Los Angeles Clippers stracili 19-punktową przewagę, którą wypracowali na początku meczu, ale ostatecznie wygrali na własnym parkiecie z Golden State Warriors. Bohaterem spotkania kolejny raz został Chris Paul, który trafiał ważne rzuty w ostatniej kwarcie.
Drużyna | Bilans | I kwarta | II kwarta | III kwarta | IV kwarta | Wynik |
Golden State Warriors | 31-29 | 23 | 35 | 24 | 22 | 104 |
Los Angeles Clippers | 42-16 | 35 | 24 | 27 | 26 | 112 |
Im bliżej Playoffs, tym Clippers znajdują się w wyższej formie. Podopieczni Vinny’ego Del Negro wygrali 11 z 3 ostatnich meczów, a dzięki pokonaniu Warriors, zachowali nadzieje na wyprzedzenie Lakers i zajęcie trzeciego miejsca w Konferencji Zachodniej.
Kiedy Clipps po zaledwie sześciu minutach sobotniego meczu objęli prowadzenie 24-5, a DeAndre Jordan wsadzał do kosza każdą piłkę lecącą w promieniu trzech metrów od obręczy, wydawało się, że Warriors mogą przegrać z kretesem. W pierwszych 12 minutach gospodarze trafili 16 z 27 rzutów z gry, prowadząc 35-23, a Chris Paul do spółki z Jordanem rzucili 24 oczka.
Sytuacja jednak diametralnie odmieniła się w drugiej kwarcie, kiedy to „Wojownicy”rękami Nate’a Robinsona, Dorrella Wrighta i Brandona Rusha urządzili sobie mały konkurs rzutów za trzy, trafiając aż 8 takich prób. Po celnym rzucie tego pierwszego na 2 sekundy przed końcem pierwszej połowy, Warriors przegrywali tylko 58-59. Niesamowita była beztroska Clippers w kryciu rywali na obwodzie. Goście posiadający znikomą „siłę” pod koszami w osobach Jeremy’ego Tylera i Andrisa Biedrinsa musieli swoja taktykę oprzeć na rzutach spoza pomalowanego, czego jednak w żaden sposób nie potrafili powstrzymać w ciągu pierwszych 24 minut, Clippers.
Kierowani przez skutecznego w trzeciej kwarcie Klay’a Thompsona (24 pkt, 4 prz, 9-17 FG) goście, przez całą trzecią odsłonę utrzymywali się blisko rywali, ale ani na moment nie objęli prowadzenia. Uczciwie jednak trzeba przyznać, że Clippers mogli odskoczyć w tej ćwiartce na ponad 10 punktów, ale zaprezentowali fatalną dyspozycję na linii rzutów wolnych, pudłując aż 9 z 19 prób z linii, a w całym meczu zanotowali tylko 46.7% skuteczności w tym elemencie.
Jak już wspomniałem na wstępie, bohaterem czwartej kwarty okazał się Chris Paul, który już w pierwszych trzech minutach ostatniej odsłony rzucił 7 punktów i zaliczył asystę przy koszu Erica Bledsoe (5 pkt, 2 blk, 2 zb, 2 ast), a ich drużyna objęła 8-punktowe prowadzenie (95-87). Decydujące trafienie w meczu zaliczył jednak Kenyon Martin, rzucając celnie z dystansu, kiedy na zegarze pozostawało jeszcze 2:49, a Clipps prowadzili 109-100.
CP3 zaliczył 28 punktów, 13 asyst, 3 przechwyty i trafił 12 z 17 rzutów z gry. DeAndre Jordan rozegrał jedno z najlepszych ofensywnie spotkań w sezonie, ale po przerwie rzucił tylko 5 z 18 oczek, a Blake Griffin doał 20 punktów i 9 zbiórek. Ważnym wsparcie z ławki rezerwowych okazał sie powracający po trzech tygodniach przerwy Mo Williams, który rzucił 14 punktów.
Ofensywa grających bez Davida Lee i Stephena Curry’ego Warriors, opierała się na czterech zawodnikach, którzy rzucili aż 97 oczek ze 104 całego zespołu. Klay Thompson zdobył 24, Robinson 28, Rush 22, a Dorrell Wright 23.
Już w poniedziałek, Clippers czeka bardzo ważne spotkanie z Thunder w Los Angeles.
You must be logged in to post a comment.