W 30 zespołowej lidze, w której mamy przegląd od mających bilanse powyżej 80% zwycięstw Trail Blazers, Pacers czy Thunder do drużyn ledwie nad granicą 20% wygranych (Bucks i Jazz) mamy kompletny przegląd różnych problemów. W dzisiejszym felietonie postaram się przybliżyć największe bolączki czołowych pięciu (w tej chwili) zespołów ligi. Za tydzień – kolejna piątka.
Portland Trail Blazers
Czy najlepszy zespół ligi ma słabe punkty? Oczywiście – choć na tym etapie są one przesłaniane przez fantastyczny atak (107.9 ppg – pierwsze miejsce pod tym względem). O co chodzi? Przede wszystkim o efektywność gry w obronie. Tracone 100.6 ppg stawia ich w dolnej połówce tabeli (19. miejsce) i jest zdecydowanie w tyle za zespołami o mistrzowskich aspiracjach (90.0 Pacers, 94.1 Spurs, 96.0 Heat czy 98.7 Thunder). Jasne, taką grę narzuca styl PTB, a skoro i tak wygrywają to w czym problem? W tym, że w PO gra zwolni i nie zawsze rzuty z dystansu będą tak wpadać jak teraz. Wówczas pojawią się kłopoty.
Indiana Pacers
Drugi zespół, który na jest na czele swojej konferencji. Pacers są prawdziwymi tytanami defensywy i nikomu nie życzę fizycznej batalii z nimi w PO. Mimo wszystko jednak trener Vogel ma jeszcze nad czym popracować. W 3 na 4 dotychczasowe porażki (poza meczem z Thunder, który był jednak rozstrzygnięty już po połowie) kluczowa była statystyka punktów zdobytych w pomalowanym i niemożność klubu z Indianapolis do przekroczenia granicy 40 oczek zdobytych w tym miejscu. Z jednej strony mamy wielkiego Hibberta, który w ataku jest wciąż dość surowy. Z drugiej mamy lubiącego podkoszowe przepychanki Westa, ale on sam woli mimo wszystko rzucać z półdystansu (przeciętne warunki fizyczne). Jest w końcu notujący gigantyczne postępy George, ale nawet on ma jeszcze wady – jest przeciętny jeżeli chodzi o wejścia pod kosz. Patrząc nawet w zaawansowane statystyki widać, że w pomalowanym zdobywa tylko 24.9 % swoich punktów. Dla porównania Durant ma 32.9%, Anthony 33.3%, a James… 51.8% (5 lat temu, gdy był rówieśnikiem George’a miał 39.9%). Dlaczego to jest istotne? Raz, nie bazuje się tylko na rzucie z wyskoku (który może częściej zawodzić), dwa – sprawia się, że obrońca nie wie jak ma się zachowywać (czy wyrywać w górę czy stać na ziemi). Jeżeli dołożymy do tego jeszcze Stephensona i Hilla (obaj twardzi, ale nie tak uzdolnieni ofensywnie jak George) to widzimy, że Vogel ma nad czym poprawcować.
Oklahoma City Thunder
OKC wygrali 14 z ostatnich 15 spotkań i wyprzedzili Spurs na drugim miejscu w konferencji zachodniej. Ich kłopot jest jednocześnie jedną z ich największych przewag – Russell Westbrook, a dokładniej decyzje jakie podejmuje na boisku. Rozgrywający Thunder ma już 25 lat, rozgrywa właśnie swój szósty sezon w lidze i w zasadzie można powiedzieć, że niewiele się przez ten czas zmienił. Wciąż jest prawdziwą zmorą obrońców (silny, wręcz niezniszczalny i grający na pełnych obrotach przez całe spotkanie, potrafi rzucić po zatrzymaniu i po wejściu pod kosz – spróbujcie go pilnować w pick-and-rollu…). Wciąż jednak ma też mecze, w których notuje więcej strat niż asyst. Wciąż potrafi się zachowywać jak jeździec bez głowy, który woli rzut przez ręce z 8 metrów niż podanie do lepiej ustawionego kolegi. Jasne, trener Brooks chce jego agresji i nie naciska na zmianę jego stylu gry. Russ nigdy nie będzie Stevem Nashem czy Chrisem Paulem, ale z drugiej strony jest w tej chwili graczem, który z jednej strony może OKC wyszarpać tytuł, a z drugiej może sprawić, że zespół odpadnie już w pierwszej rundzie PO.
San Antonio Spurs
Mój zespół nie ma słabych punktów. Okej, nawet ja w to nie wierzę. Najważniejszą sprawą (poza zdrowiem graczy) jest w tej chwili to, że atak pozycyjny Spurs staje się coraz słabszą bronią. To, że jest niesamowicie przewidywalny i grany wolniej niż zwykle powoduje problemy w grze podstawowego składu. Zespoły wiedzą już dokładnie co mają robić. Parkera trzeba odcinać od wejść pod kosz + świetnie jeśli mamy podkoszowego straszącego blokiem (Tony ma niesamowite problemy np. z Ibaką). Green i Leonard nie mogą mieć wolnych pozycji na dystansie i mają wejść w kozioł by rzucać po dryblingu (Kawhi się w tym poprawił, Danny – nie). Duncan albo będzie stał na szczycie trumny (ostatnio, na szczęście, znów zaczął trafiać), albo będzie robił najwolniejszy dwutakt ligi i próbował wymusić faul. Splitter w końcu dobrze gra tylko 3 metry od kosza i najlepiej gdy dostanie piłkę od razu z opcją wejścia pod obręcz. Nie wiem, czy wkrótce Popovicha nie czeka decyzja podobna do tej Riversa z przesunięciem Crawforda do S5 (żeby wciąż nie zaczynali spotkań od kilkupunktowej straty). Ginobili jako rezerwowy jest nie do ruszenia (jest de facto zapasowym rozgrywającym), ale moim zdaniem już pora na wrzucenie Belinelliego do pierwszego składu (kosztem Greena) i rozruszanie tej maszyny.
Miami Heat
Dwukrotni mistrzowie i zespół, który już praktycznie w tym momencie może mieć pewność przewagi własnego parkietu przez dwie rundy PO. Heat mają najlepszego gracza na świecie w osobie LeBrona Jamesa, ale LBJ nie zrobi wszystkiego sam. Nie chodzi nawet o wątpliwe zdrowie Wade’a (jest po prostu oszczędzany, a gdy wraca do gry to wygląda zwykle dobrze), ale o to że klub z Miami permanentnie przegrywa z wszystkimi walkę na desce. W tej chwili są na ostatnim, trzydziestym miejscu jeżeli chodzi o liczbę zbiórek na mecz z 35.9. Średnio w meczu rywale mają od nich o 4.1 zbiórki więcej. Dla porównania, najlepsi w tym względzie Thunder mają odpowiednio 47.3 i +5.0. Small ball może nie być problemem aż do finału wschodu, ale Pacers mogą już tam dominować, a jakoś ciężko jest mi sobie wyobrazić by nagle odrodził się Oden i miał zmienić przebieg tej serii. Riley – pora na twój ruch.
Zbiorka w Miami Heat jezli chodzi o atak, nie istnieje w RS…w Po troche lepiej to wyglada. Mimo ze nie maja najlepszych warunkow pod tablicami mogliy wiecej zbierac…szczegolnie Bosh:)
Portland – wciąż słaba ławka, choć nie tak tragiczna jak w poprzednim sezonie. Przed wszystkim brak solidnych zmienników pod koszem.
Indiana – brak, chociaż jednego gracza potrafiącego kreować, zaskoczyć podaniem.
Oklahoma – Podobnie jak Indiana, brak graczy do kreowania na czym cierpi dużo np. Ibaka. Za bardzo uzależniona gra od dwóch graczy. Jak jeden wypada, to zespół bardzo przeciętny.
Spurs – Najlepsze dzielenie się piłką w lidze, łatwość tworzenia sytuacji. Dobra defensywa. Chyba największy minus to brak all-star playera. Duncan Nim już nie jest, a Parker Nim nigdy nie był.
Miami – Tablice. Brak odpowiedzi na dobrych podkoszowych w defensywie. Brakuje mi też gracza, który by obok Wade i LeBrona śmiało wbijał się pod kosz…
Ciekawy punkt widzenie jeśli chodzi o Parkera… z którym się absolutnie nie zgadzam, na tym polega siła Spurs nikt tam nie musi oddawać 25 rzutów na mecz żeby wygrywać.
Tony – 5 razy ASG, MVP finals 2007, w zeszłym sezonie był wśród głównych kandydatów do MVP, które chyba zabrał mu najlepszy koszykarz XXI w. a to że nie ładuje efektownych dunków, nie zdobywa po 25 pkt co noc nie zmienia faktu że wraz CP3 jest najlepszym playmaker’em w NBA.
W poprzednim sezonie MIAMI też słabo zbierało i co z tego skoro wygrali???
Wygrali ledwo, ledwo. Po wielkim comebacku. Zresztą nie o tym jest dyskusja, a o problemach. Nawet mistrzowie je mają. Jeśli kierownictwo Miami chce ograniczyć i niwelować możliwość porażki, a przecież Wade starzeje się i genialne mecze przeplata słabymi, Battier też z obu stron parkietu coraz mniej daje to nie można popaść w samozachwyt.
Ja ogólnie myślę, że Miami w tym roku, już po mistrzostwo nie sięgnie.
Jak można powiedzieć, że West jest słaby fizycznie? Toż to jeden z największych pakerów w lidze, serio, koleś który mógłby się z niedźwiedziem siłować ma słabe warunki fizyczne. Oklapłem w tym miejscu.
Nie zrozumiałeś co miałem na myśli. Wiem, że jest jak dzik (za to go lubię), ale nie jest wysoki i skoczny (ani nie ma długich rąk) co by pozwoliło mu na rzucanie nad rywalami. O warunkach fizycznych w takim znaczeniu myślałem.
Pewnie, ale 3/4 podkoszowych w lidze przesuwa jedną ręką :)
Parker nie jest/był all-starem? Proszę cię…
Miami nie potrzebowało i nie potrzebuje mieć wielu zbiórek. Gdy zespół ma taką skuteczność jak oni to najnormalniej w świecie nie ma czego łapać.
Porównując – Byki maja więcej zbiórek bo przy ich skuteczności i obronie po prostu jest jest co zbierać.
W Miami się tą statystyką na razie nie przejmują bo nie mają po co – 75% wygranych i (jak sam pisałeś) „pewność przewagi własnego parkietu przez dwie rundy PO” sprawiają że martwic się tym bedą dopiero w finale konferencji.
ps. Fajny pomysł na artykuł