Zaledwie dwa sezony temu spotkanie Spurs – Celtics byłoby wydarzeniem wieczoru. Teraz to jednak organizacje zmierzające w zupełnie innym kierunku. Pierwsi liczą na kolejną szansę walki o tytuł wykorzystując doświadczenie swoich zawodników i trenera. Drudzy są w trakcie gruntownej przebudowy, oparci o młodych graczy + zawodników niepotrzebnych w innych klubach i prowadzeni przez debiutującego szkoleniowca.
Drużyna | Bilans | I kw. | II kw. | III kw. | IV kw. | Wynik |
Boston Celtics | 4-9 | 25 | 23 | 22 | 23 | 93 |
San Antonio Spurs | 10-1 | 22 | 26 | 32 | 24 | 104 |
Przebieg spotkania
Pierwsza połowa wczorajszego spotkania była typowa dla Spurs, którzy zwykle w roli zdecydowanego faworyta potrzebowali dwóch kwart by się obudzić i zacząć grać tak jak tego oczekuje Popovich.
Miejscowych kibiców z pewnością mogło ucieszyć szybkie wprowadzenie w mecz Tima Duncana, który dostał dwa świetne podania od Splittera. The Big Fundamental jest w trakcie jednej z najgorszych serii w swojej karierze. Wystarczy powiedzieć, że w trakcie ostatnich 5 spotkań (wliczając wczorajsze) miał 15/56 z gry – 26.7 %. Wczoraj po kilku minutach było już widać dlaczego. Rzuty z półdystansu, z których Timmy uczynił swój chleb powszedni zatrzymywały się na przedniej obręczy, a to sugeruje że brakuje mu skoczności. Spokojnie jednak, Duncan się odbuduje.
Celtics tymczasem również rozpoczęli bardzo dobrze dzięki skutecznym rzutom po zasłonie. Brylował w tym zwłaszcza Avery Bradley, który dobrze współpracował z Sullingerem i Olynykiem. Dodatkowo Jared bardzo dobrze radził sobie na desce – już w pierwszej połowie miał dwucyfrową liczbę zbiórek.
Końcówka pierwszej połowy przyniosła podkręcenie tempa, ale mimo bardzo dobrej gry Borisa Diawa przyjezdni nie mieli zamiaru odpuszczać i po trafieniach Jordana Crawforda przed zmianą stron na tablicy mieliśmy 48-48.
Popovich w szatni musiał przypomnieć swoich zawodnikom na czym polega styl Spurs. Początek drugiej kwarty szybko pokazał, że jego podopieczni, a zwłaszcza Kawhi Leonard posłuchali. Młody skrzydłowy był bardzo agresywny w ataku i szybko zdobył 7 punktów by gospodarze już więcej nie musieli oglądać się za siebie. Jego ofensywne wysiłki na nic by się jednak nie zdały, gdyby nie poprawiona obrona – na tym zwłaszcza zależało Popowi.
Celtics w połowie kwarty zebrali się jeszcze na jeden zryw. Z dystansu trafił Sullinger, a po chwili faul techniczny Duncana na punkt zamienił Crawford by po rzucie z półdystansu Bradley’a było tylko 60-63.
Spurs jednak szybko się przegrupowali. Zdobyli 8 kolejnych punktów (w tym 6 Parkera) i znów odskoczyli na bezpieczny dystans by po trójce Leonarda przewaga znów sięgnęła dwucyfrowych rozmiarów.
Ostatnia odsłona była popisem duetu Green – Splitter, który zdobył pierwsze 15 punktów gospodarzy (Danny trafił 3 razy z dystansu). Po tej nawałnicy tablica wskazywała już 78-95, a kibice mogli rozpocząć świętowanie ósmej wygranej z rzędu.
Pozostałe uwagi:
- Kawhi Leonard miał więcej przechwytów (5) niż cała drużyna Celtics (4).
- Duncan, Parker i Ginobili wyprzedzili tercet Derek Harper, Brad Davis i Rolando Blackman z Dallas Mavericks i zajmują obecnie 5 miejsce na historycznej liście trójek z największą ilością wspólnie rozegranych spotkań. Do miejsca czwartego (Bird, McHale, Parish) brakuje im kolejnych 100.
- Zapytany przed meczem o trenera Stevensa, Popovich powiedział że uważa jego zatrudnienie za bardzo dobry ruch.
Filmowe podsumowanie spotkania
Boxscore
Celtics: Sullinger 19 (17zb), Olynyk 8 (8zb), Bradley 19, Green 19 (5zb), Crawford 12, a także Humphries 4, Bass 6, Wallace 2, Faverani 0, Pressey 2, Lee 2
Spurs: Duncan 13 (9zb), Leonard 16 (8zb, 5ast), Splitter 11 (10zb), Parker 19 (5ast), Green 11, a także Ayres 0, Bonner 3, Diaw 12, Mills 3, Joseph 2, Ginobili 5 (6ast), Belinelli 9