Jak to leciało? “You live by the 3 or you die by the 3”? Heat wczoraj byli fatalni zza łuku, już po raz drugi w spotkaniu z Pacers, ale to właśnie dwie kolejne trójki w końcówce czwartej kwarty przyczyniły się do ich wygranej nad największym rywalem (w lidze?) na Wschodzie do zdobycia kolejnego mistrzostwa.
Najpierw na półtorej minuty przed końcem meczu LeBron James pobiegł wzdłuż linii bocznej z lewej strony boiska, za nim ruszył Paul George i trochę nie wiedzieć czemu David West. George w całym meczu dobrze grał w obronie przeciwko Jamesowi i nie potrzebna mu była pomoc. Niemniej West podwoił LeBrona, a ten oddał piłkę na lewą 45-tkę do niepilnowanego Chrisa Bosha, którego krycie odpuścił właśnie podkoszowy Indiany. Nie zdążył wrócić, a zawodnik gospodarzy z czystej pozycji przymierzył zza łuku i mieliśmy remis po 92.
W następnej akcji floatera nie trafił George, piłkę zebrał James, gracze Heat pobiegłi do kontry i LeBron znalazł, tym razem na prawej 45-tce Ray Alllena. Ten do tego momentu był 0-3 za trzy, ale tą niezwykle ważną trójkę trafił i Heat wyszli na 3-punktowe prowadzenie na minutę do końca. To był ich pierwsze prowadzenie od stanu 14-13 w pierwszej kwarcie i nie oddali go już do końca meczu.
O czas poprosił trener Frank Vogel, piłka trafiła do Westa, który był faulowany. Zawodnik gości pewnie wykorzystał oba osobiste, ale Pacers dalej przegrywali jednym punktem. Mieli jeszcze jednak szansę na zwycięstwo w tym meczu, po tym jak Chris Andersen nie trafił jumpera z prawej strony z półdystansu (kto mu w ogóle pozwolił rzucać z tak daleka!). Kolejna przerwę na żądanie wziął Vogel, ale rozpisana przez niego zagrywka nie przyniosła skutku.
Piłkę z boku dostał Goerge Hill, pobiegł nią prawą stroną do kosza. W między czasie Roy Hibbert postawił zasłonę na lewym łokciu dla Paula George’a, który zbiegał do lewego rogu. Przez zasłonę centra gości przedarł się jednak James, przechwycił podanie Hilla do George’a i Pacers musieli faulować.
Dwa wolne wykorzystał Ray Allen i było plus 3 dla Heat na 10 sekund do końca. Dużo czasu, nawet pomimo tego, że Indiana nie miała już przerwy na żądanie. Goście przedostali się na połowę rywali, Hill znalazł George’a, który uciekł Jamesowi, ale jego rzut na przeciwko kosza za trzy okazał się niecelny. Jednak nie wiem, czy sędziowie nie powinni w tym momencie odgwizdać faulu na liderze Pacers, bowiem w momencie, w którym wychodził w górę i próbował doprowadzić do remisu James dotykał George’a tuż nad biodrem. Gwizdek sędziów jednak milczał i Heat wzięli rewanż na swoich rywalach za ubiegłotygodniową porażkę w Indianie.
Gospodarze wygrali nawet pomimo tego, że kiedy po serii błędów w defensywie w połowie trzeciej kwarty przegrywali już 15 oczkami. Do nieporozumienia doszło tu szczególnie pomiędzy Jamesem i Mario Chalmersem, kiedy ten drugi 2-krotnie zostawił na czystej pozycji George’a, a ten wykorzystał to trafiając dwie łatwe trójki.
Heat wzięli czas i w tym momencie na ławce doszło wymiany zdań pomiędzy LeBronem a Mario, po której ten pierwszy był strasznie wściekły i ruszył w kierunku kolegi z drużyny. Kto wie, jakby to się skończyło, gdyby nie zatrzymali go pozostali gracze gospodarzy.
Od tego jednak momentu Chalmers kompletnie przestał grać. Najpierw zanotował stratę, źle podając piłkę właśnie do Jamesa, następnie nie trafi ł za trzy z kontry z czystej pozycji po podaniu LeBrona, by chwilę później sfaulować George’a przy rzucie za trzy. Eric Spolestra zmienił wtedy Mario na Norrisa Cole’a, a ten pierwszy już na boisku się nie pojawił.
W czasie kolejnego time out James przeprosił jednak kolegę, a po meczu Spoelstra powiedział, że wszystko pomiędzy obydwoma zawodnikami jest już ok. Zresztą oni sami napisali już o tym na twitterze.
I love @mchalmers15 like a blood brother! I was wrong and apologized to him! We good and will always be good. I ride wit him any & every day
— LeBron James (@KingJames) grudzień 19, 2013
All good big bro @KingJames. At the end of the day we brothas and nothin gonna change that
— Mario Chalmers (@mchalmers15) grudzień 19, 2013
Wracając jednak do meczu. Heat po tym jak przegrywali już 15 oczkami w końcu wzięli się do gry. Zaczęli grać lepiej w defensywie, wykorzystywali swoje sytuacje i przede wszystkim ograniczyli straty. Tylko dwie przez w ostatnie 18 minut. Systematycznie zaczęli odrabiać straty i jeszcze przed ostatnią kwartą udało im się je zmniejszyć do 5 oczek.
Jeszcze na niecałe 4 minuty do końca meczu po haku Hibberta tracili do Pacers 8 punktów, ale od tego momentu sami rzucili 15, pozwalając gościom tylko na 4 i ostatecznie to oni zeszli z parkietu jako zwycięzcy.
24 oczka dla Miami rzucił James, zbierając do tego 9 piłek i rozdając 7 asyst, ale w całym meczu dobrze przeciwko niemu w obronie grał George. Czasem odnosiłem wrażenie, że Paul lepiej radzi sobie w defensywie z LeBornem, niż James z Georgem.
Najwięcej dla gospodarzy rzucił dziś Dwyane Wade, autor 32 punktów, co jest jego rekordem sezonu. Wade był dziś świetny i miał kilka naprawdę fajnych zagrań w psot up. Lance Stephenson nie miał przy nich nic do powiedzenia.
Heat słabo byli dziś dysponowani zza łuku. Do momentu trójek Bosha i Allena trafili tylko 3 z 19 prób z dystansu, a pierwszy raz za trzy trafili dopiero w trzeciej kwarcie (sic!) i już po raz drugi w tym sezonie w meczu z Pacers mieli słabą skuteczność za trzy. To może być problem Miami. W tym najważniejszym jednak momencie trafili dwie ważne trojki, które pomogły im w końcowej wygranej.
25 punktów dla Pacers rzucił George, z czego 11 w trzeciej kwarcie. Dodał do tego 8 zbiórek i 6 asyst. 23 oczka dołożył West, który również miał dobrą trzecią ćwiartkę – również 11 oczek i razem z Paulem zdobyli 22 z 24 oczek Indiany w tej części meczu.
Poza tym przy Finale Konferencji, bo chyba nikt nie wątpi, że obie drużyny się w nim spotkają, West miał dużą przewagę nad kryjącym go na początku pierwszej i trzeciej kwart Shanem Battierem. Spolestra pewnie chciał wykorzystać, to że Battier może uciekać na obwód i przymierzyć z dystansu, ale to nie było aż takim problem dla Indiany, jak dla Heat obecność pod koszem Westa, kiedy bronił go właśnie Shane.
Hilbert, czyli największa broń Pacers na Miami, zagrał dziś tylko przez 22 minuty, bo na początku trzeciej kwarty złapał czwarty faul, a Vogel zamiast go wtedy ściągnąć, zostawił go na parkiecie i nie minęła chwila, a Roy złapał piąte przewinienie i na boisko pojawił się dopiero w połowi e czwartek kwarty. Widać jednak było, że bał się złapać kolejnego faulu i nie był już tak agresywny w obronie.
Pacers pomimo porażki (już drugiej z rzędu) dalej zajmują pierwsze miejsce w Konferencji Wschodniej, ale Heat tracą do nich już tylko mecz. Walka o przewagę parkietu w finałach na Wschodzie zaczęła się na dobre.
Indiana Pacers – Miami Heat 94:97 (26:22, 26:19, 24:30, 18:26)
Liderzy zespołów:
Punkty: George 25 – Wade 32
Zbiórki: Stephenson 9 – James 9
Asysty: George 6 – James 7
Przechwyty: Watson 3 – James, Wade 3
Bloki: Hibbert, Mahinmi 1 – nikt
Panie Dawidzie jako, że miałem przyjemność oglądać to spotkanie pozwolę się nie zgodzić z pewnymi spostrzeżenia zawartymi w artykule. James wyłączył z gry Georga w pierwszej i drugiej kwarcie – dopóki nie zszedł za faule. W 3 kwarcie, James odpuścił indywidualne krycie Georga (w tej części gry pojawiły się kłopoty komunikacyjne z Chalmersem i łatwe punkty z dystansu lidera Indiany). , a przede wszystkim grał mniej agresywnie w obronie co było skutkiem problemów z faulami. W czwartej odsłonie ponownie James przejął Georga i w tym fragmencie zawodnik Pacers zanotował najgorszą pod względem skuteczności kwartę. Kulminacją gry obronnej Jamesa był przytaczany, kluczowy przechwyt w ostatniej minucie spotkania. Statystyki obu graczy są bardzo podobne ale już kategoria +/- pokazuje nam kto tak naprawdę miał największy wpływ na grę zespołu. Co do faulu przy ostatnim rzucie Georga to sugerował on popchniecie, powtórki pokazały co najwyżej dotknięcie, które raczej nie miało żadnego wplywu na rzut gracza Pacers. Odgwizdanie tutaj przewinienia byłoby raczej sporym prezentem dla Indiany.
meczu nie widziałem więc odniosę się tylko do ostatniej akcji
Joe Crawford… pora na emeryturę
jestes po prostu fanem LBJ i dlatego widzisz tylko dobre momenty Lebrona a te chu**we wymazujesz z pamieci.
A ja nie o grze LeBrona (bo wiadomo że jest wybitnym graczem) ale o jego zachowaniu. Ja już nie mogę patrzeć co on wyprawia po każdej nieudanej akcji, jego płacze i żale o niby faule doprowadzają mnie do szału, mało tego po każdej nawet udanej penetracji i tak od razu biegnie do sędziego że niby był faulowany, na wielkiego Jamesa nie można nawet spojrzeć bo będzie się skarżył. NBA się zmieniło, wielu graczy flopuje, płacze po każdym dotknięciu ale LeBron przegina…
Z innej beczki. Wiadomo czego B-Easy nie gra?
Uraz lewego ścięgna udowego