Bez kontuzjowanego Iguodali i zawieszonego przez ligę Boguta zagrali w Nowym Orleanie Warriors. Bardzo dobrze zastąpili ich Harrison Barnes i Jermaine O’Neal, a każdy z graczy pierwszej piątki Wojowników zdobył dwucyfrową ilość punktów. Przewodził w tym Klay Thompson (22 punkty, 8 asyst). Między innymi jego dyspozycja pozwoliła Warriors przetrwać pogoń Pelicans i zwyciężyć spotkanie 102-101.
Stephen Curry był bliski triple-double ze swoimi 16 punktami, 8 zbiórkami i 9 asystami, dzięki czemu był jednym z kluczowych zawodników Warriors w tym meczu. W double digits punktowali też Harrison Barnes (14 punktów, 4 zbiórki), Jermaine O’Neal (18 punktów, 8 zbiórek) i David Lee (19 punktów, 7 zbiórek).
Dla Pelicans najlepiej zagrał Ryan Anderson (21 punktów, 12 zbiórek). Solidne występy mieli też Anthony Davis (14 punktów, 11 zbiórek), Jrue Holiday (17 punktów, 7 asyst) i Eric Gordon (16 punktów, 7 asyst).
Przebieg spotkania
Mecz zaczyna się od świetnych minut wysokich po obu stronach. O’Neal zdobywa 6, a Lee 7 punktów na samym początku. 2 dokłada Thompson, który gra rolę ballhandlera w kilku akcjach i radzi sobie bardzo dobrze, po 7 minutach ma już 4 asysty. Tymczasem dla Pelicans świetną robotę wykonuje Jason Smith ze swoimi 6 punktami, ale Anthony Davis zostaje zmuszony do siedzenia na ławce przez 2 szybkie faule. Bardzo dobrze gra też Al-Farouq Aminu, jest agresywny na ofensywnej desce i gra dobrze w obronie. Po 7 minutach mamy 15-13 dla Warriors i pierwszą przerwę w grze.
Pelicans udaje się wyjść na prowadzenie po trójce Ryana Andersona, ale rywale odpowiadają im szybką serię 6-0 z 4 punktami i asystą Curry’ego. Timeout, Monty Williams wpuszcza rezerwę. Jego gracze nadal popełniają proste błędy i jak słusznie zauważył komentator Fox Sports New Orleans, ich podania są strasznie leniwe. Skutkuje to dwoma przechwytami Draymonda Greena, którego Pels później faulują (przewinienie Amudsona zostało uznane za clear path foul). Green wykorzystuje 2/4, a kolejny punkt z linii dokłada Harrison Barnes. Kolejna akcja, Nedovic pudłuje lay up, ale celnie dobija Speights, robi się 28-18 i z takim wynikiem kończymy pierwszą kwartę. Warriors zamknęli ją runem 11-0 i właśnie temu zawdzięczają swoją przewagę.
Tyreke Evans wszedł już wtedy, ale zaczął grać na poziomie w 2 kwarcie. Zaczął ją od akcji 2+1, potem wykorzystał 1 z 2 osobistych, po czym wszedł na kosz ponownie i zdobył punkty. Zaliczył też asystę do Andersona trafiającego bardzo dziwne 2+1 (przy próbie lay upu Ryan zahaczył nogą o leżącego Speightsa, co było faulem i poskutkowało akcją trzypunktową :) ). Pels zmniejszają nieco straty, ale Golden State wciąż jest +6.
Nastawiłem się na dobrą grę Anthony’ego Davisa, bo miałem w końcu okazję, żeby zobaczyć go na żywo, a nie na drugi dzień. W pierwszej połowie się mocno zawiodłem, bo Anthony zaczął grać na swoim poziomie dopiero w końcówce (bardzo mi się podobała jego gra w pick’n’rollach i to jak atakował deskę). Ale to nie znaczy, że nie było czego oglądać pod koszami. Jermaine O’Neal przypomniał sobie czasy gry w Indianie i zagrał wyśmienity mecz. Dzięki jego trafieniom Warriors objęli 15-punktowe prowadzenie przy 4 minutach do końca 2 kwarty, a O’Neal jeszcze nie spudłował z gry (6/6) i miał 12 punktów. Mecz skończył z 18 punktami, 8 zbiórkami i skutecznością 9/12.
Od tamtego momentu Pelicans wzięli się do roboty i zaczęli nadrabiać. Seria 12-4 powstała głównie dzięki Holidayowi, który punktował i asystował. Pels zeszli na -7. Bardzo dobrze grał też Ryan Anderson, który świetnie zastąpił słabiej grającego w pierwszej połowie Davisa ze swoimi 14 punktami i 8 zbiórkami w ciągu pierwszych 24 minut gry. Gospodarze stracili kilka oczek w końcówce kwarty za sprawą jump shotów Barnesa po asystach Curry’ego i nie udało im się zmniejszyć przewagi. Na przerwę schodzimy z wynikiem 57-49 dla Warriors.
Pelicans wyglądają na lepszą drużynę na początku 3 kwarty, w końcu przebudził się Davis, a świetną robotę wykonuje też Jason Smith. Warriors mają swój fragment gry, ale Pelicans go wytrzymują i są -3. Gordon za trzy! Mamy remis. Po chwili Eric staje na linii, wykorzystuje 1 osobisty z 2 oddanych i mamy pierwsze prowadzenie Pelicans od pierwszej kwarty przy 3:32 do zakończenia tamtej ćwiartki. Gordon wyprowadza swoją ekipę na 3 punktowe prowadzenie, ale odpowiadają mu Thompson za trzy i Barnes wsadem w kontrze, ponownie mamy zmianę prowadzenia. Warriors kontynuują swoją serią, którą kończą na 9-0 i +4. Jednak w ostatniej minucie kwarty trójkę trafia Anderson, a po chwili świetnym spin movem popisuje się Tyreke Evans. Przed decydującymi ostatnimi 12 minutami mamy wynik 77-76 dla Pelicans.
Warriors zaczynają 4 kwartę od 7-2, ale dwie trójki trafiają Pelicans i powracają na prowadzenie. Robią to Morrow i Holiday. Nie pozostaje im dłużny Stephen Curry, on też trafia zza łuku, Warriors +1. Za chwilę robi się +6 po trafieniac Barnesa i Curry’ego. Anderson trafia step back jumper, zmniejsza straty do 4 punktów. Szykuje nam się wyrównana końcówka, 5 minut do końca, 91-87 dla Warriors.
Thompson trafia lay up, na co Pelicans odpowiadają serią 6-0 i doprowadzeniem do remisu. Najpierw na kosz wjeżdża Evans, Holiday trafia z wyskoku, a potem mamy znakomity pick’n’roll Evansa z Davisem, który ten drugi kończy wsadem! 93-93, 3:52 do końca!
Goście trafiają swoje kolejne próby i uciekają rywalom. Pels jednak trzymają się w grze za sprawą trójki Holidaya i świetnego pick’n’rolla Jrue z Davisem. Liczymy w tej akcji 2+1 po świetnym alley-oopie i trafieniu z faulem. O’Neal trafia jednak putback w kolejnej akcji i wyprowadza swoją drużynę na 3-punktowe prowadzenie. Przy 1:27 do końca mamy 102-99.
Akcja Pelicans, Evans próbuje, ale nie trafia, jednak fantastycznym putbackiem popisuje się Anthony Davis! Kolejna akcja, Warriors próbują wykorzystać to, że O’Neala kryje niższy Anderson, ale Jermaine nie trafia! Pels nie biorą timeoutu chcą grać ostatnią akcję. Holiday wjeżdża, oddaje do rogu do Gordona i jego rzut wykręca się z obręczy! Zbiera Thompson, po czym wyrzuca piłkę jak najdalej, koniec! Warriors 102 – 101 Pelicans.