Swoje największe sukcesy odnosił w barwach Chicago Bulls. Jego fani jasno i wyraźnie powiedzą, iż do dziś nie było lepszego i wszechstronniejszego niskiego skrzydłowego w historii NBA. Inni z kolei sądzą, że bez niego – czyli swojego 'Robina’ – Michael Jordan nie wygrałby żadnego tytułu mistrzowskiego.
Najlepszy niski skrzydłowy lat ’90-tych kończy dziś 48 lat i jako jeden z nielicznych zawodników NBA może pochwalić się 8-krotnym wyborem do najlepszej piątki obrońców. Ponadto 6 tytułami mistrzowskimi, zdobytymi w jednej z najlepszych ekip w historii tej gry (obok Jordana , Rodmana czy mając za trenera Phila Jacksona). Dwukrotnie wygrywał złoto Igrzysk Olimpijskich, będąc członkiem największej drużyny w historii, legendarnego 'Dream Teamu’, z Barcelony ’92.
Urodził się 25. września 1965 roku i był najmłodszym dzieckiem, z 12-stki potomków rodziny Pippenów (w krwi ma korzenie indiańskie). Był też najwyższym dzieckiem, które zaczęło przygodę z koszykówką w szkole średniej, w Hamburgu (stan Arkansas). Pippen na początku przygody z basketem grał na pozycji rozgrywającego, stąd też jego świetne panowanie nad piłką, drybling najwyższej jakości i częste prowadzenie piłki w ofensywnych akcjach drużyn NBA. Do Chicago trafił z numerem 5 draftu, po wymianie ze Seattle Supersonics, za Oldena Polynice’a.
Zanim jednak trafił do NBA, musiał sporo napocić się na uczelni Central Arkansas, gdzie nie chciano go wziąć do drużyny koszykarskiej, gdyż był za niski. Swego czasu pracował nawet jako spawacz. Następnie, Pippen, został kierownikiem drużyny, a poprzez ciągłą pracą nad sobą, zmężniał, urósł kilka dobrych centymetrów i wzbudził zainteresowanie trenerów na uczelni. Na ostatnim roku studiów notował już 23pkt-10zb-4as i wzbudził zainteresowanie scoutów z NBA. Resztę pewnie większość z Was zna bardzo dobrze;-)
„Pippen na początku przygody z basketem grał na pozycji rozgrywającego, stąd też jego świetne panowanie nad piłką”
dobre do niedawnego artykułu o tym jak to w Polsce nie ma rozgrywających czy dobrze panujących nad piłka koszykarzy.
A Pipen zawsze był moim ulubionym koszykarzem nawet w erze Chicago pamiętam jeszcze że jako dzieciak miałem jego plakaty ( Jordana też ) ale lubiłem go bo było to częste przecież uczucie jak widzimy że ktoś jest niedoceniany, to mu kibicujemy. Pamiętam jego występ tez w konkursie wsadów i uważam że jego dunki zostały za słabo ocenione.
No właśnie, z tego co pamiętam tylko on i MJ kozłowali piłę przy paczce z osobistych. Nawet DrJ, nie mówiąc o Kempie, Barrym, Ibace trzymali piłę bez 1 kozła.
tak FT dunk był świetny, ale ten drugi też bardzo lubię bo Scottie wygląda w nim jakby szedł w powietrzu, słaba ocena była pewnie spowodowana tym że wcześniej próbował innego i zmienił na ten, ale to wcale nie była zmiana na gorsze, to jest mój ulubiony „lost dunk”; szkoda bo ciekawy jestem co przygotował na kolejną rundę (MJ mu tam podpowiadał też)