Od sobotniego ranka trwają niekończące się dyskusje fanów i ekspertów NBA odnośnie transferu Dwighta Howarda do Houston Rockets. Jedni się cieszą, drudzy smucą, a jeszcze inni – ci najbardziej zagorzali fani Lakers – mówią nawet, że Superman II nie zasługiwał na grę w purpurowo – złotych barwach. Osobiście wydaje mi się, że Mistrzowie NBA z 2010 roku przegrali istotną batalię i ciężko powiedzieć dziś czy zdążą się szybko podnieść po tak dotkliwym ciosie?
W naszej sondzie, którą przeprowadziliśmy przez 12h piątku duża większość z Was była przekonana właśnie tego, iż Dwight założy czerwoną koszulkę Rakiet. Aż 53% do północy potrafiła wskazać, że Howard zagra dla Rockets. Tylko 26% fanów wierzyła w dalszą grę Dwighta dla Lakers. Dlaczego?
1. Określona strategia działania. Rockets przede wszystkim nie czekali a przeszli do działania, będąc pewni, że ich najgroźniejsi rywale nie będą mieli aż tak wielkich atutów jak osoby Jamesa Hardena oraz Hakeema Olajuwona. Pierwszy z nich zachęcał Howarda do gry dla Rakiet tweetami czy smsami, drugi pofatygował się osobiście do L.A. by obiecać Howardowi pomoc w kolejnych przygotowaniach do sezonu. Jeśli sobie przypomnicie zeszłe off-season, kiedy Mark Cuban niby chciał mieć w składzie Derona Williamsa, ale osobiście nie spotkał się z nim (zrobił to Mikhaił Prokhorov zapraszając D-Willa z AK-47 do swojej posiadłości w Rosji) to zrozumiecie jak ważne jest specjalne traktowanie gwiazdy. Daryl Morey, ze swoją świtą doskonale przygotował cały plan i działali krok po kroku, do sukcesu.
2. Trenerzy-asystenci. Mało z Was zauważyło, ale dla mnie ważne to były działania, mianowicie ruchy w sztabach trenerskich Lakers i Rockets. Najpierw zespół Mike’a D’Antoni opuścił dobry znajomy Howarda, z czasów asystentury Stanowi Van Gundy w Orlando Magic. Mowa tutaj o Stevie Cliffordzie, którego nie próbowano zatrzymać w Lakers, a dano mu wolną rękę do przejścia w szeregi Bobcats. Tymczasem Houston Rockets zastawili pułapkę na rywala i by złapać centra w swoje ręce, angażując osobistego trenera centra – coacha od przygotowania fizycznego z Orlando – Joe Rogowskiego. Było to 29. czerwca.
3. Trenerskie-złe-wybory. Zostając przy trenerach, oczywistą oczywistością było, że Dwight nie chce-nie ma zamiaru-nie cierpi pracować z Mikem D’Antoni. Nikt z fanów stojących gdzieś po środku tej zmiany barw klubowych (czyli wszyscy inni fani od fanów Rockets i Lakers) nie przeoczył, iż trzeba było pójść na rękę Howardowi i dobrze odczytać jego żale, fochy ale i być może cenne uwagi, żeby zobaczyć jak źle mu się grało przy ex trenerze Knicks oraz Suns. Dlaczego Mitch Kupchak nie reagował, dlaczego nie chciał pójść na rękę centrowi i zmienić trenera? Co z tego, że płaconoby coachowi D. dużą odprawę – niczym Mike’owi Brownowi? Wzorem kolegów zza miedzy, L.A. Clippers, trzeba było przywołać do życia Phila Jacksona (Clippers angażując Doca Riversa zatrzymali Chrisa Paula) i cały zarząd Lakers odzyskałby nadszarpnięte zaufanie swoich fanów (pamiętacie okrzyki z koronacji Shaqa – We want Phil!!). Na pewno w szeregi Jeziorowców powróciłby team spirit. Opcją awaryjną mógłby się też wydawać angaż Briana Shawa.
4. Duch zespołu a właściwie jego brak od przegranych play offs z Mavericks oraz przedmiotowe traktowanie zawodników; Team Spirit w szeregach Lakers powoli umierał, poprzez nieudaną wymianę Paua Gasola i Lamara Odoma na Chrisa Paula, wymianę trenerów – bez konsultacji z Kobem Bryantem – z Phila Jacksona na Mike’a Browna oraz wysłanie do Houston Dereka Fishera ( w końcu zagrał dla OKC Thunder). Lakers przestali przypominać zgrany zespół, a coraz bardziej wydawali się zgrają najemników, na usługach sterników-biznesmenów szukających najszybszej drogi do sukcesu. Angaż Steve’a Nasha, który w przeszłości powiedział, że nigdy nie zagra dla Lakers, nie wróżył nic dobrego. Pisałem o tym rok temu. Następnie jeszcze o all starowym graniu L.A.
5. Złe systemy gry o których wspólnie wspominaliśmy z Markiem.
6. Wiek najważniejszych zawodników i niejasna przyszłość klubu; to również fakty, na jakie mało wydaje się zwracać uwagę Mitch Kupchak. Starzejący sie i coraz wolniej biegający Steve Nash, Pau Gasol, MWP oraz Kobe Bryant (w końcu będzie po poważnej operacji) nie dociągną tego wózka na szczyt. Takim przysłowiowym 'koniem pociągowym’ mógł być – wbrew różnym opiniom – Howard, ale tylko i wyłącznie, wtedy, kiedy spełnionoby jego warunki (trener, zmiana stylu gry oraz więcej piłki w jego rękach). Momentami również mogłoby się wydawać, iż te rzeczy powinny być zrobione dla zatrzymania gwiazdy – od tak.. Przy okazji rzućcie okiem na to, że młodsi i ciekawi gracze, nie dostali-dostawali w Lakers dłuższych szans (w przeszłości Trevor Ariza, dziś Earl Clark, w międzyczasie gdzieś Ramon Sessions). Praktycznie tylko nazwiska się liczą (?!).
7. Team Kobego; najlepiej dla Bryanta, jeśli poważnie i do końca chciał zatrzymać Howarda w drużynie byłoby, gdyby po kontuzji usunął się na boczny tor i starał się dać więcej pewności siebie centrowi. By środkowy mógł odczuć, że Lakers liczą się z jego zdaniem oraz planują, po zakończeniu kariery przez Kobego, budować przyszłość wokół młodszego i głodnego sukcesów obrotowego. Niegdyś z podobną sytuacją, po przegranych finałach z Pistons w 2004 roku, spotkał się Shaq i nieco odczuł, że w Lakers liczy się bardziej Bryant. Teraz , w moim przekonaniu, Kupchak nie potrafił odsunąć na boczny tor 5-krotnego Mistrza NBA i wskazać nowego lidera w Howardzie – wystarczyło tylko odpowiednio zaplanować całą ściężkę – począwszy od zmiany trenera oraz systemu gry. Tak to mamy tylko gruzy po nieudanym sezonie 2012-13.
Pointa: Lakers są największymi przegranymi off-season 2013 (nieważne czy dołączy do nich Lamar Odom;-). Dodatkowo na rynku jest coraz mniej ciekawych i wolnych graczy. Nie wierzę też, że za rok powalczą skutecznie o LeBrona Jamesa. Mogą mieć problemy z awansem do kolejnych play offs, bo w porównaniu do nich samych konkurencja nie śpi. Przypomnę, że Jeziorowcy pewnie liczyli do samego końca, że Howard pewnie i tak podpisze nową umowę właśnie z nimi..
Nic dodac,nic ująć.Tylko,ze moim zdaniem Howard to nie jest gracz,który może byc liderem MISTRZOWSKIEJ drużyny.Lakers nic sie nie stanie,przebiedują nastepny sezon,a gra sie zacznie od 2014-1015.Wtedy za taki kontrakt,jaki mógł dostać Howard podpiszą franchise playera z prawdziwego zdarzenia.
BTW to jest troche tak,ze blask Hollywood działa w dwie strony-oswietla mocno gwiazde,ale tez trzeba temu blaskowi sprostac i miec jaja i charakter.
Ale że niby po jakiego franchise playera mają sięgać? Nie sądzę, żeby Melo czy BronaDżejms byli zainteresowani… Iluż to zawodników z górnej półki będzie dostępnych i gotowych do odejścia do Lakers będących więźniami króla fochów NBA… Może i pan Howard nie byłby zawodnikiem, który sam by zdobył dla Lakers mistrzostwo, ale powiedzmy sobie szczerze – nikt w NBA nie jest. LA zrobili bardzo dużo, żeby ściągnąć Howarda, a teraz są zdziwieni, że nie zapewnili mu kojca pełnego słodyczy zostali porzuceni. Mitch nie pomyslał, że przy takim zawodniku, jak Howard potrzeba zrobić sign-and-trade, bo inaczej może uciec…
Jaką walkę o PO? Z takim składem i wzmacniającymi się rywalami?
Tankowanie po jakieś ciekawe picki w drafcie to jedyna rozsądna opcja. Bo co mogą zrobić innego? Skład mają stary i już teraz musza myśleć co dalej. Proponował bym spróbować wymienić wszystkich podstawowych na picki w następnym drafcie oraz jakiś młodych perspektywicznych którzy grali by w tym sezonie. Oczywiście z młodymi by nie uciągnęli i zebrali dodatkowe picki przez swoją pozycję w tabeli końcowej.
Fani muszą zrozumieć że jeśli już teraz (w tym następnym straconym sezonie) nie zaczną budowac czegoś świeżego to za sezon czy 2 zostaną z niczym.
„Tankowanie po jakieś ciekawe picki w drafcie to jedyna rozsądna opcja.” – a czy oni w ogóle mają te picki ? Bo coś mi się zdaje że za Nasha coś tam oddawali z wyborów draftowych
Świetny artykuł, chyba najlepszy po zakończeniu finałów. Można dodać także coś o traktowaniu draftów po macoszemu, słabym poszukiwaniu młodych talentów (jak w sas).
I dobra uwaga o psuciu klimatu w zespole przez plotki transferowe.
Dziwi mnie podejście kierownictwa, bo przy piekielnie mocnym zachodzie (duży ruch w denver, gsw, houston), szanse na dostanie się do playoffów mają w tym roku niewielkie. Nawet gdyby kobe po wyleczeniu kontuzji i głodzie gry zyskał nowe życie.
Przespali okres transferowy, największe gwiazdy już podpisały kontrakty, zostało im zbierać takie resztki jak Odom.
Woy jak zwykle bardzo interesujący artykuł, ale wg. mnie poza kuluarowymi zagrywkami i nieudaną polityką Lakers, jednym z głównych powodów przegranej batalii o Howarda, jest osoba samego Howarda. Dla mnie ten zawodnik, niestety nie dojrzał na boisku, nie angażował się w grę- a pamiętajmy, że kaprysił jak mały chłopczyk w Orlando i kiedy wreszcie został sprzedany to okazało się, że nadal nie ma w nim ducha ani walki, ani tym bardziej gry zespołowej. Pod okiem Bryanta miał szansę dojrzeć, ale szybko okazało się, że chce zastąpić samego kapitana i teraz pytanie, czy w Houston swoją postawą nie wkurzy zawodników.