W zasadzie to był mecz bez większej historii. Prowadzenie zmieniło się 4 razy i to jedynie w pierwszej kwarcie, raz na tablicy wyników widniał remis.
Lakers nawet nieźle zaczęli po 4 i pół minutach prowadzili 13-7, ale po tym niepokonani u siebie Thunder zanotowali run 26-7 i wyszli na 13-punktowe prowadzenie, którego nie oddali już do końca spotkania, pewnie kontrolując przebieg meczu.
Co prawda Jeziorowcom udało się jeszcze dojść Oklahomę na 6 oczek w drugiej kwarcie, po serii 10-0, którą zakończyła celna trójka Wesley’a Johnsona, ale miejscowi odpowiedzieli na to 12 oczkami z rzędu i zrobiło się plus 18, a po pierwszej połowie prowadzili 66-51.
W drugiej części pojedynku Thunder stali powiększali przewagę, którą w czwartej ćwiartce powiększyli do nawet 30 oczek po dunku Perry’ego Jonesa III, a na parkiecie przebywali już rezerwowi obu drużyn.
Kobe Bryant w swoim trzecim meczu po powrocie po kontuzji Achillesa wyglądał naprawdę dobrze w roli rozgrywającego. Był zmuszony wystąpić na tej pozycji, ponieważ Lakers mają problemy z kontuzjami swoich jedynek. Nie wiadomo, kiedy do gry wróci jeszcze to, co zostało ze Steve’a Nasha, kontuzję leszczy też Jordan Farmar, a ostatnio na 6 tygodni wypadł Steve Blake.
Dlatego też właśnie to Black Mamba występuje jako playmaker, niemniej niezależnie od tego Mitch Kupchak rozgląda się na rynku wolnych agentów w celu podpisania któregoś z rozgrywających. Mówi się o Dariusie Morrisie, Chrisie Duhonie lub Leandro Barbosie.
Nim jednak Lakers zdecydują się podpisać z którymś umowę, to Kobe pędzie wychodził w pierwszej piątce na pozycji nr 1. Wczoraj spisał się nieźle. Co prawda nie powalał skutecznością i rzucił tylko 4 oczka z 6 rzutów, ani razu nie stając na linii, ale nieźle odnajdywał partnerów na wolnych pozycjach i rozdał 13 asyst w tylko 23 minuty. Niektóre, jak ta do Jordana Hilla była całkiem, całkiem. Choć na minus Bryantowi trzeba zapisać aż 7 start.
Najwięcej dla gości rzucił Nick Young, autor 17 punktów z 13 rzutów. 14 dodał Pau Gasol (6/10 z gry), 15 Xavier Henry – (9/16 z osobistych), a 13 Johnson.
W zespole Thunder najskuteczniejszy był Kevin Durant, który już po pierwszej połowie miał na koncie 22 oczek z ledwie 9 rzutów, a ostatecznie rzucił ich 31 trafiając 10 z 13 prób z gry. Lakers nie mogli w ogóle znaleźć na niego odpowiedzi.
Dobrze zaprezentował się również drugi z liderów gospodarzy – Russell Westbrook, który flirtował z triple-double. 19 punktów, ale 7/19 z gry, plus 12 asyst i 8 zbiórek. Po 19 oczek dołożyli także Serge Ibaka i Regggie Jackson, a ten pierwszy zebrał także 10 piłek. 11 punktów rzucił Jeremy Lamb.
Kolejny mecz Lakers zagrają dziś z Charlotte Bobcats na wyjeździe, z kolei Thunder zmierzą się w niedziele na własnym parkiecie z Orlando Magic.
Aha, i jeszcze jedno. Lakers bez Kobego – bilans 10-9, Lakers z Bryantem – bilans 0-3. Cokolwiek to znaczy.
Los Angeles Lakers – Okalhoma City Thunder 97:122 (28:38, 23:28, 23:28, 23;28)
Liderzy zespołów:
Punkty: Young 17 – Durant 31
Zbiórki: Sacre 8 – Ibaka 10
Asysty: Bryant 13 – Westbrook 12
Przechwyty: Johnson, Bryant, Williams 2 – Durant 4
Bloki: Johnson, Sacre, Kaman, Kelly 1 – Adams 2
Brakuje mi w tym art najważniejszego moim zdaniem – wysunięcia powodu dla którego dana ekipa wygrała bądź przegrała grając tym co miała czyli pomijając osłabienie kontuzjami.
Czemu Lakersi przegrali? Mięli szansę wygrać?
W którymś z ostatnich art czytałem że Lakersi przegrywają bo po przyjściu Bryanta stracili swoją największa zaletę czyli szybkość gry. Jak było tym razem? Grali szybko, wolno? Bez Bryanta wynik mógł być inny?
Tak jak napisałem, to mecz bez jakiejkolwiek historii, bo Thunder byli po prostu lepsi pod chyba każdym względem, począwszy od skuteczności (z gry, za trzy, z linii osobistych) przez świetny ball movemnt Thunder (34 asysty przy 47 rzutach) po to, że w LAL nie mieli nikogo kto mógłby, już nie mówię o powstrzymaniu, ale ograniczeniu w jakiś sposób duet Durant-Westbrook.
Lakers nie mieli dziś najmniejszych szans na wygraną. To już nie jest 2010 rok, kiedy Thunder byli jeszcze młodymi zawodnikami bez doświadczenia, Artest, którego już nie ma w LA potrafił zatrzymać zapędy strzeleckie Kevina, a Bryant mógł z powodzeniem grać w obronie przeciwko Russellowi.
Grali różnie, raz wolno, potem próbowali szybszej gry, kiedy na boisku nie było Bryanta ale nie przynosiło to większego skutku.
Czy bez Bryanta wynik mógł być inny? Chyba nie. Thunder byli dziś po prostu zdecydowanie lepsi i nie zmieniłaby tego nieobecność Kobego. Poza tym nie wymagajmy od niego, że w ledwie trzecim meczu po powrocie po najcięższej kontuzji w karierze będzie grał nie wiadomo jak dobrą koszykówkę. Bryant potrzebuje jeszcze trochę czasu, by wrócić do pełni formy i załapać rytm meczowy. Na pierwsze większe wnioski chyba jeszcze za wcześnie :)
Mam nadzieję, że to uzupełnienie już wystarczy do relacji :)
dzięki
Co do Kobasa – nie oczekuje od niego zbyt wiele. Będąc szczery zastanawiał bym sie nad tym samym nawet gdyby zdobywał te swoje 25pkt na 45%. Zastanawiał bym się jak zmienia styl gry swojej drużyny i jak było by bez niego. W sumie nawet nieźle sobie radzili w tej szybkiej grze.
Podobne myśli miałem przy powrocie Derricka. Jak zmieni grę drużyny i czy na dobre. Oglądając widziałem jednak że zmienił na złe.
Kobas wystartował łeb w łeb w rankingu ze Statem na najbardziej przepłacone cudo kontraktowe ligi :D
to tak jakbys porownywal atrakcyjność Profesor Pawłowicz z Adriana Limą – ten sam pułap, ale nie przejmuj się czas pokaże czy nie masz racji.
Kobe z Rose startuje w rankingu najbardziej przeplaconego gracza wygrywa maruda Roseeee