Kobe Bryant powrócił do gry po siedmiomiesięcznej przerwie spowodowanej kontuzją ścięgna Achillesa, ale nie pomógł odnieść zwycięstwa Los Angeles Lakers. Jeziorowcy przegrali 94-106 z Toronto Raptors, którzy przed meczem oddali Rudy’ego Gay’a do Sacramento Kings.
Drużyna | Bilans | I kwarta | II kwarta | III kwarta | IV kwarta | Wynik |
Toronto Raptors | 7-12 | 30 | 21 | 22 | 23 | 106 |
Los Angeles Lakers | 10-10 | 20 | 27 | 21 | 26 | 94 |
Na ten moment kibice Los Angeles Lakers czekali długie siedem miesięcy, od pechowego spotkania z Warriors, w którym Kobe zerwał ścięgno Achillesa. Staples Center znowu ożyło.
Cały mecz przebiegał jakby w tle atmosfery powrotu Kobe’go. Fani z LA nie wyglądali na zmartwionych porażką, oni się cieszyli z tego, że ponownie mogą oglądać swojego bohatera w akcji, nawet w nie najlepszej jeszcze formie.
Kobe wyszedł w pierwszej piątce, a razem z nim Robert Sacre, do którego posłał pierwsze podanie po pick&rollu, zakończone punktami środkowego Lakers. Pierwsze rzuty z gry Bryanta odbijały się o obręcz lub wręcz przelatywały obok. Po siedmiu minutach pierwszej kwarty najlepszy strzelec w historii Jeziorowców usiadł na ławce, powracając na parkiet w połowie drugiej. Przy wyniku 44-38 dla gości i na 5:10 przed końcem tej kwarty Kobe wszedł w drybling, zrobił jedną pompkę, DeMar DeRozan skoczył, zrobił drugą pompkę, DeRozan ponownie skoczył, oddał rzut lewą ręką o deskę. Piłka wpadła, a Staples Center przeszedł znany od 17 lat dźwięk zachwytu.
W całym meczu, Kobe spędził na parkiecie 28 minut. Trafił 2 z 9 rzutów z gry, ani jednego z trzech za trzy i 5 z 7 wolnych. Zebrał 8 piłek, miał 4 asysty, 2 przechwyty i aż 8 strat. Właśnie straty były drugą – po powrocie Kobe’go – historią tego meczu.
Lakers zanotowali aż 19 strat, z których Raptors zdobyli 22 punkty, co przełożyło się także na 19 oczek Raps z szybkiego ataku. Kontry ekipy z Toronto napędzali DeMar DeRozan (26 pkt, 8-19 z gry, 5 ast, 5 zb, 3 prz) i Kyle Lowry (23 pkt, 8 ast, 5 zb, 3 prz, 8-13 z gry), a najlepszy mecz w karierze Amira Johnsona (32 pkt, 10 zb, 14-17 z gry) to pokłosie fatalnej postawy podkoszowych Lakers, którzy poza Jordanem Hillem przeszli totalnie obok meczu. Pau Gasol i Sacre w sumie trafili tylko 4 z 14 rzutów z gry i zebrali 9 piłek, a Raptors zdobyli 62 punkty z pomalowanego przy 32 LAL.
Pierwsze szybkie wnioski po powrocie Kobe? Z Bryantem na parkiecie Lakers wyglądali na zagubionych, jakby nie za bardzo wiedzieli w jakim tempie grać. W 28 minut ze swoim liderem na boisku LAL grali zdecydowanie wolniej, co nijak się ma do ich tegorocznych wcześniejszych meczów. Steve Blake (3 pkt,4 ast, 1-6 z gry) nie wyglądał już na tego pewnego siebie rozgrywającego, który w 8 z ostatnich 11 meczów notował przynajmniej 10 asyst. Najlepsze momenty w tym meczu Lakers zaliczali, kiedy Bryanta na parkiecie nie było, jak choćby w ostatnich minutach trzeciej kwarty, notując run 10-0 i zmniejszając straty z -14 na -4. Kobe nie do końca mógł się zdecydować czy grać bez piłki – jak na początku meczu, czy prowadząc grę – jak w drugiej połowie. Kilka razy starał się zagrać 1 na 1, ale widać, że albo ma w sobie jeszcze jakąś blokadę związaną z kontuzją, albo zwyczajnie jest jeszcze za wolny. Zresztą wyglądał jakby miał jeszcze kilka kilogramów za dużo, nieco jak późny Jordan. Lakers grali zdecydowanie mniej piłką, a więcej indywidualnych akcji. Na ile w kolejnych spotkaniach Kobe będzie w stanie przestawić się na szybszy styl gry partnerów? Dla dobra zespołu jest do tego zmuszony i duża w tym rola Mike’a D’Antoniego.
Nie było wielkiego powrotu, zakończonego genialnym meczem z 40 rzuconymi punktami, bo i takiego być nie mogło. Pewnie jeszcze kilka tygodni potrwa wkomponowanie Bryanta do taktyki oraz doprowadzenie go do pełnej sprawności, przynajmniej jeśli chodzi o szybkość. Ponownie w tym sezonie najjaśniejszym punktem gospodarzy okazali się rezerwowi. Zdobyli aż 71 z 94 punktów, a każdy z wchodzących z ławki zanotował dodatki bilans +/-.
Dobre momenty miał Nick Young (19 pkt, 7-16 z gry) i Xavier Henry, któremu wystarczyło 14 minut na rzucenie 17 punktów z 8 rzutów. Własnie na tego drugiego padło jednak, kiedy w połowie czwartej kwarty na parkiet powrócić musiał Bryant, zastępując będącego akurat w gazie Henry’ego.
Raptors wystąpili już bez wytransferowanego do Sacramento Rudy’ego Gay’a oraz Quincy Acy’ego i Aarona Gray’a. W drugą stronę powędrują Greivis Vasquez, John Salmons, Patrick Patterson i Chuck Hayes. W tym okrojonym składzie poradzili sobie jednak bardzo dobrze, psując nieco święto w Los Angeles. Pomimo fatalnej dyspozycji rzutowej na dystansie (4-26 za trzy), gracze z Toronto zdominowali strefę podkoszową i w końcowych minutach cały czas trzymali rywali na bezpieczny dystans, jak zresztą przez niemal cały mecz.
We wtorek Lakers grają z Phoenix w Staples Center i już wtedy przekonamy się, w którą stronę będzie szła gra ofensywna zespołu oraz to, jak z grą co dwa dni poradzi sobie organizm Bryanta.
pewnie jak Toronto będzie chciało Wigginsa to NBA im da, a w Sacramento Williams znowu na ławkę ? Ujiri wie czego nie wiedzieli NY a teraz Sac jak się i po co buduje drużynę.
Kobe trochę złapie formy to zacznie dobrze grać ale Pau to zdrowy by się przydał
A najlepszym strzelcem Lakersów nie jest przypadkiem Kareem?
Kareem nie grał tylko i wyłącznie w Lakers.
Kobas całkowicie nie pasuje do koncepcji gry Lakers D’Antoniego to może jego pierwszy mecz, ale nie zmienia to faktu iż z nim Lakers tracą swoje najmocniejsze atuty na parkiecie: zwolnienie tempa gry,przetrzymywanie piłki,mniej kontr,wymuszane rzuty,zmiana taktyki gry innych zawodników,ograniczona pozycja rozgrywającego jeżeli pierwsza piątka z nim na parkiecie zdobywa 23 pkt a ławka 71pkt to coś musi być nie tak.D’Antoni albo bedzię musiał zmienić taktykę albo znaleźć sposób na Kobasa żeby się do niej przystosował.
Bardzo dobre zdanie @Majsial91. Zwłaszcza kiedy mocny Henry ustępował miejsca na parkiecie słabiemu Kobemu.
@majsial91 raczej ta druga opcja bo mimo iż Kobe to wielki zawodnik i zasłużony dla Lakers to nie powinni zmieniać specjalnie dla niego taktykę która jakoś funkcjonuje w tym roku. Ławka Lakers jest najlepsza w całej lidze w tym sezonie. Wierzę że Kobe szybko się rozegra i dostosuje do taktyki.
Faktycznie Mamba waży dobrych kilka kg więcej niż zawsze.
prawie triple double….. :P