Po kompromitującej porażce z Indiana Pacers dzień wcześniej, koszykarze Houston Rockets w pełni zrehabilitowali się meczem w Detroit. Za sprawą świetnej formy Dwighta Howarda pokonali miejscowych Pistons 111:97 wygrywając tym samym 10 kolejny mecz z tym zespołem.
Rockets do meczu w Detroit przystąpili bez James’a Hardena, który narzeka na uraz kostki. W pierwszej piątce gwiazdora Houstończyków zastąpił Francisco Garcia.
Na początku meczu prowadzenie zyskali gospodarze, ale bardziej wynikało to z indolencji strzeleckiej na starcie Dwighta Howarda niż z rzeczywistej przewagi wynikającej z koncepcji gry Tłoków. Rockets pod nieobecność „brodacza” ewidentnie nastawili się na opcję „Supermana” w ofensywie i po czterech minutach pomysł ten zaczynał przynosić wymierne efekty. Rakiety za sprawą kolejnych akcji ich środkowego punktowały i w szybkim tempie objęły prowadzenie. Pierwsza kwarta to popis dwóch graczy: właśnie wspomnianego DH12 oraz Patricka Beverly’ego, który po 12 minutach miał na swym koncie już 10 oczek.
Rockets po pierwszej kwarcie prowadzili 33:24, ale wcale nie mieli zamiaru zwalniać tempa. Na początku drugiej odsłony zaaplikowali gospodarzom serię trójek, w których szczególnie skuteczny był ich dominikański skrzydłowy – Garcia. Przewaga zawodników z Teksasu sięgnęła 17 punktów, a podopieczni Maurice Cheeksa wyglądali już w tym okresie meczu na kompletnie rozbitych. Najlepiej niech świadczy o tym fakt, że w drugich dwunastu minutach w ataku prym wiódł Charlie Villanueava, z którego usług coach Cheeks zbyt chętnie nie korzysta. Przed przerwą kolejnych kilka punktów dorzucił Josh Smith i ekipa z Motor City traciła do przeciwników „tylko” osiem punktów, choć przewaga Rakiet była znacznie większa niż wskazywałby na to wynik.
Po przerwie koncert gry kontynuował Howard, który znakomicie kreowany przez kolegów zaliczał kolejne alley-oop’y. Uaktywnił się także bardziej Chandler Parsons, a swoje trójki dorzucał do dorobku Houstończyków Francisco Garcia. W ten o to sposób Rakiety w pełni kontrolowały przebieg wydarzeń na parkiecie utrzymując przewagę oscylującą w granicach 10 pkt. W obozie rywali starał się jak mógł Josh Smith, ale nie mógł wiele zdziałać bez wsparcia kolegów. Fatalny tego dnia był Brandon Jennings, który pudłował rzut za rzutem (FG 2-11 w całym meczu). Kiedy tylko goście mocniej przycisnęli w ostatnich minutach trzeciej odsłony ponownie odjechały na 15 punktów odbierając już chyba oponentom ochotę do dalsze gry.
Czwarta kwarta nie przyniosła już żadnych wydarzeń, która odmieniłyby losy spotkania. Podopieczni Kevina McHale’a nie pozwolili już sobie odebrać prowadzenia. Swój dorobek punktowy powiększali Garcia z Howardem. Dla Detroit sporo koszy zdobył Kyle Singler, ale było już za późno, aby jego akcje mogły przywrócić kolegom z drużyny wiarę w zwycięstwo.
Houston Rockets pokonuje zatem Detroit Pistons 114:97.
Do przykrego zdarzenia doszło w drugiej kwarcie, kiedy to złamania ręki doznał Patrick Beverly i po przerwie spotkanie oglądał już w koszuli i z gipsem na ręku. Kolejną ofiarą dzisiejszego zwycięstwa był Greg Smith, któremu odnowiła się kontuzja kolana. Biorąc pod uwagę urazy Lina, Hardena czy też sytuację z Asikiem w Houston zrobił nam się mały szpital.
Dziś jednak nie bardzo przeszkadzało to Dwightowi Howardowi, który rzucił 35 punktów (najwięcej w sezonie) i zebrał 19 piłek. Chandler Parsons dołożył 20 punktów, a zastępujący w wyjściowym składzie Hardena – Francisco Garcia zawody ukończył z dorobkiem16 oczek.
W zespole z Motor City największą ilością zdobytych punktów pochwalić się może Josh Smith, autor 19 pkt. bardzo kiepsko zagrał Brandon Jennings, który zaliczył jedynie 8 pkt (4 pkt z gry) i może się tylko pocieszać faktem, że z liczbą 10 asyst był najlepiej podającym. Zresztą nie tylko on zagrał słaby mecz. Cała ekipa gospodarzy wypadła bardzo przeciętnie. Zupełnie nie siedział im rzut z dystansu ( trafili tylko jedną trójkę w całym spotkaniu) i nie potrafili za bardzo znaleźć antidotum na dobrą grę Dwighta Howarda w obozie przeciwnym.
HOUSTON ROCKETS (18-10) – DETROIT PISTONS (13-16) 114-97
(33-24, 28-29, 25-18, 28-26)
D. Howard 35 pkt, Ch. Parsons 20 pkt, F. Garcia 16 pkt – J. Smith 19 pkt, K. Singler 12 pkt, W. Bynum 11 pkt
No Howard pokazał klasę Drummondowi. W ogóle gra ostatnio bardzo dobrze jak na najlepszego centra ligi przystało. Po średnim początku widać, że się dociera ale jest pewien problem z bilansowaniem gry Harden i Howarda obu na boisku. Brakuje Lina i jego kilku asyst w meczu.
Wreszcie Howard zaczyna powoli wracać do formy sprzed urazu pleców.