Nie było trzeciej porażki Miami Heat z rzędu po raz pierwszy od czerwca 2012 roku. Było za to pewne i łatwe zwycięstwo gospodarzy oraz 69 punktów od Wielkiej Trójki. Wizards nie pomogła dobra postawa Marcina Gortata, który zanotował pierwsze w tym sezonie double-double i trafił rzut za trzy na zakończenie pierwszej połowy z równo końcową syreną.
Pierwsze punkty w meczu zdobył Polak trafiając jumpera z prawej strony, a Wizards po pierwszych minutach spotkania prowadzili 9-2. Następnie jednak gospodarze zrobili run 16-4, wyszli na prowadzenie i nie oddali go już do końca spotkania.
Heat z każdą kolejną minutą powiększali przewagę po 12 minutach gry prowadząc 6 oczkami, po pierwszej połowie 13, a po trzech kwartach po rzucie za trzy Norrisa Cole’a osiągnęli najwyższe w meczu 23-punktowe prowadzenie i nic nie zapowiadało, że w tym meczu będzie jeszcze trochę emocji.
Jednak w czwartej kwarcie za sprawą Trevora Arizy, który wcześniej miał kłopoty z faulami i mało przebywał na boisku, gości zanotowali run 16-4, z czego 11 oczek – 3 razy za trzy- należało do skrzydłowego Waszyngtonu i przewaga Miami zmalała do 11 punktów.
O czas poprosił trener Eric Spoelstra. Na boisko wrócili LeBron James i Chris Bosh. Rzucili szybkie 7 oczek i zrobił się plus 16 dla Miami. Czarodzieje dalej walczyli i udało im się nawet zbliżyć na 7 punktów po celnych rzutach Gortata i Bradley’a Beal, ale na więcej nie pozwolili im już gospodarze i zabrakło czasu, a wynik spotkania osobistymi ustali Bosh i Dwyane Wade.
Heat pomimo pogoni Wizards w czwartej kwarcie kontrolowali przebieg meczu. Wystarczyło, że tylko na zbliżyli się na kilka oczek, a ci zaraz wrzucali wyższy bieg. Gospodarze w całym meczu rzucali z dobrą 52,9 proc. skutecznością, w tym 40,7 proc. zza łuku, a do tego asystowali przy 32 z 37 rzutów. To jak do tej pory najlepszy wynik tego sezonu i tylko Shane Battier nie zanotował żadnego kluczowego podania spośród zawodników Miami, którzy pojawili się na boisku.
25 punktów rzucił James, trafiając 9 z 14 rzutów z gry, w tym 3 z 5 z dystansu. 24 oczka z 12 rzutów dołożył Bosh, w tym dwie trójki z rogów boiska, a 20 punktów – 8/15 z gry – dodał Wade.
W Wizards najwięcej zdobył Beal, autor 19 oczek z 14 rzutów . Po 13 dodali Ariza i Martell Webster, z czego ten pierwszy trafił tylko 4 z 16 prób. Skutecznością nie grzeszył również John Wall – 11 punktów, 4/12 z gry. Rozdał do tego 9 asyst.
Gortat zanotował pierwsze w sezonie double-double na poziomie 15 oczek i 11 zbiórek. Jego gra wyglądał już lepiej niż w poprzednich spotkaniach. Grał lepiej w defensywie, był aktywny, próbował pomagać kolegom z zespołu, którzy czasem gubili się w obronie. Wyglądało to naprawdę dobrze. Do tego Polak w końcu podobał mi się na tablicach. Walczył o zbiórki nie tylko w obronie, ale także w ataku, gdzie zebrał ich 5.
Koszykarze Wizards dalej jednak słabo wykorzystują go w zagraniach pick’n’roll. Ile razy w ciągu tego meczu zdarzyło się, że Gortat postawił dobrą zasłonę, pozostał bez krycia i miał dużo miejsce wokół siebie na oddanie rzutu z pół-dystansu albo ścięcie na kosz. Wystarczyło mu tylko zagrać piłkę. Koszykarze ze stolicy USA będą musieli jeszcze nad tym popracować na treningach.
Kolejny mecz obie drużyny zagrają na wyjeździe. Heat zmierzą się z Toronto Raptors, z kolei Wizards w środę będą chcieli zrewanżować się za porażkę na własnym boisku Phialdelphii 76ers.
Washington Wizards – Miami Heat 93:103 (27:33, 21:28, 16:26, 29:16)
Liderzy zespołów:
Punkty: Beal 19 – James 25
Zbiórki: Gortat 11 – Bosh 7
Asysty: Wall 9 – Chalmers 8
Przechwyty: Ariza, Booker, Webster 2 – Chalmers 3
Bloki: Seraphin 2 – Bosh, Wade 2
Back on track