Po wczorajszej wygranej nad Boston Celtics gracze Houston Rockets wybrali się do Dallas z myślą o piątej wygranej z rzędu. Tymczasem w derbach Teksasu lepsza okazała się ekipa Mavs, która zwyciężyła 123-120, a wszystko to za sprawą perfekcyjnej gry duetu Ellis – Nowitzki.
Obie drużyny spotkały się już drugi raz w tym sezonie. W pierwszej konfrontacji w Toyota Center lepsi okazali się Houstończycy, którzy pokonali rywali 113-105.
Rywalizacja na linii Mavs-Rockets jest ciekawa nie tylko ze względu na derbowy charakter spotkań (a wiemy jak ważny jest to aspekt w Teksasie), ale przede wszystkim na osobę Dwighta Howarda, na którego pozyskanie bardzo liczył Mark Cuban. Tymczasem „Superman” reprezentuje dziś barwy Rakiet.
Oglądając pierwszą kwartę miałem okazję przeżyć małe deja vu z meczu przecie Celtom z wczorajszej nocy. Rockets ponownie zdobyli w niej 40 punktów i znowu zagrali na ponad 80% skuteczności z gry. Znakomicie spisywali się gracze obwodowi, którzy raz za raz trafiali trójki. Na szczęście dla widowiska Mavs lepiej potrafili przeciwstawić się tej ofensywnej nawałnicy i tracili do gości jedynie 11 punktów po 12 minutach meczu.
Mimo prowadzenia ze strony Houstończyków w trakcie time-out’u wziętego przez Kevina McHale’a doszło do małej sprzeczki pomiędzy Hardenem i Howardem, a inaczej mówiąc Brodacz miał wyraźnie pretensję do Dwighta. Niby nic wielkiego, bo to przecież sport zespołowy i tego typu konwersacje są bardzo potrzebne w kontaktach z partnerami z drużyny, ale dzień wcześniej Harden identycznie zrugał Omri Casspiego. Świadczy to o tym, że brodaczowi strasznie zależy, ale też z pewnej jest sygnałem pewnej bezradności, bo może to sugerować, że nie wszystko Rakietom wychodzi jak jakby się tego spodziewali.
Do przerwy dystans pomiędzy obiema stronami zmniejszył się, a to wszystko za sprawą szalejącej dwójki Monta Ellis i Dirk Nowitzki. Ten pierwszy pewnie wbijał się w strefę podkoszową szukając punktów po akcjach penetracyjnych. Niemiec natomiast znakomicie grał na półdystansie. Wymuszał też sporo fauli, po których powiększał zdobycz punkową swojego zespołu. Na nieco ponad dwie minuty przed zakończeniem drugiej odsłony przegonił Reggie Millera na liście najlwpszych strzelców w historii NBA. Obecnie jest na 15 miejscu, a kolejnym rywalem, którego goni jest Kevin Garnett. Gracz Brooklynu jest jednak nadal aktywnym graczem, a zatem gonitwa ta wydaje się być trochę trudniejsza.
Po 24 minutach Rakiety prowadziły 68-61, a wszystko to w sporej mierze zasługa Dwighta Howarda, który miał w tym momencie na swym koncie już 15 punktów, a dodatkowo trzech innych graczy rzuciło do tego czasu już ponad 10 oczek: Harden – 11 pkt, Parsons – 18 pkt, Jones 11 pkt.
Znakomitą dyspozycję Howard utrzymał także w trzeciej odsłonie i jego drużyna ponownie powiększyła swoją przewagę. Nie pomagały wysiłki Nowitzkiego i Ellisa, którzy nadal nabijali licznik jeśli chodzi o konto punktowe Mavericks. Światełko w tunelu pojawiło się dopiero na jakieś dwie minuty przed końcem tej części gry, kiedy to po kolejnych udanych akcjach graczy Dallas zniwelowali prowadzenie przeciwników z 18 punktów do 12.
Na początku 4 kwarty graczy McHale’a dopadła jakaś straszna niemoc, a wszystko to sprawnie wykorzystali ich oponenci i po pięciu minutach ostatniej kwarty meczu zrobiło się już tylko 104-101 dla Rockets. Dallas zaliczyło do tego momentu serię 14-3, a Mont Ellis robił na parkiecie American Airlines Center co tylko chciał.
Kiedy się wydawało, że goście już opanowali swą grę i powrócą do rytmy, który prezentowali na początku meczu okazała się, że duet Nowitzki-Ellis wrzucili kolejny bieg. Howard dwoił się i troił pod koszem. Zdobywał kolejne punkty, walczył i przepychał się w strefie podkoszowej, ale mimo to dyspozycja wymienionej dwójki ekipy z północnego Teksasu pozwoliła dogonić wynik.
W końcówce meczu kluczową postacią okazał się Shawn Marion. To właśnie po trójce tego weterana Mavericks wyszli na prowadzenie 121-119, a wszystko to na 47 sekund przed końcem. Chwilę wcześniej Marion zresztą zdobył punkty dunkiem po podaniu Ellisa.
Ostatnia akcja należała do Rakiet. Ci jednak nie potrafili przechylić szali zwycięstwa na swoją stroną. Decydujący rzut Hardena nawet nie doleciał do kosza, a kolejna próba Patricka Beverly’ego udania została zastopowana przez defensywę gospodarzy.
Dallas Mavericks pokonują zatem Houston Rockets 123-120 przerywając ich serię wygranych.
Dla gospodarzy najwięcej punktów zdobył Monta Ellis, którego licznik zatrzymał się 37 punktach. Gracz ten zanotował także 8 asyst, z czego dwie w kluczowych momentach meczu, kiedy to punktował Marion. Dirk Nowitzki rzucił o dwa punkty mniej od wyżej wymienionego kolegi z drużyny, a także zebrał 7 piłek. Shawn Marion, który okazał się katem rywali w końcówce zakończył spotkanie z 13 pkt.
W ekipie pokonanych najskuteczniejszy był Dwight Howard, który upolował 33 pkt oraz 11 zbiórek. Jak widać w jego przypadku rozmowa motywacyjna z Hardenem podziałała pozytywnie. Sam Brodacz ukończył zawody z dorobkiem 23 pkt, 8 asyst i co ciekawe w jego przypadku stracił tylko jedną piłkę! Warto też odnotować kolejny dobry występ Terrence’a Jonesa. Absolwent uczelni Kentucky rzucił rywalom z Dallas 18 pkt. Najlepszym podającym w obozie Houstończyków był Chandler Parsons, który miał 11 asyst (21 pkt)
DALLAS MAVERICKS (8-4) – HOUSTON ROCKETS (8-5) 123-120
(29-40, 32-28, 26-33, 36-19)
M. Ellis 37 pkt, D. Nowitzki 35 pkt, S. Marion 13 pkt – D. Howard 33 pkt, J. Harden 23 pkt, Ch. Parsons 21 pkt (3 PM-A 4-5)
Ech nie wolno tak przegrywać spotkań, do tego z nizej notowanymi rywalami :( Lin zawiódł dzisiaj, poza tym dlaczego Harden tak dużo rzuca za 3 pkty? dzisiaj 2/8 – katastrofa. Trzeba wyciągnąć wnioski, grać wiecej pod kosz i jeszcze więcej penetrować. Taktyka rzutów za 3 w tym sezonie póki co kuleje.
Harden to mam wrażenie w tym sezonie jakiś przygaszony jest
A ja obserwuje smutny fakt… HOU przegrywaja 4 kwarty notorycznie, a ich zwyciestwa zaleza tylko od tego czy wczesniej wypracowali odpowiednia przewage czy tez nie… ewentualnie od tego jak niska porazke ponosza w ostatniej odslonie… Poza tym obrona Rakiet to niestety dramat i sam Howard tego nie zmieni… Beverly na obwodzie wcale nie pomaga tak jak na to liczono… Parsonsa lubie bardzo ale obronca to on nie jest… i dlatego nowa czworka HOU to nie powonien byc kolejny movno ofensywny gracz typu rozciagajaca czworka tylko solidny i waleczny obronca typu Ibaka…
Zgadzam się z Tobą – w Play off takie drużyny jak LAC czy OKC zjedzą ich pod koszem. Widać brak rytmu w ich grze – początkowo się rozpędzają, a potem już brakuje pary – powinien pomyśleć nad tym McHale. Silna solidna czwórka to priorytet w nadchodzacej wymianie za Omera Asika.
Kiepska defensywa Rakiet wynika z nastawianie na natychmiastowy atak. Często nie myślą jak zabrać piłkę rywalom tylko co z nią zrobią w kolejnej akcji. No i te straty!!! Dziś było ich mało, ale to jakiś koszmar w Rox