Byli sześciokrotni Mistrzowie ligi, z lat dziewięćdziesiątych, przez 545 dni musieli sobie radzić bez swojego lidera i byłego MVP ligi, Derricka Rose’a. Rose, który przed 19 miesiącami zerwał wiązadła kolanowe, długo kazał nam czekać na swój oficjalny powrót. Nie można nie powiedzieć, iż całe zamieszanie związane z jego powrotem wywołało niesmak u fanów oraz wywowało próby doszukiwania się sensu tak długiej rehabilitacji. Z jednej strony przecież wiedzieliśmy, iż po tak poważnej kontuzji niektórzy gracze jak Iman Shumpert i Ricky Rubio wracali szybciej, z drugiej czuliśmy, że Derrick pragnie wrócić do jak najwyższej dyspozycji by walczyć o najwyższe cele z Chicago Bulls. Dziś czyli po obejrzeniu 6 meczów przedsezonowych z udziałem największej sportowej gwiazdy Windy City, wiemy, że wrócił mocniejszy fizycznie, przygotowany mentalnie oraz głodny gry. Czy to wystarczy by pchnąć Bulls do Finału Konferencji za Wschodzie i do walki na równym poziomie z aktualnymi Mistrzami ligi?
WSTĘP DO SEZONU:
Chicago Bulls to nie tylko Derrick Rose, choć pierwszy akapit mocno na to wskazuje, to drużyna z tradycjami, z dobrą marką , ale i również ekonomicznym sposobem zarządzania. Kiedyś odczuwali do Scottie Pippen i Horace Grant, a dziś coś na wzór niedowartościowania mogą powiedzieć Nate Robinson czy Luol Deng. To organizacja, która w ostatnich 2 dekadach (ostatnia dekada XX wieku i pierwsza dekada XXI wieku) mocno pracowała na swój obecny wizerunek. Dziś dzięki pracy nie tylko trenerów i koszykarzy, a również działaczy jest to jedna z największych organizacji w całej lidze, ciesząca się ogromną popularnością na całym koszykarskim świecie. Dzięki takim postaciom jak Michael Jordan i Scottie Pippen , przy mocnej pomocy Phila Jacksona, Chicago zyskało na rozgłosie, a koszykówka dorównała popularnością baseballowi oraz hokejowi.
Dzisiejszym zarządcom organizacji niezwykle ciężko jest się odciąć od wielkiej historii drużyny lat 90’tych poprzedniego wieku, a smak tego poznaliśmy przy wyborach transferowych LeBrona Jamesa i Dwayne’a Wade, gdy wielcy gracze podkreślali wyjątkowość Chicago oraz najlepszy klimat wokół drużyny. Niestety żaden z nich nie chciał rywalizować z legendą najwybitniejszego koszykarza ostatnich 20 lat, Michaela Jordana. Niestety tak czasami jest, że przychodząc do tej drużyny – Jay Williams, Ben Gordon, Derrick Rose – od początku musieli stawić czoła wysokim oczekiwaniom fanów. Niektórzy z takich czołowych wyborów draftowych jak Eddy Curry, Ben Gordon oraz Tyson Chandler dość szybko , przy początkowych udanych występach, opuścili Wietrzne Miasto w poszukiwaniu miejsce dla siebie, w nowym otoczeniu. Oczywiście niektórym z nich rownież zależało na większych uposażeniach, których nie byli w stanie w pełni zagwarantować sternicy Bulls (krótko mówiąc nie wierzyli w wielką karierę graczy i skąpili grosza).
Dziś wydaje się, że o ile drużyna ma spory potencjał, o tyle jej uzupełnienie (czytaj ławka) zostawia wiele do życzenia, bowiem regularnie, od 2 lat, najlepsi zmiennicy opuszczają zespół kierowany przez Toma Thibodeau; w poszukiwaniu dla siebie większych ról i za większe pieniądze. Tak było tego lata z Natem Robinsonem , a i tak było przed rokiem z Kylem Korverem. Niestety Chicago to też inna osobna historia jeśli chodzi o przepłacanie zawodników i oferowanie im kontraktów na które nie przystałyby inne zespoły. Najlepszym tego dowodem jest kontrakt, przywoływanego nie raz do amnestii, Carlosa Boozera oraz słaba historia gry w Chicago odchodzącego Richarda Hamiltona. Już teraz wiemy, iż bardzo trudny sezon przed sobą ma borykający się z zapaleniem opon mózgowych podczas ostatnich play offs Luol Deng. Zatrzymanie angielskiego skrzydłowego może graniczyć z cudem, bo management podczas off-season nie kwapił się z zaoferowaniem mu przedłużenia kontraktu. Jeśli Bulls stracą jednego ze swoich żelaznych liderów, to nagle może się okazać , że transfer Carlosa Boozera nie tylko wrzucił na ich konto dodatkowe obciążenie finansowe, bez wielkiej zmiany w jakości gry (złośliwi twierdzą, iż rezerwowy Taj Gibson mógłby skuteczniej spisywać się w ataku, wypełniając minuty C-Booza), ale wymusił też stratę kolejnego – po Robinsonie i Korverze – gracza z rotacji trenera Thibodeau. Niestety dla drużyny i trenera , wymagania co wyników drużyny wcale nie spadają, a przy powrocie Derricka Rose’a jeszcze bardziej się podniosły..
ODROBINA HISTORII:
Chicago Bulls to druga największa organizacja na Wschodzie, po Boston Celtics, która na przestrzeni jednej dekady potrafiła wygrać aż 6 tytułów Mistrzowskich. Zespół od lat , przez swoich fanów, kojarzony jest ze złotą erą Michaela Jordana, Scottiego Pippena i Phila Jacksona (1991-1993 oraz 1996-1998). W tym czasie wielka popularność Chicago Bulls urosła do rozmiaru globalnego, a koszulki z podobiznami graczy czy logo klubu nosiło najwięcej fanów NBA na całym świecie. Do dziś w najnowszej historii NBA istnieje wielki wielki rekord wyryty przez Michaela Jordana i spółkę 72-10 podczas najlepszego w annałach sezonu regularnego, którego nie był w stanie pobić zespół Miami Heat (w ostatnich rozgrywkach). Praktycznie każdy nowy i utalentowany zawodnik, przychodząc grać do Chicago, czuje presję wyniku i otoczenia. To właśnie fani z Windy City przed każdym kolejnym sezonem wysoko zawieszają poprzeczkę swoim pupilom, licząc na najwyższy z możliwych wynik. Nie inaczej będzie w 68. rozgrywkach..
UBIEGŁY SEZON:
Wynik 45-37 , osiągnięty bez Derricka Rose’a, był drugim najlepszym bilansem w Central Division, a Bulls uplasowali się tuż za plecami Indiany Pacers. Ponadto, Windy City wchodziło do play offs, z piątej pozycji, a pierwszorundową i siedmiomeczową batalię z Brooklyn Nets zakończyli oni tryumfem na parkiecie w NY. Bohaterem zespołu stał się wykorzystujący swoją szansę i minuty gry Nate Robinson, którego 23 punkty wśród przetrzebionych kontuzjami Bulls, dało kluczową wygraną w starciu numer 4. Grający z przerwami na leczenie kontuzji Kirk Hinrich i Joakim Noah w kolejnej rundzie trafili na silniejszych potencjałem Heat i musieli pożegnać się z play offs, po pięciomeczowym serialu.
Mocnymi punktami Chicago w poprzednim sezonie stali się znów Luol Deng i Joakim Noah, a wysoką dyspozycję ich dostrzegli trenerzy Wschodu i Zachodu, dokoptowując ich na Mecz Gwiazd 2013. Problemem Bulls były mniejsze i większe kontuzje – Derricka Rose’a (więzadła kolanowe) , Taja Gibsona (kolano), Kirka Hinricha (pachwina i łydka), Joakima Noaha (stopa), w końcu Loula Denga (zapalenie opon mózgowych). W średnim lub różnym stopniu sprawdziły się transfery Marco Bellineliego (którego już nie ma w Chicago) oraz Nazra Mohammeda (miał zastąpić Omera Asika). Bardzo słabo wypadali przy swoich szansach, gracze mający dostarczać punkty z dystansu, Vlado Radmanović (już zakończył karierę) oraz Daequan Cook. Jedynym światełkiem w tunelu na poprawę efektywności gry rezerwowych okazał się drugoroczniak Jimmy Butler, który już dziś traktowany jest jako równoprawny starter (to on wygryzł ze składu Ripa Hamiltona oraz z powodzeniem zastępował Luola Denga). Na Miami Heat to wszystko było jednak za mało!
TRENER:
Tom Thibodeau , po otrzymaniu przedłużenia kontraktu, rozpocznie swój czwarty sezon w mieście. Dotychczas podczas swojej trzyletniej przygody z Bulls, wygrał z nimi 157 spotkań z 230 (68%) mając lepszy start aniżeli dużo bardziej utytułowany Phil Jackson. Trener roku 2011 słynie z trzymania zespołu twardą ręką a ponadto żelaznej dyscypliny taktycznej, wyraźnie skupionej na obronie. Thibs to bardzo ceniony analityk i strateg, którego geniusz wcześniej sprawdzał się w New York Knicks (przy Jeffie van Gundym) i Boston Celtics (przy Docu Riversie). Po wprowadzeniu w zeszłym sezonie planu awaryjnego, w wyniku absencji D-Rose’a, Thibodeau postawił na bardziej zbilansowany atak, wprowadzając do składu wspomnianych Robinsona oraz Butlera, a dziś postara się podobnie wkomponować Mike’a Dunleavy’ego Jr oraz Tony’ego Snella. Wiadomo, że ulubieńcami Toma są atletci i wszechstronni zawodnicy, mogący dać przewagę jego drużynie, pod bronioną tablicą. Ważna przydatna cecha trenerska Toma to zdolność motywowania graczy, w każdym momencie meczu.
ROSZADY W SKŁADZIE:
Niemal tradycją od dwóch sezonów staje się pozyskiwanie przez Bulls weteranów, zdolnych grać u boku Derricka Rose’a lub mogących momentami zastępować Luola Denga. Po bardziej i mniej efektywnych ruchach z Kylem Korverem i Marco Belinellim, swoją szansę dostanie Mike Dunleavy (z Bucks), wspierany przez Tony’ego Snella (rookie z New Mexico). Ponadto do Chicago trafili weteran Mike James (ponownie, ex Mavericks), Dexter Pittman (ex Miami Heat) oraz DJ White (ex Boston Celtics i Charlotte Bobcats) czy Erik Murphy (debiutant z Florydy). Ostatnie trzy nazwiska mają wspomóc zmagających się z dolegliwościami w ostatnim roku Noaha, Gibsona czy Boozera, bowiem sam Nazr Mohammed to jednak stanowczo za mało. Frontcourt zatem wygląda bogato, ale osobną historią jest jakość nowych zawodników (?).
Najbardziej w Windy City będzie brakowało energii Nate’a Robisona (Denver), a nieco już mniej wahań formy Marco Belinelliego (San Antonio). W Chicago nikt nie zamierza też płakać po Richardzie Hamiltonie czy kończącym karierę Vladimirze Radmanovićiu..
Nie wiadomo też czy startu sezonu w Chicago doczeka Marquis Teague. Trzecioroczniakiem zainteresowani są sternicy Utah Jazz, szukający zastępcy dla Trey’a Burke’a oraz Minnesota T-Wolves , poszukujący dodatkwego zmiennika dla Ricky Rubio, po transferze do Milwaukee Luka Ridnoura.
Istotną zmianą na ławce trenera Thibodeau było zwolnienie asystenta Rona Adamsa, za którym mocno optował pierwszy szkoleniowiec Chicago. Dodatkowo sytuację w zespole komplikuje widmo odejścia do nowej drużyny Luola Denga, bowiem agent gracza dwukrotnie próbował znaleźć porozumienie z Garem Foremanem (managerem drużyny), ale zarówno sternicy klubu jak i trenerzy, wszyscy chcą zobaczyć Denga w pełni formy. Nie jest bowiem pewne czy jego dolegliwości spowodowane zapaleniem opon mózgowych nie powrócą (?) a to może oczywiście zachwiać rotacją w zespole i mieć wpływ na wyniki drużyny.
SKŁAD NA SEZON 2013/14:
Num | Player | Pos | Ht | Wt | DOB | Prior to NBA/Country | Yrs |
---|---|---|---|---|---|---|---|
5 | Carlos Boozer | F | 6-9 | 266 | 11/20/1981 | Duke/USA | 11 |
21 | Jimmy Butler | G-F | 6-7 | 220 | 09/14/1989 | Marquette/USA | 2 |
9 | Luol Deng | F | 6-9 | 220 | 04/16/1985 | Duke/Sudan | 9 |
34 | Mike Dunleavy | G-F | 6-9 | 230 | 09/15/1980 | Duke/USA | 11 |
22 | Taj Gibson | F | 6-9 | 225 | 06/24/1985 | USC/USA | 4 |
12 | Kirk Hinrich | G | 6-4 | 190 | 01/02/1981 | Kansas/USA | 10 |
8 | Mike James | G | 6-2 | 188 | 06/23/1975 | Duquesne/USA | 11 |
48 | Nazr Mohammed | C | 6-10 | 250 | 09/05/1977 | Kentucky/USA | 15 |
31 | Erik Murphy | F | 6-10 | 230 | 10/26/1990 | Florida/USA | R |
13 | Joakim Noah | C-F | 6-11 | 232 | 02/25/1985 | Florida/USA | 6 |
45 | Dexter Pittman | C | 6-11 | 285 | 03/02/1988 | Texas/USA | 3 |
1 | Derrick Rose | G | 6-3 | 190 | 10/04/1988 | Memphis/USA | 4 |
20 | Tony Snell | F | 6-7 | 200 | 11/10/1991 | New Mexico/USA | R |
25 | Marquis Teague | G | 6-2 | 190 | 02/28/1993 | Kentucky/USA | 1 |
6 | DJ White | F | 6-9 | 250 | 08/31/1986 | Indiana/USA | 5 |
ROTACJA:
Rose, Hinrich, Teague, James
Butler, Dunleavy,
Deng, Snell,
Boozer, Gibson, White, Murphy
Noah, Mohammed, Pittman
CELE NA 68. SEZON i STYL GRY:
Jak zwykle Tom Thibodeau dzięki swojej defensywnie o najwyższej jakości postara się śrubować jak najlepszy bilans sezonu regularnego by uzyskać przewagę parkietu nad groźnymi rywalami (pytanie czy uda się wyprzedzić Heat?). Thibs zamierza również częsciej rotować składem i nawiązać do sezonu 2008/9 kiedy Derrick Rose i Kirk Hinrich występowali razem na obwodzie. Wymienność pozycji obu graczy to powinno być „coś nowego” w chicagowskim obozie. Na pewno też więcej niż w poprzednim sezonie ujrzymy na parkiecie Taja Gibsona, częściej wchodzącego do gry za Carlosa Boozera. Jednym z powodów takiego zabiegu jest nie tylko lepszy stan zdrowia młodszego od Booza skrzydłowego, ale potencjalne użycie amnestii na Carlosa podczas następnego off-season (także dla ex All Stara z Utah Jazz jest to sezon o być albo nie być). Wiadomo też, że w Chicago najmocniej liczą na powracającego D-Rose’a mającego zapewnić Bulls walkę o finał konferencji oraz nawiązanie do wyrównanej rywalizacji przeciwko Miami Heat. Zdrowie też i nie tylko Rose’a ale i Noaha czy Hinricha powinno mieć duży wpływ na wyniki wietrznej drużyny, ale większość zostaje w rękach Derricka!
Co do stylu gry to począwszy od defensywy, rywali Bulls czeka ciężka przeprawa, bowiem gracze z United Center będą starali się grać agresywnie i kryć blisko na obwodzie, wykorzystując swoich atletów – Denga i Butlera. Dodatkowym atutem znów będzie szybkość Rose’a, zdolnego przechwycić każdą piłkę lub zaatakować z miejsca wolniejszego rywala. Pod koszem znów przeciwnicy Bulls zmierzą się ze ścianą szerokich ramion Noaha, Gibsona oraz Mohammeda, którzy postarają zmęczyć największe postacie drużyny przeciwnej. Pod koszem Bulls nadal będzie panowało hasło „no easy baskets” a rywalą po walce z lasem chicagowskich rąk nie będą mieli siły wykonać celnego rzutu osobistego. Strategia Thibsa jest prosta, zmęczyć przeciwnika i odebrać mu ochotę do gry (w różny dostępny sposób).
PODSUMOWANIE AUTORA:
WOY: Nie był bym sobą, gdybym nie widział Chicago Bulls walczących o finał konferencji z Miami Heat. Również , jeśli już jesteśmy przy powrocie Derricka Rose’a, to musimy nawiązać do jego najlepszych sezonów i występów, sugerując, że w regular season celem drużyny będzie 60 wygranych. Na pewno pomoże w tym celu głód piłki jaki pokazuje w pre-season sam obrońca i były MVP ligi. Z jego powrotem sa nie tylko wiązane ogromne nadzieje wśród fanów, ale również koledzy z drużyny poczują się znacznie lepiej, mając Derricka u boku. Również Rose może czuć się pewniej mając u boku Kirka Hinricha czy rozwijającego się Jimmy’ego Butlera (takich zawodników nieco mu brakowało w poprzednich latach), a małe transfery Mike’a Dunleavy’ego Jr oraz Tony’ego Snella powinny przynieść kilka iskier energii z ławki Bulls. Wydaje się też, że Chicago będzie skoncetrowane na pokonaniu wschodnich rywali, bezpośrednich przy walce w play offs jak Knicks, Nets, Pacers oraz Heat – to też mecze z nimi będą stały na najwyższym poziomie (również pod względem motywacji w drużynie). Całą resztę możliwości Chicago zweryfikuje parkiet.
WIDZIANE Z INNEJ STRONY:
Michał Kajzerek: Gdy Derrick Rose powracał na parkiet United Center, fani Chicago Bulls krzyczeli do siebie nagłos – Wchodzimy do play-offs, wchodzimy do play-offs. Potem wystarczyło już tylko utwierdzić ich w tym przekonaniu, co przyszło łatwiej niż Derrick mógł się spodziewać. Windy-City znów jest miastem D-Rose’a, ale o sukcesie będzie decydowała drużyna. Jestem wielkim fanem sprowadzenia Mike’a Dunleavy’ego. To jedna z najlepszych decyzji Garego Formana podczas letniej przerwy. Mimo wszystko nie rehabilituje go za zwolnienie Rona Adamsa (asystenta Toma Thibodeau). Mike swoim stylem przypomina nieodżałowanego Kyle’a Korvera. W kwestii grzechów GM-a Byków, martwi wszystkich brak rozmów na temat przedłużenia umowy Luola Denga. Według agenta niskiego skrzydłowego – Lou skłania się ku możliwości przetestowania rynku wolnych agentów, a to źle wróży. Nad wyraz interesująca może być współpraca Rose’a z Jimmym Butlerem, który w poprzednim sezonie poczynił ogromny postęp. Niestety czynnik zdrowia musi mieć w tych czasach pierwszeństwo, ale jeśli dopisze ono podopiecznym Thibsa, walka o mistrzostwo jest jak najbardziej w zasięgu ręki.
Jak dla mnie Bulls spalili sie na poczatku okienka nie podpisujac Nate’a Robinsona ktory przy pozostaniu naprawde bylby mocnym punktem w druzynie. A warto zaznaczyc ze byl za grosze….Jak dla mnie Bulls pomimo tego ze wraca Derrick Rose nie sa jakas potega (bynajmniej na papierze), chociaz podejzewam ze swoje namieszaja. Jak dla mnie jest to zespol na polfinal konferencji w tym sezonie, i nic wiecej. Nie sadze ze podolaja ani Heat, ani Pacers. Chyba ze sie myle…
Pomijasz jeden fakt, mianowicie taki, że Nate potrzebuje minut. Rose to PG i siłą rzeczy zarezerwowane jest dla niego te 36 mpg. Pozostałe 12 to dla Robinsona za mało, a jako SG obok Derricka na pewno nie były tak efektywny w ataku o dziurze w obronie już nie wspominając. Wiadomo, że sezon bywa długi i kontuzje wind city nie omijają, ale szczerze każdy chyba wiedział po co przychodził rok temu Nate i wiedział, że za rok już go tu nie będzie. A Byki mają skład. Może tego nie widać, ale potencjał jest. Zawsze uważałem, że w Butler ma papiery na duże granie i ten młody Snell też wygląda interesująco, wcale się nie zdziwię jak po sezonie w razie niezadowalającego wyniku drużyny Deng odejdzie sign&trade. Jednak trzeba poczekać. Thibs ma w tym sezonie rotować i jak nikogo nie zajedzie oraz zdrowie dopomoże to możemy mieć mała niespodziankę w postaci nowego mistrza;p
Fakt potęgą się nie wydają. Niby mają gracza, który był MVP, ale według mnie trochę naciągana ta nagroda dla Rose’a. Wschód w tym roku jest na tyle silny, że wiele nie zdziałają. Miami, Nets i Pacers to jedyni kandydaci do mistrzostwa konferencji.
a kim byłby Robinson przy Rose’ie? pisaliśmy już o tym podczas 5-na-5 w Chicago.http://www.enbiej.pl/2013/09/30/5-na-5-off-season-w-chicago-bulls/
Oj Panowie zdziwicie się, jeśli będą zdrowi i nie popełnią błędu w postaci oddania Denga to wróże im 1 msc. po RS. Piątka Rose, Butler , Deng, Gibson, Noah to prawdopodobnie najlepsza defensywna 5 w lidze. Do tego duża liczba zbiórek Noah, Gibson , Butler, Deng, Booz. Jedynie czego tej drużynie brakuje to seryjny strzelec ale na pewno dużo więcej miejsca będzie miał zarówno Luol jak i Butler na obwodzie przy Derricku który będzie penetrował.
Na dzień dzisiejszy mam wrażenie, że to właśnie Bullsi mogą jako jedyni ze wschodu zabrać Miami finał. Indiana wzmocniona powracającym Grengerem na razie szału nie robi, Knicksów zupełnie nie traktuję poważnie (chyba, że Amare się odrodzi i zacznie grać jak za czasów Phoenix ;)), a Brooklyn to jeszcze zagadka dla mnie – pytanie czy starczy 1 sezon żeby zgrać tam te wszystkie gwiazdy.
A Chicago mają wszystko, żeby wygrać tytuł. Rose chasa jak młoda sarenka i nie widać śladu kontozji w jego ruchach – brakuje mu tylko ogrania/pewności, ale to wróci szybciutko. Defensywnie cały zespół to perfekcyjna maszyna i wiadomo jako robotę robi tam coach. No i mają na 2 graczy mogących uprzykrzyć życie Lebronowi (Deng i Butler), a Miami nie mają Rose-stopera. Do tego Chicago zmiecie Miami na desce. Jedyna przewaga Miami jaką ja widzę to James, który właściwie robi tą różnice, że to właśnie Heat zgarniają pierścienie (wiem wiem – pamiętam o Wade’dzie i rzucie Raya ;))..Pozdro
Dla mnie największym zagrożeniem jest Thibs i jego śrubowanie rekordów w sezonie zasadniczym. Granie po 40+ minut starterami w ostatnich 10-15 spotkaniach jest bezsensowne. Co z tego, że Byki lądują na niezłym miejscu w rozstawieniu, jak notorycznie do play-off nie są przygotowani wszyscy zawodnicy. Noah, Deng nie wytrzymują takich obciążeń jakie serwuje im ich trener-kat. Jak Thibs nauczy się w końcu oszczędzać kluczowych graczy, może być bardzo dobrze. Tylko to już za często się powtarza, żeby nie brać pod uwagę takiego scenariusza…
Ja ogolnie uwazam ze zespol stac na wygranie w tym roku NBA. Nikt mi nie wmowi ze Pacers lub Brooklyn sa lepszym zespolem i mysle ze jedyna trudna przeszkoda bedzie ogranie Miami w finale konferencji. Najwazniejsza rzecz to to ze wrocil Rose. Teraz juz kazdy wie ze wrocil silniejszy do tego z meczu na mecz gra coraz pewniej i widac ze druzyna tez jest pewniejsza i nastawiona na sukcesy kiedy widza tak brykajacego Derricka po boisku.Wiem ze mecze przedsezonowe nie sa duzym wyznacznikiem ale gra Bulls i to ze ogrywaja kazdego jak chca a wiadomo ze nie ma ostatnio Butlera i Noah, musi robic wrazenie. Nie mam watpliwosci ze wyjsciowy sklad jest na miare tytulu a rezerwa tez nie wyglada jakos ubogo. Wystarczy tu wymienic solidnych Hinricha i Dunleavy`ego , a szczegolna uwage radze zwrocic na Gibsona i Snella. Pierwszy jak dla mnie juz jest lepszym graczem niz Boozer a drugi zapowiada sie rownie ciekawie jak Butler. Wlasciwie jedyny minus widze na pozycji Centra z tego powodu ze nie do konca wiadomo jak bedzie ze zdrowiem Noah a niestety na tej pozycji nie ma dobrego zmiennika. W ciemno stawiam minimum 60 zwyciestw w RS a jak zdrowie dopisze to final ligi jest jak najbardziej mozliwy. Licze rowniez na to ze dogadaja sie jednak wkoncu z Dengiem. Jak to mowia – pozyjemy,zobaczymy….