Anthony Davis, jesteśmy świadkami narodzin All-Stara

Anthony Davis do draftu przystępował jako faworyt do przysłowiowej „jedynki”, której szczęśliwymi posiadaczami okazali się dzięki loterii New Orleans Hornets. Nic dziwnego – zawodnik poprowadził swój zespół Kentucky Wildcats do tytułu NCAA, a sam miał jeden z najlepszych indywidualnych sezonów jako freshman w historii na akademickich parkietach. Notował średnio 14.2 punktu, 10.4 zbiórki oraz kosmiczne 4.7 bloku.

Pierwszy sezon w NBA okazał się jednak niezbyt szczęśliwy dla młodego silnego skrzydłowego „Szerszeni”. Anthony nie potrafił wejść w stały rytm meczowy przez nawracające się mniejsze lub większe kontuzje – skręcone kostki czy chociażby wstrząśnienie mózgu. W swojej debiutanckiej kampanii zdobywał 13.5 punktu, 8.2 zbiórki oraz 1.8 bloku. Wbrew przedwczesnemu wręczeniu mu nagrody Debiutanta Roku został zdeklasowany przez rozgrywającego, Damiana Lillarda, który to „tytuł” wygrał zdecydowanie zasłużenie.

Dzięki zgrupowaniu kadry USA oraz meczom przedsezonowym można było jednak jasno stwierdzić, że sezon 2013-14 może okazać się dla zaledwie 20-letniego Anthony’ego Davisa tym przełomowym. W sparingach widać było gołym okiem jak podrasował swoje zagrania ofensywne, rozwinął swój rzut o kilka metrów z dala od kosza i przede wszystkim poprawił się w obronie, gdzie mimo wielu dobrych słów skrzydłowy wcale dla ów-Hornets nie grał momentami tak jak powinien.

https://i0.wp.com/www.rantsports.com/nba/files/2013/11/New-Orleans-Pelicans.jpg?w=640

Tak jak było zapowiedziane, wraz z przemianą organizacji na Pelicans, również i wielką metamorfozę przeszedł Davis, nie musząc ścinać przy tym swojej charakterystycznej brwi.

New Orleans Pelicans może i przez pierwsze 11. spotkań nie zachwycają i są zaledwie 5-6, co klasyfikuje ich w dolnej części tabeli na Zachodzie to Anthony Davis robi jednak swoje. Jest wielkim liderem zespołu (na i poza boiskiem, co jest niebywałe dla tak młodego gracza) i kręci wybitne „cyferki”.

Porównywany jest już często statystycznie do Hakeem Olajuwona, Shaquille O’Neala czy Chrisa Webbera, gdy ci byli w wieku Anthony’ego.

Mimo, że już po pierwszych czterech meczach widać było klasę tego zawodnika to prawdziwą wielkość pokazał w meczach z Memphis Grizzlies (18pkt, 9zb, 3stl, 3blk) oraz Los Angeles Lakers (career-high 32pkt, 12zb, 6blk). W obydwu tych starciach Davis poprowadził swój zespół do spektakularnych zwycięstw, a indywidualnie zdominował Marca (11pkt, 1zb) oraz Pau (9pkt, 11zb) Gasolów. W szczególności wielkie problemy miał Pau, który w matchupie kilka razy z rzędu został nakładany soczystym blokiem. O swoim młodszym koledze po fachu wypowiadał się w samych superlatywach:

https://i0.wp.com/cdn.fansided.com/wp-content/blogs.dir/229/files/2013/11/7843742-590x392.jpg?resize=590%2C392

„To wyjątkowy zawodnik, bo jest niesamowitym atletą. Jest w stanie zablokować rzut, przebiec szybko przez całe boisko i skończyć akcję z góry. Musisz być więc kilkakrotnie bardziej skupiony, bo jest inny niż wielu zawodników w tej lidze. W dodatku ma bardzo dobry rzut. Jest graczem kompletnym w swoim drugim roku co jest bardzo imponujące” – mówił będący pod wrażeniem Hiszpan.

The Brow jest jednym z trzech zawodników aktualnie w lidze, którzy zdobywają co najmniej +20 punktów i dodają do tego +10 zbiórek. Pozostali to Blake Griffin z Los Angeles Clippers oraz Kevin Love z Minnesota Timberwolves.

Zawodnik Minuty Punkty Zbiórki Przechwyty Bloki FG%
Kevin Love 36.0 25.4 13.3 0.8 0.4 46%
Blake Griffin 37.4 22.7 10.8 1.3 0.8 56%
Anthony Davis 35.5 21.0 10.8 1.9 4.1 50%

Myślę, że nawet bez jakiegokolwiek tłumaczenia i przekonywania do tego, że Anthony Davis należy już do czołówki ligi patrząc na taką tabelką idzie to wywnioskować z samych cyferek.

Jednak do rzeczy – AD jest aktualnie w lidze 19. w punktach, 7. w zbiórkach, 12. w przechwytach (tylko Dre Drummond spośród wysokich jest od niego wyżej w tej klasyfikacji) oraz 2. w blokach tuż za Royem Hibbertem.

20-latek w tym sezonie poczynił ogromny postęp w ofensywie. Powołując się na nową technologię NBA.com – SportVU – Davis zdobywa najwyższe z całej wymienionej trójki 0.54 punktu średnio na dotknięcie piłki (13. w lidze wśród graczy, którzy dotykają piłki średnio co najmniej 10-krotnie w meczu). Dla porównania Blake Griffin zdobywa 0.29 punktu „per touch” (96. w lidze), a Kevin Love 0.28 (101. w lidze). O tyle, o ile taki współczynnik Love’a można tłumaczyć nieco jego aktywnością jako „fałszywy” rozgrywający to w tej kategorii drugoroczniak bije Griffina na „łeb i szyje”. Anthony Davis to też najlepiej biegający w kontratakach wysoki w lidze.

W porównaniu z poprzednim sezonem poprawił swój rzut na półdystansie o ponad 12 punktów procentowych – z 29% na 41%. Jest przede wszystkim jednak niesamowicie niebezpieczny ze względu na swoją motorykę, która przypomina bardziej gracza obwodowego niż wysokiego. Jest zbyt duży dla niskich obrońców, ale też zbyt szybki dla większych. To nie lada problem dla każdego trenera w tej lidze.

To czym jednak ten zawodnik w tym sezonie najbardziej zachwyca to jego poprawiona obrona. Notuje średnio 4.1 bloku na mecz będąc jedynie za wspomnianym Hibbertem, który w 11 meczach zastopował o 4 piłki więcej (4.4 średnio na mecz). W ostatnich dwóch meczach przeciwko Philadelphia 76ers oraz Utah Jazz zanotował aż 17 bloków – odpowiednio 9 i 8 w tych dwóch starciach.

https://i0.wp.com/i.cdn.turner.com/dr/nba/teamsites-nbateams/release/pelicans/sites/pelicans/files/elements/ad_block_beal_640x296.jpg?w=640

Zawodnicy, którzy są kryci przez Davisa pod obręczą rzucają na zaledwie 36% skuteczności. Jest to 4. najlepszy wynik wśród zawodników, którzy grają co najmniej 20 minut na parkiecie – skuteczność defensywna pod koszem pomiędzy czołową czwórką waha się jednak w okolicach 0.1%, a pomiędzy nim a 5. Joakimem Noahem zaczyna się robić duża różnica.

Jako ciekawostkę warto podać, że 7. jest Andrea Bargnani, któremu rywale rzucają na 38.6% skuteczności. Daleko w tyle natomiast Marcin Gortat – 55.4% i rzucane średnio ponad 6 punktów spod obręczy. Kevin Love 58.3%, Blake Griffin 57.3%.

Jako ogromny plus do jego arsenału defensywnego można też dodać wspominane już przechwyty, których notuje blisko 2 na mecz. Tylko on i Andre Drummond z Detroit Pistons są w TOP15 jako reprezentanci wysokich w NBA.

Jedyną rzeczą, która może kwestionować to co AD wyprawia w obronie to skuteczność defensywna jego drużyny. New Orleans Pelicans tracą 98.7 punktu na mecz co jest 12. wynikiem w lidze. Dla porównania Indiana Pacers Roya Hibberta traci tych punktów 87.2.

Głupotą byłoby również to, gdybym nie wspomniał o PER, w którym 20-latek przewodzi całej lidze – 30.23. Jest tuż przed LeBronem Jamesem, Brookiem Lopezem, Kevinem Love, Chrisem Paulem oraz Kevinem Durantem. Jest też w TOP3 w „Win Shares”, co jest rzeczą niezwykłą, gdy Twój zespół ma zaledwie 5 zwycięstw przy np. 10. Pacers czy 9. Heat.

Jeżeli Anthony Davis podtrzyma swoją formę, a progres, który popełnia z dnia na dzień będzie utrzymywał się w tak niemożliwym tempie, a zdrowie dopisze to 20-latek może być najmłodszym zdobywcą nagrody dla Obrońcy Roku (23l. Dwight Howard), a może nawet i MVP (22l. Derrick Rose). Kto wie, może za 2-3 lata wraz z rozwojem/zmianą zespołu będzie wstanie powalczyć nawet i o dwie nagrody w jednym sezonie.

Póki co, jest jednym z głównych kandydatów do pierwszej piątki w przyszłorocznym Meczu Gwiazd, który odbędzie się właśnie w Nowym Orleanie. Wydawałoby się, że to mógłby być idealny debiut dla wschodzącej gwiazdy koszykówki.

„Tofranchise player. To właśnie ten gość od którego powinno się wszystko zaczynać. Wszyscy to tutaj wiemy.” – mówił rozgrywający Pelikanów, Jrue Holiday.

źródła: NBA.com, ESPN.com

Komentarze do wpisu: “Anthony Davis, jesteśmy świadkami narodzin All-Stara

  1. Rzeczywiście, jest to kandydat na megagwiazdę. Pozostaje kwestia klubu,w którym występuje. Z reguły kibicuję drużynom z mniejszych miast,mało medialnych. Mam nadzieję na powtórkę New Orleans Chrisa Paula,ale pewno jacyś Lakers lub Knicks ukradną Davisa,jako ukształtowanego już gracza. Kasa ,kasa…i splendor…misiu

    1. Aktualnie NBA po kilku zmianach zaczęła powoli faworyzować drużyny z mniejszych rynków, to jest super. Mam dlatego ogromną nadzieję, że zawodnicy tacy jak Anthony Davis, Paul George czy Kyrie Irving będą mieli coraz większą ochotę na to, aby pozostawać w swoim pierwszym zespole. To mogłoby bardzo pomóc rywalizacji w lidze.

  2. „Aktualnie NBA po kilku zmianach zaczęła powoli faworyzować drużyny z mniejszych rynków, to jest super.” Ciekawe,że nikt z wielkich nie chciał podpisać kontraktu z Atlantą,pomimo iż mogli tego lata zaoferować dwa „maksy”…

    1. Ale hej, to Atlanta :) Tak całkiem serio, to ma się bardziej do zawodników wybranych w drafcie przez dany klub. Wówczas zespół ma większe szanse na zatrzymanie takiego gracza, patrz chociażby na to lato i Paula George’a czy Johna Walla.

  3. Kwestia mentalności samych zawodników. Niestety gwiazdy wolą duże rynki,gdzie po prostu częściej znajdą się w mediach;niekoniecznie chodzi o szanse na mistrzostwo NBA. Carmelo z czasów Denver znany był tylko prawdziwym kibicom NBA,mimo,że w mojej opinii grał dużo lepiej

  4. Ale każdy chce wygrywać i nie sądze ze Irving albo Davis zostaną do końca kariery w obecnych klubach może tylko jak przyjdą jakieś gwiazdy do tych klubów to kto wie a może będą to zawodnicy lojalni sie przekonamy w przyszłości

  5. Hehe…Atlanta,lubie ich. Dziwne,czy to nie jest siedziba największej tv w USA,imperium Teda Turnera

  6. Fajnie by było, gdyby Davis i inni wspomniani zawodnicy jednak zostali w swoich zespołach przez całą karierę i starali się zbudować potęgę organizacji, dla której grają. W lidze jest już wystarczająco dużo chorągiewek pokroju LBJ, Howarda czy Allena…

  7. Wyobrazmy sobie sytuację rodem z sciene-fiction. Nie ma żadnych trade’ów,składy drużyn opierają się tylko na draftach. Wyrównana,ciekawsza liga,co nie?

  8. Nie wiem czy to do mnie, ale odpowiem. Wymiany są jak najbardziej ok, ale niech obejmują zawodników drugiego szeregu (zadaniowcy, weterani itp.), gwiazdy póki są na siłach powinny grać w swoich klubach i tam walczyć o mistrza, a nie uciekają gdzie popadnie, gdy tylko nadarzy się okazja. Kiedyś tego nie było. Oczywiście to tylko moja, subiektywna opinia.

  9. Chyba zapominacie, że koszykarze, to też ludzie a zawód koszykarza, to z założenia jak każdy inny. Nikogo tak naprawdę na siłę, na wieczność się nie zatrzyma (no chyba, że taką umowę podpisał). Koszykarz sprzedaje swoje usługi danej drużynie, dostaje za to pieniądze, ma obowiązki i zakazy, jakieś ograniczenia i przywileje. Umowa się kończy i może szukać pracy gdzieś indziej. To trochę tak, jakbym komuś kibicował, kto pracuje w mało ciekawej pracy, z nieprzyjemnymi (dla siebie) ludźmi i ma bardzo średnie zarobki i mówił: on tam musi zostać, bo tak wypada, to jego pierwsza praca i powinien tam zostać nie patrząc na pieniądze. Jak tylko chce, to po zakończeniu umowy na sprzedaż swoich usług zrobi co zechce, nawet założy boysband czy dom mody dla lalek barbie.

    1. To po co mówią że zostaną do końca kariery. Ludzi tylko oszukują. Zarobki mają świetne, jak im się coś nie podobą to dostają „maksa”. Parcie przez media na te mistrzostwa są tak duże że zapominają o samej przyjemności z gry w koszykówkę. Bronek to już w ogóle komedia…

  10. Wydaję mi się, że najważniejsze to posiadac zdolny managment, który potrafi zbudowac dobry zespół. O ile się nie mylę to San Antonio nie jest jakimś specjalnie medialnym miejscem na mapie NBA a nikt stamtąd nie ucieka. Zdolny managment potrafił zbudowac silną ekipę w przeciwieństwie do Nowego Yorku. Medialnośc tego miasta na nic się zda jeśli klubem będą zarządzac ludzie tacy jak w Knicks.

  11. Sosna to akurat bardzo mądre co napisałeś. Zarówno San Antonio, Houston jak i Dallas to przemysłowe miasta, które nie oferują nic ciekawego pokroju LA, NY, czy Miami. Niemniej w San Antonio koszykówka jest mocna od bardzo dawna… managment, marketing, lobby lokalne.

Comments are closed.