W moich przedsezonowych przepowiedniach napisałem, że Philadelphia 76ers będzie miała najgorszy bilans w historii NBA. To była dość odważna prognoza z mojej strony, ale patrząc na to, co działo się w Sixers tego lata wcale nie niemożliwa.
Philadelphia musiałaby wygrać maksymalnie 8 spotkań, by tego dokonać. Już mają na koncie 3 zwycięstwa i to zaledwie po 3 spotkaniach. Są niepokonani i razem z Indianą Pacers liderują tabeli Konferencji Wschodniej. Pieprzyć tankowanie! Pieprzyć przedsezonowe prognozy! Sixers są jak na razie największą niespodzianką początku sezonu i w tym momencie są team to watch. Wszyscy teraz będą śledzić ich następne spotkanie i zastanawiać się, czy te zwycięstwa to przypadek, czy może są lepsi niż wszyscy sądzą.
Wczoraj przez większość meczu niewiele wskazywało, że 76ers mogą wygrać pojedynek z Bulls. Po tym jak w połowie pierwszej kwarty Chicago na prowadzenie wyprowadził Joakim Noah goście zaczęli budować swoja przewagę. Po 12 minutach prowadzili 12 punktami, w drugiej ćwiartce osiągnęli największą w meczu przewagę 20 oczek, a na przerwę schodzili wygrywając 64-49.
Nikt po pierwszej połowie by nie pomyślał, że Sixers mogą jeszcze wrócić. A oni to zrobili. Jeszcze w trzeciej kwarcie po akcji dwa plus jeden Carlosa Boozera Byki prowadziły 18 punktami. I wtedy się zaczęło. Do końca tej części meczu gospodarze zrobili run 25-8 i po trójce Tony’ego Wrotena przed ostatnimi 12 minutami gry przegrywali już tylko 82-83. Kolejna niespodzianka pachniała w powietrzu.
Bulls wzięli się jednak wtedy do gry i jeszcze na 7 minut do końca meczu po celny rzucie Mike’a Dunleavy’ego mieli 9 oczek przewagi. Zawodnicy Phialdelphii się nie podłamali. Dalej odrabiali starty i po kolejnym runie 14-4 i wejściu pod kosz Michaela Cartera-Williamsa objęli jednopunktowe prowadzenie.
Chwilę później Derrick Rose trafił trójkę z lewego rogu i zrobiło się 104-102 dla Chicago. MVP sezonu 2010/11 popełnił jednak dwie straty w dwóch następnych posiadaniach, a goście za sprawą celnego rzutu i jednego wykorzystanego z dwóch osobistych Evana Turnera ponownie objęli jednopunktowe prowadzenie.
W kolejnej akcji Rose został zablokowany pod koszem przez Spencera Hawesa. Zdołał jednak zebrać piłkę, oddać ją do Luola Denga, ale jego trojka okazał się niecelna. Piłkę mieli Sixers. Kozłował ją Carter-Williams, zagrał pick’n’popa z Hawsem, który dostał piłkę naprzeciwko kosza za linią za trzy punkty, zamarkował rzut, minął próbującego go zablokować Noah i pewnym rzutem z czystej pozycji wyprowadził gospodarzy na 3-punktowe prowadzeni.
Bulls jeszcze próbowali wyrównać stan meczu i doprowadzić do dogrywki, ale proba Denga za trzy okazał się niecelna i Philadelphia wygrała trzecie spotkanie z rzędu na starcie rozgrywek po raz pierwszy od 2006 roku.
Najlepszym zawodnikiem gospodarzy ponownie był Carter-Williams, który wyrasta na razie do roli faworyta w zagarnięciu nagrody dla debiutanta roku. Rzucił 26 punktów i rozdał 10 asyst. 20 oczek dodał Turner, 13 Thaddeus Young, a 18 i 11 zbiórek Hawes.
Dala Bulls najwięcej rzucił Boozer, autor 22 oczek. Dołożył do tego 10 zbiórek. 20 zpunktów dobył Deng, 10 Noah, 12 Taj Gibson, a 13 Rose, potrzebując do tego 14 rzutów. Lider Chicago dziś zawiódł i w trzecim kolejnym spotkaniu miał więcej start (8) niż asyst (6).
Kolejny mecz byki zagrają dopiero w środę, na wyjeździe z Indianą Pacers, natomiast Sixers w poniedziałek zmierzą się u siebie z Golden State Warriors.
Chicago Bulls – Philadelphia 76ers 104:107 (34:22, 30:27, 19:33, 21:25)
Liderzy zespołów:
Punkty: Boozer 22 – Carter-Williams 26
Zbiórki: Boozer 10 – Hawes 11
Asysty: Rose, Hinrich 6 – Carter-Williams 10
Przechwyty: Deng, Noah, Hinrich 2 – Carter-Williams 3
Bloki: Bulter 3 – Hawes 3
Rose znow przecietnie, zdecydowanie jego najgorszy mecz.O ile z Knicks poprowadzil Bulls do wygrania to wczoraj w koncowce zupelnie sie pogubil. Zapowiadal sie mecz bez historii a w drugiej polowie przecieralem oczy ze zdumienia. Michael Carter Williams gra fenomenalnie. Juz nie chodzi mi o jego zdobycze punktowe(choc te tez sa imponujace) ale o jego boiskowa inteligencje. Uwielbiam takich graczy. Swietnie czyta gre, dzieki czemu ma wiele efektownych przechwytow i trzeba niestety powiedziec otwarcie ze wczoraj nawet Rose sobie z nim nie poradzil. Juz z Miami zagral kapitalnie i od wczoraj bede sie uwaznie przygladal jak ten chlopak sie rozwija. Wiem ze za wczesnie na takie typowanie ale dla mnie MCW jest obok Oladipo glownym faworytem do nagrody debiutanta roku.
MCW gra świetnie, ale to co robi Hawes jest nieprawdopodobne. Noel nie będzie miał łatwego zadania jak wróci po kontuzji.
Jeśli 76-ki chcą tankować, muszą jak najszybciej przehandlować Hawesa za pick w drafcie.
Na szczęście podobnie jak autor wpisu pomyliłem się co do możliwości moich ulubionych Sixers. Nie spodziewałem się że Carter-Williams będzie tak rajzował. Ogólnie to nigdy nie byłem fanem Turnera i prócz Younga i Hawesa myślałem, że nikt tam nie będzie grał ale na szczęści się pomylłem:)
Po meczu z obrońcami tytułu powiedziałem że to się więcej nie zdarzy,po meczu z drużyną która ma awansować do PO(Wizards) powiedziałem że to już ostatni raz, a po meczu z jednym z faworytów naprawdę nie wiem co o tym myśleć…
Może jeszcze za wcześnie na takie stwierdzenia ale aż strach pomyśleć co będzie jak powróci Noel a 76ers w salry mają miejsce na 2 maxy…
tylko czekać aż wymienią Turnera i Younga kiedy ich wartość tak wzrasta w ostatnich dniach. a szkoda wielka, bo świetnie się na nich patrzy.
Carter-Wiliams pewnie u wszystkich prowadzi w klasyfikacji ROTY, świetnie gra Hawes a Turner zaczyna spełniać pokładane w nim nadzieje jednak myśle, że największą gwiazda jest Bret Brown Philadelphia gra ofensywnie czego nie można było powiedzieć gdy coachem był Colins a średnia 110 pkt po 3 meczach jest niewiarygodny.Chicago ma jeden poważny problem po 3 meczach 13-56 za 3 pkt jak się nie potrafi to się nie rzuca. Lopez1910 przeciętnie to dla Ciebie znaczy 4/14 z gry 8 strat a sorry to Rose.
P.S W wednesday Indiana co to będzie za mecz dla każdego konesera defense.
Fajny meczyk CHI przez pierwsze dwie kwarty. Niestety dla nich w drugiej połowie PHI zaczęła bronić i do tego notorycznie trafiać.
Byki niczym mnie nie zaskoczyły, jak tylko szóstki przycisnęły to zaczęła się plątanina, straty, raził w oczy brak pomysłu na grę. A może i jakiś był ale brakowało ofensywy i gracza który by coś tam pociągnął. Bo Rose to jak na razie fatalnie… uczy się od nowa grać.
Ej ludziska – luzujcie trochę. Philadelphia wcale nie grała takiej dobrej koszykówki! To Chicago grało naprawde słabo. Nie wiem co oni trenowali w przerwie międzysezonowej ale nie wygląda to dobrze. W obronie sie gubią a atak strasznie kuleje. I to są pretenderzy do tytułu? Jak możan grać tak nierówno? Oglądając ich mam czasem wrażenie że oglądam drużyne z NCAA.
Derick nie wiem co trenował ale na pewno nie były to „decyzje” bo te ma beznadziejne. W ataku gra jak dziecko we mgle. Jakby był świeżo po nokaucie i jeszcze odczuwał efekty zamroczenia.
On może grać lepiej. Powinien tylko zacząć wreszcie myśleć, skupić się na podejmowanych decyzjach. Bez tego jego pewność rzutowa siebie opadnie jeszcze bardziej. Kirk po raz kolejny był lepszy.
Przewidywania przedsezonowe jak widać sie nie sprawdzają. Chicago z Derrickiem jest na razie zdecydowanie gorsze niż te z Robinsonem.
Mam tylko nadzieje że nie potrwa to zbyt długo. Derrick – weź sie w garść wreszcie! tzn analitycy – weźcie Derricka w garść. Musi obejrzeć mecz i zobaczyć co robi źle i przemyśleć co i jak powinien robić w danej sytuacji. Lider tak grać nie moze!
ps. Ciekawe co czują władze 76ers. Radość? Zaniepokojenie? Złość?
Kurde! Czemu ten Carter-Wiliams musiał eksplodować już teraz. Nie mógł w następnym sezonie?
Jak widać chłopak ma „to coś” także powinni się raczej cieszyć że go mają.
Bo Derrick jest świeżo po nokaucie :P
Co do wygrywania to spokojnie – teraz widać p,o prostu kto wszedł w sezon mentalnie naładowany. 76ki miały tankować więc robią wszystkim na złość. Ponadto młodzi zawodnicy chcą grać w kosza – nie mogą grać jak łamagi, bo kiedy przestaną być potrzebni, nikt ich nie zechce. Phily jeszcze przegra swoje mecze. To co mi najbardziej imponuje w MCW to to, że się nie spalił. Kurde, rookie prowadzi grę drużyny skazanej na pożarcie i potępienie(no bo przecież tankują jak cholera) i do tego nie ma zmiennika. To się nazywa radzenie sobie z presją – choć nikt nie wymagał od niego tego co wyprawia.
Chicago Bulls – Philadelphia 76ers 140:107 :O ?
Chyba się błąd wkradł :)
rzeczywiście, już poprawione :)
dzięki :)
Ja spokojnie podchodzę do tematu. To dopiero początek i Tibs dobrze o tym wie. Myślę, że oszczędza swoich zawodników, żeby mieć ich na koniec sezonu. Nie chce popełnić błędów w poprzednich sezonów, gdzie bilans był świetny, ale w PO nie było kim grać. Chicago jeszcze wejdzie na właściwy tor, wszystko w swoim czasie. Też myślę, że głównie to odpoczywali w sezonie letnim, ale to dobrze.
A o Phili będzie można więcej powiedzieć tak po 10 meczach. Życzę im jak najlepiej, ale uważam, że Wasze wakacyjne prognozy raczej się sprawdzą i braknie im rozpędu.