Autor: Ninja =)
Miałam dziesięć lat, po boisku biegał z koszulką Malone’a
byłam małą zakochaną gówniarą i chciałam tak samo…
Wszędzie same Jordany, on a on wciąż mówił o Stocktonie
chwaląc jego geniusz tłumaczył mi pick and rolle
„ Co za koleś” – pomyślałam, gdy ujrzałam jak po Finałach płacze
on ocierał łzy mówiąc, że nie ma gościa jak Hornacek!
Potem wyjechał z miasta, a mi było wuchtę szkoda
wszystko się kiedyś kończy – pomyślałam – gdy odszedł Sloan
Choć jakiś rok wcześniej odwiedził stare śmieci,
rozpoznałam go, bo „Williams” rozświetlał jego plecy
jarałam się opór, więc za nim krzyczę: „siema ziomuś”!
A on nie, że makarony tylko, że coś tam, że Okur
Znowu odszedł, ale nie na tym zakończę historię,
bo gdy poszłam na studia, los skojarzył nas ponownie
Mówił: „w tamtym roku nie wyszło, może to dobrze, że
Williams to zdrajca” po czym jarał się Favorsem
Zaprosił mnie na mecz – z Houston Rockets – pamiętam
Lowry ich niszczył, on: ”poczekaj jak podrośnie Hayward”
Nie wróciłam wtedy do domu, i to już prawie dwa lata
jak pokochałam jego i Jazz a na wykłady to nieraz zaspałam.
Oooo widzę, że koleżanka też w „hip-hopowym” stylu. Całkiem nieźle, tyle, że fatalne zakończenie… Ja zrobiłbym bym to mniej więcej tak:
„Nie wróciłam wtedy do domu, to już ponad dwa lata gdzieś,
jak jego pokochałam, a w naszych sercach do dziś „gra Jazz”.
?!?!?!?!?!?!?!?!?!?! NINA?!?!?!?!?!?!
Jest ciekawie:D