Nie spodziewałem się niczego innego niż wyrównanego pojedynku w sytuacji, gdy naprzeciw siebie stanęło dwóch trenerów poprzednio pracujących ze sobą przez 20 lat. Popovich tym razem był górą, a jego bohaterem był niezniszczalny Tim Duncan, który zaliczył 23 punkty, 21 zbiórek i najważniejszy rzut meczu.
Weteran ewidentnie przebudził się po słabym początku sezonu, gdy wspominano nawet o tym że dopadł go w końcu upływający czas. W trzech ostatnich spotkaniach notuje średnio 20.7 ppg i 12.7 rpg. Całkiem nieźle jak na 37-latka.
Drużyna | Bilans | I kw. | II kw. | III kw. | IV kw. | Wynik |
Atlanta Hawks | 9-10 | 23 | 26 | 22 | 29 | 100 |
San Antonio Spurs | 15-3 | 25 | 25 | 23 | 29 | 102 |
Przebieg spotkania
Przed meczem ostrzyłem sobie zęby na trzy pojedynki. Przede wszystkim na taktyczną batalię Popovicha z Budenholzerem, ale również na rywalizację Parkera z Teaguem i Duncana z Horfordem.
Dobrą informacją dla fanów Spurs było to, że w składzie znalazł się Boris Diaw. Francuz wybił palec lewej dłoni podczas meczu z Rockets, ale mógł wystąpić z usztywnieniem na dłoni. I tak, bardzo się przydał.
Pierwsze dwie kwarty spotkania były bardzo wyrównane, a żadna ze stron nie potrafiła uzyskać większej przewagi. Gospodarze byli zdecydowanie bardziej skoncentrowani, a Pop upewniał się, że nie powtórzy się sytuacja z pojedynku z Houston, gdy rywale szybko odjechali. Gdy po 4 minutach dwa kolejne błędy w obronie popełnił Tony Parker, trener nie wahał się ani minuty i dał znać Millsowi że wchodzi. Francuz zobaczył to i momentalnie zdwoił swoje wysiłki, a Pop mógł spokojnie odesłać Patty’ego na ławkę. Tak się prowadzi zespół.
Miejscowym kibicom mogło się dodatkowo podobać to, że Spurs nie uciekali się do rzutów z dystansu, a większość ich ataków koncentrowała się na strefie podkoszowej. Bardzo dobrze w zawody weszli Splitter i Duncan (co za podanie w kontrze do Tiago!), a po chwili również Diaw.
Hawks jednak nie zamierzali odpuszczać, a w grze cały czas utrzymywał ich tercet Carroll – Teague – Horford. Dobrze prezentowali się także zmiennicy i dlatego przed zmianą stron na tablicy było 49-50.
Drugą połowę lepiej rozpoczęli goście, którzy w kilka minut zbudowali 4-punktowe prowadzenie. Spurs mieli duże problemy z punktowaniem i dlatego na niecałe 2 minut do końca odsłony po trójce Macka, Hawks prowadzili już siedmioma oczkami. W tym momencie miejscowym zapaliła się lampka ostrzegawcza i kwartę zamknęli zrywem 10-0 (Mills, Splitter, Diaw i Ginobili – dwaj ostatni z dystansu).
Teraz to Spurs byli na fali. Diaw, Belinelli i Parker szybko zbudowali 6-punktową przewagę i wydawało się, że emocje w tym spotkaniu powoli się kończą. Nic z tych rzecz. Hawks jeszcze raz poderwali się do walki. W kilka minut odrobili straty, a po rzucie z wyskoku Horforda znów był remis (po 87). To jednak nie był koniec gry zrywami. Najpierw ponownie SAS odskoczyli by kolejny raz pogubić się w końcówce.
Najpierw dali zbyt wiele miejsca Teague’owi (trójka), potem pozwolili Millsapowi na step-back jumper z dystansu (kolejna trójka, gdy było wiadomo, że Hawks tego potrzebują). W końcu po rzutach wolnych Ginobiliego ponownie z dystansu trafił Teague (ten rzut był trudny, pilnował go Leonard).
Przy 4 sekundach do końca piłka znów była po stronie Spurs. Popovich ustawił zagrywkę pod bohatera wieczoru. Duncan wybiegł zza zasłony tak jak to robił tysiące razy i trafił z rogu strefy pomalowanej. Hawks mieli jeszcze 0.4 sekundy (wystarczająco by złapać i rzucić). Próba Millsapa okazała się jednak niecelna i Spurs mogli się cieszyć ze swojego 15-tego zwycięstwa w sezonie.
Kilka uwag:
- Spurs muszą bardziej zwracać uwagę na grę w końcówkach spotkań. Ewidentnie popełniają w nich zbyt wiele błędów, a nie sądzę by można to było tłumaczyć zmęczeniem (przynajmniej nie wczoraj)
- Bardzo podobało mi się to, jak zespół prowadził Budenholzer. Żył przy linii i mógł się wykazać znajomością zagrywek Spurs (część z resztą już przekłada na swój zespół)
- Nigdy nie lekceważcie Tima Duncana
Filmowe podsumowanie spotkania
Boxscore
Hawks: Millsap 15 (14zb), Carroll 17 (8zb), Horford 18 (7zb), Teague 19 (7ast), Williams 10, a także Brand 6, Scott 0, Martin 6, Antic 0, Mack 7, Jenkins 2
Spurs: Duncan 23 (21zb), Leonard 4 (5zb), Splitter 11 (5zb), Parker 15 (7ast), Green 3, a także Ayres 1, Bonner 0, Diaw 16, Mills 6, Ginobili 10 (7ast), Belinelli 13
Hmmm, zastanawia mnie postawa Leonarda w tym sezonie. W zeszłym był dla mnie jednym z kandydatów do nagrody MIP, a teraz gra tak sobie średnio. Nikt już nie drży przed jego obroną, a w ataku jest hmmmm – niby zdobycze podobne, ale procent rzutów za trzy żenujący…
Obronę wciąż ma świetną – tutaj nic się moim zdaniem nie zmieniło w porównaniu z poprzednim sezonie. Z rzutem jest trochę tak, że rywale w scauting report mają info, że trzeba do niego dobiegać i kazać mu grać po dryblingu (podobnie np. z Greenem). To jeszcze nie gra (są przebłyski) i z tego wynikają problemy w ataku.
Dla mnie HYPE wokół jego osoby był zbyt wielki. Ponadto dopóki w drużynie będą Duncan i Parker to ciężko będzie mu się przebić do roli pierwszoplanowego gracza. Przypomnę, że równie mocne starty w pierwszym sezonie miał Blair, a potem Popovich go temperował i ograniczał jego rolę. Oczywiście Kawhi to większy prospect, ale coś podobnego może mieć miejsce. Co do Duncana to zobaczymy czy podobną formę utrzyma przez następne spotkania, bo początek sezonu miał po prostu słaby i dopiero ostatnie trzy mecze pokazały nam starego – dobrego Tima (13pkt i 44% z gry).
No ja bym z tą obroną polemizował – aktualnie to nie jest ten gość, przez którego „shit’ował” LeBron. Mam nadzieję, że to tylko mały spadek formy, bo gość potrafi grać bardzo fajnie – lubię takich all-around players ;)
Trzy mecze to trochę mało aby zrekompensować słaby początek sezonu w jego wykonaniu, ale jedyne co ucierpiało z tego powodu to indywidualne statystyki Duncana bo drużyna radzi sobie i tak świetnie. Bardziej obawiam się o formę i pozycję w drużynie przytaczanego Leonarda. Przed sezonem było mnóstwo szumu wokół tego zawodnika. Która to miała być opcja w drużynie druga, trzecia…a jest? Potencjał defensywny jak wspomniał Mateusz jest cały czas ogromny. Pytanie skąd bierze się niemoc ofensywna. I nie mówię tu o skuteczności, bardziej interesującą kwestią jest ilość oddawanych rzutów oraz minuty spędzone na boisku. W porównaniu z zeszłym sezonem gra średnio o cztery minuty mniej. Można wytłumaczyć to zbilansowanym, równym składem lecz ma to być jeden z filarów drużyny na przyszłość i warto zwiększać jego rolę w zespole a nie na odwrót. Nie chcę dyskutować z filozofią gry Popovicha. Ten trener broni się wynikami i jakością. Mając jednak na uwadze parę wcześniejszych talentów (Woy wyłapał świetny przykład Blair’a, ja wspomnę o Georgu Hillu, który po bardzo dobrym sezonie 2009-2010 w kolejnym musiał pogodzić się z trochę mniejszą rolą w zespole) zastanawiam się na przyszłością Kawhiego.
Trochę minut kradnie mu świetnie grający duet Manu – Marco. Oni jak wchodzą to rozkręcają atak z miejsca i szkoda ich zdejmować. Z drugiej strony SAS nie grali w tym sezonie jeszcze zbyt dużo small-ball z Kawhi na PF.
Jego rola w ataku wciąż jest ograniczona do kontr (jest w tym w tej chwili bodaj najlepszy w SAS), ścinania i spot-up jumperów.
Imho więcej ofensywy zobaczymy jeszcze w trakcie sezonu gdy Pop będzie dawał znów odpocząć Timmy’emu, Manu lub Tony’emu. Trener nie musi w tej chwili go zmuszać do większego wysiłku w ataku, bo po prostu zespołowi nie jest to (jeszcze) potrzebne.
Ciesze sie ze Duncan zaczal grac lepiej bo i moje zdobycze finansowe u buka sa dzieki temu lepsze :p
Tam ciagle mozna stawiac czy rzuci w meczu wiecej niz 13 punktow, troche niska bariera jak na jego obecna dyspozycje wiec kasa raczej pewna :)
A ja cieszę się z dobrej postawy Hawks,obawiałem się ,że Spurs ich co nieco zmasakrują. A tu przegrana tylko dwoma punktami.