Bulls (6-3) – Bobcats (5-6) 86:81
Piątą wygraną w sezonie, na niezdobytym przez rywala parkiecie United Center, zanotowali gracze Toma Thibodeau. Zawodnicy z Windy City zawdzięczają piątą z rzędu wygraną Luolowi Dengowi (21pkt), który podczas brzydkiego dla oka widowiska zanotował ważne trzypunktowe trafienia. Trójka Anglika na 27 sek przed końcem dała miejscowym prowadzenie 85-81, którego nie oddali do końca spotkania. Skrzydłowemu z pomocą przyszedł efektywny pod tablicami (ale gorzej radzący sobie na półdystansie. 5/17) Carlos Boozer, notujący dublet na poziomie 12pkt i 17zb. Bulls trafili 26 z 31 osobistych, podczas gdy grające znów bez Ala Jeffersona Rysie, zanotowali 8 celnych z 16 rzutów osobistych. Gościom nie pomogło też 20 punktów (rekord kariery) Jeffa Taylora ani słaba dyspozycja Derricka Rose’a (4/13 z gry). 3/14 miał natomiast Kemba Walker.
Strzelcy: Deng 21pkt i 8zb, Butler 14pkt i Boozer 12pkt i 17zb oraz Taylor 20pkt i Henderson 16pkt i 8zb.
Thunder (7-3) – Nuggets (4-6) 115:113
Również niepokonani na własnym parkiecie, z czterema wygranymi, pozostają Thunder. Minionej nocy wychodzili oni z poważnych tarapatów, bowiem już w pierwszej kwarcie dali oni sobie wrzucić 39 oczek (do 28)! Na szczęście dla gospodarzy podczas drugiej odsłony miejscowi dzięki trójkom Dereka Fishera i Jeremy’ego Lamba OKC wrócili do gry dość szybko, a kolejne trafienia Kevina Duranta (38pkt w meczu) doprowadziły do wyrównania meczu. Na przestrzeni trzeciej kwarty znów zaatakowali gracze Briana Shawa i Ty Lawson z J.J. Hicksonem (18pkt i 19zb) poprowadzili swój zespół do 9-punktowej zaliczki przed finałową odsłoną. Zapędy Lawsona (29pkt i 8as) starał się jednak równoważyć drugi z liderów Thunder, Russell Westbrook. Obrońca swoimi 30pkt i 12zb oraz 13 oczkami w ostatniej odsłonie (2 celne trójki i ważne, trafione osobiste) przechylił szalę wygranej na korzyść swojej drużyny. Thunder wygrali ostatnią kwartę 32-21.
Strzelcy: Durant 38pkt-8zb-6as, Westbrook 30pkt-12zb-7as oraz Lawson 29pkt i 8as, Hickson 18pkt i 19zb, Forunier 12pkt.
Mavericks (7-4) – Sixers (5-7) 97:94
Nie mieli szczęścia w końcówce meczu podopieczni Bretta Browna, którzy musieli uznać wyższość niepokonanych na własnym parkiecie Mavericks. Niecelny lay up Tony’ego Wrotena (19pkt i 5przech), strata Evana Turnera czy błąd rozegrania akcji i nie zmieszczenie się w limicie 24 sekund nie pozwoliło 76ers oskalpowanie Mavericks ze statusu niepokonanej ekipy. Mimo wszechstronnego grania swoich liderów – Evana Turnera (26pkt-9zb-7as), Thadeusa Younga (12pkt i 11zb), Spencera Hawesa (10pkt-11zb-4as-3blk) ta sztuka się nie powiodła. Sixers również mimo dominacji w strefie podkoszowej (54-26 w punktach z pomalowanego) i znacznie wyższej liczby punktów z kontr (31-16) niedostatecznie przeciwstawili się tercetowi D. Nowitzki (20pkt-10zb) – M. Ellis (24pkt-10as) – S. Marion (20pkt-7zb). Kluczowa dla losów meczu okazała się trzecia kwarta, w której 13 oczek zdobył Monta Ellis, a miejscowi wygrali ją 31-24. Mavericks urządzili Szóstkom pokaz blokowania rzutów, notując 11 czap, co jest nowym ich rekordem sezonu.
Strzelcy: Ellis 24pkt i 10as, Nowitzki 20pkt i 10zb, Marion 20pkt i 7zb oraz Turner 26pkt i 9zb, Young 12pkt i 11zb, Hawes 10pkt i 11zb.