Dzisiejszej nocy w American Airlines Arena Miami Heat zmierzyło się z Los Angeles Clippers, którzy po wczorajszej przegranej z zespołem z Orlando , rozgrywali czwarty w sezonie mecz back-to-back. Zarówno Heat, jak i przyjezdni z Miasta Aniołów, po tygodniu od rozpoczęcia sezonu przed tym spotkaniem mieli na swoim koncie bilans 3 zwycięstw i 2 porażek.
Blake Griffin i DeAndre Jordan po ciężkiej walce pod koszem z Nikolą Vucevicem, tym razem musieli zmierzyć się z Chrisem Boshem, który niedawno opuścił spotkanie z Toronto Raptors z powodu narodzin córki. Mecz zapowiadał się naprawdę na zacięty pojedynek oraz wiele celnych rzutów, ponieważ obecnie oba zespoły znajdują się w TOP3 najlepszych ofensyw ligii.
Zdecydowanie lepiej w mecz weszła pierwsza piątka Clippers. Kilka celnych rzutów a przede wszystkim trójka J.J. Redicka dała tej drużynie prowadzenie 7-0, lecz dobra gra Chrisa Bosha szybko zmniejszyła przewagę gości. Big Three zespołu z Florydy nie dawała za wygraną, grając dobrze w obronie powoli zaczynali zyskać przewagę po swojej stronie parkietu, chociaż to nie wystarczyło jeszcze, aby wyjść na prowadzenie. Gra Clippers w ofensywie była naprawdę bardzo ułożona a w całej kwarcie widać było przewagę tego zespołu nad „Żarami” z Miami, bowiem po pierwszych 12 minutach Clipps zebrali łącznie 11 piłek, natomiast Heat mieli ich zaledwie 5. Ta kwarta skończyła się wynikiem 31:28 na korzyść ekipy z Los Angeles.
W drugiej odsłonie, równo po 3 minutach gry Heat, po trafieniu Chrisa Andersena z półdystansu wyszli na pierwsze w tym meczu prowadzenie. Bardzo dobre spotkanie rozgrywał dzisiaj Ray Allen, który swoimi zdobyczami nie raz pobudził kibiców w American Airlines Arena. Clippers po stracie przewagi, dość szybko ponownie wywalczyli sobie prowadzenie, a to dzięki dwóm celnym trafieniom za 3 (Darren Collison a chwilę później Willie Green). W połowie drugiej kwarty niezłym rzutem popisał się Rashard Lewis, który będąc faulowany w momencie rzutu, zaliczył akcję 3+1. Pierwsza połowa była niezwykle wyrównana, lecz to goście prowadzili przez cały czas. W ostatniej akcji Heat, Dwyane Wade bardzo dobrym reverse layup’em zdobył 2 punkty dla swojej drużyny i ostatecznie kwarta zakończyła się wynikiem 56:52.
Na początku kolejnej odsłony, obrona przyjezdnych widocznie obniżyła poziom, co szybko wykorzystali gospodarze odrabiając część strat. Natomiast zawodnicy Heat zastosowali niesamowicie skuteczną obronę przeciwko Clippers, a podwajanie Chrisa Paula lub Blake’a Griffina zdecydowanie nie pomagało gościom w zdobywaniu punktów. Do tego doszło kilka istotnych strat oraz niecelne rzuty CP3 i nagle na 3:30 min do końca kwarty, Miami wyszło na prowadzenie. Genialnie w obronie zachowywał się wtedy Shane Battier, który w dwóch akcjach pod rząd, wymusił faul w ataku – najpierw na Griffinie, a następnie to samo udało mu się na Paulu. Hala na Florydzie naprawdę ożyła, natomiast z atakiem zespołu z Miasta Aniołów było coraz gorzej. Gdy na minutę przed końcem Battier rzucał wolne i po drugim niecelnym rzucie zebrał piłkę w bardzo łatwy sposób, na twarzy Doca Riversa widać było zawiedzenie. Zresztą chyba nikt, kto oglądał ten mecz nie mógł się temu dziwić. Patrząc na to, jak Ray Allen ogrywa Jamala Crawforda, a obrońca gości nawet nie próbuje naprawić swojego błędu biegnąc za Sugar Rayem, ja jako kibic Los Angeles Clippers, wolałem oddać 1. miejsce ofensywy w lidze i chciałbym w zamian wynik przynajmniej w TOP10 jeśli chodzi o defensywę.
Przewaga po pierwszej akcji Heat w czwartej kwarcie sięgnęła już 5 punktów i kompletnie nie czułem tego, że Clipps niszczeni przez Dwyane’a Wade’a będą w stanie wygrać ten mecz. Po trzech minutach od rozpoczęcia tej odsłony, świetnym zagraniem And One popisał się wspomniany wcześniej Wade. Tym razem świetny step back + hestitation move zastosował na J.J. Redicku. Z Clippers było już naprawdę źle. To, co widzieliśmy w tym meczu było doskonałym uzasadnieniem, czemu ten zespół jest na 29. miejscu w lidze grając w obronie. W końcówce meczu, goście mieli jeszcze szansę na walkę o remis a nawet o zwycięstwo, bowiem po dwóch trafieniach Griffina, Miami prowadziło już tylko 6 punktami. Niestety, chwilę później Sugar Ray po podaniu od Wade’a, zdobył kolejne 2 punkty, które znacznie oddaliły Clippers od dogrywki. Następnie punkty zdobył Chris Paul, a w akcji Heat, LeBron James zrobił błąd podwójnego kozłowania. Później po timeoucie, Blake Griffin w dość prosty sposób ograł LBJa i dołożył kolejną dwupunktową zdobycz. Przewaga gospodarzy wynosiła cztery punkty a do końca meczu zostało 31 sekund. Faulowany James trafił tylko jeden rzut wolny, lecz mimo wszystko, Clippers nie udało się doprowadzić do remisu i Heat wygrali to spotkanie 102:97.
Boxscore:
Clippers: Griffin 27 (14 zb), Redick 15, Crawford 14, Paul 11 (12 ast) i Jordan 11 (14 zb), Collison i Mullens 6, Green 5, Dudley 2
Heat: Wade 29 (7 ast), James 18, Bosh i Allen 12, Andersen 10, Battier 7, Chalmers 6, Lewis i Haslem 4
Skrót z meczu:
Jako kibicowi robi mi się cieplej na sercu, gdy widzę Wade’a grającego w ten sposób :)
Brawa dla Wade’a, oby zdrowie dopisywało
Nie trawię MH jak nie wiem co :/