Autor: Franz Ferdinand
Mój Dream Team będzie składał się z zawodników, z których każdy będzie wnosił do zespołu inną historię. Starałem się wybrać graczy, którzy będą mogli się uzupełniać na parkiecie. Są więc tu liderzy, gwiazdy pierwszej wielkości, ale znalazło się też miejsce dla rzemieślników, świetnych zadaniowców. Oparłem swój dream team na zawodnikach grających w latach 90 XX wieku i pierwszej dekadzie XXI, a niektórzy są ciągle w grze w drugiej dekadzie.
Budowanie każdej drużyny zaczyna się od wyboru lidera. Ktoś taki sprawia, że koledzy z drużyny wznoszą się na poziom wyżej. Lider czyli pierwsza opcja w ataku, gracz, który dostaje piłkę w decydujących momentach, ale co ważne jest równie dobry po drugiej stronie parkietu. Nie będzie tu oczywiście żadnej niespodzianki, bo i być nie może- Michael Jordan, człowiek, który wyniósł koszykówkę na inny poziom- medialny, popularności, sportowy. Przez wielu uznawany nie tylko za najlepszego koszykarza w historii ale też jednego z najlepszych sportowców jakich widziała ludzkość. Nie będę wypisywał tu jego osiągnięć, rekordów, bo każdy kibic NBA wie kim był MJ, a i wujek Google służy pomocą. Mając takiego gracza można myśleć o najważniejszych trofeach.
Mam lidera to teraz czas na opcję numer 2, kogoś kto przy słabszym dniu Michaela przejmie pałeczkę. Jednocześnie jest świetnym obrońcą, no bo jak mówi stara koszykarska prawda: mecze wygrywa się atakiem ale mistrzostwa obroną. Jest także moim ulubionym koszykarzem, więc jego obecność jest w pełni uzasadniona- Kevin Garnett. Mega wszechstronny koszykarz, dla tych, którzy kojarzą go tylko z jumperów z 6 metra przypominam, że KG jak był młodszy świetnie grał w pomalowanym, wykorzystując swój wzrost, skoczność i dynamikę. No i ta słynna linijka: pierwszy zawodnik w historii NBA, który zdobył co najmniej 25 000 punktów, 10 000 zbiórek i 5000 asyst, 1500 przechwytów i 1500 bloków w karierze.
Aby w pełni wykorzystać potencjał Garnetta w obronie potrzebuję centra, który grał w drużynie z innym topowym silnym skrzydłowym (Tim Duncan). David Robinson stworzy w moim teamie duet Twin Towers z KG, podkoszową ścianę, którą ciężko będzie przebić. Jeden z najlepszych blokujących, jeden z czterech graczy którzy zanotowali Quadruple-double, a zarazem ostatni. Popularny Admirał grał przez całą karierę w San Antonio Spurs(brawa) i zakończył karierę w 2003 jako mistrz (jeszcze większe brawa).
Mając dwie wieże pod koszami czas wybrać rozgrywającego, który umiejętnie poprowadzi grę, nie będzie odstawał w obronie, a oddając piłkę będzie groził rzutem za 3 punkty. Mr Triple Double – Jason Kidd, mózg każdego zespołu w jakim grał, nie ważne czy to klub czy reprezentacja USA. Biorąc pod uwagę jak świetnym był zbierającym jak na rozgrywającego i przechwytującym, a zarazem jak efektownym był podającym można się spodziewać wielu efektownych kontrataków napędzanych przez Jasona.
Uzupełnieniem pierwszej piątki będzie Bruce Bowen, człowiek od brudnej roboty. Plaster na najlepszego zawodnika z drużyny przeciwnej na pozycjach 1-3. Wiele osób zarzucało mu zbytnią brutalność w grze, ale to NBA tu nie ma miękkiej gry. W ataku będzie rozszerzał grę czając się na obwodzie. Co osobiście zaimponowało mi w jego postaci? Że dążył do wyznaczonego celu jakim była gra w NBA, nie poddał się pomimo tego przez draft się nie udało, tylko cierpliwie czekał na swoją szansę grając między innymi w Europie. Nagrodą za to był mistrzowski pierścień(a nawet 3).
Pierwsza piątka skompletowana, czas wybrać ławkę rezerwowych. Na pierwszy ogień idzie najlepszy Europejczyk w NBA, jeden z tych koszykarzy, którego rzutu nie da się zablokować – Dirk Nowitzki. Wszyscy kojarzą jego kapitalny rzut z odchylenia, z jednej nogi, po prostu poezja. Obecność Dirka na boisku ułatwi grę innym zawodnikom, możesz ograniczyć Dirka, ale inni rozwiną skrzydła(vide Jason Terry i JJ Barea w play offach 2011 na przykład). Kolejny gracz który jak na razie całą karierę grał dla jednego zespołu.
Drugim rezerwowym będzie król dunków Vince Carter. Zwycięzca ostatniego prawdziwego konkursu wsadów, a zarazem jednego z najlepszych w historii podczas All Star Game 2000. Wchodząc z ławki, razem z Jordanem zagwarantują odpowiednią ilość posterów, a alley oopy po podaniach Kidda śmiało będą okupować Top 10 akcji dnia, tygodnia, miesiąca, sezonu. Po prostu Air Canada, gość który potrafił przeskoczyć mierzącego grubo ponad 2,10m wzrostu francuskiego koszykarza w czasie meczu na igrzyskach olimpijskich i zapakować piłkę z góry. W każdym dream teamie musi byś miejsce na show time.
Był show time to teraz czas na specjalistę od wielkich rzutów, zawodnika będącego w cieniu, potrafiącego znaleźć się jednak w odpowiednim miejscu i odpowiednim czasie i swoim rzutem odmienić losy meczu, serii play off, czy nawet mistrzostwa. Robert Horry, bo o nim mowa to siedmiokrotny mistrz NBA z trzema różnymi drużynami, można powiedzieć że przyciąga mistrzowskie pierścienie niczym magnes. W moim dream teamie będzie pełnił rolę talizmanu, i kiedy wszystkim będzie się wydawać, że decydujący rzut odda MJ, Dirk czy nawet KG to piłka trafi do niekrytego Roberta, a on już będzie wiedział co z nią zrobić.
Kolejnym graczem, który znajdzie się w mojej drużynie będzie specjalista od defensywy. Alonzo Mourning, gracz o wielkim sercu do gry, który potrafił wrócić do gry pomimo choroby nerek i zabiegowi przeszczepu jaki musiał przejść. Wielki szacunek dla niego. Fakt, że będzie miał ograniczone minuty w moim zespole nie będzie mu robił wielkiej różnicy. Alonzo potrafi efektywnie wykorzystać dane mu szanse na grę o czym świadczy ta statystyka w sezonie 2005/2006: grając średnio 20 minut w meczu blokował 2,7 rzutu mając 35 lat na karku. Niesamowite.
Ostatnim członkiem mojego dream teamu zostanie Chauncey Billups, czyli MVP niezwykłej drużyny mistrzów z 2004r, Detroit Pistons. W drużynie bez All Starów z prawdziwego zdarzenia był dowódcą i liderem, w moim zespole zapewni niezłą obronę oraz solidny spacing.
Jeśli miałbym wybierać trenerów asystentów (sam będąc jak Jason Kidd w Brooklyn Nets twarzą organizacji i rozlewać taktycznie napoje po parkiecie) mianowałbym Gregga Popovicha i Larry’ego Browna jako specjalistów od zespołowego ataku i obrony.
W każdej drużynie musi znaleźć się też miejsce dla kogoś, kto będzie przybijał piątki, podawał ręczniki i napoje oraz dbał o atmosferę na ławce. Tym kimś będzie White Mamba czyli Brian Scalabrine.
Dream Team skompletowany, zawodnicy gotowi podjąć kolejne wielkie wyzwania w swoich karierach w myśl motta: krew, pot i łzy.
przypomnijcie mi proszę gdzie i do kiedy można posyłać materiały na ten konkurs?
enbiejakszyn@gmail.com
do Wigilii