Paul Pierce przez 15 lat występował w Boston Celtics. Stał się jednym z najlepszych graczy w historii tego zespołu i żywą legendą klubu. Tego lata GM Danny Ainge zdecydował się jednak na przebudowę zespołu, co oznaczało pożegnanie się z kilkoma zawodnikami.
Jednym z nich był właśnie Pierce, który razem z Kevinem Garnettem i Jasonem Terrym trafili do Brooklyn Nets, gdzie będą mieli szansę powalczyć o swój kolejny tytuł mistrzowski. Przebudowa zaczęła się też tym, że do Los Angeles Clippers odszedł Doc Rivers, który poprzednie 9 sezonów spędził na stanowisku trenera Celtics.
Rivers przyznał ostatnio w rozmowie z Justin Barrasso z WEEI.com, że nie chciał zobaczyć, jak jego byli zawodnicy odchodzą z Bostonu. Zwłaszcza Pierce. – Nie chciałem, żeby Paul odszedł, ale wiedziałem, że to nadchodzi – powiedział obecny trener Clippers. – To było trudne dla mnie. Nawet kiedy byłem tutaj. Żałuję, że nie będzie mógł zakończyć swojej kariery podobnie jak Kobe w Lakers lub Dirk w Mavericks.
To jest właśnie ta niefortunna strona tego biznesu. Kiedy weterani zmierzają już ku do końca swojej kariery, zespoły muszą myśleć o przyszłości i dokonywać trudnych decyzji. Taką była niewątpliwie ta o transferze Pierce’a.
Jedno jest pewne. Powrót byłego już zawodnika Celtics do Bostonu w barwach nowego klubu będzie jednym z najbardziej emocjonujących wydarzeń zbliżającego się sezonu.
Garden na pewno będzie pękać w szwach na meczu BKN-BOS, a legendy dostaną owacje na stojąco.
pierce zawsze bedzie celtem owacje na stojaco beda jak najbardziej na miejscu
Legendy wcale nie muszą odchodzić.
Mogą się zgodzić na 2 miliony zarobku i grać dalej, ustępując powoli miejsca młodym.
Gdyby Garnett, Pierce zgodzili się na zarobki po 2 melony, na pewno Celtowie zostawili by ich u siebie.