Dzień pełen sensacji okazał się także bardzo bolesnym dla wielu zawodników znanych nam z parkietów NBA. Paradoksalnie duża część z nich zamiast pomóc swoim reprezentacjom wyraźnie im zaszkodziła. Zawsze znajdą się jednak jakieś jasne punkty, a jednym z nich niewątpliwie był dzisiaj pewien Włoch, który za oceanem zadebiutuje dopiero za 2 miesiące.
Grupa A
Największy gwiazdor reprezentacji Izraela – Omri Casspi (Houston Rockets) okazał się niestety antybohaterem sensacyjnie przegranego spotkania z Wielką Brytanią. Skrzydłowy zaliczył co prawda double-double (13 pkt, 11 zb, 2 przech.), ale trafił zaledwie 3 ze swoich 14 prób. Skuteczność 10% za 2 zupełnie nie przystoi zawodnikowi o takiej renomie.
Problemy ze skutecznością miał także jedyny gracz z NBA w starciu Belgii z Ukrainą. Slava Kravtsov (Phoenix Suns) miał na koncie więcej strat niż punktów (2 pkt, 5 zb, 4 blk, 3 str) oraz spudłował 5 z 6 oddanych rzutów. Na jego szczęście Ukraińcy rzutem na taśmę zwyciężyli, a center odkupił winy kluczowym blokiem w ostatniej minucie meczu.
Zdecydowanie więcej graczy zza oceanu pojawiło się na parkiecie w Ljubljanie podczas ostatniego z dzisiejszych starć. Choć Tony Parker (San Antonio Spurs) nie zawiódł (18 pkt, 4 ast, 3 str), a skuteczność jego zespołu przekroczyła 50% Francja zaliczyła wielką wpadkę na rozpoczęcie przegrywając z Niemcami. Nicolas Batum (Portland Trail Blazers) zagrał wszechstronnie (9 pkt, 5 zb, 5 ast) choć zawodził na dystansie skąd trafił tylko 1 z 7 prób. Przeciętnie zagrał Boris Diaw (San Antonio Spurs), który co należy odnotować był najlepiej podającym graczem swojego zespołu (7 pkt, 3 zb, 5 ast). W tym spotkaniu wystąpił też Nando de Colo (San Antonio Spurs), który zaliczył 9 punktów i 2 asysty.
Grupa B
Mirza Teletović (Brooklyn Nets) zanotował w starciu z Łotwą 18 punktów i 8 zbiórek, ale jego spudłowane 11 rzutów było jedną z głównych przyczyn, dla których Bośniacy niespodziewanie ulegli Łotwie (choć de facto bez Teletovica zapewne przegraliby jeszcze wyżej…).
Historia zatoczyła koło i tak jak 2 lata temu Czarnogóra wygrała na inaugurację z Macedonią. Wówczas była to jedyna wygrana Czarnogórców w całym turnieju, a gdzie zaszli ich rywale zapewne nie trzeba przypominać. Wszechstronnie zaprezentował się nowy nabytek Atlanty Hawks – Pero Antic. Center z Macedonii zaliczył 8 punktów, 6 zbiórek i 4 asysty, ale poza problemami ze skutecznością (3/9 z gry) nie ustrzegł się też strat (jego 5 stanowiło ponad 1/3 strat całego zespołu). Rola Nikoli Vucevica (Orlando Magic) w drużynie zwycięzców przynajmniej dla mnie była dosyć zaskakująca. Jeden z zaledwie 7 graczy, którzy w poprzednim sezonie NBA zaliczali średnio double-double dostał od trenera zaledwie 14 minut. Wykorzystał je produktywnie (9 pkt, 2 zb, 2 str).
W wieczornym spotkaniu Serbia-Litwa błyszczał wydraftowany w tym roku Nemanja Nedovic (Golden State Warriors). Serb był jednym z głównych autorów bardzo ważnego zwycięstwa drużyny z Bałkanów (14 pkt, 5 zb, 3 ast, 0 str), imponował szybkością i brawurowymi penetracjami, a do tego zaliczył kilka efektownych podań. W zespole Litwy gracze NBA pełnili dość niespodziewanie marginalne role. Jonas Valanciunas (Toronto Raptors) grał tylko 11 minut i pokazał się z dobrej strony właściwie tylko raz kiedy wykończył akcję efektownym skyhookiem w stylu Kareema Abdul-Jabbara. Donatas Motiejunas (Houston Rockets) w 3 minuty oddał 1 rzut. Niecelny.
Grupa C
Z obowiązku napiszę tylko, że Marcin Gortat (Phoenix Suns) zagrał 28 minut i zanotował 12 punktów, 8 zbiórek, 4 asysty oraz 2 bloki. Statline całkiem solidny jednak kiedy dodać wskaźnik +/- (-17) i osiągnięcia Giorgiego Shermadiniego (+20), który pokonał Polaka w 2 najważniejszych statystykach (13 pkt, 9 zb) to nie jestem pewien czy są to jakiekolwiek powody do radości. Miejmy nadzieję, że jutro będzie już zdecydowanie lepiej i wraz ze statystykami pojawią się też dobre wyniki całego zespołu. Tak już zupełnie przy okazji dodam, że nasz dzisiejszy kat Viktor Sanikidze został swego czasu wybrany w drafcie (2004, nr 42 przez Atlantę Hawks). Jeśli nic się nie zmieniło jego prawa posiadają jednak Spurs, którzy przechwycili je jeszcze podczas naboru 2004. Ciekawe czy Pop interesuje się jeszcze losami wszechstronnego Gruzina.
Wedle mojej opinii Marc Gasol (Memphis Grizzlies) nie jest najlepszym obrońcą NBA i nagrodę defensora roku dostał trochę na wyrost. Jakkolwiek ograniczenie Chorwacji do kompromitujących 40 punktów (w tym 3 oczek w 4Q) to także jego ogromna zasługa i potwierdzenie nieprzeciętnego wpływu na grę defensywną drużyny. Misiowaty center zanotował 14 punktów. 11 zbiórek i 4 straty. W tym samym czasie Ricky Rubio (Minnesota Timberwolves) i Jose Calderon (Dallas Mavericks) robili swoje na obwodzie i zaliczyli łącznie 20 punktów i 10 asyst. Victor Claver (Portland Trail Blazers) był Victorem Claverem i przez 21 minut nie zdobył nawet punktu zapisując jednak na koncie 5 zbiórek i 2 asysty. Przypomnę tylko, że tej samej sztuki Claver dokonywał w ponad 25% spotkań NBA, w których wystąpił.
Goran Dragic (Phoenix Suns) miał naprawdę ciężki wieczór. 8 punktów i 9 asyst wstydu mu nie przynosi, ale spudłowane 12 z 15 rzutów i 6 strat splendoru także. Jan Vesely (Washington Wizards) wreszcie zagrał jak na 6 numer draftu przystało i omal nie poprowadził Czechów do ogromnej sensacji (17 pkt, 7 zb, 3 blk). Mam nadzieję, że kiedyś rozegra takie spotkanie także za oceanem. Póki co ma jeszcze 4 mecze na to by pokazać swój talent w Europie.
Grupa D
Turcja znów została upokorzona na wielkiej imprezie, a jej najwięksi gwiazdorzy byli głównymi autorami tej kompromitacji. Ersan Ilyasova (Milwaukee Bucks – 3 pkt, 6 zb) i Hedo Turkoglu (jeszcze Orlando Magic – 8 pkt, 3 zb) zostali ośmieszeni przez żelazną fińską obronę i trafili razem ledwie 3 z 21 rzutów. Omer Asik (Houston Rockets) zagrał tylko 18 minut i wypadł blado ze swoimi 4 punktami i 6 zbiórkami.
Jeff Taylor (Charlotte Bobcats) robił co mógł by uratować swój zespół przed blamażem i z 16 punktami był jedynym jasnym punktem szwedzkiej kadry. Jonas Jerebko (Detroit Pistons) wypadł bardzo blado, w dużej mierze przez problemy z faulami (8 pkt, 4 zb, 2 ast).
Pozostając na chwilę przy Pistons, których wspomniałem wyżej ich nowy skrzydłowy wypalił jeden z najbardziej imponujących indywidualnych występów pierwszego dnia mistrzostw. Luigi Datome zdobył aż 25 punktów, a do tego dołożył 8 zbiórek, 2 asysty i 4 straty. Marco Belinelli (San Antonio Spurs) zagrał bardzo solidnie (16 pkt, 5 ast 4 str). Po przeciwnej stronie Alexey Shved (Minnesota Timberwolves) starał się utrzymać swój zespół w walce z Italią jednak jego 17 punktów i 5 asyst nie było w stanie przynieść Rosjanom zwycięstwa.
Casspi jest tak żenujący, że nie wiem co on robi w NBA? Dosyć zastanawiające są słabsze występy gwiazd zza oceanu. Czyżby aż tak się wyrównał poziom kosza w Europie i w Stanach/Kanadzie?