Świetna postawa Johna Walla nie pomogła drużynie Wizards, która poniosła ósma porażkę w sezonie, tym razem przegrywając po bardzo słabym meczu z Toronto Raptors 88-96.
Drużyna | Bilans | I kwarta | II kwarta | III kwarta | IV kwarta | Wynik |
Washington Wizards | 4-8 | 27 | 11 | 32 | 18 | 88 |
Toronto Raptors | 6-7 | 32 | 19 | 15 | 30 | 99 |
Wystarczy spojrzenie na wyniki poszczególnych kwart, żeby stwierdzić, że był to rwany mecz, bez odpowiedniego poziomu, a mówiąc dosadnie – na dłuższą metę zwyczajnie męczący. Po wygranej dość łatwo pierwszej połowie (51-38), Raptors bardzo szybko stracili prowadzenie w trzeciej kwarcie, nie radząc sobie zupełnie w ofensywie. Sytuacja jednak szybko odmieniła się w ostatniej ćwiartce, którą gospodarze rozpoczęli od runu 17-3, wychodząc od -4 do +10 (83-73).
W końcówce dwoił się i troił John Wall, ale w pojedynkę nie był w stanie przeciwstawić się skutecznym Raptors. Ostatnie dziewięć punktów w meczu dla Raps rzucił pudłujący wcześniej na potęgę Rudy Gay, który zakończył mecz z dorobkiem 17 punktów z 16 rzutów i 4 bloków, które odczuł zwłaszcza Nene.
Raptors trafili w całym meczu 47.4% rzutów z gry, po 68.2% w pierwszej kwarcie. Zmiażdżyli Wizards pod koszami, rzucając aż 50 punktów z pomalowanego, także dzięki 13 zbiórkom ofensywnym. Spory procent tych punktów, to łatwe rzuty po tradycyjnych dla drużyny ze stolicy błędach w rotowaniu.
Nie wliczając trzeciej kwarty, w której sam John Wall rzucił 18 punktów, większość z szybkiego ataku, Wizards spudłowali aż 11 z 21 łatwych rzutów spod samego kosza. Przodowali w tym zwłaszcza Nene i Marcin Gortat. Brazylijczyk nie trafił żadnego z pięciu rzutów w ostatniej kwarcie, a w sumie double-double 10-10, ale z aż 14 rzutów. Polak dość szybko, bo w trzeciej kwarcie złapał czwarty faul i w końcówce miał mocno ograniczone minuty. Mimo dobrych momentów defensywy na Jonasie Valanciunasie (11 pkt, 13 zb), ponownie odpuścił kilka razy Litwina pod koszem. W 32 minuty Gortata zanotował 6 punktów (3-10 z gry), 8 zbiórek i 2 asysty.
Gra Raptors mogła się momentami podobać, zwłaszcza, kiedy przyśpieszali ruch piłki, gubiąc bezradnych w obronie Wizards. Dobre momenty w pierwszej połowie miał DeMar DeRozan, kończąc mecz z 16 punktami, 6 zbiórkami i 4 asystami. Kyle Lowry rozdał 9 asyst, ale to pod jego nieobecność, w końcówce czwartej kwarty Raptors przechylili szalę na swoją korzyść. Swoje – dosłownie – pięć minut miał wtedy D.J. Augustin, który przyśpieszył akcje Raps, trafił ważną trójkę z rogu i dwa razy skutecznie asystował.
Wizards dostali ledwie 9 punktów od rezerwowych, trafiając w całym meczu tylko 41.9% z gry, ale co ważne, tylko 32.3% trafili zawodnicy, którzy nie mają na nazwisko Wall. Rozgrywający z Waszyngtonu zagrał najskuteczniej w sezonie, rzucając 37 punktów z 21 rzutów, ale jego tylko 2 asysty przyczyniły się do tego, że „Czarodzieje” zaliczyli ledwie 17 asyst przy 36 trafieniach w całym meczu.
Zespół Randy’ego Wittmana kolejny raz bardzo słabo wyglądał w ataku, prezentując statyczna koszykówkę, opartą głownie na indywidualnych akcjach duetu Wall-Beal lub dograniach w post do Gortata lub Nene, którzy tym razem byli zwyczajnie nieskuteczni. Beal udowodnił, że nie jest w stanie przez dłuższy czas grać na wysokim poziomie, tym razem pudłując 14 z 21 rzutów na 17 punktów. Problemem Wizards jest także brak agresji. Przeciwko Raptors wymusili tylko 13 rzutów wolnych, a sam Marcin Gortat w ostatnich sześciu meczach na linii stawał całe… cztery razy.
Wittman chyba wie, że kolejny raz jego pozycja się zawahała, ale wygląda na człowieka, który nie za bardzo wie, co mógłby zmienić, żeby maszyna Wizards ruszyła na dobre.
Jak Nene miał na sobie Psycho T to zawsze dostał piłkę w post, jak Marcin miał to nie dostał ani razu, faule im zaszkodziły też
Marcin bardzo słabe spotkanie proste lay up nie trafia, nie potrafi się ustawic do zbiórki.Defense jaki prezentuje Marcin to koszmar w spotkaniu z Dallas lepiej od niego Dalambert [omg] a w tym Valanciunas a co z nim robił Johnson to każdy wie kto oglądał,myśle,że Polish Hammer po sezonie nie znajdzie miejsca w żadnej s5 w NBA bo nie zasługuje.