Nie było niespodzianki w Indianapolis, gdzie miejscowi Pacers pokonali łatwo Washington Wizards, notując najlepszy start w historii klubu. Osłabieni brakiem kontuzjowanych Nene i Bradley’a Beala Wizards nie byli w stanie nawiązać walki.
Drużyna | Bilans | I kwarta | II kwarta | III kwarta | IV kwarta | Wynik |
Washington Wizards | 7-9 | 14 | 22 | 20 | 17 | 73 |
Indiana Pacers | 15-1 | 28 | 15 | 26 | 24 | 93 |
Po trzech zwycięstwach z rzędu, zwyżkująca forma Wizards została brutalnie sprowadzona na ziemię. Pacers wygrali jedenasty koleny mecz z Wizards, notują najlepszy w historii klubu star w sezon z bilansem 15-1, a kibice w końcówce meczu wywołują na parkiet Lance’a Stephensona, któremu brakuje trzech punktów do triple-double. Indiana rządzi.
Pacers nie zostawil złudzeń rywalom, udowodniając, że grają obecnie prawdopodobnie najlepszą koszykówkę w NBA. Już po pierwszej kwarcie i runie 22-4 na jej koniec proadzili 28-14, pomimo nieskuteczności dobrze powstrzymywanego w tym okresie przez Marcina Gortata Roya Hibberta. Później, mimo że w drugiej kwarcie przewaga gospodarzy na moment się zmniejszyła, cały czas czuło się przewagę w klasie obu zespołów. Mecz bez historii, a po runie Pacers w czwartej ćwiartce, wręcz blowout i walka Wizards o przekroczenie granicy 70 punktów.
Rzucający do tej pory 18.6 punktów w każdym meczu z szybkiego ataku Wizards, tym razem zostali ograniczeni w tym elemencie do zera. Ewidentnie brakowało szybkich akcji Johna Walla, który większość ze swoich 14 prób oddał z półdystansu. Trafił tylko cztery, a wyglądało to, jakby jego problemy z bólami pleców wróciły na dobre. Wall miał 8 punktów, 9 asyst i 3 straty, a przez większość spotkania był zupełnie niewidoczny.
Jedynym jasnym ofensywnym punktem Wizards był kolejny raz Marcin Gortat, który zaliczył 17 punktów i 10 zbiórek, w końcu agresywnie grając do kosza, dzięki czemu siedem razy stawał na linii. Polak w post-up radził sobie zarówno z Hibbertem jak i Ianem Mahinmim. W jego popisowej akcji, minięciu od linii przez prawe ramię jest jednym z najlepszych w lidze, o czy przekonali się podkoszowi Pacers. Sporą rysą na postawie Gortata w tym meczu jest jednak trzecia kwarta, kiedy Hibbert rzucił swoje wszystkie punkty, trafiając 4 z 5 rzutów z gry.
Paul George miał swoje normalne 23 punkty z 19 rzutów. Sporą część trafień zanotował z czystych pozycji,po błędach w rotacji defensywnej Wizards. Także z tego względu Pacers zdobyli więcej punktów z pomalowanego (42-30), gdzie momentami obwodowi gracze z Indiany mieli puste pole startowe prowadzące wprost pod kosz Wizards. Po 13 punktów dodali Hibbert i George Hill, który jednak nie mógł się wstrzelić, pudłując aż 11 z 16 prób.
Wizards przegrali walkę na deskach (37-49), a osamotniony Gortat nie był w stanie zebrać wszystkich piłek. Mającego problemy ze ścięgnem Achillesa Nene w pierwszej piątce zastąpił Jan Vesely, ale w 20 minut nie oddał żadnego rzutu i zebrał tylko dwie piłki.
Podopieczni Franka Vogela nie grali wielkiego meczu, ale na tle bezbarwnych Wizards i tak wyglądali przyzwoicie, zatrzymując przeciwników na 40.3% trafień z gry.
zgadzam się że jedynie dla wiz MG pokazał się z dobrej strony, mecz chyba przez trenera odpuszczony w sumie
Wizzard bez szans, grając bez Nene i Beala oraz z chimerycznym Wallem.
Spodziewałem się, że Hillbert zmiażdży Gortata, a tu niezły mecz. Dokładniej do 1 połowa w obronie, a druga w ataku :-) Hillbert i Manhinmi to wielkie kloce, więc parę razy udało mu się ich ograć spin move’m.
W każdym razie sumiennie pracuje na nowy kontrakt :-)