Flaszka dla tego, kto przewidział, że Heat po trzech meczach będą mieć ujemny bilans.
Przez 3 kwarty Nets trzymali Heat w bezpiecznej odległości, ale niebezpiecznie zrobiło się w najważniejszej 4 ćwiartce. Heat prawie nadrobili 11 punktów straty, ale jednak to Nets mogli cieszyć się ze zwycięstwa 100-101. Do zwycięstwa poprowadził ich Paul Pierce (19 punktów, 5 zbiórek, 6 asyst i kluczowe trafienia w końcówce), a także Joe Johnson (19 punktów).
Heat nie mieli ujemnego bilansu od bardzo dawna, konkretnie od rozpoczęcia sezonu 2010-11 i porażki z Boston Celtics w meczu otwarcia. Teraz znowu przybili ich Pierce i Garnett (6 punktów i 7 zbiórek). Po stronie mistrzów najlepiej zagrał LeBron James (26 punktów, 6 zbiórek, 7 asyst, ale też 5 strat i brak wstrzelenia się z półdystansu przez pierwsze 3 kwarty). Bardzo dobre występy zanotowali Dwyane Wade (21 punktów, 5 zbiórek, 4 asysty, 10/11 z osobistych) i Chris Bosh (17 punktów, ale jedyne 4 zbiórki).
To nie był zbyt piękny mecz. 33 straty z obu stron (18 Brooklyn, 15 Miami), 58 fauli!!! (po 29 z obu stron) i łącznie 75 osobistych (39 Brooklyn, 36 Miami). Tempo nie zachwycało, ale było na co popatrzeć, bo obie drużyny świetnie dzieliły się piłką i łącznie rozdały 45 asyst (24 Miami, 21 Brooklyn). Plus bardzo emocjonująca końcówka i mamy mecz, który zdecydowanie warto obejrzeć.
Drużyna | Bilans | I kwarta | II kwarta | III kwarta | IV kwarta | Wynik |
Miami Heat | 1-2 | 18 | 29 | 20 | 33 | 100 |
Brooklyn Nets | 1-1 | 27 | 20 | 31 | 23 | 101 |
Przebieg spotkania
Jump-ball dla Bosha. Początek chaotyczny z obu stron, a szczególnie po stronie Heat, którzy nie potrafią się przebić przez obronę Nets, są 1/7 z gry, a LeBron popełnił 2 straty w ciągu pierwszych 4 minut. Spoelstra jest zmuszony wziąć timeout przy prowadzeniu rywali 3-11.
Deron Williams (8 punktów, 8 asyst w meczu) siada na ławie i Nets zaczynają się gubić. Pierce i Lopez podają prosto do przeciwnika, po 6 minutach Heat już są in the bonus. Nets jednak wciąż zdobywają ważne punkty i nie dają sobie odebrać prowadzenia. Cały czas widzimy walkę na parkiecie, a trybuny dokładają od siebie buczenie na LeBrona, gdy ten jest przy piłce. Taki to już był mecz, ze sporą ilością strat i fauli. Gra otworzyła się na trochę po przerwie, ale potem wróciliśmy do tego co oglądaliśmy wcześniej.
To co było kluczowe dla tego meczu to punkty z ławki. W samej pierwszej kwarcie Nets byli lepsi w tym aspekcie 12-0 i przełożyło się na wynik pierwszej kwarty 27-18. Sporo dorzucił Jason Terry trafiając dwukrotnie za trzy punkty. LeBron nie może się wstrzelić i póki Nets go zatrzymają to mogą realnie myśleć o zwycięstwie (widać to było w czwartej kwarcie, kiedy LeBron się rozkręcił i Nets prawie przegrali). Wracając do punktów z ławki to w całym meczu skończyło się na 36-22 dla Nets w tym aspekcie gry.
Ławka Heat zaczęła wyglądać lepiej w drugiej kwarcie, ale obrona wciąż nie wygląda dobrze. Nets trafiają 58% i świetnie dzielą się z piłką, ale z trudnych pozycji też punktują. Spoelstra, wyraźnie sfrustrowany tym faktem bierze przerwę, jest 30-37 dla Nets po połowie 2 kwarty.
Nets jednak zaczynają nieco wysiadać, a Heat podkręcają tempo i nadrabiają straty. Cole, James i Chalmers zaczynają grać swoje, przewaga Nets topnieje w ciągu chwili. Po timeoucie Nets wychodzą ponownie na prowadzenie, po chwili Wade dostaje się na linię, trafia oba i na przerwę schodzimy z remisem po 47. Obie drużyny grają zbilansowany atak i raczej nie ma gracza, którego należałoby jakoś specjalnie wyróżnić. Liderzy na razie na poziomie, którego można się było spodziewać. James – 8 punktów, 3 zbiórki, 3 asysty, ale też 3 straty. Wade – 10 punktów, 4 zbiórki, 2 asysty. Bosh – 11 punktów, 2 zbiórki. Po drugiej stronie najlepszy Brook Lopez – 9 punktów, 6 zbiórek (w drugiej połowie nie zebrał nic i dorzucił jedyne 4 oczka, a większość czasu spędził na ławce przez faule). Po 7 mają Williams i Johnson, 6 Kevin Garnett, a Paul Pierce ma 2 punkty, 3 zbiórki i 3 asysty.
Po przerwie gra się otworzyła, o czym wspominałem wcześniej. Nets wyglądali dużo lepiej, nadal mieli znakomity ball-movement, a Heat liczyli głównie na Wade’a i Jamesa. Brooklyn jednak dzięki świetnej grze zespołowej zaczął uciekać. Po 4 minutach 2 połowy było 53-60, kolejne 4 minuty i zrobiło się już 55-71. Nets dostawali się na linię i maksymalnie ograniczali Heat w ataku. Nets znakomicie zastawiają też swoją tablicę i zaczynają uciekać rywalom w zbiórkach. Heat ruszają, zmniejszają straty do 12 punktów, Nets jednak wciąż trzymają swoją obronę i są w miarę skuteczni w ataku. 3 kwarta kończy się wynikiem 67-78.
James zaczyna 4 kwartę od trafienia z wyskoku (w końcu). Nets jednak dalej trzymają się dzielnie i utrzymują przewagę w okolicach 10 punktów. Do tego przez cały mecz mocno ograniczają minuty podkoszowych Heat i sami wykorzystują tą dziurę.
Uruchamia się LBJ, parokrotnie wchodzi na kosz, asystuje, trafia. Jednak później zostaje zablokowany przez Pierce’a i popełnia błąd kroków. Po drugiej stronie odpowiada Joe Johnson za trzy punkty. 93-82 na 4 minuty przed końcem, nie wygląda to dobrze dla Heat.
LeBron punktuje dalej, ale odpowiada mu Joe Johnson kolejną trójką. 70 sekund do końca, 8 punktów przewagi Nets, widownia wiwatuje zwycięstwo. Czy nie za wcześnie? Po chwili Wade trafia za trzy i jest już jedyne 5 oczek różnicy. Kolejne posiadanie Heat, James prawie posyła piłkę w trybuny! Ale nie kończy się to źle dla Heat, James po chwili podaje do Chalmersa, ten trafia za trzy! Tylko 2 punkty różnicy i 18 sekund do końca.
Heat faulują, Williams pudłuje pierwszy rzut, trafia drugi. W kolejnej akcji niezamierzony faul Andersona na Rayu Allenie, ten trafia tylko jeden osobisty! 95-97, Pierce idzie na linię i trafia oba osobiste! Miami się nie poddaje, LeBron trafia bardzo trudny rzut z narożnika boiska za trzy! Johnson trafia 2/2 z linii, w następnym posiadaniu mamy faul na Boshu. Trafia pierwszy, 2 punkty różnicy. Wszyscy gotowi na zbiórkę, a Bosh popełnia straszny błąd i … trafia. Nets wygrywają 100-101, a dla Heat to pierwsze dwie porażki z rzędu od 8 i 10 stycznia tego roku.
Kluczowa statystyka? Heat mieli tylko 30 zbiórek i w ogóle nie działali na atakowanej tablicy (4 zbiórki). Nets mieli 7 ofensywnych i 33 defensywne zbiórki. No, i punkty z ławki o których wspominałem wcześniej.
Box score
Heat: James 26, Wade 21, Bosh 17, Chalmers 12, Allen 12, Cole 6, Andersen 4, Haslem 2, Battier 0, Lewis 0, Anthony 0
Nets: Pierce 19, Johnson 19, Lopez 13, Blatche 9, Anderson 8, Kirilenko 8, Williams 8, Garnett 6, Terry 6, Livingston 4, Evans 1
Najlepsi w kategoriach statystycznych
Punkty: James 26 – Pierce, Johnson 19
Zbiórki: James 7 – Garnett 7
Asysty: James 6 – Williams 8
Przechwyty: James, Chalmers 2 – Blatche 2
Bloki: James, Bosh 1 – Lopez 2
i to to ja lubie :)
piekna sprawa a 4 kwarta warta obejrzenia
LeBron spał przez III kawrty. Dopiero w IV się obudził ale było za późno.
LBJ słabiutki mecz choć po statystykach można odnieść inne wrażenie. Przez 3 kwarty nie było go wogóle widać na parkiecie a w 4 też głupie straty i pare nie trafionych dość prostych rzutów.
To Bosh chciał nie trafić? Bo nie wiem co o tym myśleć?
Raczej, że chciał nie trafić, bo to dałoby szansę na ofensywną zbiórkę i wyrównanie, a tak Heat nie mieli swojej ostatniej, decydującej akcji.
wiem że to logiczne że powinien pudłować ale oddał bardzo ładny,czyściutki rzut więc może zapomniał o wyniku haha albo Heat myśleli że jeszcze coś zrobią w te 3.4s
a do zbiórki ustawiony był Wade a nie LeBron co miało by chyba większy sens w walce o zbiórke
Tej strategii też nie rozumiem, ale wystarczy popatrzeć na minę Bosha po trafieniu, żeby stwierdzić, że nie chciał tego trafić. Wszyscy gracze Heat popędzili w pole 3 sekund, a on nie dał im okazji, żeby to wykorzystać.
Raczej Allen zawalił bo chciał trafić a tu niespodziewane pudło przy drugim rzucie.. Bardzo fajnie zagrał Pierce nie tylko trafiając ważne rzuty ale i skutecznie znajdując wolnnych partnerów. Najlepsze jego akcje to blok na LBJ’u i wejście na kosz po podaniu i rzut z przetrzymania przy wyższym rywalu z 3kw. LeBron świetnie trafił z narożnika przy Deronie, zwłaszcza, że miał niewiele czasu i miejsca. Chalmers też się spisał ok , trafiając ważną trójkę, tylko ,że cała pogoń była o jakąś minutę za późno.
Btw. podobać się mógł Birdman ,który nie tylko skutecznie pracuje pod własną tablicą ale kiedy mu się dogra piłkę to potrafi skutecznie zakończyć atak. Jego akcja z LBJ’em i na równo z kończącym się czasem 24sek 'palce lizać’.
po zeszłorocznym finale raczej nikt nie będzie Ray’owi wypominał jednego wolnego :) zresztą on jako chyba jedyny zagrał dobry mecz po stronie Heat. Miami było słabsze i to Nets zasłużenie wygrali a ten ostatni zryw tylko podkolorował słabą postawę Miami w tym meczu.
A co do Birdmana to jest to właśnie ten brakujący element Heat, ale po tych 3 meczach mam wrażenie jakby miał problemy z dobrym chwytem piłki zbyt często ją gubi i w tej wspomnianej przez ciebie sytuacji też nie wiele brakło aby mu wypadła.
Bardzo dobry mecz, nie zaluje nieprzespanej nocki :)
ja ten sobie zostawilem na deser, w nocy oglądałem Gortata z Wizards przeciwko Sixers. Rano od 10:15 był na N-Sport, Miami-Brooklyn.
Piękny mecz, mimo wszystko trzeba pochwalić LBJ, bo do gry powrócił. Ja myślałem, że już nic z niego nie będzie dziś wieczorem a tu pach, trójka z narożnika w najlepszym stylu clutch.
Miałem wrażenie, że sędziwie lekko faworyzują Heat.
i co woy widzisz tych Wizzards w play off? Niby śliwki robaczywki, ale dużo dużo pracy tam jest do wykonania.
tak jak pisałem w 5-na-5 http://www.enbiej.pl/2013/08/21/5-na-5-off-season-w-washington-wizards/
oraz w zapowiedzi http://www.enbiej.pl/2013/10/04/zapowiedz-sezonu-201314-washington-wizards/
ani nie jestem fanem Wittmana (który nie potrafi zmusić drużyny do obrony na wysokim poziomie) ani nie wierzę w play offs dla nich a max daję im 37 zwycięstw.