W 2002 roku szeregi Old Spice Pruszków zasilił 26-letni Miloš Šporar. Na zakończenie sezonu ’02-’03 włodarze pruszkowskiego zespołu ogłosiły upadłość, a Słoweniec wrócił w swoje rodzinne strony. Do Polski zawitał ponownie w 2005 roku, podpisując kontrakt z AZS-em Koszalin, w składzie którego zapisał się w kartach historii Polskiej Ligi Koszykówki.
Łukasz Lech: Podczas Twojej kariery zwiedziłeś wiele lig, grałeś kolejno w Słowenii, Polsce, Chorwacji i na Cyprze. Gdzie według Ciebie stwarzane są najlepsze warunki do gry?
Miloš Šporar: Wtedy najlepsze warunki zdecydowanie były w Słowenii. Były tam najlepsze programy treningowe i mocna liga, jednakże niskie kontrakty dla graczy spowodowały, że wielu zawodników wybrało grę za granicą. Teraz, po dziesięciu latach zdecydowanie lepsze warunki macie tu, w Polsce, dlatego nie rozumiem czemu Polska Reprezentacja w ostatnich latach nie osiągnęła lepszych wyników podczas rozgrywanych Eurobasketów. Macie przecież bardzo dobrych zawodników grających polskiej lidze i za granicą.
Ł. L: W latach 2005-2006 byłeś ważną częścią AZS-u Koszalin, z którym rozgrywałeś najlepszy sezon podczas swojego pobytu w Polsce. Czy jest mecz, który szczególnie zapadł Ci w pamięci? Może ten, który zakończyłeś z 21 asystami na koncie, które do dziś są rekordem PLK?
M. Š: W Polsce spędziłem 3 lata. Koszalin wciąż „siedzi” głęboko w moim sercu, wciąż utrzymuję kontakt z wieloma ludźmi, których tam poznałem. Najlepiej wspominam mecz przeciwko Astorii Bydgoszcz, w którym moja „trójka” równo z końcową syreną dała zwycięstwo AZS-owi(video z tego meczu poniżej przyp. aut.). Spotkanie z Notecią Inowrocław, w którym uzbierałem 21 asyst również bardzo dobrze pamiętam.
Ł. L: Aktualnie zajmujesz się trenowaniem młodych adeptów koszykówki w Słowenii, prawda?
M. Š: Ostatnimi czasy byłem głównym trenerem reprezentacji Słowenii kadetów(u16 przyp. aut.). W zeszłym sezonie postanowiłem całkowicie skoncentrować się na pracy trenera w słoweńskim KK Zlatorog Laško. Przez ostatnie 3 lata prowadziłem również treningi dla młodzieży do lat 15.
Ł. L: Krążyły plotki, że zespół Trefla Sopot brał pod uwagę Twoją kandydaturę jako głównego trenera. Czemu zdecydowałeś się zostać w Słowenii?
M. Š: To nie do końca była moja decyzja. Byłem bardzo blisko przejścia do Sopotu, jednak ostatecznie włodarze Trefla zdecydowali się na kogoś innego(Dariusa Maskoliunasa przyp. aut.). Na tą chwilę czekam no podpisanie nowego kontraktu.. Nie próżnuję jednak, teraz uważnie przyglądam się trwającemu Eurobasketowi, a następnie wybieram się do USA przyglądać się jak w najlepszej lidze świata pracują trenerzy.
Ł. L: Co do Eurobasketu, w Twoim rodzinnym Celje właśnie zakończyły się rozgrywki grupy C, w której grały zarówno Polska i Słowenia. Reprezentacja Polski na papierze wygląda na bardzo mocną. Chyba każdy fan basketu w Polsce wiązał z tegorocznym Eurobasketem bardzo duże nadzieje. Niestety już w pierwszym meczu nasze braki pokazali nam Gruzini. Co według Ciebie „nie działało” w polskim zespole?
M. Š: Oglądałem 3 mecze reprezentacji Polski. Według mnie wasza kadra gra zbyt wolno, brak kontrataków i gry w przewadze. Zero agresywności zarówno w ataku jak i obronie. Ostatni mecz ze Słowenią(wygrany przez Polaków 71:61 przyp. aut.) pokazał, że jednak potraficie zagrać pewnie i skutecznie. Dirk Bauermann jest bardzo dobrym trenerem z dużym doświadczeniem, który ma do dyspozycji świetnych graczy na pozycjach 3-5, jednakże znacząco brakuje solidnych zawodników na pozycje 1-2.
Ł. L: Reprezentacja Słowenii zaliczyła bardzo dobre występy w grupie, gdzie ograła nawet Hiszpanię. Dodatkowo kawał dobrej roboty wykonali kibice, którzy podczas każdego spotkania całkowicie wypełniali halę w Celje. Czy Twoim zdaniem Słowenia utrzyma dobrą formę i awansuje do ćwierćfinału? W grupie F czekają ich ciężkie mecze z Grecją, Włochami, i czarnym koniem rozgrywek – Finlandią.
M. Š: Co prawda naszej kadrze brakuje osobistości takich jak Gortat czy Lampe, aczkolwiek gramy bardzo żywiołowo, agresywnie i szybko. Co mecz zawodnicy dają z siebie maksimum i nie odpuszczają żadnej piłki. Choć pozwoliło nam to wygrać kilka spotkań obawiam się, że nie wystarczy to, aby walczyć o medal. Brak nam pewnego strzelca, który nie zawiódłby w meczach z najtrudniejszymi rywalami. By walczyć o najwyższe laury potrzeba przynajmniej dwóch, czy trzech zawodników z górnej półki. Wszyscy słoweńscy kibice wciąż jednak wierzą w sukces naszej reprezentacji.
Ł. L: Które drużyny według Ciebie zajmą miejsce na podium?
M. Š: To naprawdę trudne, aby powiedzieć, które reprezentacje podzielą się medalami. Moim zdaniem faworytami do złota są Hiszpanie i Francuzi.