To miał być blow out. To powinien być blow out. Lakers w drugiej kwarcie prowadzili już po rzucie zza łuku Jordana Farmara 27 punktami, dla którego była to 4 celna trójka w tej części meczu. Wygrywali 48-21, do tego momentu trafiając 18 z 26 rzutów z gry, w tym 8 z 11 za trzy.
Dobrze dzielili się piłką, 6 asyst miał już na koncie prowadzący grę gospodarzy Steve Blake, a cały zespół 10, znajdowali partnerów na czystych pozycjach i byli piekielnie skuteczni. To był pokaz świetnej koszykówki. I choć wiadomo było, że przez całe spotkanie nie będą grać na tak wysokim procencie z gry, to niewielu spodziewało się, że gospodarze będą w stanie jeszcze wrócić do tego meczu.
A Jeziorowcy po trójce Farmara stanęli, a do odrabiania strat wzięli się koszykarze Nets. Zanotowali run 15-0 i jeszcze przed przerwą udało im się zmniejszyć straty do 14 punktów. To już nie wydawało się przewagą nie do odrobienia.
Zawodnicy gospodarzy konsekwentnie zbliżali się do Lakers, ci przestali trafiać zdecydowaną większość swoich rzutów i przed decydującą częścią meczu tracili już tylko 9 oczek do zespołu z Los Angeles.
W końcu na niecałe 4 minuty do końca spotkania udało im się doprowadzić do remisu po 92, kiedy Mirza Teletovic wykorzystał jednego z dwóch rzutów wolnych. To był jedyny remis w tym pojedynku i przed ostatnie punkty w tym meczu Nets.
Przez kolejne dwie i pół minuty żadna z drużyn nie była w stanie znaleźć drogi do kosza. W końcu piłkę Paulowi Piercowi skradł Wesley Johnson, pognał na kosz i wsadem ponownie wyprowadził Lakers na prowadzenie.
Gospodarze pomimo czystych pozycji dalej pudłowali swoje rzuty, aż w końcu musieli zacząć faulować, by pozostać jeszcze w grze. Tylko jednego z dwóch osobistych trafił Blake i goście mieli trzy punkty przewagi na 17 sekund do końca meczu. O czas poprosił trener Jason Kidd. Nets nie potrafili jednak znaleźć sobie dogodnej pozycji do rzutu zza łuku, a Alan Anderson widząc, że nie ma nikogo pod koszem Jeziorowców minął Blake’a i wsadem zmniejszył straty do jednego oczka.
Gospodarze znowu faulowali i na linię powędrował Jodie Meeks. Siatkom skończyły się już przerwy na żądanie, dlatego kiedy Meeks trafił pierwszego wolnego, Kidd niby przypadkowo zderzył się z jednym z zawodników i wylał na parkiet napój. Boisko trzeba było wyczyścić, a ta chwila pozwoliła jednemu z asystentów rozrysować jeszcze jakąś akcję dla zawodników Nets.
Meeks pewnie trafił drugiego wolnego. Lakers byli plus trzy. Piłkę dostał Pierce, zasłonę postawił mu Kevin Garnett i The Truth miał dobrą pozycję naprzeciwko kosza na doprowadzenie do remisu. Jego próba okazała się jednak niecelna i Jeziorowcy po raz 11 z rzędu wygrali z Nets. Ci ostatni po raz ostatni pokonali swoich rywali 25 stycznia 2007 roku.
Dla gości najwięcej rzucił Nick Young – 26 punktów, co jest jego najlepszym wynikiem w tym sezonie. I na dobrej 50 proc. skuteczności – 8/16 z gry, w tym 4/6 z dystansu. 21 dodał Pau Gasol, 11 ale aż z 10 rzutów Meeks, 15, wszystkie po rzutach za trzy dołożył Farmar.
W Nets najskuteczniejszy był Joe Johnson, autor 18 oczek. Trafił jednak 6 z 19 rzutów, z czego tylko 1 z 10 w drugiej połowie. Po 14 dodali Andray Blatche oraz Anderson, a najwięcej w karierze – 17 punktów, z czego 14 w czwartej kwarcie zdobył Teletovic. 12 rzucił Pierce, ale potrzebował do tego aż 17 rzutów (tylko 4 celne). Co ciekawe rezerwowi gospodarzy rzucili 24 z 26 punktów Nets w ostatniej ćwiartce.
Kolejny mecz obie drużyny zagrają w piątek na wyjeździe. Lakers zmierzą się z Detroit Pistons, z kolei Nets z Houston Rockets.
Los Angeles Lakers – Brooklyn Nets 99:94 (34:18, 20:22, 23:28, 22:26)
Liderzy zespołów:
Punkty: Young 26 – Johnson 18
Zbiorki: Hill 12 – Garnett 9
Asysty: Blake 10 – Pierce 5
Przechwyty: Johnson, Farmar 2 – Blatche 2
Bloki: Williams, Farmar 2 – Plumlee 4