Clippers męczyli się w Filadelfii – czy są pretendentem do tytułu?

Clippers sporo narzekają w mediach na kontuzje (poza Redickiem z istotnych graczy tylko Barnes). Pomóc ma im również ściągany do zespołu Stephen Jackson. Pytanie tylko, czy zespół typowany na jednego z faworytów ligi powinien mieć aż takie problemy z Philadelphia 76ers?

Nie oszukujmy się, to nie był łatwy mecz do oglądania. Pod wieloma względami mógł się załapać do kategorii Qcina – „Mecze gorszego Boga”. W drugiej kwarcie nawet komentatorzy zaczęli mówić o tym, że przy tej ilości cegieł można spokojnie postawić dom. Mimo wszystko zapraszam do przeczytania moich uwag na temat tego pojedynku.

Drużyna Bilans I kw. II kw. III kw. IV kw. Wynik
Los Angeles Clippers 14-8 23 21 32 18 94
Philadelphia 76ers 7-15 17 19 24 23 83

Wnioski ze spotkania

  1. Sixers dzielą się piłką w stylu Spurs.
    • W Filadelfii widać, że praca Bretta Browna idzie w dobrym kierunku. Zespół nie ma problemu z dzieleniem się piłką, a momentami przypomina to nawet koszykówkę znaną z San Antonio (Brown był asystentem Popovicha). Oczywiście, do wszystkiego trzeba przyłożyć odpowiednią skalę. Hawes nie jest Duncanem, Wroten – Parkerem, a Turner – Ginobilim, ale nawet wczoraj – „momenty były”. Większym problemem jest nieskuteczność drużyny, ale wynika ona po prostu z ograniczonego talentu. To wciąż początek przebudowy, a trzeba jeszcze pamiętać, że we wczorajszym meczu nie było ich dwóch zębów trzonowych (wciąż przechodzący rehabilitację Noel i mający problemy zdrowotne Carter-Williams). Jeżeli nie przeszkadza Wam koszykówka z minimalną ilością obrony to 76ers są w tym sezonie drużyną dla Was.
  2. Clippers mają tylko jedną gwiazdę.
    • Patrząc na obecną NBA, wygrywać można tylko gdy masz w zespole dwóch, albo jeszcze lepiej trzech graczy na poziomie All-Star (nie tym zabawowym, ale raczej 1, 2 lub 3 piątki All-NBA). Przy całym szacunku dla Griffina, dopóki nie będzie dobrą opcją dla zespołu w końcówce meczu to LAC mają tylko jednego takiego gracza – Chrisa Paula. Blake ma przebłyski – wczoraj np. bardzo dobrze rzucał z półdystansu, ale biorąc pod uwagę nieskuteczność z linii rzutów wolnych (8/14 – jest postęp) i fakt, że nie ma swojego „go-to move” to ciężko go wciągnąć nawet na poziom LaMarcusa Aldridge’a. Clippers mają szeroką ławkę, ale moim zdaniem brak prawdziwego drugiego lidera ugryzie ich w tyłek w PO. Nie wyobrażam sobie np. jak mieliby przejść Thunder (Sefolosha na CP3, Ibaka pod koszem). Problemy dostarczali im już Grizzlies (ze zdrowym Gasolem tak może być ponownie), Spurs (bardziej efektywna gra), a teraz mogą to też robić Warriors (są bardziej uniwersalni) czy Rockets (jak będą bronić pick-and-rolla Harden-Howard?).
  3. Doc Rivers potrzebuje defensywnego lidera.
    • Statystycznie rzecz biorąc, DeAndre Jordan wygląda dobrze. 12.9 rpg i 2.2 bpg to solidne liczby dla podkoszowego. Problem w tym, że mimo wszystko nie jest to taki straszak jak choćby Serge Ibaka, czy Kevin Garnett jakiego w Bostonie miał Rivers. W pierwszym przypadku chodzi przede wszystkim o inteligencję gry – w koszykówce nie chodzi tylko o to by być w każdej akcji głową ponad koszem. Serge to wie. DeAndre nie do końca. W drugim chodzi o cechy mentalne. Z KG na parkiecie cała drużyna przyjmowała inne charakter. Wiadomo było, że jeśli jest piłka do wyrwania to Kevin zrobi wszystko by ją zdobyć. Osobiście mam wrażenie, że poza CP3 reszta Clippers jest „zbyt cool” by bronić. Pozbycie się lekką ręką Reggiego Evansa (dwa sezony temu), czy ostatnio Erica Bledsoe (wiem, że chciał być w S5, a nie było dla niego miejsca – ale LAC chcą walczyć o tytuł czy nie?) zabrało zespołowi defensywne bodźce.
  4. LAC brakuje Redicka, a 76ers Cartera-Williamsa
    • Patrząc na skład Clippers wydaje się, że zespół powinien dobrze rzucać z dystansu. Problem w tym, że bez kontuzjowanego Redicka to zespół będący w ogonie ligi jeżeli chodzio o skuteczność (21 miejsce). Najczęściej rzucający (Crawford, Jamison, Dudley i Paul) nie ocierają się nawet o granicę 40% (Crawford i Redick mieli po 35.9%) – dla  porównania, w Spurs lepszą efektywnośc ma… 7 graczy. Z drugiej strony, gospodarze wczorajszego meczu mają przed sobą trudną decyzję bo na tragicznym Wschodzie mogą mimo wszystko załapać się do PO. W tej sytuacji trzymanie na siłę poza grą MCW (po kontuzji ścięgna teraz chodzi o podrażnienie skóry na kolanie) może być niekorzystne dla zespołu. Moim zdaniem Sixers mają dwa wyjścia – albo wymienią Turnera/Hawesa/Younga za dobre wybory w drafcie + innych wartościowych graczy i powalczą o miano czerwonej latarni, albo powinni wziąć się w garść i doczłapać do PO (tylko w zasadzie po co…).
  5. Statystyki
    • (Nie)Skuteczność z dystansu: 5/27 (18.5%) gości przy 3/21 (14.3%) miejscowych
    • Ograniczony talent: trzech graczy S5 Sixers (Wroten, Thompson i Hawes – pamiętacie jak o tym ostatnim mówiłem, że będzie grał w RS zrywami) w sumie trafili 3/25 z gry.
    • Zbiórki: 21 – tyle piłek zebrał sam DeAndre Jordan
  6. Liczba spotkania:
    • 34 – tylko tyle (przy 48 Sixers) punktów w pomalowanym zdobyli Clippers. Przy praktycznym braku defensywnego podkoszowego (z pewnością nie Hawes i Young) Griffin i Jordan powinni dominować. Nie robili tego, a brak gry tyłem do kosza i większej ilości ścięć spowodował, że LAC przez dużą część czasu się po prostu z miejscowymi męczyli.

Filmowe podsumowanie spotkania

Boxscore

Clippers: Griffin 26 (8zb), Dudley 10, Jordan 11 (21zb), Paul 25 (13ast), Green 9 (5zb), a także Jamison 2 (6zb), Hollins 1, Collison 2, Crawford 8

76ers: Young 16 (11zb), Turner 25 (8zb, 5ast), Thompson 8 (5zb), Hawes 2, Wroten 9 (10zb, 7ast), a także Davies 5, Allen 6 (6zb), Orton 0, Brown 4, Anderson 8

Komentarze do wpisu: “Clippers męczyli się w Filadelfii – czy są pretendentem do tytułu?

  1. Clippers nie będą mistrzem w tym sezonie, ani w najbliższych latach, a DeAndre Jordan jest przepłacony. Rivers miał zrobić z niego bestię w defensywie, a paradoksalnie Clippers są lepsi w obronie, kiedy ich podstawowego centra nie ma na parkiecie (tracą 109,8 punktów na 100 posiadań z nim w piątce, 103,4 bez niego). Poza tym Jordan zabiera miejsce pod koszem Griffinowi, który dopóki nie rozwinie swojego jumpera jest dość przeciętny na półdystansie i też uważam, że musi poprawić swoją grę, by być realnym zagrożeniem dla przeciwników z najwyższej półki.

  2. Moim zdaniem Blake sie zatrzymal w rozwoju. chyba nie ćwiczy jumperka wogóle. 3-4 metry od kosza już jest tragedia. zobaczcie shot charts z jego profilu na nbba.com http://stats.nba.com/playerShotchart.html?PlayerID=201933 Po prawej stronie trumny ma zabójcze 30%… zresztą oddaje głównie rzuty z pomalowanego – wiadomo dlaczego.

    1. Wczoraj paradoksalnie jumper mu siedział, ale tutaj też jest problem. Bo dobry zawodnik potrafi to wykorzystać w inny sposób – trafisz dwa jumpery, obrońca podchodzi do trzeciego, head-fake i idziesz na obręcz. U Blake’a jest albo „rzucam tylko jumpery”, albo „forsuję akcje na kosz”.

      Poza tym, mechanika jego rzutu jest bardzo dziwna. Nie jest płynna. Dziwnie się to ogląda – zawiesza się z piłką w górze i dopiero wypycha. Jestem świadomy, że Dirkiem nie będzie, ale trochę brakuje mu do poziomu na jaki jest kreowany w mediach.

  3. Z tej mąki chleba nie będzie. Jeden wybitny gracz plus zgraja ofensywnie nastawionych zadaniowców i brak dobrych defensorów (oraz systemu), to za mało na majstra. Paul wyrwał się z Hornets, a paradoksalnie wylądował w takiej samej drużynie, tyle, że w większym mieście.

    1. Tak patrząc z boku, to gdyby NOH/NOP mieli trochę więcej szczęścia to teraz razem graliby Chandler, West i Paul, a dokładając do tego 2-3 zadaniowców i trochę zdrowia mogliby cały czas mieszać w lidze.

Comments are closed.