W ostatnim czasie pojawiały się głosy o tym, że Zach Randolph powoli zaczyna się niepokoić o swój status w drużynie, a dość słaby początek sezonu w wykonaniu zespołu oraz niskie zdobycze punktowe samego zawodnika, dodatkowo pogłębiają to uczucie. Jednak doświadczony skrzydłowy Grizzlies doskonale wie, jak odsunąć na bok takie spekulacje. 28 punktów, 11 zbiórek, 11-16 z gry, w tym 5-6 w ostatniej kwarcie i wygrana z Lakers, wyrwana w czwartej ćwiartce.
Drużyna | Bilans | I kwarta | II kwarta | III kwarta | IV kwarta | Wynik |
Memphis Grizzlies | 4-5 | 24 | 16 | 23 | 26 | 89 |
Los Angeles Lakers | 4-7 | 17 | 23 | 26 | 20 | 86 |
O kimś takim, potrafiącym przechylić szalę zwycięstwa na jedną stronę, marzą kibice Lakers w tym sezonie. Kiedy przed meczem Kobe Bryant wybiegł na parkiet w rozgrzewkowym dresie Jeziorowców, w serca fanów z LA wlała się nadzieja. Nadzieja, która uleciała równie szybko, jak przyszła, ponieważ Black Mamba wybiegł tylko po to, aby zapozować do zdjęcia z czekiem na 150 000 $ przekazanych na ofiary huraganu na Filipinach. Później grzecznie usiadł na końcu ławki, wraz z rezerwowymi. O jego powrocie póki co jeszcze nie ma co myśleć.
Może to bezsensowne gdybanie, ale odczuwam przekonanie graniczące z pewnością, że gdyby gracz w złotej koszulce z numerem 24 był na parkiecie w końcowych minutach tego meczu, Lakers mieliby dzisiaj bilans 5-6. W ostatnich trzech minutach po dwa razy pudłowali Steve Blake i Nick Young, a Jodie Meeks, mimo trafienia niezwykle ważnej trójki, zmniejszającej stratę LAL do jednego punktu (84-85 na 1.20 przed końcem), także pomylił się przy rzucie mogącym dać prowadzenie podopiecznym Mike’a D’Antoniego.
Brak prawdziwego go-to-guy’a jeszcze nie raz i nie dwa odbije się na końcowym wyniku Lakers w tym sezonie. Meeks rzucił 25 punktów z 16 rzutów, ale nigdy nie będzie zawodnikiem decydującym o losach wyniku, podobnie jak Steve Blake (9 pkt, 7 zb, 10 ast), który w 100% wykorzystuje szansę na granie dużych minut.
Cały mecz możemy właściwie sprowadzić do ostatniej kwarty, kiedy przewaga żadnej z drużyn nie przekroczyła 4 punktów. Pomimo świetnej, twardej defensywy Jordana Hilla (12 pkt, 5 zb, 3 blk), Lakers wydawali się bezradni przy duecie Gasol-Randolph. W sumie, obaj zanotowali 44 punkty, 19 zbiórek, 10 asyst, 3 przechwyty i 3 bloki, przyczyniając się do dominacji Grizzlies zarówno na desce (51-40), jak i w pomalowanym (44-36).
Braterską rywalizację rodziny Gasol z kretesem przegrał Pau. Trafiający w tym sezonie kompromitujące 38.9% rzutów z gry Hiszpan, tym razem skończył na 10 punktach i 13 zbiórkach, ale przy fatalnych 4-12 z gry.
Swoje dobre momenty w meczu miał Nick Young (18 pkt, 7-14 z gry), ale reszta jego kolegów z ławki zagrała słabiutko, trafiając ledwie 5 na 21 prób z gry.
Staples Center z coraz większym zniecierpliwieniem czeka na powrót numeru 24.
Nie jest powiedziane, że obecność KB coś by zmieniła, pewnie by ostatnie 6 minut to by były wszystkie piłki do niego i masa cegieł. Jak nie ma Kobasa to LAL starają się grać drużynowo, jak jest Kobas to wszystko idzie na niego.
stary dobry Zbo wraca, otrząsnał sie po WCF i dostał nowej energii po narodzinach dziecka