Gwiazda New York Knicks, Carmelo Anthony zaprzeczył jakoby miał rozważać opuszczenie swojej aktualnej drużyny po tym sezonie. Jak sam przyznał jego planem jest przedłużenie kontraktu z Knicks.
– Nigdzie się nie wybieram – powiedział Anthony z pełnym przekonaniem we wtorek w wywiadzie dla Bloomberg Television.
– To jest jeden z powodów dlaczego tak bardzo chciałem przejść do New York Knicks. Chciałem wziąć tę presję, naciski i wielkie wyzwania na swoje barki. Wiele osób nie lubi mieć nic do czynienia z presją. Wiele osób nie wie jak radzić sobie z wyzwaniami. Dla mnie jest to codzienne życie – stwierdził Carmelo.
Anthony chciałby poprowadzić Knicks do pierwszego mistrzostwa od 1973 roku. Wielokrotnie podkreślał, że oczekuje lepszej gry swoich partnerów w nadchodzącym sezonie. W poprzednich rozgrywkach musiał pogodzić się z odpadnięciem już w półfinale Konferencji Wschodniej, gdzie lepsi okazali się gracze Indiany Pacers.
no i super! GO NYK!
Może nie będzie kolejnej „dramy” i jak przyzwoity człowiek podpisze kontrakt wcześniej, bez fochów i dyrdymałów.
nie ma co sie oszukiwac. NYK musi kompletnie przebudowac zespol jesli chce myslec o mistrzostwie. sam Carmelo nic nie zdziala. poza tym jest to najbardziej przeplacony zespol w calej lidze. Zreszta z Najwiekszych gwiazd ligi to wlasnie Anthony jest najbardziej niestabilny i czasem zamiast pomagac swojej druzynie, przeszkadza jej. on zawsze bierze ciezar gry na siebie a to nie zawsze jest plus. jak mu nie idzie to juz koniec, oddaje miliony bezsensownych nietrafionych rzutow zupelnie jak dwojka ceglarzy z Bucks z poprzedniego sezonu. NYK potrzebuje jeszcze jednej wielkiej gwiazdy, ktora moze zdjac ciezar gry z barkow Carmelo. w tamtym sezonie takim zawodnikiem byl troche J.R. Smith, ale po tym co pokazal w play-off’ach juz wiadomo, ze to nie jest zawodnik godny zaufania.
Jako fan NBA jestem już zmęczony tymi wszystkimi melodramatami czy dwightmare’ami. Niech się w końcu zdecydują gdzie chcą grać.
Pewnie, że zmiany wnoszą ten element ciekawości, dodatkowej ekscytacji, ale przy tym wszystkim zapomina się, że istnieje też takie pojęcie jak stabilizacja.
Dlatego chciałbym żeby w 2018 Melo nadal był w Knicks, James w Heat, a Howard w Rockets.
Masz rację. Mnie dodatkowo męczy to chrzanienie o wielkich rynkach. Dziś dziwić może jak Kareem mógł grać w Milwaukee, Drexler w Blazers czy Wilkins w Atlancie. Dziś te drużyny wg Carmello, Howarda czy Jamesa są nieprzyszłościowe, bo grają „na wioskach”. Głupie to, bo wciąż mówimy o wielkich miastach i aglomeracjach. Ja rozumiem – duże, słynne miasto = pieniądze, kasa = lepszy skład, team = tytuł ale nie sądzę, żeby od kilku lat – powiedzmy od 6, kwestia tytułów mistrza NBA na najbliższe 60 lat była przesądzona dla miast Florydy, LA, NY i Teksasu. Przykład to ciekawe ruchy w Detroit, mocna Oklahoma, czy przebudowa w Filad…ehkkkm tfu…w Oakland ;).
Akurat Kareem to nie jest dobry przyklad. Wkoncu odszedl z Milwaukee bo chcial grac w wielkim miescie.