Nic nie trwa wiecznie i pewnym było, że seria kolejnych wygranych Blazers musi się kiedyś zakończyć. Ich pogromcą okazali się koszykarze Phoenix Suns, i co ciekawe zespół z Oregonu ma przeciwko nim bilans 1-2 w tym sezonie. Z resztą ligi Portland są 12-1. – Cieszę się, że nie będziemy musieli z nimi grać aż do kwietnia – powiedział po meczu trener Terry Stotts.
Początkowo nic nie zapowiadało przegranej Smug. Przynajmniej tak wyraźnej. Na początku spotkania goście prezentowali się naprawdę świetnie. W pierwszej kwarcie trafili 13 z 23 rzutów z gry (56 proc.), a swoich przeciwników ograniczyli do 38,1 proc. skuteczności (8/21 z gry) i prowadzili 32-11.
Jeszcze na początku drugiej ćwiartki udało im się powiększyć przewagę do 16 oczek po celnych trafieniach Mo Williamsa i Joela Freelanda i wszystko zmierzało ku pewnej wygranej i przedłużenia serii wygranych meczów z rzędu do 12.
Suns wzięli się jednak do gry i zaczęli odrabiać straty. Głównie za sprawą Gorana Dragica, który zdobył w tej części meczu 12 punktów i rozdał 6 asyst. Gospodarzom jeszcze przed przerwą udało się dogonić Blazers i po dwóch trójkach z rzędu Geralda Greena wyszli na prowadzenie 53-52. Celny rzutem odpowiedział LaMarcus Aldridge, ale po dwóch wykorzystanych osobistych przez Marcusa Morrisa Suns ponownie objęli prowadzenie, którego nie oddali już do końca spotkania.
W drugiej połowie koszykarze Phoenix kontynuowali swoją dobrą grę i cały czas utrzymywali przewagę w okolicach 10 oczek. Decydujący moment meczu miał miejsce na przełomie trzeciej i czwartej kwarty, kiedy to miejscowi rzucili 26 punktów, na które Blazers odpowiedzieli tylko 12 oczkami i Suns objęli najwyższe, 22-punktowe prowadzenie na niecałe 6 minut do końca spotkania. Zaraz po tym trener Stotts zdjął z parkietu całą podstawowych zawodników i pojedynek dokończyli już rezerwowi.
Phoenix do zwycięstwa poprowadził duet Dragic-Channing Frye. Pierwszy rzucił 31 punktów, trafiając 10 z 18 rzutów z gry, w tym 4/5 za trzy i rozdał 10 asyst. Drugi zdobył najlepsze w sezonie 25 oczek na fantastycznej 83,3 proc. skuteczności (10/12 z gry, 3/5 z dystansu).
19 punktów dodał Markieff Morris, 15 jego brat Marcus, a 10 Green, który potrzebował jednak do tego aż 14 rzutów.
W zespole Blazers najskuteczniejszy był Aldridge, autor 24 oczek. 16 dołożył Damian Lillard, 15 Nicolas Batum, a po 10 Thomas Robinson i był gracz Suns Robin Lopez. Ten ostatni zebrał także 10 piłek.
Kolejny mecz obie drużyny zagrają na wyjeździe. Blazers zmierzą się w niedzielę z Los Angeles Lakers, natomiast Suns w piątek zagrają z Utah Jazz.
Portland Trail Blazers – Phoenix Suns 106:120 (32:21, 26:40, 18:29, 30:30)
Liderzy zespołów:
Punkty: Aldridge 24 – Dragic 31
Zbiorki: Lopez 10 – Plumlee 10
Asysty: Batum 5 – Dragic 10
Przechwyty: Batum 2 – Tucker, Smith 2
Bloki: Freeland, Wright 1 – Frye 2
„Nic nie może przecież wiecznie trwać”. Następną serię czas zacząć,hehehe;). Z kolei skazywani na tankowanie Suns pokazali,że drzemie w nich ogromny potencjał,zwłaszcza w ofensywie. Przypomnę,że nie grał przecież Bledsoe
Suns przed sezonem rozstali się z Gortatem, Scolą, Beasleyem, Dudleyem i Brownem, czyli śmiało można powiedzieć że było to 5 z 7 najważniejszych graczy w zeszłym sezonie (zostali Dragic i Morris) i po najgorszym sezonie w ostatnich latach wydawało się, że pozostaje im tylko tankowanie i TOP3 draftu, tymczasem są juz ponad 50% i za chwilę 2 mecze z Jazz więc pewnie bilans jeszcze poprawią. Nie sądzę żeby powalczyli o PO, ale nadspodziewanie mogą być bardzo blisko.
Swoją drogą to może dobrze, że większość z TOP10 draftu to będą teamy ze wschodu. Mam nadzieję, że to trochę wyrówna poziom w kolejnym sezonie.