mogli by go wsadzać do samolotu i podawać środki nasenne czy coś jak to taki problem dla niego z lataniem.
jak B.A. Baracus drużynie :-)
Mili panowie z miasta braterskiej miłości pewnie zaproszą go do siebie. Oni lubią brać na swoje plecy takie połamane fizycznie i psychicznie jednostki.
Hinkie jest GM Sixers, więc pewnie go z Houston weźmie ;]