W tej lidze Bobcats, Magic, Suns i Sixers mają bilans 3-2.
TORONTO RAPTORS 90:92 CHARLOTTE BOBCATS
– Bobcats zaczynają sezon od zwycięstw w trzech z pięciu meczów po raz pierwszy od czterech lat i to dobra zapowiedź sezonu nie-tak-słabego-jak-poprzednie. A wszystko to bez kontuzjowanego Ala Jeffersona. Co ciekawe, bilans 3-2 na start sezonu to rekord organizacji. Ech, Bobcats..
– Rysie pokonały Raptors u siebie po raz szósty z rzędu, dzięki czemu wyrównali swój rekord, jeśli chodzi o serię zwycięstw w domu nad jednym rywalem. Poprzednio, w latach 2008-2011, Bobcats sześć razy z rzędu wygrali z Sixers.
– Gerald Henderson, który w poprzednich meczach trafił tylko 31% rzutów z gry, dziś zaznaczył swoje przełamanie, rzucając już w pierwszej kwarcie 12 punktów na skuteczności 6-8. Skończył z 23 oczkami na koncie oraz 10-17 z pola (3 zb, 4 ast, 2 stl). Bardzo skuteczny był również Michael Kidd-Gilchrist, który uzbierał 14 punktów przy tylko 7 oddanych rzutach z gry – pomylił się tylko raz. Po 13 punktów uzbierali Josh McRoberts (6 zb, 5 ast) i rezerwowy Jeffery Taylor. Bismack Biyombo nie zawiódł, dostarczając 8 punktów, 11 zbiórek i 3 bloki. Z pewnością lepiej mógł spisać się Kemba Walker, który dopiero co rzucił 25 punktów w Nowym Jorku, tymczasem dziś zdobył tylko 5 punktów z 13 rzutów (7 ast, 4 zb, 0 TO).
– Raptors niemal odrobili całą 16-punktową stratę, ale dwóch najlepszych strzelców ekipy z Toronto – Rudy Gay i DeMar DeRozan – trafiło razem 13 z 37 rzutów z gry. Gay dostarczył 20 punktów, DeRozan – 14. Bardziej skuteczni byli podkoszowi – Amir Johnson zdobył 13 punktów przy 6-9 z gry, Jonas Valanciunas (5-8 FG) zanotował double-double 12/10. Nie było jednak więcej graczy, którzy dostarczyliby 10 punktów.
CHICAGO BULLS 80:97 INDIANA PACERS
– Kolejny mecz, kolejna wygrana, kolejny rekord. Pacers ot tak pokonali Bulls, podnosząc bilans do 5-0 na starcie sezonu po raz pierwszy od 42 lat. W tamtym sezonie – jeszcze w lidze ABA – Indiana ostatecznie zdobyła mistrzostwo. Co Wy na to?
– Dziś nie było żadnych szokujących statline’ów, bowiem Pacers skupili się na drugiej stronie parkietu, zatrzymując Bulls na 80 punktach (14 w pomalowanym! na 99% to jest jakiś rekord), 35,6% z gry i wygrywając tablice 40-52. Derrick Rose zanotował najwyższą skuteczność w tym sezonie, ale to wciąż było tylko 40% i choć Rose zdobył w sumie przyzwoite 17 punktów, to jednak po przerwie dostarczył tylko pięć z nich (1-6 FG). Ale powoli, powoli wraca. 17 punktów miał także Luol Deng, jeszcze mniej skuteczny (6-18 FG). Bardzo dobre w takich warunkach 12/3/5 z ławki zanotował Kirk Hinrich, ale co dalej – Carlos Boozer trafił 3 z 10 rzutów, Jimmy Butler 2 z 6, Joakim Noah żadnego z dwóch.
– W Indianie po staremu – 21 punktów i 6 zbiórek miał Paul George (6-19 FG, 7-7 FT), 17 punktów i 13 zbiórek miał David West, 15/5/4 (5-17 FG, 3-6 3pt) dostarczył Lance Stephenson, CJ Watson miał 11 punktów, natomiast Roy Hibbert wykręcił swoje 8 punktów, 10 zbiórek (5 w ataku) i 5 bloków. Z bardzo dobrej strony pokazał się rezerwowy Luis Scola, który miał w 16 minut aż 12 punktów z 8 rzutów.
– Scenariusz meczów Indiany jest dość podobny, w drugiej kwarcie zazwyczaj Pacers dostają łomot (w tym sezonie -42, dzisiaj 12:24), by w trzeciej wrócić na dobre tory (w sezonie +38, dziś 26:19). Dzisiaj Indiana błysnęła przede wszystkim w czwartej odsłonie (34:18!), ale tradycyjnie nad wszystkim czuwał nasz MVP George.
– Pacers zaczęli sezon od 5-0, choć jest również w gronie pięciu drużyn (Raptors, Celtics, Nuggets, Jazz – razem bilans 3-15), które jeszcze ani razu nie rzuciły 100 punktów w meczu. To pierwszy tak dobry start bez przekroczenia owej granicy od – domyślacie się – czasów prehistorycznych, 1948 roku (Washington Capitols i start 15-0).
LOS ANGELES CLIPPERS 90:98 ORLANDO MAGIC
– Choć Magic rozpoczęli sezon od dwóch porażek, teraz wyglądają na jedną z lepszych drużyn w lidze. Nie dość, że wygrali wszystkie trzy mecze u siebie, to jeszcze w żadnym nie pozwolili rywalom na rzucenie więcej niż 90 punktów. Poza tym, patrzcie na to, z kim przegrali – z niepokonanymi Pacers w Indianie i po dogrywce z zaskakującą Minnesotą, także na wyjeździe. Ciekawe, kiedy ten piękny marsz Magików się skończy.. co tam w NCAA?
Ktoś tu miał tankować? To pierwsza seria trzech zwycięstw Orlando od grudnia, czyli od prawie roku.
– Osiągi Magic w dzisiejszym meczu są jeszcze bardziej zaskakujące, jeśli weźmiemy pod uwagę klasę rywala, który w czterech pierwszych meczach notował średnio 119 punktów na mecz (137 w ostatnim z Houston), trafiając łącznie ponad 50% rzutów z gry. Ci sami Magic, którzy mieli regularnie otrzymywać dydaktyczny łomot, ograniczyli najlepszy atak w lidze do 90 punktów, 38% z gry i 3-19 za trzy. W pięciu meczach Orlando pozwoliło rywalom na skuteczność 39,8%. Jak tu nie być dumnym?
– 23 punkty i 13 zbiórek miał Blake Griffin, 18/5/10 zanotował Chris Paul, były Magik JJ Redick dorzucił 17/4/4, 14 punktów z ławki rzucił Jamal Crawford (reszta rezerwowych 0-10 FG), natomiast DeAndre Jordan uzbierał 9 punktów (3-10 FG), 19 zbiórek i 4 bloki. Ok.
– Tymczasem Nikola Vucević przypomniał o sobie, zdobywając 30 punktów (wyrównany career-high) i zbierając 21 piłek (11-19 FG, 8-8 FT). Takie tam. Po raz drugi w dwóch ostatnich sezonach (2012/13 i obecny) Vucević zanotował 30/20. Tylko jeden gracz w tym okresie dokonał podobnej sztuki – DeMarcus Cousins. To oczywiście pierwszy taki występ w tym sezonie, a przypominam, że tylko dwóch graczy w historii Orlando notowało wcześniej takie liczby. Nie zgadniecie kto – Dwight Howard 6 razy, Shaq 8 razy.
– 12 punktów miał E’Twaun Moore, po 11 – Victor Oladipo (4-6 FG), Jameer Nelson (8 ast) i Arron Afflalo (5-16 FG, 6 zb, 5 ast). Andrew Nicholson z ławki próbował się przebić, ale 4-16 z gry wystarczyło tylko na 9 punktów i 8 zbiórek.
WASHINGTON WIZARDS 116:102 PHILADELPHIA 76ERS
– Marcin Gortat odniósł pierwsze zwycięstwo jako gracz Washington Wizards, walnie się do niego przyczyniając. Był drugim strzelcem i najlepszym zbierającym zespołu, notując 19 punktów (8-12 FG) i 12 zbiórek (5 w ataku). Jeszcze przed sezonem powiedzielibyśmy, że to przecież tylko Sixers, ale sami widzieliście pierwsze mecze. Czarodzieje przerwali pięciomeczową serię porażek z Filadelfii, rzucając rekordowe w tym sezonie 116 punktów i trafiając rekordowe w historii organizacji 18 rzutów na trzy (na 33 próby!). Johna Walla (24 pkt, 9 ast) nie znaliśmy jeszcze jako strzelca na skalę 5-8 za trzy (career-high). Cztery trójki trafił Martell Webster (14 pkt), po trzy Bradley Beal (17/5/8/3, 7-20 FG) i Trevor Ariza (15/6/3/3), dwa razy trafił Al Harrington (10 pkt), a raz Eric Maynor. Żadnego rzutu z dystansu nie trafił Nene, ale przynajmniej wreszcie pojawił się na parkiecie (10 pkt, 5 zb).
Wizards po raz 62. w historii klubu oddali w meczu 25 rzutów za trzy, ale dopiero po raz drugi wykorzystali 54% prób (pierwszy raz w 2008 roku, 17-30 3pt).
– Tak jak w zespole Waszyngtonu aż sześciu graczy trafiło min. jedną trójkę, a siódemka przekroczyła próg 10 punktów, tak dla Sixers dwucyfrową liczbę oczek rzuciło tylko czterech graczy. Nie było wśród nich mojego człowieka w fantasy Thaddeusa Younga (7 pkt, 6 zb, 3-11 FG). Jego nieskuteczność, można powiedzieć, zrównoważył Evan Turner (24 pkt, 7 zb, 4 ast, 9-13 FG). 23 punkty i 13 zbiórek zanotował Spencer Hawes, ale choć miał 5 asyst, to miał także 6 strat. Michael Carter-Williams kontynuuje swój marsz po jedyne trofeum w zasięgu Sixers w tym sezonie – ROTY (19 pkt, 5 zb, 7 ast, 8-21 FG). Po pięciu pierwszych meczach w NBA MCW ma 99 punktów na koncie, co jest najlepszym wynikiem od 6 lat (Kevin Durant). James Anderson dodał 13 punktów.
UTAH JAZZ 87:97 BOSTON CELTICS
– W przypadku tego meczu ciężko używać stwierdzeń „wygrał/przegrał”, znając priorytety obu drużyn. Jazz są już 0-5, po raz pierwszy od przeprowadzki do Salt Lake City. To była pierwsza wygrana Brada Stevensa w NBA, wywalczona w naprawdę dobrym stylu – Celtics zatrzymali Utah na 8 punktach w drugiej kwarcie, samemu rzucając 27 punktów i 34 w kolejnej. Draft Draftem, ale do historii można przejść w pozytywny sposób zawsze – Boston po raz pierwszy od ponad 14 lat zanotowali tak dobrą kwartę w obronie, jak dzisiejsza 2Q.
– Brandon Bass zdobył 20 punktów (9-15 FG), 18 dołożył Jeff Green. Dobre wejścia z ławki zaliczyli młodzi wysocy Jared Sullinger i Kelly Olynyk, którzy razem zanotowali 26 punktów i 13 zbiórek.
– Jazz nie pomógł nawet świetny występ Gordona Haywarda, który w starciu z ekipą swojego byłego trenera zdobył 28 punktów (12-20 FG), zebrał 9 piłek i rozdał 5 asyst. Do tego 22 punkty i 8 zbiórek dołożył Enes Kanter, z kolei Derrick Favors zanotował double-double 10 punktów i 14 zbiórek. Richard Jefferson zdobył 13 punktów i miał aż 5 steali (wyrównany rekord kariery sprzed 10 lat).
– Phil Pressey z Celtics trafił swój pierwszy rzut w karierze. Nie był jedynym graczem tej nocy, który mógł świętować z tej okazji..
NEW ORLEANS PELICANS 99:84 MEMPHIS GRIZZLIES
– Pelicans dość niespodziewanie wygrali w Memphis, choć Grizzlies wszystkie trzy swoje porażki w tym sezonie odnieśli w meczach z rywalami własnej Dywizji (Spurs, Mavs, Pelicans). Niespodzianka niespodzianką pozostaje, tym bardziej, że na starcie czwartej kwarty goście prowadzili już 29 punktami. Wszystko dzięki pierwszej wygranej w obecnych rozgrywkach trzeciej kwarcie (28:16) oraz imponującym początku (33:18 w pierwszej odsłonie na 70% skuteczności i przy trafieniu 13 z 16 pierwszych rzutów). Ważnym czynnikiem była również walka na tablicach, wygrana przez Nowy Orlean 39-29. Marc Gasol w 31 minut gry miał jedną zbiórkę. To piąty taki przypadek w jego karierze i drugi przy tak długim czasie gry.
– Hiszpan (11 pkt) i Mike Conley (26 pkt, 10-16 FG) byli jedynymi graczami Memphis, którzy dobili do progu double-digits. Pelicans mieli piątkę takich zawodników, z Erikiem Gordonem (19 pkt) i Anthonym Davisem (18 pkt, 9 zb, 3 stl, 3 blk, 8-9 FT, 5-14 FG) na czele. W porównaniu z ostatnim, fatalnym w ich wykonaniu meczem, dziś poprawili się Tyreke Evans (16 pkt, 7 zb, 4 ast) i Jrue Holiday (11 pkt). Ostatnim, piątym graczem z 10 punktami na koncie był Jason Smith.
CLEVELAND CAVALIERS 104:109 MILWAUKEE BUCKS
– To był dość dziwny mecz. Bucks prowadzili już 103:91, ale na minutę do końca stracili prowadzenie po serii 13-0 Cavaliers (10 punktów Irvinga). Zdobyli jednak 6 ostatnich punktów i wygrali. To jednak drugorzędna wiadomość w porównaniu do tej – Anthony Bennett wreszcie trafił rzut z gry! Zejdźmy na ziemię, po pięciu meczach jedynka Draftu 2013 jest 1-20 z pola. Na szczęście poprzedni #1 pick Cavaliers – Kyrie Irving – sprawdza się elegancko, dziś miał 29 punktów, 5 punktów, 8 asyst, 10-20 z gry, 4-6 za trzy i 5-5 z linii. Dion Waiters dołożył 21 punktów (7-13 FG), choć spudłował aż 5 z 11 wolnych. CJ Miles trafił cztery trójki i łącznie dostarczył z ławki 14 punktów, 12 oczek oraz 8 zbiórek przy trafieniu 6 z 9 rzutów odnotował Anderson Varejao. Anthony Bennett – 1-5 FG.
– OJ Mayo przegrał jednym punktem mini-pojedynek strzelecki z Irvingiem, ale swoje 28 punktów zdobył min. trafiając 6 z 7 trójek oraz wszystkie 4 wolne. Został trzecim graczem Milwaukee, który w jednym meczu zachował 85% skuteczności za trzy i 100% z linii (przy min. 4 próbach w każdej kategorii) – poprzednio dokonali tego Ray Allen (1998, 2000) i Glenn Robinson (2000).
– Świetną zmianę dla Bucks dał inny znany strzelec za trzy, Gary Neal, który zdobył 23 punkty (8-15 FG, 4-5 3pt). Po 14 punktów dodali John Henson i Zaza Pachulia. Pierwszy trafił aż 7 z 9 rzutów wolnych i jego skuteczność w sezonie wzrosła do 67,7%, jednak z drugiej strony spudłował oba rzuty wolne i w sezonie jest 4-10. Skoro już jesteśmy przy tym – te dwa pudła były jedynymi nietrafionymi osobistymi Bucks w tym spotkaniu. Do tej świetnej skuteczności z linii przyczynił się w dużej mierze właśnie Pachulia, który trafił tylko 2 z 7 rzutów z gry, ale też wszystkie 10 wolnych. Zebrał dodatkowo 9 piłek i rozdał 7 asyst, sprawiając, że coraz mniej osób tęskni za Larrym Sandersem.
Caron Butler zdobył 10 punktów, punkt mniej miał Nate Wolters, który błysnął po raz kolejny, notując także 8 zbiórek i 6 asyst.
– Cavaliers trafili 12, a Bucks 13 rzutów za trzy, jednak różnica tkwiła w skuteczności – Kozły trafiały ze skutecznością 56,5%!
GOLDEN STATE WARRIORS 106:93 MINNESOTA TIMBERWOLVES
– Stephen Curry nie dokończył tego spotkania z powodu kontuzji, ale spokojnie, spokojnie, jest przecież Klay Thompson. Rzucający obrońca Golden State zdobył 30 punktów (11-21 FG, 6-9 3pt), z czego 19 w czwartej kwarcie. W trzyminutowym okresie zdobył 13 kolejnych punktów, trafiając w całej odsłonie 5 z 6 trójek. Maszynka. 19 punktów w jednej kwarcie spotkania wyrównało jego rekord kariery, ale tak dużo punktów w 4Q Thompson nie rzucił nigdy.
– 22 punkty i 15 zbiórek na świetnej skuteczności 10-16 z gry dostarczył David Lee, natomiast Andre Iguodala miał 20 punktów (8-13 FG), 6 asyst i 3 przechwyty. Nareszcie wrócił Harrison Barnes, choć wcale nie było po nim widać jakiejś nieobecności – 14 minut, 14 punktów, 6-8 z gry.
– Kevin Love miał słabszą skuteczność (10-25 FG), ale nie przeszkodziło mu to w wykręceniu kolejnej bardzo dobrej linijki – 25 punktów, 16 zbiórek (7 w ataku), 6 asyst. Kolejny świetny mecz rozegrał Kevin Martin, który zdobył 23 punkty. 18 oczek dodał Corey Brewer, natomiast nadspodziewanie duże problemy miał Nikola Peković (10 pkt, 7 zb, 4-11 FG). O ławce rezerwowych aż żal się wypowiadać, impact nie ma co – 1-9 z gry w pierwszej połowie, 10 punktów i 4-17 z gry w całym meczu.
– Thompson pod koniec meczu uspokoił wszystkich, trafiając te 5 z 6 trójek w czwartej kwarcie, bo w tym elemencie gry – najsilniejszej broni Warriors – Wojownikom wcale dzisiaj się dobrze nie wiodło. W pierwszej połowie nie wpadła żadna z ośmiu prób, w całym meczu koszykarze Golden State bez Thompsona trafili 2 z 11.
PHOENIX SUNS 96:99 SAN ANTONIO SPURS
– Eric Bledsoe (14 pkt, 5 ast) przegrał pojedynek z Tonym Parkerem (20 pkt, 6 ast, 9-15 FG), Suns przegrali ze Spurs, ponieważ Francuz w ostatnich 7 minutach spotkania zdobył aż 15 punktów. Poza tym, wreszcie przełamał się jeden z głównych bohaterów ostatnich Finałów, Danny Green, który zdobył 19 punktów, trafiając 8 z 11 rzutów z gry (5 zb, 4 blk – rekord kariery), choć sezon rozpoczął od spudłowania 17 z 23 rzutów w czterech pierwszych meczach. 17/5/5 dostarczył Tim Duncan, 11/5/3 miał Boris Diaw.
– W buty Bledsoe wszedł Markieff Morris, który wszedł z ławki i zanotował świetne liczby – 23 punkty, 12 zbiórek, 11-13 z gry. To pierwsza linijka tego typu dla rezerwowego Phoenix od 1989 roku (Mark West). Brat Markieffa, Marcus Morris dorzucił 11 punktów i 6 zbiórek. Po 15 punktów zdobyli Gerald Green (3-8 3pt) i znów Miles Plumlee (7 zb).
– Parker po raz pierwszy w karierze zdobył w meczu min. 20 punktów, 75% z nich rzucając w czwartej kwarcie spotkania.
DALLAS MAVERICKS 93:107 OKLAHOMA CITY THUNDER
– Thunder (licząc PO) wygrali z Mavericks po raz jedenasty z rzędu. Dziś trafili prawie 55% rzutów z gry i 38,5% trójek, rozdając także aż 28 asyst (wszystko nowe rekordy sezonu). Kevin Durant zdobył 23 punkty, rozdając również aż 10 asyst. Co ciekawe, to dopiero drugi w jego karierze występ na poziomie 20/10 z asystami. Tymczasem Russell Westbrook już wymazał nam z pamięci swoją kontuzję, rzucając 22 punkty na 50% skuteczności.
– Miło znów widzieć efektywnego Serge’a Ibakę, który potrzebował kamer ESPN, by zdobyć 18 punktów (8-10 FG), zebrać 10 piłek i zablokować trzy rzuty rywali. Rolę pierwszego strzelca z ławki powoli przejmuje Jeremy Lamb, który dziś zdobył 13 punktów (4-7 FG, 3-5 3pt).
– Monta Ellis Basketball (20 pkt, 5 ast, 7 TO, 8-17 FG) dziś się nie sprawdziło. Dirk Nowitzki zdobył 16 punktów i 6 zbiórek, Shawn Marion dodał 17 punktów, tyle samo miał Jae Crowder, który znów zaskoczył świetną skutecznością (6-8 FG, 3-5 3pt). Crowder jest najskuteczniejszym graczem w lidze z 67,9% skuteczności z gry oraz 68,4% za trzy. W pierwszym sezonie nie zapowiadał się na tak efektywnego strzelca, kończąc go z 38,4% skuteczności z gry, 32,8% za trzy.
Najlepsi
punkty: Vucević, K. Thompson (30)
zbiórki: Vucević (21)
asysty: Paul, Durant (10)
przechwyty: R. Jefferson (5)
bloki: Hibbert (5)
straty: Ellis (7)
3pt: Mayo, K. Thompson (6)
FT: Pachulia (10)
minuty: D. Jordan (43:31).
Enbiejowy typer: 5/10, w sezonie – 40/69.