Ciągle bez kontuzjowanego Udonisa Haslema i Ray’a Allena radzić musieli sobie obrońcy tytułu z Miami. Absencja w dzisiejszym spotkaniu tych dwóch zawodników nie była jednak odczuwalna, bo odpowiedzialność za grę ekipy z Florydy wziął na swoje barki LeBron James i poprowadził swój zespoł do wygranej. Od czasów pamiętnych finałów z 2011 roku, Mavericks ani razu nie potrafili pokonać podopiecznych trenera Erika Spoelstry, a w każdym z tych spotkań szczególnie dobrze prezentował się MVP ubiegłego sezonu. Podobnie było i tym razem, bo James zakończył spotkanie z dorobkiem 39 oczek i było to jak narazie jego najlepsze spotkanie w tym sezonie . Świetnie zagrał także Dwyane Wade, który znowu imponował dojrzałością w obronie i przechwycił w tym spotkaniu 8 piłek co stanowi najlepszy wynik w jego dotychczasowej karierze. Zawodnikom z Dallas w wygranej nie pomógł nawet świetnie dysponowany dzisiaj Dirk Nowitzki, który zapisał na swoim koncie 28 punktów. Heat wygrali w Americans Airlines Arena z Mavericks 110-104 i dopisali na swoje konto szóste zwycięstwo w tym sezonie.
Pod nieobecność Udonisa Haslema, trzeci raz w tym sezonie miejsce w pierwszej piątce drużyny Heat zajął Shane Battier, który dołączył do akcji MOvember i na boisku zameldował się z dorodnym i bardzo twarzowym wąsem.
Od trzech trzypunktowych celnych rzutów z z rzędu spotkanie zaczęli goście z Dallas, a dwa z nich były sprawką Dirka Nowitzkiego. Heat pozwalali rywalom na grę dystansową, wypychając Mavs daleko od pola trzech sekund i mocno zacieśniając strefę podkoszową. Goście imponowali swoją postawą w obronie, starając się podwajać gracza z piłką i zmuszać Heat do grania w szerz boiska. Problemy w defensywie miał tylko Samuel Dalembert, co mądrze wykorzystywał Chris Bosh i zdobywał punkty po indywidualnych zagraniach. W połowie pierwszej kwarty trzecią trójkę trafił Nowitzki (10 pkt w 5 minut), przewaga Mavericks wzrosła do 9 punktów i trener Spoelstra prosił o przerwę na żądanie. Po powrocie na parkiet sprawy w swoje ręce wziął LBJ i praktycznie w pojedynkę doprowadził do remisu zdobywając 8 punktów z rzędu. Pod koniec pierwszej części spotkania przypomniał o sobie Vince Carter trafiając trójkę z rogu i tym samym po 12 minutach gry to goście z Dallas prowadzili w Miami z Heat 32-31.
Początek drugiej kwarty należał do zawodników z Florydy, którzy zacieśnili swoje szyki obronne, mocno podwajając na pick&roll’ach i wymuszając proste straty rywali. Idealnie w tej grze kolejny raz odnajdował się D-Wade, który nakręcał ataki swojego zespołu i na starcie drugiej części gry zaliczył 5 punktów i 3 asysty, a Heat szybko wyszli na 7-punktowe prowadzenie. Mavs męczyli się w ataku i nie radzili sobie z agresywną i bardzo zespołową defensywą rywali. Gospodarze zaczynali kontrolować sytuację, a Flash do spółki z Norrisem Cole’m i Lebronem James’em raz po raz ogrywali momentami bezradną obronę Mavericks. Pod koniec pierwszej połowy spotkania 5 punktów z rzędu zanotował Monta Ellis i tym samym zmniejszył nieco straty swojego zespołu. Do przerwy Heat wygrywali 60-49, rozstrzygając drugą kwartę na swoją korzyść w stosunku 27-19.
W trzeciej kwarcie gra toczyła się kosz za kosz i na każdą celną akcję gospodarzy, zawodnicy z Dallas potrafili odpowiedzieć, wykorzystując w ataku swoich liderów w postaci Dirka Nowitzkiego i Monty Ellisa. Heat zostawili w szatni swoją koncentrację i po celnej trójce Calderona ich przewaga stopniała do 3 oczek, a poddenerwowany przebiegiem wydarzeń trener Spoelstra poprosił o przerwę na żądanie. Kolejny raz lekiem na całe zło był Dwyane Wade, który w połowie trzeciej kwarty miał na swoim koncie już 6 asyst i 6 przechwytów . Mavericks nie złożyli jednak broni, wyciągneli wnioski i zaczęli grać mocno na kontakcie, wymuszając czwarty faul Chrisa Bosha. Chwilę później zza łuku kolejny raz trafił Calderon i zdołał doprowadzić do remisu. W kontrataku tym samym odpłacił mu się LeBron James i na 2 minuty przed końcem 3 kwarty Heat wygrywali już tylko 3 punktami. Końcówka jednak już w całości należała do LBJ-a i po jego świetnej grze Heat prowadzili w AAA po 36minutach gry 86-78, ale to Mavericks byli minimalnie lepsi w 3 kwarcie.
Decydująca częśc spotkania zaczęła się od wymiany ciosów obu ekip w rzutach zza łuku, bo za trzy trafiali Jose Calderon i Rashard Lewis. 8 przechwyt zaliczył D-Wade i tym samym ustanowił nowy rekord swojej kariery w ilości przechwyconych piłek w jednym spotkaniu. Heat starali się odskoczyć na bezpieczny dystans, ale nie pozwalał im na to Vince Carter, który nie mylił się na półdystansie i wciąż utrzymywał Mavs w grze. Na 5 minut przed końcem spotkania z boiska wyleciał Mario Chalmers, któremu sędziowie odgwizdali faul niesportowy(flagrant foul) 2 stopnia i „Rio” musiał resztę spotkania oglądać z szatni. Wynik wciąż był korzystny dla zawodników z Florydy, ale 4 punkty z rzędu Dirka Nowitzkiego pozwoliły Mavericks zmniejszyć straty do 1 oczka. W końcówce jednak całkiem pogubił się Monta Ellis, który najpierw na minutę przed końcem spotkania przestrzelił próbę trzypunktową, a w kolejnej akcji popełnił kluczową dla losów spotkania stratę, którą na 2 punkty zamienił Lebron James. Na 30 sekund przed końcem spotkania z dystansu pomylił się także Jose Calderon i stało się jasne, że Heat nie zdążą już roztwonić swojej 9 punktowej przewagi.
Mavericks zaliczyli aż 24 straty, co przy 19 przechwytach ekipy z Florydy było ich gwoździem do trumny. Świetne spotkanie rozegrali liderzy z Miami czyli Dwyane Wade i Lebron James. Ten pierwszy z 8 przechwytami ustanowił nowy rekord swojej kariery, a Lebron zaliczył spotkanie z największą ilością punktów w tym sezonie. Brawa za walkę należą się także graczom z Dallas, bo przez większość spotkania trzymali się w grze i dopiero w końcówce nie wytrzymali próby nerwów.
P.S Nie martwcie się, Michael Beasley wrócił już na ziemię.
Dallas Mavericks (5-4) – Miami Heat (6-3) 104-110 (32-31, 17-29, 27-26, 26-24)
Mavs: Nowitzki 28(3×3), Ellis 20, Carter 21(3×3), Calderon 12(4×3), Blair 9, Marion 8, Dalembert 4.
Heat: James 39, Wade 17 (8 asyst i 8 przechwytów), Bosh 14, Lewis 11 (3×3), Cole 11, Beasley 6, Andersen, Chalmers i Battier po 4.
Krzysiek -> W tytule chyba nie „amnestia” zawodników a „absencja” :-)
BTW -> jeszcze mecze nba się nie zakończyły a już Twoja relacja się pojawiła, bardzo fajnie, dzięki! :)
To przez tą nocną porę ;) Dzięki !
Tak grajacych MAVS trzeba sie bac, mysle ze moga powalczyc tym skladem nawet o polfinal PO.
Gra Miami niepokoi. Spolstera, który w zeszłym sezonie postawił na taktykę defensywną, co przyniosło drugi tytuł ekipie z Miami postanowił położyć w kolejnym większe akcenty na atak. Każdy widzi jak to wygląda. Mnóstwo traconych punktów i brak widocznej dominacji w przeciągu całego spotkania. Słabą defensywę odzwierciedlają statystyki w tym elemencie LeBrona – tylko 0,7 spg o 0.2 bpg nie wliczając zaskakująco przeciętnej liczby zbiórek zaprzepaszcza na tym etapie jego marzenia o byciu najlepszym defensorem ligi. Jest co poprawiać w grze obecnych mistrzów. Co do Dallas to fajnie widzieć Dirka grającego w starym dobrym stylu. Niepotrzebnie wiele osób skreślało tą ekipę jako kandydatów do PO.